Okoliczności, w jakich Wayne Rooney opuścił Everton w 2004 roku, pozostawiły spory niesmak wśród kibiców The Toffees. Anglik postanowił jednak rzucić trochę światła na tamtą sytuację. Legenda twierdzi, że to klub próbował go wówczas wypchnąć. I to nie do Manchesteru United, a do… Chelsea.

Wayne Rooney latem 2004 roku opuścił Everton na rzecz Manchesteru United. Czerwone Diabły zapłaciły za niego łącznie 27 milionów funtów, co sprawiło, że został najdroższym nastolatkiem w historii futbolu. Wychowanek, który zapowiadał wcześniej wierność klubowi, stracił wówczas w o oczach kibiców naprawdę wiele. Sam miał bowiem naciskać na transfer.

Teraz Anglik postanowił przedstawić swoją wersję wydarzeń. W rozmowie z fanowskim portalem Toffees TV legenda wyspiarskiego futbolu zarysowała inny, niż powszechnie znany, obraz wydarzeń.

„Z mojej perspektywy, najchętniej zostałbym na kolejny rok i zobaczył, jak nam pójdzie. Gdy skończył się sezon 2003/04 klub próbował jednak bez mojej wiedzy dogadać się z Chelsea w sprawie mojej sprzedaży – opowiadał Rooney. – Gdy się dowiedziałem, byłem wściekły. Pamiętam, że powiedziałem mojemu agentowi, że skoro chcą mnie sprzedać, to powinienem mieć prawo głosu w wyborze nowej drużyny. Nie chciałem iść do Chelsea. Nie chciałem wtedy odejść, ale kiedy się dowiedziałem, że chcą mnie sprzedać, zmieniłem zdanie”.

Ówczesne głosy z obozu władz The Toffees mogą wskazywać na to, że scenariusz rzeczywiście tak wyglądał. Everton oferował swej młodej gwieździe nową, pięcioletnią umowę, ale jego prezes, Bill Kenwright, wskazywał, że rozważa „spieniężenie” piłkarza. Stwierdził wówczas, że środki pozyskane z jego sprzedaży zrewitalizowałyby klub. Czyżby jedna z najbardziej ikonicznych sabg transferowych w historii Premier League miała jednak drugie dno?