Tottenham skromnie pokonał Wolverhampton Wanderers 1:0 w meczu otwarcia 3. kolejki Premier League. Co wiemy po starciu Spurs z Wolves?

Dział kreacji w Spurs leży

Tottenham najlepiej wygląda, kiedy po przejęciu piłki może szybko zaatakować. I najłatwiejszą formą stłamszenia Kogutów jest po prostu uniemożliwianie im gry z kontry. Tak w zeszłym sezonie zrobił Brighton, tak zrobił Brentford, tak dziś robiło Wolves.

Wąska linia obrony, zmuszająca Kane’a do gry z głębi pola, bo w pomocy Spurs nie mamy kreatywnych piłkarzy. Oddawanie miejsca na skrzydłach, gdzie Neto wygrywał pojedynki z Perisiciem, a Emerson przegrywał je sam ze sobą. Idealnym przykładem jest końcówka pierwszej połowy, gdzie Brazylijczyk nie wiedział, co chce właściwie zrobić z tą piłką, zaczął kręcić jakieś kółeczka i koniec końców podał do tyłu.

Dopiero w drugiej połowie w Tottenhamie coś ruszyło. Przeszli na dośrodkowania i te zaczęły oddawać. Najpierw bliski bramki z gry był Harry Kane, ale trafił ostatecznie w poprzeczkę. Jednak kilka minut później i kolejne dośrodkowanie już dało bramkę. Tym razem kapitan reprezentacji Anglii trafił po przedłużeniu wrzutki z rzutu rożnego. Niemniej, kolejnego awansu do Ligi Mistrzów na samych wrzutkach raczej nie Tottenham nie ugra.

Bez Romero da się żyć

Cristian Romero wypadł z urazem na kilka tygodni, więc w szeregach kibiców Spurs zapanował spory niepokój. W końcu Argentyńczyk to najlepszy stoper zespołu. Jednak Davinson Sanchez znów pokazał, że potrafi byłego piłkarza Atalanty godnie zastąpić.

Już w zeszłym sezonie, kiedy Romero nie był dostępny, trio Sanchez – Dier – Davies dawało radę. W końcu Tottenham z tym tercetem zanotował 8 czystych kont w 12 spotkaniach, a Kolumbijczyk prawie wyglądał nieźle. I dzisiaj też przy jego nazwisku możemy postawić plusa. Nie był to występ bezbłędny, bo w końcu mecz kończy z żółtą kartką, a mógł mieć je nawet dwie, ale ogólnie wyglądał dziś pewnie i uprzykrzał życie ofensywie Wolves. Jednak raczej nie liczymy na Sancheza na dłuższą metę. 26-latek jest dobrym stoperem, póki jest w formie. Jak już zacznie zjazd to prawdopodobieństwo kolejnego „meczazo” w stylu pamiętnego starcia z City jest ogromne.

Wolves potrzebuje napastnika

Raul Jimenez od swojego poważnego urazu głowy nie może wrócić na właściwe tory. Zeszły sezon przeciętny. Ten zaczął obiecującymi sparingami, ale szybko doznał urazu i dopiero na mecz ze Spurs wrócił do kadry meczowej. Wszedł w 60. minucie i nie pokazał nic. Ledwie kilka kontaktów z piłką, 0 strzałów, anonimowy występ.

Przed wejściem Meksykanina też nie było szału. Był plan na wypuszczanie szybkich skrzydłowych za plecy stoperów Spurs, ale nie przyniosło to większych rezultatów. Największe zagrożenie niósł ostatecznie debiutujący dziś Matheus Nunes, który grał w środku pola i oddał kilka groźnych strzałów.

Najbardziej martwiące jest to, że Wolves podobne problemy mieli z Leeds i Fulham. Liczymy na to, że Wilki poprawią się, jak Jimenez już zacznie regularnie grać, ale nawet jeśli podtrzyma mieszaną formę z zeszłego sezonu, to nie ma alternatyw. Hwang to nie typowa „9”, a Fabio Silva został wypożyczony do Anderlechtu. Choć w zeszłym sezonie, kiedy Bruno Lage już odstawiał Jimeneza na rzecz młodego Portugalczyka, to wielkiej poprawy w grze Wolves nie było. Niewątpliwie przydałby się tu jeszcze jeden napastnik.