Są wśród nas zarówno kibice topowych klubów, jak i tych mniej znanych. Tu Arsenal miesza się z Queens Park Rangers, a Chelsea z Brighton & Hove Albion. Jesteśmy tacy jak Wy. Na co dzień uczymy się, studiujemy, pracujemy. Jednak każdą naszą wolną chwilę poświęcamy temu projektowi. Kim jest jednak każdy z nas?

REDAKCJA

Krzysiek Bielecki    Jakub Schulz    Łukasz Adamczyk    Jan Piekutowski    Mateusz Musik    Łukasz Maciejewski   Michał Boncler   Jacek Węglewski    Hubert Nowicki    Tomasz Peno    Filip Gorlicki    Adrian Olek    Tomasz Lebkuchen

Łukasz Adamczyk – nasz ojciec, wychowawca i główny pomysłodawca. Pieszczotliwie nazywamy go Cro, choć tak naprawdę sami nie wiemy, dlaczego. On również nie wie. Istnieją jedynie podejrzenia, że pseudonim wymyślili Chińczycy, z którymi Łukasz często ma okazję współpracować, o czym przekonujemy się na redakcyjnym czacie. Jeśli zbliża się kolejne spotkanie z azjatyckimi biznesmenami, w duchu czujemy, że niedługo zapoznamy się nie tylko z nowinkami technologicznymi, ale i ceną ryżu na następny kwartał. I choć Łukasz jest u nas najstarszy – żona i dziecko obecne – to nie sposób tego odczuć. Mamy czasem wrażenie, że wychodzi z niego jego własny syn, zarażony futbolowym bakcylem jeszcze mocniej niż ojciec.

Krzysztof Bielecki – Ślązak z krwi i kości. Naprawdę. I nie mówię tutaj tylko o jego gwarze, którą próbuje ukrywać w trakcie naszych pogadanek. Przede wszystkim należy zwrócić uwagę na charakter Krzyśka, bo choć nikt tego nie powie, to jest on niejako liderem Angielskiego Espresso, zasypującym nas anegdotkami ze swojego życia prywatnego. Zarówno z gimnazjalnych, jak i licealnych podbojów. Zarówno z pracy zagranicą, jak i w katowickiej Ikei. Naprawdę żałujcie, że nie ma was z nami około godziny 22 w niedzielę. Krzyś jest również najbardziej obeznany z dziennikarskim światkiem, Twitterem, dobrymi tekstami i odmianami węgla brunatnego. Kocha Wayne’a Rooneya tak mocno, jak mężczyzna może kochać mężczyznę, którego nienawidzi. Takim samym uczuciem obdarzył Liverpool i połowę redakcji. A przynajmniej tak mu się wydaje, bo w głębi duszy wiemy, że Krzyś to Krzyś z „Kubusia Puchatka”, a nie ten z „Poranku Kojota”.

Tomasz Lebkuchen – w redakcji zaraz po Bogu. Nie usiłuje liderować, ale niejako jest na to skazany, bo to jedyny człowiek, który ogarnia domenę strony, wpłaty na konto, rozliczenia podatków, ceny sal weselnych w okolicach Krakowa, dzienne wyświetlenia, koszt przejazdu z Krakowa do Mroczy i podwyżki cen kopert na poczcie. Tomek to również świetny kierowca. Fan Top Gear do tego stopnia, że potrafi przejechać trasę z dawnej stolicy Polski do Żarnowa niemal bez użycia GPS. Przy okazji to bardzo spokojny człowiek, którego z równowagi wyprowadzić mogą zaledwie dwie rzeczy na świecie – słabe wyniki Arsenalu i my, o czym zresztą mamy okazję przekonać się w comiesięcznym ochrzanie. W sytuacji kryzysowej potrafił podprowadzić facebookowy profil wybrance swojego serca. Można? Dla Angielskiego Espresso jak najbardziej.

Jakub Schulz  – żeby zrozumieć kim jest Kuba musielibyście przeżyć z nim naprawdę dużo. Zagrać w piłkę, przegrać w FIFĘ, pogadać prywatnie przez kilka dobrych godzin, pojechać autostradą na Gdańsk zamiast do Łodzi, pośpiewać klasyki polskiej muzyki i wypić przy tym kilka głębszych. Dopiero wtedy będziecie mieli pełen obraz tego dwumetrowego faceta, który w redakcji jest największym fanem Ariany Grande. Dopiero wtedy zrozumiecie gościa, który po założeniu każdego „sita” wyrzuca ręce do góry w geście tryumfu. Niezależnie od tego, kiedy i przy jakim wyniku się to stanie. Na pizzę hawajską patrzy z takim absmakiem, jak Krzysiek Bielecki na rosnący brzuch Wayne Rooneya. Zdecydowanie jedna z barwniejszych postaci naszego redakcyjnego grona.

Mateusz Musik – przyznam szczerze, że o naszym „Minusiku” każdy z nas wie naprawdę mało. To człowiek o zupełnie dwóch różnych obliczach. Z jednej strony ostoja spokoju naszego redakcyjnego czatu, a z drugiej jeden z najweselszych, najbardziej żywiołowych ludzi podczas zlotów Angielskiego Espresso. Prywatnie fan Liverpoolu, choć zupełnie nieprzesiąknięty słynnym syndromem tego klubu. Po godzinach lubi sobie posłuchać ABBY, problem w tym, że często zapomina z jakiego kraju pochodzi ten zespół. Istnieją również pogłoski, że należy do tajnego bractwa zrzeszającego kibiców Bournemouth. Niestety. wszyscy naoczni świadkowie zmarli z powodu przedawkowania soli.

Łukasz Maciejewski – posiadacz najlepszego sprzętu nagłaśniającego na zachód od Mroczy. Brawurowy kierowca Passata, członek wybitnej drużyny Kanalinhos. Jedną z ukrytych umiejętności Łukasza jest wspinaczka. Na wszystko – zarówno pomniki królów, jak i postacie z szopki bożonarodzeniowej. Człowiek, któremu uśmiech nie schodzi z twarzy przez dwadzieścia cztery godziny. Obecnie coraz go mniej, ponieważ rozszerza nasze wpływy na terenach nad Renem. Naprawdę specyficzny osobnik, bo przecież zgodził się przyjąć w swoim domu kilku zupełnie nieznanych facetów podczas pierwszego zlotu Angielskiego Espresso. Mieliśmy na tyle mocny wpływ na jego psychikę, że sądzi, iż jest ekspertem od Fantasy Premier League. Przepraszamy.

Hubert Nowicki – wielbiciel hawajskich spodenek i ogrywania każdego w FIFĘ. Początkowo miał być zaledwie dodatkiem do naszego projektu, ostatecznie odgrywa coraz większą rolę w budowaniu marki. Wieloletni ekspert FPL, teraz jednak już emerytowany. – Ktoś  mu napisał, że dzięki działaniu dokładnie odwrotnym do jego porad, trafił do 10k na świecie. Coraz bardziej rozszerza swoje kręgi w środowisku sportowym. Ostatnio był na spotkaniu z Wrogiem Numer Jeden roku 2008.

Tomasz Peno – pół-człowiek, pół-pseudonim. W ciągu jego krótkiego pobytu w Angielskim Espresso dorobił się już tylu przydomków, że naprawdę ciężko było się połapać, kim właściwie obecnie jest. Póki co stanęło na tym, że jest karakanem, Jarosławem Kaczyńskim, Michałem Wołodyjowskim, redakcyjnym Lionelem Messim, ale takim z Wysp. Przy okazji posiada ukryty talent artystyczny. Podczas, gdy jego rówieśnicy siedzieli w piaskownicy i zjadali gile, on skakał po głowach takich jak oni i rysował patykiem wykresy. Teraz już się zestarzał i jego życiową ambicją jest zostanie Jackiem Gmochem. Ze swoim wzrostem już się pogodził. Ze studenckim życiem jeszcze nie.

Michał Boncler  – mój adoptowany syn. Złote dziecko naszej redakcji. Wydawać by się mogło, że to dwie zupełnie różne osoby, ale jednak zdarzyło się inaczej. Michał jest w takim wieku, że Cro spokojnie mógłby być jego ojcem. Nie przeszkadza mu to jednak w byciu podstawową figurą w talii kart Angielskiego Espresso. Samodzielnie potrafił opracować skrypt, a jego grafiki powodują dreszcz niepokoju na karku Tomka. Co jakiś czas próbuje coś przebąkiwać o odejściu, ale ojcowska ręka szybko naprowadza go na właściwą drogę. Jego kariery nie popsuł nawet niepokojąco ognisty kolor włosów. Oto jak mimo przeciwności walczyć o swoje marzenia.

Jacek Węglewski – jego życiową pasją jest podróżowanie. Mieszkając w Szczecinie, potrafił przejechać pół Polski, żeby spotkać się z nami w bardzo nietypowych miejscach naszego kraju. I nie tylko to łączy go z Robertem Makłowiczem czy Karolem Okrasą. Jacek odkrył bowiem rewelacyjny sposób na spożycie nawet najgorszej pizzy – należy ją tylko zalać taką warstwą sosu, że właściwie je się sos z pizzą. Stanowi również ten odsetek fanów Manchesteru City w Polsce. Naprawdę. I wcale nie jest to połączone z pierwszymi sukcesami Obywateli. Ponadto Jacek to jedyna osoba z redakcji, która nie patrzy z niesmakiem na ligę hiszpańską. Co więcej stara się nas przekonać, że liczą się tam więcej niż Barca i Real. Nieskutecznie. Po godzinach (i kilku Złotych Denarach) zajmuje się komentowaniem turniejów w FIFĘ. Niestety jedynie dla wąskiego grona odbiorców.

Filip Gorlicki – niespodziewanie przetrwał okres burzy i naporu w Espresso i na trwałe wpisał się w szeregi redakcji. Początki były ciężkie, a jego ubiegłoroczny skład w FPL wciąż powoduje uśmiech na ustach. Mimo tego Filip wciąż jest wśród nas i wciąż bawi. Roberto Mancininim na przykład.

Adrian Olek – w „13. Posterunku” był Cezary Cezary, a my mamy swojego Adriana Olka. Ciężko jednak cokolwiek więcej o nim powiedzieć. Po prostu wykonuje swoją pracę jak należy i z nami wytrzymuje. A uwierzcie – to naprawdę dużo.

Radosław Sendra – przeszedł przez jedną rekrutację, przeszedł przez drugą i rozwaliła mu się najważniejsza rzecz w życiu dziennikarza – komputer. Patrząc jednak na poziom jego dotychczasowych tekstów, niecierpliwie czekamy na powrót.

Jan Piekutowski – często zarzuca mu się, że nie pochodzi z Polski. Nie tylko przez jego styl pisania, ale również z racji charakterystycznego wyglądu. Dwa metry wzrostu i długie deski zamiast nóg czynią z niego idealną sosnę środka pola. Swoich sił próbował we wszystkich możliwych dziedzinach – był poetą, szkolił się w judo, kopał rywali po czołach w okręgowych ligach i uderzał w struny gitary z precyzją jednorękiego muzyka. Ostatecznie zakotwiczył w Angielskim Espresso. Swoimi ulubionymi wykonawcami potrafi rozkołysać każdego, z Krystianem Dorotą na czele. Zna wszystkie piosenki Depeche Mode, które zawierają literę „y”. Czasami ma wrażenie, że nie byłby autorem swojej autobiografii. Twórca wszystkich powyższych opisów. Skąd to wiem? Jestem nim.