Paul Ince – jak i pewnie wiele osób kroczących po naszej planecie – nie widzi progresu między drużynami Solskjaera a Rangnicka. Styl wczorajszej porażki Manchesteru United z Wolves był niedopuszczalny i nic dziwnego, że na niemieckiego szkoleniowca spadła fala krytyki.

Rangnick całkiem nieźle wszedł w drużynę, z miejsca polepszając liczby pressingów na mecz czy wartość przebiegniętych kilometrów. Jednak to tyle jak na razie, jeśli mielibyśmy szukać plusów kadencji 63-latka. Słabe zmiany, problemy w kreacji, a do tego dochodzi brak wyników. Choć mogło być jeszcze gorzej, gdyby nie rywale, z którymi grał. To samo zauważył Ince na antenie Sky Sports.

To przypomina mi, kiedy Ole przejmował stery i miał łatwy kalendarz – Cardiff i inne podobne zespoły. Brał też drużynę po Mourinho, w której była napięta atmosfera. Ole wtedy wszedł, miał świetną listę spotkań, zmienił system oraz zmienił pewne rzeczy, by lepiej było zawodnikom i Ci zaczęli wygrywać.

Myślę, że wtedy wszyscy zostaliśmy oszukani, że to była droga naprzód i robimy postępy. Teraz czuję to samo.

Ince zwrócił też uwagę na to, że problem niekoniecznie musi stać po stronie Solskjaera czy Rangnicka, a po stronie piłkarzy, a właściwie ich „mentalu”. Luke Shaw również o tym wspominał po meczu z Wolves, mówiąc że drużyna United ma świetnych zawodników, ale na boisku potrzebują większej motywacji. Do tych słów również odniósł się Ince.

Gdybyśmy my mieli gorszy mecz, to Roy Keane wsiadłby na mnie, Peter Schmeichel też. Tutaj tego nie widzę. Oni są miękcy. To jest miękka, miękka drużyna. Shaw mówi o świetnych graczach, ale ja nie widzę tam świetnych graczy. Widzę Ronaldo, który jest topowym zawodnikiem, ale nie widzę tam nikogo więcej.

Kibice United i byli gracze są sfrustrowani i nie ma co się dziwić. Rangnick miał wymarzony kalendarz, by z miejsca odmienić losy Czerwonych Diabłów, a pogubił punkty z Newcastle, Wolves czy Young Boys w Lidze Mistrzów.