Leicester City pokonuje Everton 0:2 na zakończenie sobotnich zmagań w Premier League. Lisy opuszczają strefę spadkową, a Everton zalicza kolejne bezbarwne spotkanie. Mecz na pierwszy rzut oka wyłącznie dla koneserów, umilił nam przepięknej urody gol Youriego Tielemansa. 

Youri Tielemans strzela tylko gole kolejki

Leicester dominował niemal przez całą pierwszą połowę. Za każdym razem, kiedy Lisy gościły w polu karnym Evertonu, pachniało golem. Jednak żaden z ofensywnych zawodników nie był w stanie przebić się przez szczelny blok defensywny The Toffees. W końcu sprawy w swoje ręce musiał wziąć nie kto inny jak Youri Tielemans, który przepięknym strzałem umieścił piłkę w górnym okienku bramki. Przypomnijmy, że reprezentant Belgii niecałe dwa tygodnie temu popisał się do złudzenia podobnym, równie piorunującym uderzeniem w meczu z Wolverhampton. Regularne błyski indywidualnego geniuszu liderów środka pola to w bieżącym sezonie główne źródło nadziei Leicester na wyjście z kryzysu.

Pora przeprosić Danny’ego Warda

Wygląda na to, że Danny Ward powoli zaczyna wychodzić z cienia Kaspera Schmeichela. Walijski bramkarz od czasu wygranego 4:0 meczu z Nottingham Forest zmienił się nie do poznania. Przede wszystkim nabrał kluczowej pewności siebie, której brak do tej pory przekładał się na wręcz komicznie wpuszczane gole. W przeciągu pierwszych 7 meczów nowego sezonu Ward aż 22 razy wyciągał piłkę z siatki. W kolejnych 7 meczach reprezentant Walii wpuścił zaledwie 3 gole, zachowując przy tym aż 5 czystych kont. Ogromnym czynnikiem, który wpływa na odrodzenie formy Warda, jest obecność Wouta Faes’a. Letni nabytek Leicester swoimi przywódczymi predyspozycjami dosłownie odmienił defensywne oblicze Leicester.

Everton bez pomysłu

Nie było to najlepsze spotkanie w wykonaniu podopiecznych Franka Lamparda. Większość czasu spędzili na własnej połowie, a gdy już znaleźli się na stronie Leicester, nie wiedzieli co zrobić z piłką. Najjaśniejszym punktem The Toffees jak zwykle był bezbłędny ostatnio Alex Iwobi, który wykreował kolegom kilka dogodnych szans. Evertonowi brakowało dziś iskry w kreowaniu ataków pozycyjnych. Skrzydłowi w osobach Demaraia Gray’a i Dwighta McNeil’a byli dzisiejszego wieczoru mało aktywni. Skuteczne próby pressingu na mizernego Boubakar’a Soumare stwarzały Evertonowi widoczną przewagę w środku pola. Jednak nawet to nie przeciwdziałało zabójczym kontratakom Leicester, na które regularnie nadziewali się gospodarze.