Słaby start Liverpoolu w tym sezonie może budzić duży zawód i pytania wśród fanów The Reds. Jednym z głównych tematów rozważań może być wpływ utraty jednego z kluczowych zawodników. Strata Sadio Mané wydaje się bardzo dotkliwa, a były zawodnik 19-krotnych mistrzów Anglii, Salif Diao, uważa, że odpowiada za nią Jürgen Klopp.

Sadio Mané odszedł z Liverpool po sześciu latach gry w czerwonych barwach. Jego sprzedaż niejako wymusiła sytuacja kontraktowa. Negocjacje w sprawie nowej umowy tkwiły w miejscu, a skrzydłowy za rok zostałby wolnym zawodnikiem. Piłeczka znajdowała się więc po stronie gracza i gdy pojawiła się oferta ze strony Bayernu Monachium, postanowił ją przyjąć i zmienić otoczenie.

Tym samym Anfield opuścił jeden z liderów ofensywy, autor 120 trafień w 269 występach, który w każdym ligowym sezonie zaliczał dwucyfrowy dorobek bramkowy. Zapełnienie luki po nim musiało stanowić trudne zadanie. Początek obecnej kampanii to potwierdza. Wydaje się, że brak 30-latka to poważna strata dla drużyny, co tylko podkreśla, jak ważnym był zawodnikiem. Eks-gracz The Reds, Salif Diao, uważa, że nawet Jürgen Klopp nie doceniał w pełni Mané. Twierdzi, że Niemiec ponosi część odpowiedzialności za jego odejście.

Wydaje mi się, że był tu kilka lat i w pewnym momencie zdał sobie sprawę, że nie dostaje tutaj takiej miłości, jakiej potrzebował. Nie mówię tutaj o kibicach, ale o trenerze. Sprawy nie wyglądały tak, jak powinny, więc postanowił poszukać nowego wyzwania – oceniał były reprezentant Senegalu w rozmowie z Liverpool Echo. – Sądzę, że jako piłkarz z topu, po czterech-pięciu latach dobrze jest poszukać czegoś nowego.

Początek przygody nowego nabytku w Monachium również można określić mianem lekkiego rozczarowania. Mané rozpoczął sezon od pięciu goli w pierwszych pięciu meczach. Od sierpnia nie trafił jednak do siatki ani razu – ma na koncie już sześć występów bez bramki.