Nie tak to miało wyglądać. Kamil Jóźwiak po półtora roku opuszcza Derby County jako ogromne rozczarowanie. Polak to jeden z najgorszych transferów Baranów w ostatnich latach. Co do tego, niestety, większość kibiców nie ma żadnych wątpliwości.

Wychowanek Lecha Poznań kosztował Anglików około czterech milionów funtów. Ściągający go na Wyspy Phillip Cocu komplementował go i między jego słowami można było wyczytać, że długofalowo widzi w nim ważne ogniwo. 22-latek przychodził bowiem jako zdolny piłkarz z perspektywami na dalsze postępy.

Nie mam wątpliwości co do jego atutów i tego, że dużo wniesie do drużyny – mówił o nim Holender.

Menedżer został pożegnany miesiąc po pozyskaniu reprezentanta naszego kraju. Zostawił zespół pogrążony w kryzysie, dodatkowo z widmem problemów finansowych. Niestety, piłkarz znad Wisły nie okazał się promyczkiem nadziei w tym marazmie. Cocu kompletnie przestrzelił ze swymi przewidywaniami, a jego nabytek nie pokazał właściwie nic. Teraz jego były podopieczny odchodzi do amerykańskiego Charlotte FC za mniej-więcej 1/4 kwoty, za którą trafiał na Pride Park. I chyba nikt po nim nie płacze.

W czym leżał problem? Możemy doszukiwać się przyczyn na kilku płaszczyznach. A w postawieniu diagnozy pomógł nam Cory Hancock, prowadzący podcast Rams Review, poświęcony zespołowi Baranów.

Ekscytacja bez pokrycia

Holenderski szkoleniowiec nie był jedyną osobą podekscytowaną transferem skrzydłowego z Międzyrzecza. Właściwie wszyscy kibice Derby County liczyli na to, że Kamil Jóźwiak okaże się wartościowym wzmocnieniem drużyny. Miał już za sobą debiut w reprezentacji, ponad 100 meczów w barwach Lecha, uważano go za spory talent.

Kibice byli podekscytowani. Młody, dynamiczny skrzydłowy to było coś, czego zespół potrzebował od kilku lat. Jako 22-latek z doświadczeniem w reprezentacji wydawał się idealnym kandydatem do tego, by spełnić te potrzeby. Na papierze budził ogromne nadzieje – mówi nam Hancock.

Początki w nowym środowisku oczywiście okazały się trudne. Asysta w debiucie stanowiła dobry prognostyk, lecz na kolejny udział przy trafieniu Polak musiał czekać niemal trzy miesiące. Pośród rywali często wyglądał na bezradnego, choć pojawiały się oczywiście pozytywne przebłyski. Niestety, na tych pojedynczych przebłyskach się skończyło. Po półtora roku trudno wskazać choć jeden okres dłuższej, stabilnej formy 23-latka.

Stracił dawny rezon, coraz rzadziej wnosił ożywienie do gry, również po wejściach z ławki. Zupełnie się nie wyróżniał i przegrywał rywalizację z zawodnikami z drużyny U23. Jóźwiak nie dawał Derby County właściwie nic ponad przeciętność. Łatwo było przeoczyć fakt jego obecności na murawie.

Nasz redakcyjny kolega Maciej Łaszkiewicz (współprowadzący nasz podcast Szósta Liga Europy, poświęcony Championship) rok temu pisał o nim, że jedynym możliwym komplementem w jego przypadku było to, że „szarpie i walczy”. Trudno o lepszą diagnozę. Takie coś nie mogło satysfakcjonować, podobnie do dorobku skrzydłowego w barwach Baranów. 61 meczów, 1 gol, 4 asysty. Jak na zawodnika ofensywnego to tragiczne cyferki.

Skończyło się rozczarowaniem. Miał problemy z dostosowaniem się do fizyczności Championship, a to negatywnie wpłynęło na jego pewność siebie i doprowadziło do spadku w ofensywnej hierarchii Derby – ocenia Polaka Hancock.

Zawodził na najważniejszym polu

Od skrzydłowego oczekuje się przede wszystkim tego, by pomagał zespołowi bezpośrednim udziałem przy bramkach. Szybkość, zwrotność, przebojowość – to również przydatne cechy. Kluczowe jest jednak zdecydowanie i umiejętność odpowiedniej oceny sytuacji, pozwalająca na skuteczne znalezienie partnerów. W przypadku eks-zawodnika Kolejorza tzw. end product praktycznie nie istniał. Pomimo pozostałych atutów, to właśnie ta kwestia najbardziej rzutowała an jego ocenę. Bo w końcu jak można było na niego liczyć?

To dynamiczny zawodnik z dobrym dryblingiem, ale musi popracować nad podejmowaniem decyzji – tłumaczy nam nasz rozmówca. – Mi najbardziej w oczy rzucało się w oczy jego słabe wykończenie. Sądziłem, że skrzydłowy na poziomie reprezentacyjnym będzie zdecydowanie lepiej radził sobie pod bramką. W Derby nigdy nie pokazał „instynktu killera”, a to było naprawdę potrzebne. Drużynie brakowało konkretów od momentu, gdy do nas trafił. To trochę smutne, bo zawsze, gdy grał dla The Rams, nie wyglądał na piłkarza reprezentacyjnego.

Młody zawodnik nie spełniał wiązanych z nim dużych nadziei. To sprawiło, że Wayne Rooney, następca Phillipa Cocu, zaczął tracić zaufanie oraz cierpliwość do niego. Piłkarz występujący początkowo niemal zawsze w podstawowym składzie coraz częściej zaczynał mecze na ławce. Decyzji legendy Manchesteru United trudno się dziwić, lecz dodatkowo utrudniała zadanie, jakie przerastało naszego rodaka. Sam padł więc ofiarą swych własnych braków.

Pod koniec poprzedniego sezonu Derby po prostu szukało wyników, a Jóźwiak nie wyglądał na piłkarza, który mógłby odwrócić losy spotkania. Wylądował więc na ławce – tłumaczy nam Cory Hancock. – Wejście na boisko pół godziny przed ostatnim gwizdkiem i odciśnięcie piętna na meczu pomimo tego, że nie grałeś regularnie od miesiąca, to niełatwe zadanie. Niestety dla niego, Barany nie mogły cierpliwie czekać, aż zrobi postępy.

Boisko to jednak tylko część historii. Istotną sprawą to również okoliczności, w jakich skrzydłowy przeprowadził się do nowego kraju. Jeśli miał grać na sto procent możliwości, musiał czuć się dobrze. A o to wcale nie było łatwo…

Jóźwiak musiał sobie poradzić nie tylko z nową ligą”

Wiele było czynników wpływających na to, co Jóźwiak pokazał w Derby – przekonuje Hancock. – Przyszedł w trakcie pandemii i musiał poradzić sobie nie tylko z nową, fizyczną ligą, ale i zadomowieniem się w Anglii podczas lockdownów, bez bliskiego kontaktu z rodziną i przyjaciółmi, który pomógłby mu się przystosować.

Dodatkowo słaba forma zespołu sprawiła, że kibice widzieli w nowym nabytku potencjalnego lidera. Chcieli, by ten pociągnął zespół, lecz ten zwyczajnie nie potrafił tego zrobić. Wśród zawodzących partnerów trudno mu było wejść na oczekiwany poziom i sam się do nich dostosował.

Derby w ostatnich tygodniach spisywało się słabo, więc cały zespół miał problemy z pewnością siebie. Nie kreowali szans, znajdowali się w dolnych rejonach tabeli – tłumaczy prowadzący podcast Rams Review. – Jego najlepszy okres na Pride Park zbiegł się z powrotem Krystiana Bielika po kontuzji w poprzednim sezonie. Potrwał jednak krótko, bo ten szybko ponownie wypadł. Wiemy, że Bielik i Jóźwiak to bliscy koledzy i to zdawało się ponownie zaburzyć jego pewność.

Do tego dochodzi również kwestia zmiany menedżera. Pamiętajmy, że Cocu pracował z piłkarzem, którego kupował, przez zaledwie miesiąc. Niemal od razu po transferze zmienił się więc przełożony Polaka oraz filozofia gry zespołu. Jóźwiak na samym początku pobytu w Derby County musiał, w sensie boiskowym, zaczynać wszystko niemal od nowa.

Zmiana menedżera nie pomogła perspektywom Jóźwiaka – uważa Hancock. – Style gry preferowane przez Cocu i Rooneya znacznie się różną. Dodatkowo duże znaczenie miała sytuacja, w jakiej Anglik przejął klub. Wydaje się, że Rooney nie miał wiary w Polaka. Mówiąc szczerze, gdy grał, to pokazywał, że podejście trenera jest uzasadnione. Dlatego nigdy nie dostał dłuższej serii spotkań, by pokazać, na co go stać. Warto jednak zwrócić uwagę, że w obliczu walki o utrzymanie jest to absolutnie zrozumiałe.

Ma wszystkie atrybuty, aby zostać naprawdę dobrym zawodnikiem i mam nadzieję, że któregoś dnia jakoś się poukłada – mówi o 23-latku.

W Derby nie pożałują tego, że Jóźwiak odchodzi

Aktualna sytuacja klubu jest szalenie trudna. Drużyna walcząca jeszcze niedawno o awans do Premier League szybko spadła w dolne rejony tabeli. Problemy finansowe poskutkowały karą aż 21 ujemnych punktów w tym sezonie. Jeszcze do niedawna stawiały pod znakiem zapytania możliwość dokończenia sezonu, lecz ostatecznie udało się zapewnić przynajmniej tyle.

W dalszym ciągu nie wiadomo, kto zostanie nowym właścicielem klubu oddanego pod zarząd komisaryczny. Co więcej, Derby nie uregulowało wciąż wszystkich należności m.in. za transfery, których bohaterami byli Bielik i Jóźwiak. To zapewne ma duży wpływ na fakt, iż zdecydowano się na sprzedaż skrzydłowego pomimo wypowiedzi Rooneya, sugerujących, że klub nie może sobie pozwolić na stratę zawodników. Porozumienie osiągnięto już miesiąc temu, lecz transakcję pokrzyżował wówczas uraz naszego reprezentanta. Kibice Baranów mogą odetchnąć z ulgą, bo stanowił on najbardziej logiczną opcję do „spieniężenia”.

Mamy naprawdę niewielu piłkarzy, więc sprzedaż może trochę dziwić – komentuje nasz rozmówca. – Jóźwiak jednak dawno spadł w hierarchii pierwszego zespołu. Jego miejsce zajęło kilku piłkarzy drużyny U23. Wydaje mi się, że możliwość sprzedaży gracza niełapiącego się do składu za przyzwoite pieniądze zadecydowała.

W obliczu aktualnego scenariusza każdy grosz się liczy. Zamiast wierzyć na siłę w piłkarza, który przez półtora roku nie dał prawie żadnych argumentów, warto dawać szansę młodzieży. Szansa dla Luke’a Plange’a już się opłaciła. Nastoletni napastnik nie tylko strzelił trzy istotne bramki, ale i szybko zapracował na transfer do Crystal Palace. Ten pozwolił na kolejny istotny zastrzyk gotówki.

Jasne było, że Rooney nie widzi dla niego miejsca – podsumowuje Hancock. – Anglik musi powoli przebudowywać skład pod kątem kolejnego sezonu. Derby wciąż jest winne Lechowi część pieniędzy za jego transfer, więc ten milion z pewnością z tym pomoże.

Na Pride Park szykują się do życia w nowej rzeczywistości. Muszą wygrzebać się z długów, znaleźć właściciela i powalczyć o utrzymanie lub pogodzić się ze spadkiem. Kamil Jóźwiak już na pewno nie będzie częścią długoterminowych planów Derby County. Wyjazd do występującego w MLS Charlotte FC to dla niego szansa na odbudowę. A dla klubu zamknięcie bardzo nieudanego rozdziału, dotyczącego jednego z najgorszych zakupów w ostatnich latach. Koniec końców, nikt nie pożałuje jego odejścia.