Gdy Ivan Toney w maju ubiegłego roku pobijał rekord strzelecki Championship rozpływaliśmy się nad popisami napastnika Brentford. Ustrzelenie 31 goli w sezonie zasadniczym wydawało się na tyle mocnym wynikiem, że dość naturalne było przekonanie o jego nienaruszalności przez najbliższych kilka lat. Jakże gigantycznym zaskoczeniem okazało się, że wytrwał on raptem dziewięć miesięcy. Na boiska Championship wrócił bowiem prawdziwy król tych rozgrywek – Aleksandar Mitrović.

Zrozumcie nasze zaskoczenie. Rekord Toneya nie został pobity równo rok po jego ustanowieniu. Nie mieliśmy tak dramatycznej i romantycznej historii jak w przypadku Roberta Lewandowskiego, który gonił Gerda Mullera do ostatniej akcji w ostatniej kolejce sezonu. Mitrović zrobił to na czternaście kolejek przed końcem rozgrywek. Można to nazwać wręcz upokorzeniem osiągnięcia Toneya. A Serb wcale nie zamierza się zatrzymywać… Licznik bramek wciąż rośnie i na moment powstawania tego tekstu wynosi już 34 trafienia. Wystarczy powiedzieć, że w wieczór, w którym Mitro bił rekord, strzelił nie jedną, a dwie bramki. Nazwać go maszyną to chyba zbyt delikatne określenie.

Aby zrozumieć absurdalną skalę osiągnięcia serbskiego napastnika, można stworzyć pewną analogię. W 2005 roku rekord czasowy w układaniu kostki Rubika wynosił niespełna 12 sekund. W kilkanaście lat zmalał on wielokrotnie, aż w końcu Chińczyk Yusheng Du tradycyjną kostkę ułożył w 3,47 sekund. Imponujące, prawda? Teraz wyobraźcie sobie, że robot stworzony przez studenta z Massachusetts jest w stanie zrobić to w 0,38 sekundy. Właśnie na takim poziomie znajduje się aktualnie Aleksandar Mitrović.

Jak trudno strzela się w Championship?

W obliczu strzeleckich popisów wychowanka Partizana Belgrad wszczęto dyskusję na temat tego, czy ustanowiony przez Toneya rekord rzeczywiście był tak trudny do pobicia. Analogicznie idąc, zadawano sobie pytanie dlaczego 30-bramkowy dorobek Glenna Murraya z sezonu 2012/13 był tak długo najlepszym wynikiem na kartach współczesnego Championship. W końcu trafienie do siatki 30 lub 31 razy w trakcie trwającego 46 kolejek sezonu nie wydaje się być aż tak trudnym wyzwaniem. Tym bardziej jeśli ktoś jest etatowym wykonawcą rzutów karnych, a takimi byli zarówno Toney, jak i Murray. Należy jednak wziąć pod uwagę specyfikę Championship – jest to liga, w której natężenie spotkań nierzadko utrudnia zadanie zdobywania bramek, zamiast w tym pomagać. Rozegranie 46 meczów w niecałe dziesięć miesięcy wymusza na menedżerach rotację, a zmęczenie materiału wśród piłkarzy rośnie z każdym tygodniem. Brakowało dotychczas także drużyny, która bezapelacyjnie zdominowałaby te rozgrywki, co wpisuje się w wieloletnią historię Championship. Ma ono bowiem opinię rozgrywek, w których każdy może wygrać z każdym.

Innym aspektem związanym ze strzeleckimi rozterkami jest fakt, iż Championship to wciąż tylko drugi poziom rozgrywkowy w Anglii. Nie grają tu najlepsi napastnicy świata. Z roku na rok ligę opuszczają najskuteczniejsi piłkarze, którzy ledwo przekroczą granice 20 trafień w jednym sezonie. Kto wie jakie wyniki notowaliby teraz Che Adams, Adam Armstrong, czy Neal Maupay gdyby nie transfery do Premier League. Pozostanie Mitrovicia po spadku w Fulham sugerowało, że nie jest wystarczająco dobrym napastnikiem, by zostać w angielskiej elicie lub trafić do jakiegokolwiek klubu z europejskiej czołówki. Jego liczby w Premier League rzeczywiście wskazywały, że jest to snajper przeciętny, który już nie pierwszy raz „odbił się” od tej ligi. Tylko trzy strzelone bramki w zeszłym sezonie były ogromnym rozczarowaniem i nie zapowiadały tego, co nadchodziło w następnych miesiącach.

Za dobry na Championship, za słaby na Premier League?

Nic jednak nie wzięło się znikąd. Fulham przeszło delikatną transformację latem ubiegłego roku, a jej twarzą był nowo zatrudniony menedżer – Marco Silva. To jego przyjście na Craven Cottage sprawiło, że drużyna zaczęła grać ofensywny futbol, siejąc spustoszenie na zapleczu angielskiej ekstraklasy. 34 gole Mitrovicia to nawet nie połowa zdobyczy bramkowej jego ekipy. Fulham ma aktualnie na koncie bilans bramkowy 84:29. To oznacza, że nie tylko Mitrović pobił rekord Toneya z ubiegłego roku, ale także całe Fulham przeskoczyło ubiegłoroczne Brentford, które wówczas kończyło sezon z dorobkiem 79 trafień. Drużyna Marco Silvy zrobiła to na ponad dwa miesiące przed końcem rozgrywek.

Fabio Carvalho Fulham Liverpool transfer Championship Premier League Mitrović

W strzelaniu bramek Mitroviciowi pomagają m.in. Harry Wilson oraz Fabio Carvalho

Główny zarzut w kierunku Mitrovicia? Co z tego, że strzela w Championship, skoro po awansie znika na długie miesiące i nie potrafi przełożyć swojej formy. Problem nie siedzi jednak tylko i wyłącznie w samym piłkarzu. To również kwestia tego jak działa Fulham i jakie błędy popełniają jego włodarze po każdym awansie do Premier League. Przy Craven Cottage za każdym razem pada decyzja o dogłębnej przebudowie składu i skorzystaniu z zainkasowanych pieniędzy. Kolejni menedżerowie stoją przed wyzwaniem lepienia drużyny na nowo. Mitroviciowi trudno było odnaleźć wspólny język z nowymi graczami. Istnieje jednak szansa, że klub nie pozbędzie się Harry’ego Wilsona, z którym Serbowi gra się aktualnie w Championship znakomicie. Awansu Fulham do Premier League nawet nie podważamy, bo przewaga nad resztą stawki tylko rośnie. Jest w końcu jeszcze parę rekordów do pobicia…