Gloria victis? To nie tutaj, do jedenastki tych, którym poszło zapraszamy do okienka numer 1. Tutaj mamy nasz mały kącik wstydu z zawodnikami notującymi fatalne spotkanie. Niektórym poszło w tej kolejce na tyle fatalnie, że aż zdecydowaliśmy się o nich napisać. Oto nasza Antyjedenastka 27. kolejki Premier League. 

BRAMKARZ

GOŚCINNIE: KEPA ARRIZABALAGA

Wprawdzie występ Hiszpana nie łapie się pod 27. kolejkę Premier League, ale w związku z tym, że żaden z bramkarzy „nie wyróżnił się” na tyle, że umieścić go w tym zaszczytnym gronie, to zaprosiliśmy Kepę do gościnnego udziału. Arrizabalaga pojawił się w finale Carabao Cup w 119. minucie, specjalnie na rzuty karne, a dalszą historię już dobrze znacie. Nie wybronił żadnej z 11 jedenastek zawodników Liverpoolu, zepsuł swoją, a Chelsea przegrała finał. Kepa i finały Carabao Cup to nie jest najszczęśliwsze połączenie.

OBROŃCY

JOEL VELTMAN

Holender totalnie zawinił przy drugim golu dla Aston Villi. Źle obliczył lot piłki zagrywanej przez Mingsa i w nie do końca trudnej sytuacji minął się z piłką, która wylądowała pod nogami Watkinsa. Anglik pewnie umieścił piłkę w siatce, dając dwubramkowe prowadzenie The Villans. Poza tym, jego występ nie był zły, bo cechował się aktywnością w rozegraniu (100 kontaktów z piłką, 93% celności podań) i odbiorze (8 na 13 wygranych pojedynków, 2 odbiory), ale ostatecznie mecz skończył z jednym błędem prowadzącym do straty gola oraz z żółtą kartką, więc jego nominacja do tego zaszczytnego grona jest jak najbardziej słuszna.

JUNIOR FIRPO

W meczu z Tottenhamem gra defensywy Leeds United była co najmniej niedopuszczalna. Pierwszym, który znacznie przyczynił się do takiego stanu rzeczy, był Junior Firpo. Właściwie Hiszpan podsumował cały swój występ już w 15 minucie spotkania. Druga bramka dla Kogutów to niemal w całości zasługa 25-letniego obrońcy. Firpo od początku akcji był przy Dejanie Kulusevskim i wydawało się, że wygra pojedynek ze Szwedem, który zepchnięty do narożnika nie miał już zbyt wielu opcji zakończenia tego ataku. Akcja obronna Hiszpana była jednak na tyle pasywna (o ile w ogóle można to nazwać próbą odbioru piłki), że nowy nabytek Spurs bez większego wysiłku odegrał piłkę, a później wdarł się z nią w pole karne i podwyższył wynik spotkania.

DIEGO LLORENTE

W całym zamieszaniu związanym z bramką Kulusevskiego uczestniczył też inny obrońca Leeds — Diego Llorente. Co prawda to Firpo kompletnie dał się oszukać byłemu pomocnikowi Juventusu, jednak szansę na poprawienie błędu kolegi z zespołu miał właśnie Llorente. Stoper gospodarzy usiłował interweniować w polu karnym, ale totalnie minął się z piłką. Niestety podobnie sytuacja wyglądała przy kolejnej bramce straconej przez drużynę Mateusza Klicha. Llorente dość przypadkowo wybił piłkę wprost pod nogi Pierre’a Emile’a Højbjerga, a Duńczyk fenomenalnym podaniem obsłużył Harry’ego Kane’a. Hiszpan kompletnie niepotrzebnie złamał linię, a później nie zdołał upilnować wybiegającego zza pleców napastnika drużyny Antonio Conte i już po 30 minutach był bezpośrednio zaangażowany w stratę dwóch goli.

MICHAEL KEANE

Już było dobrze, już było dobrze – pewnie w głowie Frank Lampard cytował sobie ten legendarny fragment „Ślepnąc od świateł” tuż po pinballu w polu karnym Evertonu, który mógł zakończyć Michael Keane. Anglik, który jest stałym bywalecem naszych antyjedenastek, nie wybił jednak piłki, a ta przeturlała mu się pod jego stopą i wpadła pod nogi Phila Fodena, któremu nie pozostało nic innego jak zdobyć gola. 82 minuty szczelnej defensywy The Toffees i wszystko to jak krew w piach – cytując innego filmowego klasyka.

RICO HENRY

No co tu dużo mówić, Francuz zrobił wszystko, żeby Newcastle podwyższyło prowadzenie w meczu z Brentford. Najpierw dośrodkował w pole karne tak, że piłka nawet do niego nie doleciała, a tuż po tym zagraniu nie przeciął akcji Srok, dał się przepchnąć Fabianowi Schaerowi i tak mniej więcej padł drugi gol dla podopiecznych Eddiego Howe’a. Ponadto, na 10 pojedynków w ciągu całego spotkania wygrał tylko jeden. Chyba tylko Martin Dubravka i Eddie Howe nie objechali w tym meczu angielskiego lewego defensora.

POMOCNICY

STUART DALLAS

Tak naprawdę moglibyśmy wyróżnić tutaj całą drużynę Leeds, ale jednym z honorowych reprezentantów został właśnie Irlandczyk z Północy. Dlaczego on? Zacznijmy od dobrych rzeczy – przejął piłkę po podaniu Llorisa, położył bramkarza i popędził na pustą bramkę. Ze złych – nie trafił wtedy gola. Nie zaliczył też asysty, choć mógł podać do Raphinhi i to z 3 razy. Widać było pod jaką presją grają zawodnicy Leeds skoro nawet w takich sytuacjach zabrakło mu pewności by z kilkudziesięciu metrów uderzyć na pustą bramkę. Zamiast tego, Dallas „poczekał” aż cofną się defensorzy i w końcu Pawie skończyły mecz z zerowym dorobkiem bramkowym.

JOSH DASILVA

Można załapać się do antyjedenastki będąc tylko 10 minut na boisku? A jakże, można, jeszcze jak. Anglik zepsuł wszelkie plany Brentford na mecz z Newcastle, bo po mniej niż kwadransie gry otrzymał czerwoną kartkę. Wprawdzie w żaden sposób jego faul nie był intencjonalny, ale liczy się skutek, a ten był taki, że Targett mógł doznać poważnej kontuzji. Nierozważne zachowanie i tyle.

LUKA MILIVOJEVIĆ

Kapitan Palace tak naprawdę nie zagrał fatalnego spotkania. To był solidny występ z jego strony, niezły defensywnie, stanowił zabezpieczenie dla ofensywnie usposobionych pomocników swojej drużyny. Problem w tym, że gdy jednak zaangażował się mocniej w obronę, to wbił sobie samobója. I to takiego, którego spokojnie można było uniknąć, bo płaskie dośrodkowanie piłkarza Burnley zostałoby wybite przez kolegów za Milivojeviciem.

JACK HARRISON

Anglik zdołał rozegrać jedynie 45 minut, jednak już to zapewniło mu miejsce w naszej antyjedenastce. Absolutnie bezbarwny występ 25-letniego skrzydłowego. Całkiem trafnie jego postawę podsumowują same cyferki z sobotniego spotkania. Harrison wykonał zaledwie 21 podań, z których prawie połowa nie znalazła adresata. Dodatkowo jeden zablokowany strzał i jeden udany drybling. To byłoby na tyle, jeśli chodzi o poczynania ofensywne byłego zawodnika Manchesteru City. Częściowo można też obwiniać Anglika za nie najlepsze zachowanie przy stracie pierwszej bramki. Harrison nie upilnował strzelca Matta Doherty’ego, jednak trzeba też przyznać, że to po prostu była świetnie rozegrana akcja Tottenhamu.

NAPASTNICY

CRISTIANO RONALDO

Kolejny bardzo przeciętny występ Portugalczyka. Przed sezonem przewidywaliśmy obecność CR7 raczej w cotygodniowym rankingu najlepszych, a tymczasem ponownie ląduje w gronie najsłabszych w kolejce. W sobotnie popołudnie Ronaldo był jednak bliski wpisania się na listę strzelców. Pierwsza sytuacja miała miejsce już w 5 minucie spotkania. Portugalczyk w naprawdę dogodnej sytuacji źle przymierzył, a piłka po jego strzale z około 10 metra powędrowała tylko na słupek. Drugim razem 37-latek trafił już do siatki, jednak sędzia uniósł chorągiewkę w górę, a bramka nie została uznana. Cristiano Ronaldo próbował i tego absolutnie nie można mu odmówić. Jednak od jednego z najlepszych zawodników na świecie trzeba po prostu oczekiwać lepszego wykończenia. Strzały napastnika United były zwyczajnie źle uderzone bądź blokowane przez obrońców Szerszeni. Portugalczyk kontynuuje swoją fatalną formę. W sumie w ostatnich 10 meczach zdobył zaledwie 1 gola.