Kolejna seria spotkań za nami! Jak zwykle nie zabrakło emocji, a nasi redaktorzy postanowili wyróżnić tych, którzy na to w ich opinii zasłużyli. Po zaciętym głosowaniu, tak przedstawia się jedenastka najlepszych zawodników minionej kolejki Premier League. 

BRAMKARZ

JORDAN PICKFORD

Pozostaje zadać sobie pytanie: co gdyby nie Jordan Pickford? Everton stracił w meczu z Southampton 2 gole, a mimo to Anglik był najbardziej wyróżniającym graczem drużyny Lamparda. Pickford obronił aż 9 uderzeń, w tym co najmniej 3 moglibyśmy uznać za sytuacje „stuprocentowe”. Święci wykręcili w tym meczu xG na poziomie 2.93, więc można powiedzieć, że bramkarz Evertonu wybronił jednego „spodziewanego gola”.

OBROŃCY

CONNOR ROBERTS

W końcu mamy okazję oglądać Walijczyka na najwyższych obrotach. Roberts od momentu dołączenia do Burnley ze Swansea leczył kontuzję i tak naprawdę do pierwszego składu Zbójcerzy wskoczył na początku tego roku. Od tego momentu walijski obrońca nie oddał miejsca Lowtonowi, a przeciwko Brighton zaliczył swoją pierwszą w sezonie asystę. Roberts idealnie obsłużył Weghorsta, który celnie wykończył akcję. Poza tym Connor zaliczył jeden odbiór i jeden przechwyt. W obronie raz dał się objechać Marchowi, ale zdobył asystę, zachował czyste konto, więc generalnie zaliczył występ na plus.

VALENTINO LIVRAMENTO

Guess who is back! Rewelacja pierwszej części sezonu w końcu wróciła po kontuzji, która przytrafiła mu się pod koniec 2021 roku. I był to comeback z naprawdę dużym przytupem, ponieważ jego drużyna zachowała czyste konto, on sam zaliczył asystę, a przecież był dosłownie centymetry od dołożenia gola. Mimo swoich osiągnięć w ofensywie, na wyróżnienie zasługuje na pewno jego gra w destrukcji. 2 przechwyty, 4 odbiory, 8 na 11 wygranych pojedynków. Świetny mecz 19-latka.

CRAIG CATHCART

Rzadko zdarza się sytuacja, aby po meczu można było pochwalić choć jednego obrońcę Watfordu. A co dopiero, gdy taki defensor zachowuje jeszcze z tyłu czyste konto. Cathcart udowodnił jednak, że można. Anglik rozegrał świetne spotkanie przeciwko Aston Villi, będąc sercem i rozumem linii obronnej ekipy Roya Hodgsona. Znakomicie (poza jedna sytuacją) opiekował się w polu karnym Dannym Ingsem.

Kapitalnie przeciął w ostatniej chwili płaskie zagranie Casha z prawej strony czy wślizgiem oddalił zagrożenie, gdy niebezpieczne podanie ze środka pola posłał Buendia. W dodatku 3 razy blokował uderzenia rywali, zaliczył 1 przechwyt, ani razy nie dał przedryblować i posłał aż 5 dokładnych długich zagrań do kolegów na 8 podjętych prób. Oby tak dalej, a Szerszenie może jeszcze dadzą radę się utrzymać.

POMOCNICY

DEJAN KULUSEVSKI

Ależ odpalił nam Szwed w Manchesterze! Gol, asysta, a przecież zaliczył też drugą, jednak wtedy znalazł się na minimalnym spalonym. Kulusevski szybko zaadaptował się w Spurs i zrozumiał czego oczekuje od niego Antonio Conte. Można powiedzieć, że był skuteczny do bólu, bo oddał tylko jeden strzał i wykreował jedną okazję, ale warte odnotowania są na pewno jego wojaże defensywne, gdzie zanotował dwa odbiory i dwa przechwyty. Nieźle jak na skrzydłowego.

JAMES WARD-PROWSE

Tak solidny, że aż wyśmienity – tak w skrócie możemy opisać ostatnie miesiące Anglika. Wprawdzie w meczu z Evertonem nie dołożył gola czy asysty, ale był bliski wykonania swojego firmowego zagrania, czyli gola z rzutu wolnego. Wtedy jednak obronną ręką wykazał się Pickford, jednak to w żadnym stopniu nie zaważyło na świetnej ocenie Warda-Prowse’a. Wykreował kolegom 4 okazje, podawał ze skutecznością 91%. JWP tworzy historię.

EMILE SMITH-ROWE

Pod nieobecność zawieszonego za kartki Martinelliego Smith Rowe wrócił do podstawowej jedenastki Arsenalu i od razu okrasił to rewelacyjnym występem. Wychowanek Hale End świetnie współpracował na lewej stronie z Kiernaem Tierneyem oraz Granitem Xhaką. Nie raz czy nie dwa zgrywał sobie piłkę z jednym lub z drugim i uciekał albo za plecy obrońców Brentfordu, albo do środka, kreując przestrzeń kolegom na skrzydle.

Rywale mieli ogromne kłopoty z jego poruszaniem się po boisku i odczytywaniem zamiarów ewentualnego dryblingu lub podania do wybiegających kolegów. Otworzył wynik spotkania po cudownej, indywidualnej szarży na lewej flance – przyjął piłkę, ściął do środka, poobracał dwóch defensorów i uderzył po długim słupku. Tym samym został pierwszym zawodnikiem Kanonierów, który strzelił 10 goli w aktualnych rozgrywkach.

JADON SANCHO

Niewiele widać plusów po zmianie szkoleniowca na Old Trafford z Solskjæra na Rangnicka. Jednak jednym z nich jest właśnie Jadon Sancho, który zaczyna pokazywać, dlaczego zapłacono za niego tak wysoką cenę. Choć pozostawał anonimowy przez pierwsze 20 minut potyczki z Leeds, następnie do spółki z Fernandesem przejął pałeczkę lidera drużyny.

Zaczął na prawej stronie, ale szybko przeniósł się na lewą. Pokazał chłodną głowę i wyśmienitą technikę przy golu Portugalczyka, gdy posłał lekkie, ale idealne skrojone dośrodkowanie na jego głowę. To samo można powiedzieć o drugiej bramce, kiedy sprytnie poczekał, aż z boku nadbiegnie Fred. W dodatku zaliczył 21 podań w ostatnią tercję boiska, 9 razy odzyskał posiadanie piłki, miał 7 kontaktów z futbolówką w polu karnym rywala, wygrał 3 pojedynki jeden na jednego, wykreował kolegom 3 sytuacje, z czego 2 „setki”. Kapitalny występ.

NAPASTNICY

MOHAMED SALAH

We’ve got Salah! Cały świat Fantasy Premier League kierował w weekend swój wzrok na poczynania Egipcjanina, a ten oczywiście nie zawiódł. Zdobył gola, maksymalnego bonusa i łącznie przełożyło się to na 10 oczek. Choć już w pierwszej połowie miał inne okazje, bo raz po jego strzale głową piłkę z linii bramkowej wybijali defensorzy Norwich, a w innej sytuacji po jego podaniu Tsimikas z kilku metrów uderzył gdzieś w okolice dachu The Kop. Dobry, żywy występ Egipcjanina.

WOUT WEGHORST

Nowy, rzekomo lepszy Chris Wood w końcu trafił do siatki! Po fatalnych pudłach w meczu z Liverpoolem przyszedł czas na przełamanie, gdy mocno i precyzyjnie wykończył podanie od Robertsa. Za ten mecz Holender zasługuje na pochwały za całokształt. Strzelał, rozgrywał, walczył oraz wygrywał pojedynki w powietrzu i na ziemi. Wykreował kolegom dwie szanse, w tym jedna zakończyła się asystą, gdy najpierw wziął na plecy Duffy’ego, a później odegrał do Brownhilla. Na takiego Weghorsta czekaliśmy.

HARRY KANE

To był taki Kane jakiego uwielbiamy oglądać. I nie chodzi już nawet o to, że zdobył 2 gole, a bardziej o fakt wkładu w ważne zwycięstwo drużyny. Przy pierwszym golu bezpośrednio nie brał udziału, ale pięknie wyprowadził w uliczkę Sona, a kolejne dwa były jego autorstwa. Niewiele brakowało by Anglik skompletował w tym meczu hat-tricka, ale jedna z bramek została anulowana po konsultacji z VAR-em. Kane dużo cofał się do rozegrania i śmiało można stwierdzić, że był to jego najlepszy mecz w sezonie.