Gloria victis? To nie tutaj, do jedenastki tych, którym poszło zapraszamy do okienka numer 1. Tutaj mamy nasz mały kącik wstydu z zawodnikami notującymi fatalne spotkanie. Niektórym poszło w tej kolejce na tyle fatalnie, że aż zdecydowaliśmy się o nich napisać. Oto nasza Antyjedenastka 26. kolejki Premier League. 

BRAMKARZ

KASPER SCHMEICHEL

Duńczyk mógł zrobić więcej, szczególnie przy pierwszym golu. Generalnie w ostatnich tygodniach jego dyspozycja jest niższa od tej, do której się przyzwyczailiśmy i nawet jeśli strzał Rubena Nevesa był mocny, to Schmeichel w formie bez problemu by go obronił. Przy drugim trafieniu miał zdecydowanie mniej do powiedzenia, ale bilans końcowy jest, że Wilki oddały tylko 3 celne strzały, a dwa zatrzepotały w sieci Duńczyka. Skuteczność obron na poziomie 33,3% nie powala.

OBROŃCY

PASCAL STRUIJK

Jak  tracisz 4 bramki, to musisz coś robić źle. Pascal Struijk w tym meczu źle krył, źle reagował i źle podawał. Przy bramce Fernandesa ani nie naciskał na szarżującego przez 30 metrów Lindelofa, biernie czekając na niego w swoim polu karnym, ani nie doskoczył do wrzucającego Sancho. Zawalił też ostatniego gola dla Manchesteru United, gdy dał się bezlitośnie objechać Fernandesowi, a gdy jednak cudem udało mu się dosięgnąć piłki, to oddał ją wprost pod nogi Portugalczyka. Mógł mieć na sumieniu także gola Ronaldo, ale CR7 wyświadczył Struijkowi przysługę i z metra trafił w Mesliera.

SHANE DUFFY

Fatalny mecz Irlandczyka. Przy drugim golu dla Burnley zaliczył asystę drugiego stopnia i dał obrócić się Weghorstowi, który asystował przy bramce Brownhilla, który notabene zdążył jeszcze w tej akcji położyć Duffy’ego. To samo z obrońcą Mew zrobił Aaron Lennon przy trzecim trafieniu. Do jego żałosnego występu dorzucić możemy spięcie z Robertem Sanchezem, podczas którego Hiszpan miał pretensje do swojego kolegi, a wynikiem tego starcia było to, że Duffy odepchnął Sancheza. To chyba kwintesencja tego spotkania w wykonaniu Irlandczyka.

KYLE WALKER

Anglik wylądował tutaj jako przedstawiciel obrony Manchesteru City, która w meczu ze Spurs nie wyglądała jak najlepsza defensywa ligi, a bardziej jak obrona Watford za Claudio Ranieriego. Zawodnicy Tottenhamu świetnie wykorzystywali wolne sektory w defensywie Obywateli i skutecznie ich kontraatakowali. Tak naprawdę w tej jedenastce za Walkera mógł się znaleźć Dias czy Laporte, ale dwie pierwsze bramki poszły ze strony Walkera, a sam Anglik przegrał główkę przy decydującym golu Kane’a. Poza tym, nie zaliczył w meczu żadnego odbioru. Słaby występ.

JONJOE KENNY

Podobnie jak Walker, jest on reprezentantem fatalnej defensywy, tym razem Evertonu. Obydwie bramki padły z jego strony i nawet jeśli przy pierwszej piłkę stracił Andre Gomes, a przy drugiej główkę przegrał Coleman, to i tak w pewnym sensie można szukać winy właśnie w Angliku. Wprawdzie nie grał on na swojej nominalnej pozycji, ale to i tak go w pełni nie tłumaczy. Kenny przegrał wszystkie pojedynki – 4 na ziemi, 2 w powietrzu i między innymi dlatego jest perfekcyjnym kandydatem do naszej antyjedenastki.

POMOCNICY

DECLAN RICE

Zaskakująco słaby występ kapitana West Hamu. Rice przyzwyczaił nas do odbiorów, dryblingów, celnych podań i chłodnej głowy pod presją. Newcastle skutecznie obnażyło jego wady – mylił się często w rozegraniu i dawał ogrywać. A wisienką na torcie – w negatywnym znaczeniu – było jego niezrozumiałe wybicie głową, z którego skorzystał Willock przy golu na 1-1. Zupełnie jakby piłka odbiła się od złego kantu głowy Rice’a.

JESSE LINGARD

Nawet w naszych materiałach domagaliśmy się minut dla Jessego Lingarda, mając w pamięci co wyczyniał jako zawodnik West Hamu. Gdy JLingz dostał w końcu szansę od pierwszej minuty w lidze, nie dał absolutnie żadnego powodu Rangnickowi, by się z ławki poderwał w następnym meczu. Całkowicie anonimowy występ, ciężko wskazać udane zagranie Anglika.

ADAM LALLANA

Kapitan schodzący z boiska jeszcze przed 60. minutą? To chyba mówi wiele o tym meczu w jego wykonaniu. Mocno anonimowy występ Anglika, który zakończył się już po 55 minutach. W pierwszej połowie zmarnował dobre dośrodkowanie od Lampteya, a poza tym nie wykreował kolegom żadnej okazji. 0 przechwytów, 0 kluczowych podań, 0 udanych dryblingów, 0 dośrodkowań, 0 celnych strzałów. Panowie na „L” chyba niezbyt upodobali sobie kolejkę numer 26.

NAPASTNICY

ROMELU LUKAKU

Kolejny Pan na „L”, który pewnie najchętniej zapomniałby o weekendowym meczu. Właściwie my też pewnie byśmy szybko o nim zapomnieli, gdyby nie fakt, że Belg w meczu z Crystal Palace zaliczył tylko 7 kontaktów z piłką. SIEDEM. To najmniej od kiedy Opta prowadzi statystyki, czyli od 2004 roku, a warto pamiętać, że jeden z tych kontaktów to rozpoczęcie z środka boiska. 0 wykreowanych okazji, 0 strzałów, a właściwie to nawet jeden był, ale Belg znalazł się wtedy na spalonym. W jego statystykach dominują zera, ale właśnie akurat w klasyfikacji ofsajdów był dośc wysoko. Oczy bolą.

DANNY INGS

Wydawało się, że gorzej niż Watkins nie można zagrać w koszulce Aston Villi. Tak pewnie pomyślał Gerrard, dając szansę od pierwszej minuty Ingsowi. Niestety, dało się. Ings przez 90 minut oddał 2 strzały – oba niecelne. Jeden z nich to sytuacja sam na sam z Fosterem, gdzie mając sporo czasu, trafił jedynie w słupek. A była to najlepsza okazja Villi w całym meczu, który ostatecznie przegrała 0-1.

MICHAIL ANTONIO

Był to kolejny mecz, w którym Antonio po prostu nie pomagał. Po jego formie z początku sezonu pozostały już tylko wspomnienia, a część winy za to może zrzucić na władze West Hamu, którzy wciąż nie ściągnęli mu zmiennika, przez co jest mocno eksploatowany. Jamajczyk skończył mecz z Newcastle bez celnego strzału czy wykreowanej okazji, ale za to z aż 23 stratami. Napastnik jak zwykle starał się, jednak nic z tego nie wynikało. Potrzebny jest mu odpoczynek i tyle.