Kolejna seria spotkań za nami! Jak zwykle nie zabrakło emocji, a nasi redaktorzy postanowili wyróżnić tych, którzy na to w ich opinii zasłużyli. Po zaciętym głosowaniu, tak przedstawia się jedenastka najlepszych zawodników minionej kolejki Premier League. 

BRAMKARZ

ALISSON BECKER

O mamo, cóż to był za występ Alissona Beckera. Brazylijczyk w zasadzie w pojedynkę zatrzymał ofensywę Crystal Palace. Były golkiper Romy aż czterokrotnie ratował swoją drużynę z opresji. I w zasadzie każdą z tych sytuacji moglibyśmy określić jako stuprocentową. Potężny, plasowany strzał Olise, dwusetka Matety, czy fantastyczna parada po próbie przelobowania Brazylijczyka. Gdyby nie bramkarz urodzony w Novo Hamburgo, Liverpool wcale nie musiałby wywieźć z Selhurst Park kompletu punktów. Będziemy jednak z Wami całkowicie szczerzy. Do końca nie wiedzieliśmy na kogo tak naprawdę postawić w naszej jedenastce – na Alissona, czy na Nicka Pope’a? Anglik również rozegrał kapitalne zawody na Emirates z Arsenalem, jednak koniec końców, po dość burzliwych naradach zdecydowaliśmy się postawić na zawodnika The Reds.

OBROŃCY

ANDREW ROBERTSON

W meczu z Crystal Palace Robbo miał naprawdę trudne zadanie, musiał powstrzymywać Michaela Olise. Nie ma się co oszukiwać, młody skrzydłowy londyńskiej ekipy kilka razy wyrwał się Szkotowi. Na szczęście obrońcy The Reds z żadnej z tych akcji nie padła bramka. Niewątpliwie duża w tym zasługa fenomenalnego Alissona. Robertson może nie wyglądał w tym meczu jak skała nie do przejścia, ale pokazał to, co ma najlepsze – rajdy lewą stroną i dośrodkowania w pole karne. Zaliczył dwie asysty, najpierw z rożnego przy bramce Van Dijka, potem przy golu Oxlade’a-Chamberlaina, gdy świetnie wypatrzył Anglika na długim słupku. Gdyby koledzy byli bardziej precyzyjni mógł, dołożyć jeszcze co najmniej jedno ostatnie podanie, ale te dwa wystarczyły, by znaleźć się w naszej jedenastce kolejki.

LUCAS DIGNE

Powrót na stare śmieci już drugim spotkaniu po zmianie barw klubowych? Wydawać by się mogło, że Francuza miały czekać same ciężary. Jednak Digne zagrał koncert na Goodison Park, udowadniając tym samym byłemu pracodawcy, że pozbycie się go przez Rafę Beniteza było błędem. W Evertonie nie ma zarówno Rafy jak i Digne’a. Kto wyszedł na tym dobrze? Wydaje się, że jedynie Francuz. W sobotnie popołudnie jego Aston Villa zagrała naprawdę dobre spotkanie na ciężkim terenie, a sam Digne był jedną z kluczowych postaci swojego zespołu. Nie dość, że asystował przy bramce Emiliano Buendii, tak w obronie spisywał się naprawdę doskonale. Ogółem zanotował dwa odbiory, zablokował jeden strzał, wygrał wygrał 5/8 pojedynków i miał 65% skuteczności podań. To był dobry występ. Taki na piątkę z małym plusikiem.

MOHAMMED SALISU

Zatrzymanie Manchesteru City  formie, w której aktualnie znajduje się mistrz Anglii, graniczy z cudem. Drużynie Southampton ta sztuka jednak się udała, w czym największa zasługa środkowego obrońcy Świętych. Zawodnik z Ghany rozegrał w sobotę absolutnie wybitne spotkanie pod względem defensywnym. Zaliczył siedem odbiorów, cztery przechwyty, czternaście (!) wybić i zablokował trzy strzały. W każdej z tych statystyk zdecydowanie przewyższał kolegów z drużyny. Do tego ani razu nie sfaulował przeciwnika i spośród swoich kolegów to właśnie on najczęściej był przy piłce. Obrazkiem spotkania była scena, gdy Phil Foden oddał potężny strzał z powietrza, który Salisu przyjął prosto na twarz, nie przewrócił się jednak, a po chwili wybił piłkę z pola karnego.

AYMERIC LAPORTE

Najlepsze spotkanie Manchesteru City w tym sezonie? Przynajmniej tak na pomeczowej konferencji stwierdził menedżer Obywateli – Pep Guardiola. W praktyce dopiero bramka Aymerica Laporte strzelona w 65′ minucie meczu przyniosła wyrównanie w pojedynku z Southampton. Francuz idealnie ustawił się do genialnego dośrodkowania Kevina de Bruyne i nie pozostawił Fraserowi Forsterowi żadnych szans, wykonując wyrok z 5. metra. Jak na środkowego obrońcę przystało, Laporte nie zaniechał także swoich obowiązków defensywnych. Już w 53′ minucie spotkania Armando Broja miał dogodną szansę na podwyższenie wyniku. Dzięki nieustępliwości Francuza, strzał napastnika Southampton powendrował jedynie na rzut rożny, a już niespełna 15 minut póżniej The Citizens cieszyli się z remisu.

POMOCNICY

JOSHUA SARGENT

Do tej pory Sargent niemalże co kolejkę był jednym z kandydatów, ale do Antyjedenastki kolejki. Amerykanin ogarnął się jednak w idealnym momencie i w idealnym stylu. Jak inaczej nazwać bramkę zdobytą po uderzeniu skorpionem – strzał piętą zza pleców, w meczu o sześć punktów – starcie drużyn sąsiadujących w tabeli. Niedługo po swojej pierwszej bramce dla Norwich 21-letni napastnik dołożył kolejną. Tym razem niczym gracz z dziesięcioletnim doświadczeniem wyszedł w powietrze, miażdżąc bezradnego obrońcę i pakując piłkę do bramki. Norwich wygrało i opuściło strefę spadkową, a wszystko dzięki Sargentowi, na którego cześć kibice wykrzykiwali „USA, USA, USA” po końcowym gwizdku.

KEVIN DE BRUYNE

Witamy ponownie, Panie de Bruyne. Fenomenalna forma Belga w ostatnim czasie trwa w najlepsze. W zeszłym tygodniu zachwycaliśmy się nad genialną bramką, jaką pomocnik Manchesteru City strzelił w meczu z Chelsea. Tym razem również było blisko, żebyśmy po raz kolejny mogli przecierać oczy ze zdumienia. Niestety po jego piekielnie mocnym strzale z około 22. metra piłka tylko przydzwoniła w słupek bramki Frasera Forstera. Jednak i w tej kolejce Belg dostarczył nam prawdziwe ciasteczko. W sobotę rozgrywający City popisał się przepięknym, wymierzonym co do centymetra dośrodkowaniem wprost na głowę Aymerica Laporte. W jego ostatnich 15. występach w Premier League to już 12. udział przy golu. Asysta w meczu z Southampton była również 80. jaką Belg zanotował na boiskach Premier League. Tym samym dogonił w tej klasyfikacji legendarnego Davida Beckhama.

JONJO SHELVEY

Cenne 3 punkty, dzięki którym Sroki meldują się na 17. miejscu w tabeli. Jednak w meczu z Leeds podopiecznym Eddiego Howa przydało się trochę szczęścia. Nie po raz pierwszy Pawie nie potrafiły zmienić swojej dominacji na gole, a to skutecznie wykorzystał Jonjo Shelvey. Najpierw po zamieszaniu w polu karnym spróbował silnego strzału z woleja, jednak ten padł łupem bramkarza Leeds. Ostatecznie na 15 minut przed końcem regulaminowego czasu gry, Anglik oddał sprytne uderzenie z rzutu wolnego w prawy dolny róg bramki. Po nie najlepszej interwencji Iliana Melliera futbolówka wpadła do siatki, a Shelvey świętował bramkę dającą Newcastle drugie w tym sezonie zwycięstwo.

JOAO MOUTINHO

To było naprawdę ciężkie spotkanie do wygrania dla Wolverhampton. Najpierw przerwa spowodowana zderzeniem obrońców Brentford, potem druga z powodu drona latającego nad boiskiem. Ciężko o odpowiednią koncentrację w meczu na wyjeździe, gdy dzieją się takie sytuacje. Mimo to para Portugalczyków w środku pomocy Wolves po raz kolejny rozgrywała fenomenalne zawody. João najpierw zdobył piękną bramkę po jeszcze ładniejszej akcji Wilków, a potem dołożył asystę przy golu z dystansu kolegi z pomocy. Moutinho jest jak wino. Miejmy nadzieję, że będzie nam dane, oglądać pomocnika w następnym sezonie Premier League.

HAKIM ZIYECH

Marokańczyk odkupuje swoje winy, po wyczynach z ostatniej kolejki. Fani nie byli zadowoleni z jedenastki, jaką przygotował na mecz Thomas Tuchel, a zwłaszcza z obecności w niej Hakima Ziyecha. Jednak pomocnik The Blues z nawiązką wynagrodził kibicom jego ostatni słabszy występ. Ziyech nareszcie przypomniał wszystkim, jaką fenomenalną techniką dysponuje i przepięknym strzałem zza szesnastki zdjął pajęczyne z lewego okna bramki. Tylko genialne interwencje Llorisa powstrzymały Ziyecha przed zdobyciem kolejnych bramek. Jego gol otworzył grę i ustawił całe spotkanie. Krótko po nim, drugą bramkę dołożył Thiago Silva i Chelsea spokojnie kontrolowała już grę do końca spotkania. Marokańczyk był w gazie i nie bez kozery został wybrany zawodnikiem meczu z oceną 9.23 wg portalu Whoscored.

NAPASTNICY

MARCUS RASHFORD

Niecałe pół godziny gry wystarczyło na to, żeby oddać dwa strzały na bramkę, podjąć osiem prób dryblingu (88% skuteczności) i zapewnić swojej drużynie niezwykle ważne trzy punkty. Okazuje się, że Marcus Rashford strzelił zwycięskiego gola po 90. minucie już czwarty raz w dotychczasowej karierze na najwyższym szczeblu rozgrywkowym w Anglii. To aż dwa razy więcej niż jakikolwiek inny gracz Manchesteru United. Pierwszy raz dokonał tego w sierpniu 2016 roku w wyjazdowym spotkaniu z Hull City. Później w 2018 roku w 92. minucie zdołał pokonać Asmira Begovicia, co pozwoliło pokonać Bournemouth 2:1. Z kolei w sezonie 2020/2021 w meczu rozgrywanym bez udziału publiczności dał zwycięstwo na własnym stadionie przeciwko Wolverhampton.