Bruce Grobbelaar spędził ponad dekadę jako bramkarz jednego z najsłynniejszych klubów piłkarskich na świecie. Zdobył Puchar Europy, sześć tytułów mistrza Anglii, trzy Puchary Anglii i trzy Puchary Ligi. W swojej karierze oprócz często kuriozalnych sytuacji napotkał również na przykre koleje losu – od afery z ustawianiem spotkań, po wojenny front. 

Część pierwszą życiorysu tej ikonicznej postaci zawierającej lekkie anegdoty z życia golkipera znajdziecie TUTAJ. W tej chwili czas opowiedzieć o drugiej stronie jego życia.

Życiorys

Zaczniemy od sztampowej regułki, ale jest ona potrzebna, żeby zrozumieć kilka późniejszych wydarzeń. Bruce Grobbelaar urodził się w Durbanie (RPA) w październiku 1957 roku. W wieku dwóch miesięcy przeniósł się do Rodezji po tym, jak jego ojciec przyjął pracę na kolei. Wielokrotnie podkreślał, że jest Rodezyjczykiem i z tego powodu u szczytu formy, nie grał w żadnej reprezentacji. Nieistniejący już kraj nie mógł brać udziału w żadnych rozgrywkach z powodu rasizmu. Po przekształceniu w niepodległe Zimbabwe, uchwalono tam prawo pozbawiające obywatelstwa osoby mające paszporty brytyjskie, a piłkarz taki paszport również posiadał. Przepis ten zniesiono dopiero w 1992 roku. Bruce zadebiutował w charakterystycznej, kolorowej bluzie reprezentacyjnej w wieku 35 lat. Zdążył zanotować w niej jeszcze 32 występy.

Piekło wojny

Mając zaledwie 18 lat, został wcielony do armii rodezyjskiej walczącej przeciwko czarnoskórym żołnierzom armii wyzwoleńczych Zimbabwe. Konflikt jest znany jako wojna rodezyjska. Tamte wydarzenia odcisnęły piętno na młodym chłopaku, co wspomina dopiero po wielu latach. W wywiadzie dla The Guardian tak opisuje swoje przeżycia.

Spotkałem żołnierza, który obcinał ucho każdemu zabitemu przez siebie człowiekowi i wrzucał je do słoika. Takich słoików miał kilka. Chciał rewanżu, bo wcześniej zamordowano jego rodzinę. 

Ja po raz pierwszy zabiłem o zmierzchu. W gąszczu widziałem zbliżające się cienie. Nie możesz wiele rozpoznać, dopóki nie zobaczysz białek ich oczu. To ty albo oni. Od czegoś takiego rozpoczyna się strzelanina, a po chwili widzisz wokół siebie ciała. Za pierwszym razem wszystko, co masz w żołądku, wychodzi ci przez usta.

Przed wcieleniem do armii grał już w piłkę nożną dla Highlanders FC i Highlands Park. Wojska rodezyjskie walczyły o zachowanie rządów mniejszości, ale Grobbelaar różnił się od większości białych żołnierzy. Występy w miejscowych klubach uczyniły go pewnego rodzaju kultową postacią czarnych miasteczek. 

Fani nazywali mnie Jungleman. Powiedzieli, że ten młody facet nie jest biały. Jest czarny w skórze białego człowieka.

Wojna się skończyła, ale trauma ciągnęła się nawet po tamtych wydarzeniach. Były gracz The Reds w dalszej części wywiadu opisuje, jak dwóch znanych mu żołnierzy odebrało sobie życie, gdy po ukończeniu poboru kazano wszystkim odbyć kolejną sześciomiesięczną podróż. 

Zabijali się jednocześnie w przyległych toaletach w barakach. Nie mogli stawić temu czoła.

Reprezentant Zimbabwe uważa, że to piłka uratowała mu życie. Mecze i treningi utrzymywały go z dala od mrocznych myśli o wojnie. W innym wywiadzie, dla LFC TV z jego ust padły słowa, które najlepiej obrazują i tłumaczą jego późniejszą życiową postawę.

Jeśli możesz pozostać przy życiu i cieszyć się nim, to jest to całe serce i dusza. Dlatego przez te wszystkie lata grałem z uśmiechem na twarzy.

Hillsborough i Heysel 

Śmierć nie odstąpiła eks-gracza nawet długo po wojnie i nie mowa tu o traumie, czy przykrych wspomnieniach. W swojej karierze był świadkiem dwóch najgorszych tragedii w historii piłki nożnej.

Kampania 1984/85 nie należał do najłatwiejszych. Grobbelaar zawinił przy zwycięskiej bramce Evertonu w meczu o Tarczę Wspólnoty. W dalszej części sezonu nie było lepiej i wylała się na niego ogromna fala krytyki. Jak sam uważa – zasłużona. To był rozczarowujący sezon dla całego zespołu, ale tylko na froncie ligowym. W Pucharze Europy doszli do finału, w którym mieli się zmierzyć z Juventusem w meczu na Heysel. Anglicy przegrali 1:0, ale piłka nożna tamtego wieczora zeszła na drugi plan. Zamieszki doprowadziły do ​​śmierci 39 kibiców Juventusu i ostatecznie spowodowały wykluczenia angielskiej ekipy z europejskiego futbolu na kolejne sześć lat. Dla golkipera, który postrzegał piłkę nożną jako radosny kontrapunkt dla niepotrzebnych masakr wojennych, tragedia miała głęboki wpływ. 

Gram w piłkę dla przyjemności i to, co się stało, wywołało we mnie obrzydzenie – powiedział kilka miesięcy po tragedii. – Zanim wyjechałem na wakacje, nie byłem pewien, czy nadal będę mógł czerpać radość z futbolu, ale czuję, że jeśli wszyscy będą się trzymać razem, nadal możemy wszystko naprawić i przywrócić uśmiech do gry.

Po kolejnych latach słabszej formy rozważał opuszczenie Anfield. Pozostał z różnych powodów. Sezon 1988/89 okazał się szczególnie bolesny. Przez długi czas zmagał się z kontuzją, ale wyszedł w pierwszym składzie półfinałowego meczu FA Cup na Hillsborough. Był jednym z pierwszych graczy, który zdał sobie sprawę z rozgrywającej się tragedii. Kenny Dalglish napisał w autobiografii, że wydarzenia tego dnia „bardzo go dotknęły”. Grobbelaar, który cierpiał z powodu koszmarów od czasów wojny domowej, został kolejny raz zmuszony do zmierzenia się ze śmiercią.

Leżysz sam, myślisz o swojej karierze piłkarskiej i trzech rzeczach, które pamiętasz. Heysel, Hillsborough i wojna – powiedział na łamach The Guardian uczestnik tych wydarzeń.

Najważniejsza obrona 

Ponad 650 występów na angielskich boiskach w barwach Liverpoolu i Southampton, jednak do najważniejszej obrony w jego życiu doszło po opuszczeniu angielskiej elity.

Wszystko zaczęło się od poznania Chrisa Vincenta. Biznesmen polubił się z piłkarzem i po jakimś czasie planowali własny biznes. Firma, którą założyli, aby promować wakacje w Zimbabwe upadła jeszcze szybciej niż powstała, gdy zawodnik postanowił wycofać się z interesu. Nieudany pomysł mocno naruszył jego finanse. Twierdzono również, że był zły na to, jak niewiele Liverpool zapłacił mu w porównaniu z resztą składu. Podobno znajdował się dopiero na 13. miejscu pod względem wynagrodzeń, pomimo wszystkiego, co osiągnął dla klubu.

Wracając do trefnej znajomości. W 1994 roku Vincent skontaktował się z The Sun w sprawie wzięcia udziału w operacji złapania podejrzanego. Gazeta dostarczyła mu sprzęt nagrywający, aby spróbować potajemnie uchwycić dowody przyznania się przyjaciela do ustawiania meczów. Pierwsza próba nagrania nie powiodła się, lecz Vincentowi udało się później sfilmować rozmowę w trzech różnych sytuacjach. Sprawa trafiła do sądu. Postawione zarzuty dotyczyły pięciu spotkań – trzech w koszulce Liverpoolu, dwóch w Southampton. Na podstawie dostarczonych nagrań zostały one uznane za podejrzane. W jednym z najbardziej pamiętnych meczów wczesnej ery Premier League, The Reds przegrywali 3:0, by ostatecznie zremisować 3:3 z Manchesterem United. Grobbelaar powiedział, że stracił 125 000 funtów, wykonując dwie fantastyczne, a zarazem przypadkowe interwencje. 

Rzuciłem się w złą stronę i uderzyła mnie w rękę – powiedział na nagraniu. 




 

Wszystko by się udało, gdyby nie to wścib…

Piłkarski świat zareagował na te zarzuty z szokiem. W 1964 roku doszło do skandalu z ustawianiem meczów, w wyniku którego 10 graczy trafiło do więzienia. Zimbabwejczyk został oskarżony o to samo dopiero w lipcu 1995 roku, wraz z Justinem Fashanu i Hansem Segersem. Choć dowody obciążające wyglądały źle, oskarżonemu w procesie pomogło zeznanie byłego bramkarza Arsenalu i reprezentacji Szkocji, Boba Wilsona. Przejrzał materiał filmowy z omawianych meczów i nie znalazł nic niestosownego w zachowaniach golkipera. Ława przysięgłych nie była w stanie wydać werdyktu, więc ponowne rozpatrzenie sprawy rozpoczęło się w czerwcu 1997 roku, tylko po to, by powtórzyć ten sam werdykt.

Wszyscy oskarżeni wyszli na wolność w sierpniu. Bohater dzisiejszego tekstu został ukarany przez FA grzywną w wysokości 10 000 funtów za złamanie przepisów dotyczących zakładów, ale to nie był koniec sagi.

Postanowił on pozwać The Sun o zniesławienie. Po 16-dniowym procesie w 1999 roku wygrał. Otrzymał 85 000 funtów, które pokryły rachunki prawne. Znając losy tego Pana, domyślacie się pewnie, że to nie mogło się tak po prostu skończyć. The Sun odwołało się od wyroku w Izbie Lordów w sprawie zniesławienia. Ich konkretne zarzuty dotyczące ustawiania meczów nie mogły zostać uznane, ale ponieważ istniały dowody na nieuczciwość, odszkodowanie za zniesławienie przyznane bramkarzowi zostało obniżone do najniższego dopuszczalnego, zgodnie z angielskim prawem – 1 funta.

Do tego nakazano mu pokryć koszty prawne dziennika. Nie mogąc tego zrobić, gracz ogłosił bankructwo. Pomimo wszystkiego, co się wydarzyło, Bruce Grobbelaar najwyraźniej nie żałuje swojego niezwykłego życia wraz z finałowym skandalem z ustawianiem meczów, który kosztował go niemalże wszystko. W rozmowie dla FourFourTwo w 2007 roku podsumował swoją karierę pięknymi słowami.

Przyjechałem do tego kraju z 10 funtami w kieszeni i po tym, jak Izba Lordów ze mną skończyła, miałem 1 funta. To całkiem niezłe życie, jakie miałem za 9 funtów!