Dla Aston Villi już samo odejście Jacka Grealisha minionego lata zapowiadało nowy, ciężki okres w historii klubu. Nikt jednak nie spodziewał się, że niedługo po rozstaniu się z najlepszym piłkarzem, kibice będą musieli pożegnać również zasłużonego menedżera klubu, Deana Smitha. Jak Aston Villa radzi sobie z rewolucją po stracie dwóch liderów?

Przyszłość Jacka Grealisha na Villa Park wydawała się przesądzona już od dawna. Abstrahując od jego obecnej formy, wszyscy zdawali sobie sprawę, że Anglik to po prostu za duży talent, jak na klub, który bije się o środek tabeli. Na taką ewentualność przygotowany był również zarząd Aston Villi. Najpierw dyrektor sportowy klubu – Johan Lange wziął się ostro do roboty i bardzo sprawnie przeprowadził transfery Emiliano Buendii, Leona Baileya i Danny’ego Ingsa, których umiejętności miały wypełnić lukę po odejściu kapitana. Niedługo po podpisaniu ostatniego z nowych nabytków na mediach społecznościowych The Villans ukazało się krótkie video, w którym dyrektor generalny – Christian Purslow rzeczowo wyjaśnił okoliczności transferu Jacka Grealisha oraz wyraził swoje zadowolenie z przychodzących do klubu zawodników. Można więc śmiało powiedzieć, że zarząd poradził sobie z odejściem swojej gwiazdy i solidnie przygotował zarówno klub, jak i kibiców na nadchodzący sezon. Ten, mimo dużych przetasowań, zapowiadał się dla Aston Villi naprawdę obiecująco.

Bez Jacka to nie to samo

Prawdopodobnie z odejściem 26-letniego skrzydłowego najmniej ze wszystkich w klubie poradził sobie ówczesny menedżer AV – Dean Smith. Po stracie kapitana Anglik kompletnie nie potrafił przebudować drużyny, a 50-letniemu szkoleniowcowi z pewnością nie pomógł również fakt, że nowi zawodnicy po prostu się nie sprawdzali. Emiliano Buendia był cieniem samego siebie sprzed roku i zdecydowanie daleko mu do przejęcia obowiązków, jakie pełnił na murawie Grealish. Z kolei Leon Bailey w pierwszych 11 kolejkach, był dostępny do gry zaledwie 6 razy i łącznie przybywał na boisku jedynie przez 295 minut. Delikatną iskierką nadziei był Danny Ings, który w pierwszych pięciu meczach miał udział w 4 z 8 strzelonych przez Aston Villę bramek. Nie mniej to wszystko, na co było stać byłego napastnika Southampton.

Jednak należy zadać sobie pytanie, czy winą za słabe występy można obarczać jedynie piłkarzy? Kibice oraz dziennikarze na Wyspach coraz częściej zaczęli kwestionować wybory Smitha, a przede wszystkim formację, jaką wybierał dla swojego zespołu. Ustawienie 3-5-2, bo w takim systemie zazwyczaj na boisko wybiegali piłkarze AV, według wielu ekspertów nie było najlepiej przystosowane do zawodników ściągniętych w letnim oknie transferowym.

W takim systemie dużo tracił na przykład Emi Buendia, który w zeszłym sezonie spisywał się świetnie, grając jako prawy skrzydłowy. Przesunięty przez Deana Smitha do środka pola, nie był już tak produktywny. Co więcej, nowe nabytki, których połączenie umiejętności miało załatać dziurę po Jacku Grealishu, spędziły razem na boisku zaledwie 34 minuty. Mimo to ofensywa The Villans nie radziła sobie jeszcze aż tak źle, zdecydowanie gorzej na jej tle wypadali bowiem obrońcy zespołu. W pierwszych 11 meczach sezonu piłkarze Deana Smitha stracili aż 20 goli – to trzeci najgorszy wynik w lidze.

Po wygranej w 6. kolejce 1-0 nad Manchesterem United podopieczni Anglika znajdowali się na 8 pozycji i tracili zaledwie 4 punkty do prowadzącego w tabeli Liverpoolu. Niestety były to jak na razie ostatnie w tym sezonie chwile, kiedy Aston Villa znajdowała się wyżej niż na 10. miejscu. Po tamtym spotkaniu nadeszła passa 5 tygodni i 5 kolejnych porażek, które ostatecznie przyczyniły się do zwolnienia Deana Smitha.

Początek prawdziwych zmian

Steven Gerrard to bez wątpienia wyznawca nowoczesnej myśli szkoleniowej. Podobnie jak w Szkocji przemianę na Villa Park rozpoczął od zatroszczenia się o najmniejsze niuanse. Wprowadzono między innymi nowe zasady dotyczące punktualności czy zachowania, a z klubowej stołówki zniknęły desery, sosy, a nawet kiełbaski.
Szybkie zmiany nie zostały poczynione jednak tylko wewnątrz klubu. Również na boisku poprawę było widać już od pierwszego spotkania.

Jak na pomocnika przystało, największą różnicę możemy zaobserwować w środku pola. Pomocnicy The Villans starają się możliwie, jak najbardziej zagęścić grę w centralnej części boiska zarówno z piłką przy nodze, jak i bez niej. W fazie ataku o utrzymanie odpowiedniej szerokości dbają natomiast boczni obrońcy, którzy w układance Gerrarda wyrastają na bardzo ważne ogniwa. Wymienione wyżej przykłady, to aspekty gry, które możemy zauważyć gołym okiem, a Anglikowi udało się je wdrożyć w życie niemal błyskawicznie. Jednak to tylko mała część wszystkich planów, jakie na poprawę gry AV przygotował Steven Gerrard.

Jak donosi The Athletic, 41-latkowi w dużym stopniu zależy na poprawie gry w posiadaniu piłki i jest to jeden z elementów, nad którymi były kapitan Liverpoolu będzie musiał jeszcze długo pracować ze swoimi zawodnikami. W pierwszych 3 spotkaniach, w których drużynę poprowadził nowy menedżer, Aston Villa kończyła mecze z 36% lub 37% posiadania piłki i były to trzy najgorsze wyniki odnotowane przez The Villans w całym sezonie. Poprawę widać natomiast w liczbie wykonywanych krótkich podań (5-15m). Mimo małego posiadania piłki zawodnicy AV wykonali ich więcej w trzech pierwszych meczach pod wodzą Gerrarda, niż w 10 rozpoczynających obecny sezon kolejkach. Zwiększyła się również liczba ataków z dziesięcioma lub więcej podaniami na akcje, na co wpływ ma z kolei większy udział środkowych pomocników, którzy na mecz zaliczają średnio o 50 kontaktów z piłką więcej niż u Deana Smitha.

Praca zespołowa

Dobre wyniki oprócz oczywistego wpływu nowego menedżera, są też zasługą przebudzenia się graczy takich jak Buendia czy Watkins, którym Anglik sam przypisuje sukcesy na początku swojej pracy na Villa Park. Od kiedy trenerem Aston Villi został Steven Gerrard, Argentyński skrzydłowy zaledwie dwa razy wchodził na boisko z ławki rezerwowych, a w pozostałych siedmiu meczach wybiegał na murawę w podstawowej jedenastce. Jego liczby nie uległy jeszcze za dużej poprawie, bo przez ten czas udało mu się dorzucić zaledwie 2 asysty do jego i tak skromnego już dorobku. Jednak najważniejsze, że gra Emiliano Buendii nareszcie może się podobać. Argentyńczyk dostał od Gerrarda więcej swobody i na efekty nie trzeba było długo czekać.

To zajmie trochę czasu, zanim przyzwyczai się do tego, co dokładnie oczekujemy od niego z piłką, jak i bez niej. Ale jestem naprawdę podekscytowany pracą z nim i nie mogę się doczekać, aby zobaczyć, co jeszcze potrafi zrobić – niedawno mówił Gerrard o swoim podpiecznym.

Starzy znajomi znowu w akcji

Wydawało się, że letnie okienko transferowe w wykonaniu Aston Villi będzie wyczynem nie do przebicia, tymczasem klub z Birmingham właśnie potwierdził trzeci obiecujący transfer zimowego okienka. W ostatnim zremisowanym 2-2 meczu z Manchesterem United na placu gry pojawiło się dwóch nowych zawodników. W składzie The Villans zadebiutowali Lucas Digne i Philippe Coutinho. Obaj Panowie mogą zaliczyć debiut do zdecydowanie udanych. Kolejny raz Johanowi Lange należą się wielkie brawa za przemyślane ruchy transferowe. Lucas Digne w cenie 25 milionów funtów + Anwar El Ghazi przechodzący w drugą stronę na półroczne wypożyczenie brzmi co najmniej jak promocja. Francuski lewy obrońca powinien świetnie wkomponować się w taktykę Stevena Gerrarda, która zakłada duży udział bocznych obrońców w akcjach ofensywnych, a w tym aspekcie gry Lucas Digne cały czas jest jednym z najlepszych graczy na swojej pozycji.

Nie potrzeba też wiele, aby zakochać się w przenosinach Philippe Coutinho na Villa Park. Wystarczy sięgnąć pamięcią do czasów, w których Brazylijczyk był jednym z najlepszych graczy w lidze i razem ze swoim obecnym menedżerem w barwach Liverpoolu tworzyli zabójczy duet w środku pola. Co prawda od paru lat forma Coutinho pozostawia wiele do życzenia, ale po powrocie do Premier League już w pierwszym meczu ustrzelił bramkę i zanotował asystę, przyczyniając się do fantastycznego comebacku swojej drużyny. Warto odnotować, że był to jego pierwszy gol i pierwsza asysta w meczach z Manchesterem United, więc debiut z pewnością musiał smakować doskonale.

Problemy w defensywie

W związku z prawdopodobną kontuzją Ezriego Konsy, który nie był w stanie dokończyć ostatniego meczu i zszedł w przerwie po ostrym starciu z Anthonym Elangą, priorytetem Aston Villi jest teraz nowy środkowy obrońca. David Ornstein donosi co prawda o zainteresowaniu Joe Gomezem z Liverpoolu, jednak jak wyjaśnia dziennikarz The Athletic, w styczniu nie ma szans na przenosiny 24-letniego obrońcy na Villa Park.
Sytuacje w defensywie skomplikował też transfer Axela Tuanzebe, który po skróceniu swojego wypożyczenia w AV, do końca sezonu będzie reprezentował barwy SSC Napoli. Historia opuszczenia The Villans przez Anglika nabiera ciekawego kontekstu w świetle słów wypowiedzianych przez jego brata, który jest również agentem obrońcy.

Po przybyciu Stevena Gerrarda na Villa Park czuło się, jakby rywalizacja między United a Liverpoolem ożyła. Rozwiewając wszelkie wątpliwości, Axel był bardzo otwarty na pozostanie w Villi, kocha fanów i Birmingham, ale ma też karierę, którą może budować i osiągnąć swój pełny potencjał jedynie w środowisku, gdzie możliwości gry są sprawiedliwe – powiedział Dimitri Tuanzebe.

Jak wysoko znajduje się sufit Aston Villi?

Chronologia i postępowość przebudowy klubu odgrywa u Stevena Gerrarda dużą rolę, a efekty takiego podejścia możemy zauważyć, patrząc na suche liczby, jakie były kapitan Liverpoolu wykręcił z Rangersami. Najgłośniej wybrzmiewa rzecz jasna przerwanie passy Celtiku Glasgow i wywalczenie pierwszego od 10 lat tytułu Mistrza Szkocji. Nie każdy jednak pamięta, że w tamtej kampanii ekipa Stevena Gerrarda odjechała odwiecznym rywalom na aż 25 punktów, a sezon 2020/2021 zakończyła, nie odnotowując ani jednej porażki. Nawet w obliczu tak ciężkiego zadania, jakiego podjął się w Szkocji były reprezentant Synów Albionu, Premier League to nieco inna para kaloszy niż szkocka ekstraklasa. Mimo to jedna rzecz wydaje się nie mieć znaczenia. Nie ważne czy w Glasgow, czy w Birmingham, jeżeli Steven Gerrard dostanie czas i zaufanie, to bez problemu zbuduje drużynę będącą w stanie zagrozić największym zespołom w lidze. Jeżeli połączymy to z ogromną ambicją i ogromnymi pieniędzmi, jakie właściciele wykładają na Aston Villę, to całkiem niedługo możemy myśleć o The Villans, jako o nowym kandydacie do gry w Europie.