Gloria victis? To nie tutaj, do jedenastki tych, którym poszło zapraszamy do okienka numer 1. Tutaj mamy nasz mały kącik wstydu z zawodnikami notującymi fatalne spotkanie. Niektórym poszło w tej kolejce na tyle fatalnie, że aż zdecydowaliśmy się o nich napisać. Oto nasza Antyjedenastka 22. kolejki Premier League. 

BRAMKARZ

EMILIANO MARTINEZ

Argentyńczyk miejsce w naszej antyjedenastce 22. kolejki zapewnił sobie już w 3′ minucie meczu. Martinez w kuriozalny sposób przepuścił kozłującą po strzale Bruno Fernandesa futbolówkę i od samego początku pokomplikował sprawy swoim kolegom z drużyny. Złośliwi powiedzą, że taka wtopa bramkarza Aston Villi to karma za to, co zrobił we wrześniu podczas meczu na Old Trafford. Po fatalnie wykonanym przez Bruno Fernandesa karnym w 93′ minucie spotkania, argentyński bramkarz w dość wymowny sposób cieszył się naprzeciwko trybuny fanów United.

OBROŃCY

MICHAEL KEANE

To jest jeden z najpoważniejszych kandydatów do miana najgorszego stopera tego sezonu. A niespełna 180 sekund w jego wykonaniu na Carrow Road to znów gratka dla „fanów” jego talentu. 16. minuta? Płaskie dośrodkowanie po ziemi Josha Sargenta, które nie powinno sprawić obrońcy żadnego problemu. Michael Keane katastrofalną interwencją pakuje piłkę do własnej siatki.

18. minuta? Zamiast przesuwać się razem z Adamem Idahem, co robił na początku kontry Kanarków, postanowił nagle zostawić go niepilnowanego i zaasekurować Teemu Pukkiego. Czemu? No, tego Wam nie wytłumaczymy. Choć po przerwie ku zaskoczeniu wszystkich, wyglądał już całkiem przyzwoicie, początek meczu to kolejny kamyczek do jego ogródka. Nowy środkowy obrońca dla Evertonu to obowiązek w zimowym oknie. Zresztą, spójrzcie na poniższą statystykę – ona mówi sama za siebie.

ISSA DIOP

To był fatalny mecz całej defensywy West Hamu, ale Issa Diop był bezpośrednio zamieszany w dwa z trzech goli dla Leeds. To on odpuścił krycie Aylinga przy rożnym, co skończyło się zgraniem do Harrisona i bramką do pustej. To także on dał się wyciągnąć Raphinhii daleko od własnej bramki, po czym… stanął naprzeciwko niego i nawet nie zaatakował, a Brazylijczyk miał dzięki temu czas by dać crossowe podanie do wychodzącego sam na sam Harrisona.

JAN BEDNAREK

Podróż z nieba do piekła dla Jana Bednarka. W ostatnich spotkaniach Polak błyszczał doskonałą formą, jednak przyszedł czas na zimny prysznic. Po sporym zamieszaniu w polu karnym i interwencji VAR-u ostatecznie sędzia podyktował karnego dla Wolves za faul Bednarka na Rayanie Ait-Nourim. Niestety dla Polaka, Raul Jimenez pewnie zamienił jedenastkę na gola. Stoper Świętych zawinił również przy stracie drugiej bramki. Faktem jest, że za tamtego gola cała linia obrony Southampton zasługiwałaby na miejsce w dzisiejszym rankingu, jednak my rozliczamy Janka, a i on nie wywiązał się po raz kolejny ze swoich obowiązków. Polak był mocno spóźniony i kompletnie nie zauważył wybiegającego mu zza pleców Conora Coady’ego, który wpakował piłkę do pustaka. Swoją drogą oprócz Bednarka tak samo wryci jak słupy stali trzej jego koledzy i żaden nie zareagował. Nic. Zero. W 89′ minucie spotkania Polak miał jeszcze szansę chociaż częściowo odkupić swoje winy, jednak jego dośrodkowania nie wykorzystał Romain Perraud. Krótko po tym zdarzeniu Święci stracili trzecią bramkę i pogrzebali szansę na przynajmniej jeden punkt. Bardzo słaby występ defensywy Southampton.

JOACHIM ANDERSEN

Samobój w 87. minucie derbowego meczu, który daje Brighton wyrównanie. Poza tym, Andersen przez cały mecz średnio radził sobie z ruchliwymi Maupayem i Trossardem.

VITALYI MYKOLENKO

Kto z kim przestaje, takim się staje – tak mawia pewne przysłowie. Mykolenko wystarczyły dwa tygodnie w klubie, by już dorównać poziomem do Michaela Keane’a. Chrzest bojowy w Premier League w wykonaniu Ukraińca okazał się bardzo mizerny. Zaliczył „asystę” przy pierwszym golu, bo to jego słabe krycie pozwoliło Sargentowi posłać płaskie dośrodkowanie w pole karne. Zresztą Amerykanin kręcił nim niemiłosiernie w pierwszej połowie i zapewne jeszcze do dziś śni mu się po nocach. Mógł dołożyć również drugą, kiedy posłał podanie prosto do nogi niekrytego i stojącego tuż przed Pickfordem Adama Idaha. Na jego miejscu poszlibyśmy w sobotę po meczu na imprezę, by zapomnieć o tak koszmarnym debiucie.

POMOCNICY

HAKIM ZIYECH

Tuchel zaufał Ziyechowi i Pulisicowi, pewnie z uwagi na ich niezłe ostatnio występy. Ziyech potrafił też strzelać w ważnych meczach. Niestety, tak jak czasem żartobliwie w internecie mówi się o stylu gry Chelsea „Tucheliban”, tak Marokańczyk zaprezentował prawdziwy piłkarski terroryzm. Bolały nie tylko oczy, ale też zęby, a kibice The Blues musieli rzucić do słoika na przekleństwa kilkadziesiąt złotych.

Ziyech nie zanotował chyba żadnego dobrego podania, a miał na nodze kilka tak prostych asyst do Lukaku czy Pulisica, że wystarczyło kopnąć piłkę w miarę prosto. Najbardziej zapamiętany w tym meczu został z pościgu za piłką, gdy wyprzedził go chyba Kyle Walker, będący 20-30 metrów za nim w momencie startu do futbolówki. Występ ten podsumowuje chyba taka wizualizacja Ziyecha:

Zdjęcie

MORGAN SANSON

W sobotę piłkarze Aston Villi starali się utrudnić sobie życie jak tylko to możliwe. W pierwszej połowie Sanson starał się nie przeszkadzać za bardzo swoim kolegom na boisku, jednak nie zrobił nic, za co moglibyśmy go pochwalić. Zero strzałów, zero dryblingów-słowem absolutnie niewidoczny na boisku. Natomiast druga połowa była już prawdziwym koszmarem i skończyła się dla pomocnika The Villans w najgorszy możliwy sposób. Po 23′ minutach jego celność podań wynosiła 67%, a dobitnie przypieczętował ten wynik w swojej ostatniej akcji meczu. Sanson zaliczył asystę drugiego stopnia, jednak nie napędził akcji tego zespołu co potrzeba. Pomocnik Aston Villi w łatwej sytuacji stracił futbolówkę na około 35 metrze i w panice podał ją wprost pod nogi nadbiegającego Freda. Dobrze rozprowadzoną akcje Francuza dokończył duet Fred & Fernandes wyprowadzając Czerwone Diabły na dwubramkowe prowadzenie.

NEMANJA MATIC

Pierwsza połowa w wykonaniu serbskiego pomocnika była całkiem niezła. Sporo się napracował, by zapewnić komfort swojej linii defensywy, przejął kilka kluczowych podań i oddalał nadciągające niebezpieczeństwo. Po przerwie jednak zwyczajnie nie dojeżdżał. Miał szczęście, że nie wyleciał w 48. minucie, gdy powinien otrzymać drugą żółtą kartkę. Brakowało mu sił, by nadążać za przeciwnikami, wyglądał wręcz bezradnie na tle środka pola rywali, który aż kipiał energią. Dał się objechać przy obu bramkach, najpierw Philippe Coutinho, a następnie Jacobowi Ramseyowi. Gdyby Rangnick miał do dyspozycji McTominaya, Serb na pewno zaliczyłby zjazd do bazy.

NIKOLA VLASIC

Chwila, to on w ogóle był na boisku? Ach tak, jego jedyne zapadające w pamięć zagranie to strata piłki, po której padł gol na 2-3 dla Leeds… Tak, Vlasic nadal nie zaaklimatyzował się w West Hamie, nie wniósł w meczu z Pawiami absolutnie nic, a nawet na lepsze wyszłoby Moyesowi, gdyby grali bez niego.

NAPASTNICY

ROMELU LUKAKU

Niby konflikt zażegnany, niby Lukaku przeprosił… Ale to dalej siedzi w jego głowie. Widać to było w pierwszej połowie, gdy wychodząc sam na sam zamiast strzelać, próbował jeszcze na siłę dogrywać na prawą stronę. I widać było, gdy zmarnował jedyną „setkę” Chelsea w tym meczu, po której piłkarze Tuchela mogli prowadzić. Lukaku sporo narzekał w mediach o tym, że nie dostaje odpowiedniego wsparcia i liczby dograń w pole karne od kolegów. Gdy w końcu dostał, to sytuację zmarnował. Po meczu pojechał po nim także Tuchel, mówiąc że najważniejsza jest drużyna i nikt nie będzie grał, by zadowolić Lukaku i dograć mu piłkę. Dodał, że sam Belg zagrał słabo, nie wykonywał tego czego się od niego wymaga i powinien najpierw zastanowić się co on daje drużynie. Auć.