Nie potrwał długo miesiąc miodowy Ralfa Rangnicka w Manchesterze United. Wystarczyła pierwsza porażka tymczasowego menedżera Manchesteru United, żeby do mediów przedostały się niepokojące informacje. Piłkarze, a przynajmniej ich część, rzekomo nie ufają niemieckiemu szkoleniowcowi i mają żal do klubu, że przespali szansę na zatrudnienie Antonio Conte.

Początek był naprawdę obiecujący. W pierwszych spotkaniach po zmianie rządów na Old Trafford Czerwone Diabły wyglądały na zespół znacznie lepiej zorganizowany, niż miało to miejsce do tej pory. Drużyna pozostawała niepokonana przez pięć spotkań, notując zwycięstwa z Crystal Palace, Norwich i Burnley, a także remisując z Young Boys i Newcastle United. Patrząc na formę rywali, można stwierdzić, że był to idealny czas, żeby pokusić się nawet o komplet zwycięstw.

Schody pojawiły się już w meczu z Newcastle, gdzie to ekipa Eddiego Howe’a sprawiała większe zagrożenie pod bramką. Ostatecznie zespół z Manchesteru wywalczył remis i mógł być zadowolony z takiego rezultatu.

Natomiast prawdziwe problemy ujawniły się dopiero po porażce z Wolverhampton. Przeciwnicy byli znacznie lepiej dysponowani i dominowali niemal przez całe spotkanie. Manchester United nie wyglądał w tym starciu jak drużyna, ale jak zlepek indywidualności, który niespecjalnie wiedział, co należy robić na boisku. Jak się okazuje, obraz z boiska może być odzwierciedleniem nastrojów, jakie obecnie panują w klubowej szatni.

Banda wiecznie narzekających i obrażonych gwiazd

Gary Neville skrytykował postawę drużyny w zremisowanym meczu z Newcastle. Klubowa legenda zwraca szczególną uwagę na mowę ciała zawodników, wiecznie obrażonych, obwiniających wszystko dookoła. Problem ten zauważył też sam Rangnick, który otwarcie porozmawiał ze swoimi podopiecznymi o ich reakcjach na boiskowe wydarzenia. Jak sam stwierdził, zawodnicy odpowiedzieli bardzo dobrze już w starciu z Burnley.

Problemy jednak nie zniknęły. Na wstępie warto zaznaczyć, że informacje o konfliktach w szatni docierają do nas z różnych źródeł. Pisały o tym Daily Mail, Neil Custis z The Sun, ale również dziennikarze Telegrapha tacy jak James Ducker czy Mike McGrath. Doniesienia potwierdzają też Twitterowe profile, operujące „blisko klubu”.

Wedle tych informacji piłkarze Czerwonych Diabłów podzielili się na grupki, które mają pretensje do wszystkich nawzajem. Jedni obwiniają swoich kolegów, inni winę zrzucają na nowego menedżera, jeszcze inni nie są zadowoleni z decyzji, podejmowanych przez zarząd.

Gracze z większym stażem twierdzą, że nie mieli wcześniej okazji grać w tak podzielonej drużynie. Część piłkarzy nie może dostosować się do metod treningowych Rangnicka i uważają, że same sesje są zbyt ciężkie. Nie chodzi jednak o słabe przygotowanie fizyczne, bo to ma być na dobrym poziomie. Na domiar złego pojawiają się głosy o niesprawiedliwym podejściu do ustalania składu i selekcji na podstawie samych nazwisk.

Skład jest zbyt szeroki, trzeba transferów

Nowy trener od samego początku wskazywał na zbyt wielu piłkarzy w pierwszej kadrze i z nadzieją spoglądał w stronę styczniowego okienka transferowego. Sytuacja z przekładaniem meczów z pewnością pokrzyżowała nieco jego plany, ale wciąż United musi pozbyć się kilku nazwisk. Jeżeli to się nie uda, Rangnicka czeka ciężkie zadanie. Zapanowanie nad grupą, która nie jest zadowolona z czasu na boisku, a w dodatku przez pół roku była mamiona przez Ole Gunnara Solskjaera.

Obietnice bez pokrycia dla niektórych zawodników to z pewnością jeden z największych błędów Norwega. Teraz czoła stawić musi mu Niemiec. Standardowo, kiedy mowa o niezadowoleniu z czasu na boisku, przewijają się cztery nazwiska. Donny van de Beek, Jesse Lingard, Eric Bailly i Dean Henderson. Każdy z nich na przestrzeni sezonu dawał znać, że nie zadowala go obecna sytuacja. Każdy, według Ole, miał odegrać znaczącą rolę na przestrzeni tej kampanii.

Zmiana na stanowisku menedżerskim mogła oznaczać zmianę ich losu, ale nic takiego się nie wydarzyło. Kluczem do poprawienia atmosfery będzie z pewnością pozbycie się przynajmniej części tych piłkarzy.

O ile Jesse Lingard czy Eric Bailly nie powinni mieć problemów ze zgodą na transfer, o tyle Rangnick nie zamierza rezygnować z van de Beeka. Holender ma też inny problem. Spór pomiędzy agentami, który technicznie uniemożliwia mu transfer. A zainteresowanych nie brakuje, bo w kolejce ustawia się między innymi nowa potęga finansowa, Newcastle United.

Zarząd przespał szansę na Conte

Sama postać Ralfa również nie do końca odpowiada całej drużynie. Pojawiają się głosy mówiące, że United marnują czas z tymczasowym trenerem, kiedy chwilę wcześniej przegapili szansę na zatrudnienie Antonio Conte. Ten przeniósł się do Tottenhamu, kiedy zarząd Czerwonych Diabłów pokładał jeszcze wiarę w Ole Gunnara Solskjaera. O Włochu można już tylko pomarzyć, a Niemiec musi zrobić wszystko, żeby rozwiać wątpliwości panujące w ośrodku treningowym.

W tym celu chce wykorzystać Mike’a Phelana. 59-latek ma pomóc w scaleniu drużyny. Mimo tego, że wieszczono mu rychłą stratę posady, wciąż jest bardzo poważany w gronie piłkarzy. Odbył już dwugodzinną rozmowę z menedżerem o możliwych scenariuszach i działaniach.

Phelan nie trafi jednak do gwiazd United za Rangnicka. To on musi zrobić wszystko, żeby podbudować kluczowe ogniwa w drużynie. Nie jest bowiem normalne, że Phil Jones niegrający w lidze od dwóch lat, wchodzi znikąd na boisko i wygląda na nim lepiej niż Harry Maguire. Podobnie z pewnością siebie Marcusa Rashforda, Jadona Sancho i kilku innych piłkarzy.

Jeszcze kilka tygodni temu wydawało się, że Ole zostawia następcy zespół z ogromnym potencjałem. Nacisk trzeba tutaj położyć szczególnie na słowo zespół, bowiem poczucie jedności i wspólny cen nie budziły wcześniej wątpliwości. Tymczasem okazuje się, że demony z późnego okresu pracy Jose Mourinho powracają i być może odbiją się jeszcze głośniejszym echem. Przed sztabem United tygodnie bardzo wytężonej pracy, żeby przywrócić zespół na odpowiednie tory.