W letnim okienku transferowym Everton wydał zaledwie kilka milionów funtów. Sprowadzenie Demaraia Greya czy Androsa Townsenda było ruchem bardzo budżetowym. Teraz, podczas zimowego szału zakupów, The Toffees nie zamierzają aż tak oszczędzać. 

Do klubu trafił już Witalij Mykołenko, którego wyciągnięto z Dynama Kijów. Za lewego obrońcę, który ma zastąpić Lucasa Digne, zapłacono blisko 20 milionów funtów. Na tym jednak wzmocnienia defensywy się nie kończą, bo „The Athletic” informuje o zaawansowanych rozmowach z Rangersami.

Włodarze Evertonu chcą sprowadzić na Goodison Park Nathana Pattersona, który nominalnie występuje na prawej stronie obrony. 20-letni Szkot byłby zatem naturalnym następcą Seamusa Colemana. Irlandczyk zbiera w tym sezonie bardzo mieszane recenzje i niewykluczone, że niebawem straci miejsce w pierwszym składzie.

Szkopuł w tym, że sam Patterson nie jest gwiazdą obecnego klubu. Jego szanse na występy mocno ogranicza James Tavarnier, który jeszcze za kadencji Stevena Gerrarda wyrósł na kluczowego piłkarza szkockiego klubu. Dość powiedzieć, że cel transferowy The Toffees zaliczył w tym sezonie tylko 11 występów z czego sześć w pierwszym składzie.

Nie przełożyło się to na spektakularne liczby – Patterson zanotował jedną asystę w meczu Hibernian (2:1).

Nie znaczy to jednak, że Everton ściągnie Szkota za bezcen. Według angielskiej prasy piłkarz ma kosztować około 15 milionów funtów – to ponad trzy razy więcej niż wynosiły pierwsze oferty, które spłynęły na konto Rangersów.

Zasadność takiej kwoty tłumaczy Jordan Campbell, dziennikarz „The Athletic”:

Kluby nie płacą tego rodzaju pieniędzy za tak niedoświadczonego gracza, chyba że jego talent jest niezaprzeczalny. Patterson posiada fizyczne, techniczne i umysłowe atrybuty, aby osiągnąć bardzo wysoki poziom.

Everton zajmuje obecnie 15. miejsce w Premier League. Nad strefą spadkową ma osiem punktów przewagi.