Gdy pod koniec sierpnia Cristiano Ronaldo ponownie przechodził na Old Trafford, wśród całego środowiska związanego z Czerwonymi Diabłami panowała euforia. Ten transfer miał dodać do składu rasowego zwycięzcę, klasowego snajpera, który zamieni klub w kandydata do mistrzostwa. Powrót CR7 można rozpatrywać w kategorii pozytywów tego sezonu Premier League, ale jest pewna grupa młodych graczy, którzy trochę ucierpieli obecności Portugalczyka. Właśnie tutaj mógł przez długi czas leżeć problem Jadona Sancho.

Dla wielu osób może brzmieć to absurdalnie, lecz po spotkaniu z Newcastle uwagę na to zjawisko zwrócili Gary Neville i Gabriel Agbonlahor. Legendy angielskiej ekstraklasy podkreśliły ciemną stronę obecności portugalskiego gwiazdora, która znacząco przyczyniła się do obniżki formy Marcusa Rashforda i Masona Greenwooda oraz braku fajerwerków ze strony Sancho.

W poświąteczny wieczór nie po raz pierwszy w tym sezonie Manchester United zawiódł w starciu z zespołem notowanym w okolicach strefy spadkowej. Powracający po 16-dniowej przerwie spowodowanej liczbą zakażeń Covid-19 piłkarze 20-krotnego Mistrza Anglii ledwo co wyszarpali remis na St James’ Park. Przed porażką uratowała ich jedynie fantastyczna postawa w bramce Davida de Gei i wyrównujący gol wprowadzonego w przerwie Edinsona Cavaniego.

„Jeśli tak dalej pójdzie, zwolnią kolejnego menedżera”

Zespół Ralfa Rangnicka fatalnie wyglądał w defensywie. Allan Saint-Maximin robił z obrońcami rywali, co chciał i może żałować, że nie zakończył tego spotkania z większą ilością bramek. Druga linia ekipy niemieckiego szkoleniowca również popełniała masę błędów, czego najlepszym podkreśleniem był fakt, że w środku pola rządził Joelinton. W dodatku bezzębna pozostawała przez większość meczu formacja ataku. Kolejny raz słabo wyglądała trójka młodych wilków w postaci Greenwooda, Rashforda oraz Sancho. Zresztą pierwszy z nich już po 45 minutach zaliczył zjazd do bazy.

Sfrustrowany po boisku biegał Cristiano Ronaldo, który co chwila rozkładał ręce po stratach piłki, nieudanych próbach dryblingów czy strzałów kolegów z przodu. 36-latek pozostawał nadąsany przez większość poniedziałkowego wieczoru. Po końcowym gwizdku kolejny raz od razu zbiegł do szatni, zamiast podziękować kibicom za okazane wsparcie na wyjeździe. Język ciała Portugalczyka zakwestionował po meczu Gary Neville. Były zawodnik klubu z Old Trafford jasno dał do zrozumienia, że jego zdaniem atmosfera w szatni jest daleka od oczekiwanej, a takie sytuacje nie wyprowadzą jej na prostą.

Oni wiecznie narzekają na siebie nawzajem! To banda malkontentów! Spójrz na nich na boisku – wszyscy mają ręce w górze, narzekając na każde możliwe zagranie! Nie dawno pożegnali Solskjæra. Jeśli tak dalej pójdzie, zwolnią kolejnego menedżera.

Rozmawiamy o mowie ciała. Rozmawialiśmy też o tym na początku sezonu, kiedy Ronaldo uciekł zaraz do szatni po meczu z Evertonem. Dzisiaj znowu się to powtórzyło. I jeszcze to marudzenie Fernandesa. To dwaj doświadczeni gracze, liderzy. Takie zachowanie, gdy twoi najlepsi zawodnicy patrzą na każdego innego piłkarza, jakby nie był on wystarczająco dobry, wpływa destrukcyjnie na młodszych kolegów z boiska.

„Za każdym razem, gdy oni oddają strzał, on ma ręce w górze”

Podobnego zdania co do postawy 5-krotnego zdobywcy Złotej Piłki i wpływu na resztę ofensywy jest były napastnik Aston Villi, Gabriel Agbonlahor. Legenda klubu z Birmingham zwraca uwagę na fakt, że obecność CR7 znacząco obniżyła pewność siebie młodych reprezentantów Anglii. Zamiast szukać niekonwencjonalnych zagrań czy wykorzystywać instynkt strzelecki, ci zaczęli w tym sezonie uporczywie szukać pozyskanego latem snajpera. A to nie jest najskuteczniejsza metoda zdobywania bramek. W obecnej kampanii jedynie dwa gole padły po podaniach trójki młodych graczy do Cristiano (w meczu z Atalantą i Arsenalem).

W tej szatni nie panuje właściwa harmonia. Forma Rashforda i Greenwooda spadła, odkąd pojawił się tam Ronaldo. Nie potrafią się odpowiednio wyrazić na boisku. Grają tak, jakby w ich głowach panowała jedna myśl: „Muszę podać do Ronaldo, muszę stworzyć dla niego kolejną szansę”.

Trudno jest się z tym porównaniem nie zgodzić. Drugiego z nich jeszcze da się trochę usprawiedliwić, bo zaliczył kilka naprawdę dobrych występów w tegorocznych rozgrywkach. Natomiast Sancho na razie należy do grona największych transferowych wtop tegorocznego okienka w Premier League, a Rashford gra niewiarygodnie frustrująco. Często traci piłki, wdaje się w niepotrzebne dryblingi i podejmuje fatalne decyzje w obrębie szesnastki rywali. Zaryzykować można nawet stwierdzenie, że w tym sezonie wśród graczy ataku i pomocy w United, to najgorszy zawodnik obok Pogby i Martiala.

Część ekspertów przy transferze Ronaldo poruszała kwestie tego, że przybycie Portugalczyka ograniczy minuty klubowej młodzieży. Jednakże posiadanie kolegi o tak bogatym CV, jednego z dwóch najlepszych piłkarzy ostatnich 15 lat w futbolu, miało sprawić, że wiele się od niego nauczą. Niektórzy przeczuwali, że może mieć jeszcze większy wpływ pod tym względem niż Edinson Cavani, którego tak bardzo chciał zatrzymać Ole Gunnar Solskjær.

Jeśli byłbym Rashfordem, Greenwoodem czy Sancho, to bałbym się oddać strzał. Za każdym razem, gdy oni stają przed szansą na uderzenie na bramkę, on ma ręce w górze, mówiąc: „Dlaczego nie podałeś do mnie?”.

Przed przyjściem Ronaldo, Mason brał na siebie zawodników i po prostu oddawał strzały. Teraz już tego nie robi i jest ściągany w połowie meczu. Gdybym był na ich miejscu, powiedziałbym sobie: „Och, dlaczego musieliśmy go tu sprowadzić?”

Każdy kij ma dwa końce, a każdy piłkarz potrafi mieć dwa oblicza

Niewykluczone, że to samo pytanie zadawał sobie przy pogłębiającym się kryzysie norweski menedżer. Sezon 20/21 bez wątpienia należał do najlepszych kampanii Czerwonych Diabłów po odejściu Sir Alexa. Wydawało się, że wicemistrzostwo Anglii i finał Ligi Europy położyły solidne fundamenty, by osiągnąć sukces na przestrzeni następnych 12 miesięcy. Tymczasem powrót CR7 spowodował wywrócenie taktyki może nie 180 stopni, ale o 90 jak najbardziej.

Z jednej strony zespół zyskał wybitnego napastnika, zdolnego do rzeczy dla wielu nieosiągalnych. Cristiano na swoich barkach wprowadził klub do fazy pucharowej Ligi Mistrzów. Wolej przeciwko Atalancie nadal może wywoływać ciarki na plecach. Dał kluczowe bramki w lidze. Z drugiej – tempo akcji ekipy z czerwonej części Manchesteru stało się znacznie wolniejsze.

To ograniczyło możliwości do wyprowadzania kontrataku, charakteryzujące kadencję byłego szkoleniowca Molde. Portugalczyk zupełnie zmienił sposób, w jaki drużyna broniła od przodu. W pewnym momencie kampanii wykonywał najmniej pressingów w przeliczeniu na mecz wśród lig Top5 w Europie. Ronaldo nawet nie starał się odcinać rywali od podań, poruszając się zazwyczaj w przestrzeni między prawym a środkowym obrońcą.




Kolejnym efektem ubocznym jest już wspomniana dyspozycja Sancho, Rashforda czy Greenwooda. Presja, jaką nakłada na resztę 36-latek, może być po pewnym czasie przytłaczająca. To są gracze z nowego pokolenia. Tacy, którzy zdecydowanie bardziej potrzebują kogoś, kto poklepie po ramieniu, a nie obrazi się na amen. Tutaj, jeśli zdecydujesz się na oddanie strzału, gdy masz szansę podać do CR7, rozgrzeszenie otrzymasz tylko, jeśli umieścisz piłkę w sieci. Inaczej doprowadzisz do kolejnych zgrzytów w szatni i na boisku. Przytłaczająca jest statystyka dotycząca uderzeń Jadona na bramkę. Anglik na tę chwilę oddał ich zaledwie sześć. Pod tym względem wyprzedza go aż 225 zawodników w angielskiej elicie!

Jedynym odpornym na fochy ze strony pochodzącego z Madery piłkarza wydaje się Cavani. Przy ostatniej zmianie na stanowisku trenera i dołku formy jego wsparcie dla mniej doświadczonych partnerów wydaje się kluczowe.

Cavani odpiera takie sytuacje. Nie sądzę, że on więdnie w obecności Ronaldo czy Fernandesa. Myślę, że stawia im czoła i pomaga innym młodym zawodnikom na boisku. On musi być na murawie – podkreślał po spotkaniu z Norwich City Neville.

Czy Rangnick ma na tyle odwagi, by posadzić CR7 na ławce?

Przyjście „Ojca gegenpressingu” spowodowało zmianę formacji na 4-2-2-2, podniesienie parametrów biegowych i bardziej agresywny nacisk na przeciwnika. Nawet CR7 zaczął się bardziej przykładać w tej kwestii. Pierwsze efekty widoczne były już w spotkaniu z Crystal Palace, jednym z najlepszych meczów Manchesteru United w tym sezonie. Ale czym dalej w las, tym nie jest tak kolorowo. Słabiutkie spotkanie na Carrow Road, przepchnięte po rzucie karnym oraz szczęśliwy remis z Newcastle troszkę ostudziły entuzjazm.

Rozwiązaniem na poprawę gry drużyny według Agbonlahora może być zmiana ustawienia. W jego opinii usunięcie z wyjściowego składu Ronaldo mogłoby zdjąć wspomniane wcześniej ciśnienie z młodszych kolegów w ataku.

On jest niesamowitym graczem, który miał niesamowitą karierę, ale nie jest tym samym piłkarzem, którym był wcześniej. Rashford, Greenwood i Sancho mogą grać jako przednia trójka rotująca się pozycjami i wbiegająca pomiędzy obrońców. Jeśli menedżer ma odwagę, to zrezygnuje z Ronaldo w następnym spotkaniu [z Burnley].

Nie ma dowodów na to, że Rangnick posłuchał w czwartkowy wieczór rad obu wymienionych ekspertów. Jednak w pojedynku z The Clarets za pauzującego za kartki Fernandesa wyszedł Cavani i ewidentnie zdjął trochę presji ze swoich kolegów. Nawet pomimo tego, że sam rozegrał co najwyżej przeciętny mecz. Mason był olśniewający w drugiej połowie. Nie bał się wchodzić w dryblingi czy posłać dalekiej piłki w kierunku partnerów. Zaliczył dwa kluczowe podania, z czego jedno mogło zamienić się w asystę, gdyby Scott McTominay uderzył kilkanaście centymetrów niżej.

Jadon również w końcu pokazał klasę, po tym, jak przedarł się w pole karne, minął bez najmniejszych problemów Jamesa Tarkowskiego i przy minimalnej pomocy Bena Mee wykończył solową akcję, podobną do tych z czasów Borussii Dortmund. Przez całe 90 minut kapitalnie wyglądała też jego współpraca z Lukiem Shawem, a to coś, czego wielu sympatyków United oczekuje. No i Scott – choć do ofensywnego tria nie należy i nie jest też już najmłodszy, pokazał ogromną wiarę w siebie, zabierając przy pierwszej bramce piłkę Ronaldo. Przy odrobinie szczęścia mógł nawet ustrzelić tego dnia hat-tricka. Pozostaje tylko czekać, aż w końcu odpali i Marcus.

Gdzie piłkarzy sześciu, tam też łyżka dziegciu

Ciężko stwierdzić, czy taki wyjściowy garnitur z przodu będziemy oglądać częściej, niż tylko w przypadku zawieszenia lub kontuzji któregoś z Portugalczyków. Czerwone Diabły cierpią w ofensywie na lekki nadmiar gwiazd, które na razie niekoniecznie potrafią dobrze ze sobą współgrać. Obecność Cavaniego wydaje się kluczowa, jednak wtedy w sferze ataku zostaje jedno miejsce do obsadzenia i aż trzech kandydatów. Posadzenie na ławce największej gwiazdy i najlepszego strzelca? Dymy w szatni. Celowe pominięcie w pierwszej jedenastce jednej z najlepszych „10” na świecie? Grymasy niezadowolenia. Manchester United w swojej talii ma tylu świetnych ofensywnych graczy, że zawsze ktoś będzie niezadowolony.

Dlatego tym bardziej istotne jest, by były opiekun RB Lipsk znalazł balans w drużynie i rozdysponował odpowiednią liczbę minut. Ekipa z Old Trafford za jego kadencji nie grzeszy skutecznością i dopiero kilka dni temu po raz pierwszy strzeliła więcej niż jednego gola w meczu. Przy problemach, jakie ciągle dręczą defensywę, trzeba zacząć dostarczać konkretne liczby z przodu. Posadzenie raz na jakiś czas gwiazd z Półwyspu Iberyjskiego może wyjść na dobre, czego najlepszym przykładem była nie tylko zmiana Bruno w starciu na El Madrigal, ale również występ na twierdzy, jaką pozostaje w tym sezonie Stamford Bridge.

Właśnie mijamy półmetek sezonu, więc to już najwyższy czas, by Rashford, Greenwood oraz Sancho zaczęli grać na najwyższych obrotach. Talentu mają, jak mało kto, ale trzeba go jeszcze w skuteczny sposób uwolnić. To warunek konieczny, by zyskać szansę na definitywnie wydostanie się z kryzysu i powalczenie o czwarte miejsce. By jednak do tego doszło, należy wyzbyć się strachu przed reakcjami Cristiano Ronaldo. Zadowolenie swojego lidera niekoniecznie zawsze powinno stanowić główną oś poczynań ofensywnych jego kolegów.