Wiele znaków na niebie i ziemi wskazuje na to, że dni napastnika na Emirates są policzone. Pierre-Emerick Aubameyang stracił opaskę kapitańską i został odsunięty od pierwszego zespołu. Brak jego nazwiska w kadrze meczowej w trzech ostatnich meczach raczej ostatecznie przesądza o jego przyszłości.

Profesjonalizm? Dziękuje, ale ja nie potrzebuję

Najlepiej będzie zacząć od bezpośredniego powodu, dla którego piłkarz został pozbawiony opaski i zesłany do drużyny rezerw. Aubameyang nadużył przepisy klubowe. Poprosił o kilka dni wolnego, aby odwiedzić chorującą matkę. Do klubu wrócił, ale później niż obiecał – dzień po ustalonym terminie. Oprócz najzwyczajniejszego poszanowania zasad chodziło również o przygotowanie zawodnika do meczu. Nierychły powrót oznaczał konieczność przeprowadzenia szeregu badań i procedur związanych z bezpieczeństwem pod kątem pandemii. Auba musiał przez to opuścić kilka sesji treningowych. Jakby mało było problemów, to w wolnej chwili podczas wyjazdu postanowił zrobić sobie tatuaż.

Takie zachowanie jest niedopuszczalne, zwłaszcza przez kapitana, który powinien świecić przykładem przed młodymi. A tych w Arsenalu jak wiadomo, jest całkiem sporo. 

Oczekujemy, że nasi zawodnicy, a w szczególności nasz kapitan, będą pracować zgodnie z zasadami i standardami, które wszyscy ustaliliśmy i uzgodniliśmy – czytamy w oświadczeniu klubu.

Nie jest to pierwszy raz, kiedy Aubameyang naruszył „niepodlegające negocjacjom” zasady Artety. Został on również odsunięty od zespołu podczas marcowych derbów północnego Londynu po tym, jak spóźnił się na spotkanie drużyny. Nie jest to również pierwszy piłkarz Arsenalu, który stracił opaskę. Wcześniej tego niechlubnego osiągnięcia dokonali William Gallas oraz Granit Xhaka.

Niesforne duże dziecko

Samo naruszenie regulaminu może i rozeszłoby się po kościach, ale problemem jest również forma 32-latka, a właściwie jej brak. Pierwszym z brzegu przykładem niech będzie spotkanie z Newcastle i dwa karygodne pudła napastnika. Ale problemy nie pojawiły się z dnia na dzień. Kilkanaście miesięcy temu nie podważano powierzenia opaski Gabończykowi. Można powiedzieć, że pasowała mu jak ulał. Aktualnie niewielu płacze z powodu jego nieobecności.

Jak to się stało, że z zawodnika, który prowadził swój zespół do zdobycia Pucharu Anglii, zdobywając cztery bramki w dwóch kluczowych meczach (w półfinale z City i w finale z Chelsea), Aubameyang stał się zbędnym elementem? Mogły na to wpłynąć czynniki niesportowe. W styczniu poważnie zachorowała jego mama, z czego konsekwencjami zmaga się, jak widać do dziś. Zawodnik opuścił wówczas kilka spotkań (wtedy wrócił w wyznaczonym terminie). Po powrocie wyglądał naprawdę dobrze, lecz po jakimś czasie przyszedł zjazd formy.

W międzyczasie na zgrupowaniu reprezentacji zaraził się malarią. Odbyło się bez większych szkód, ale przez swoje leczenie wiele stracił. Szczególnie czas. Do tego doszła presja boiskowa i nieregularność. Sumując to wszystko, wychodzi nam wynik słabej formy gracza The Gunners. Jego bilans w aktualnym sezonie ligowym to 4 bramki w 14 meczach.

Kłopot, którego Arteta nie potrzebował

Sytuacja Auby do bólu przypomina tą z udziałem Mesuta Özila. Czy może liczyć na przebaczenie i powrót do łask? To już zależy od jego postawy i decyzji Mikela Artety. Chociaż wątpliwe jest, żeby napastnik odzyskał taką formę, która pozwoli mu grać w koszulce Kanonierów. W słowach hiszpańskiego szkoleniowca też nie sposób wyczuć optymizmu.

Masz kilka znakomitych chwil i kilka momentów, w których musisz podejmować decyzje. Siedzę tu każdego dnia, by podejmować właściwe decyzje. Moją jedyną intencją jest to, aby doprowadzić klub do jak najlepszego stanu, bronić naszych zawodników i osiągać jak najlepsze wyniki na boisku – mówił na konferencji przed meczem z Leeds Mikel Arteta.

Warto zaznaczyć, że niejasna jest również przyszłość Alexandre’a Lacazette. Francuz chce wypełnić kończący się w czerwcu kontrakt i odejść jako wolny zawodnik. Pytanie, czy Arsenal nie pokrzyżuje mu planów i będzie chciał jeszcze na nim trochę zarobić. Odejście dwóch napastników stanowiłoby nie lada problem w budowaniu zespołu na pozostałą część sezonu. W końcu przeprowadzenie transferów zimą jest znacznie trudniejsze niż latem. 

Ciekawe, jaki będzie teraz stan umysłu Aubameyanga. Nie wyglądało to najlepiej, jeśli chodzi o jego pewność siebie na boisku.

Nadal uważam, że zostało mu około 18 miesięcy kontraktu i jestem pewien, że w tym momencie Arteta chciałby go sprzedać, ale ktoś, kto dostaje 350 tysięcy funtów tygodniowo, będzie praktycznie niemożliwy do ruszenia, chyba że zrobią to, co zrobili z Mesutem Ozilem i dadzą mu kupę kasy, a on będzie musiał zaakceptować mniejsze pieniądze gdzieś indziej.

To problem i kłopot, którego Arteta nie potrzebował, ale teraz jest to wielkie wyzwanie dla Arsenalu, aby odbudować swój atak i będzie to zależało wyłącznie od umiejętnej rekrutacji – mówi Alan Smith, specjalista Sky Sports.

Szerokiej drogi, Panie Aubameyang!?

Arsenal wygląda świetnie w ostatnich miesiącach. Awans na czwartą lokatę po fatalnym początku sezonu jest naprawdę godny poszanowania. Młodzi zawodnicy tacy jak Bukayo Saka, Emile Smith Rowe, czy Gabriel Martinelli błyszczą, letnie transfery okazały się udane, cała drużyna wygląda solidnie, a co za tym idzie, były zawodnik Borussii wydaje się wręcz niepotrzebny. Jednocześnie problemy ze zdobywaniem bramek są czasami aż nadto widoczne. Żaden z napastników Arsenalu nie zdobył w tym sezonie więcej niż 5 bramek. Na Eddiego Nketiaha nie można liczyć (nawet po ostatnim hat-tricku w Carabao Cup), zwłaszcza że Anglik nie chce przedłużyć kontraktu wygasającego w 2022 roku. Forma Lacazette waha się jak huśtawka na placu zabaw, a i w tym przypadku wygasający po sezonie kontrakt raczej nie zostanie przedłużony. No i jest jeszcze niechciany Pierre-Emerick Aubameyang…

32-latek nie znalazł się kadrze na ostatnie spotkania z Southampton, West Hamem i Leeds. Do wyjazdu na Puchar Narodów Afryki najprawdopodobniej nie zobaczymy go na boiskach Premier League. Do głowy przychodzi tylko jedno rozwiązanie – transfer. Niby proste, prawda? Sprzedać niechcianego napastnika, który nic nie daje zespołowi. Niekoniecznie. Aubameyang ma swoje lata na karku, a forma już nie ta, co kiedyś. Do tego dochodzą horrendalne zarobki. Gabończyk, jak już to wcześniej zostało wspomniane, inkasuje 350 tysięcy funtów tygodniowo, a i Arsenal nie odda go za 200 funtów i bezcenny argentyński kaktus.

Czy znajdzie się ktoś szalony, żeby zatrudnić napastnika? W mediach przewijają się takie marki, jak Barcelona czy Juventus, które również mają swoje problemy z formą. Blaugrana do tego zmaga się z kłopotami finansowymi, a włoski zespół ma kilku innych kandydatów, którzy mogą okazać się pewniejszą opcją (mówi się o Cavanim oraz Icardim). Ostatnio za sprawą instastory brata piłkarza pojawiły się plotki o przenosinach na San Siro. Jednak na to, czy dojdzie do takiego transferu, będzie już trzeba poczekać do otwarcia styczniowego okienka transferowego.