Emmanuel Olisadebe w Premier League? Thiago Silva w Rosji? O tych historiach duża część z was może nie pamiętać. Dlatego przypominamy zapomniane piłkarskie przygody postaci związanych z Premier League. Zarówno tych, które kojarzymy głównie z występów na angielskich boiskach, jak i tych, które wpadły do angielskiej ekstraklasy tylko przejazdem.

Tym razem postanowiliśmy odkopać m.in. mało znane fakty z kariery imponujących ostatnio na angielskich murawach Allana Saint-Maximina oraz Emmanuela Dennisa. Nie zabrakło też nawiązań do futbolu nad Wisłą, bo poza Olisadebe przypomnieliśmy też pobyt w Premier League jednego z piłkarzy Wisły Płock.

Allan Saint-Maximin – Hannover 96 (2015-16)

O tym, że Allan Saint-Maximin grał w Monaco, większość kibiców zapewne pamięta. Nie wszyscy muszą jednak wiedzieć, że praktycznie od razu po transferze z Saint-Étienne do klubu z Księstwa powędrował na wypożyczenie do niemieckiej Bundesligi.

Po 18-letniego skrzydłowego sięgnął Hannover 96. Wiązano z nim spore nadzieje, bo w Ligue 1 zadebiutował już w wieku 16 lat i powszechnie uważano go za duży talent. Zresztą dobitnie pokazuje to fakt, że w tak młodym wieku ściągnęli go ćwierćfinaliści Ligi Mistrzów. Niestety, oczekiwania czekała bolesna weryfikacja. Powiedzieć, że obecny gracz Newcastle nie zawojował boisk za naszą zachodnią granicą, to jak nic nie powiedzieć.

Przez cały sezon rozpoczął tylko jeden ligowy mecz w podstawowym składzie. Łącznie pojawił się na murawie w 16 meczach Bundesligi. Z tego Hannover przegrał… 15. Gdy grał, zainkasowali ledwie trzy oczka, kiedy nie pojawiał się na boisku, uzbierali ich 22. Ostatecznie ekipa z HDI-Arena zakończyła rozgrywki na ostatniej pozycji w lidze, a Saint-Maximin wrócił do klubu macierzystego, by powędrować na kolejne wypożyczenie, tym razem do Bastii.

Sergi Canós – Liverpool (2013-16)

W kadrze Brentford na starcie tego sezonu mieliśmy zaledwie dwóch zawodników z doświadczeniem w Premier League. Obaj zaliczyli tylko pojedyncze minuty. Jednym był Ivan Toney, drugim Canós, który w ostatniej kolejce sezonu 2015/16 dostał dziewięć minut od Jürgena Kloppa.

Hiszpan trafił do Anglii jako 16-letni chłopak z akademii Barcelony i przez trzy lata wspinał się po szczeblach młodzieżowych w Liverpoolu. Zanim zadebiutował w pierwszej drużynie, zaliczył jeszcze bardzo udane wypożyczenie do występującego wówczas w Championship Brentford. Zaledwie kilka dni po powrocie do klubu macierzystego niemiecki menedżer wynagrodził jego dobrą postawę szansą występu w trykocie z Liverbirdem na piersi.

Młodzian nie przebił się jednak na Anfield i opuścił Merseyside miesiąc później. Kupiło go Norwich, lecz w hrabstwie Norfolk nie zdołał się przebić do pierwszego składu i po upływie pół roku, w styczniu 2017 roku, wrócił do Brentford. Tej decyzji nie mógł żałować. Stanowi istotne ogniwo drużyny, z którą awansował do angielskiej ekstraklasy. Rozpoczął wszystkie ligowe mecze od pierwszej minuty w tym sezonie, poza starciem z Watfordem, ominiętym z powodów zdrowotnych.

Emmanuel Olisadebe – Portsmouth (2006)

Ten pan to w pewnym sensie ikona piłki nożnej w Polsce. Swego czasu słyszał o nim każdy mieszkaniec naszego kraju. Nie wszyscy muszą jednak pamiętać, że Emmanuel Olisadebe kopał piłkę na poziomie Premier League. W styczniu 2006 roku Nigeryjczyk, który występował w naszej reprezentacji, podpisał kontrakt z prowadzonym przez Harry’ego Redknappa Portsmouth. Niestety, przygoda w Pompey okazała się kompletną porażką.

27-letni napastnik trafił na Wyspy po poważnych problemach z kolanem, które mocno zahamowały jego karierę w Panathinaikosie. Na Fratton Park przychodził za darmo, jako opcja o niskim ryzyku, lecz kompletnie się nie sprawdził. Zaliczył tylko dwa występy z ławki – oba krótko po transferze, przy okazji porażek z Evertonem oraz Birmingham City i nie wniósł na murawę praktycznie nic. Po zaledwie czterech miesiącach rozwiązano z nim kontrakt.

Eks-reprezentant Polski wrócił potem do Grecji, wiążąc się ze Skodą Xanthi. Później zwiedził jeszcze Cypr, Chiny i wrócił do Hellady, gdzie zakończył przygodę z piłką w 2012 roku. Epizod w Anglii był początkiem końca jego poważnej kariery. W każdym kolejnym klubie grał coraz mniej. Niemniej, Emmanuel Olisadebe może pochwalić się występami w Premier League. A w jego czasach zawodników znad Wisły (nawet naturalizowanych) grający w polu w najlepszej lidze świata mogliśmy porównać do białych kruków.

Thiago Silva – Dynamo Moskwa (2005)

Brazylijczyk to obecnie weteran i jeden z najlepszych defensorów ostatniej dekady. Początki jego przygody z europejskim futbolem wcale jednak nie musiały wskazywać na to, jak wielki osiągnie sukces. 102-krotny reprezentant Kraju Kawy przyjechał na Stary Kontynent w 2005 roku z łatką dużego talentu. Niestety, w ciągu pół roku w Porto nie dostał szansy debiutu w pierwszym zespole. Dlatego latem 2005 roku 20-letni wówczas obrońca postanowił przenieść się do Rosji.

Tam również nie było mu dane zaliczyć ani jednego występu. Niedługo po transferze zdiagnozowano u niego gruźlicę. Praktycznie od razu po przenosinach do nowego, jak wspomina, zimnego kraju, wylądował w szpitalu na oddziale zakaźnym, w kompletnej izolacji. Później wyznał, że lekarze poinformowali go, iż gdyby trafił pod ich opiekę dwa tygodnie później, prawdopodobnie by nie przeżył. Długie leczenie sprawiło, że całkowicie stracił formę i chęci do gry.

Rozważał zakończenie kariery, lecz mama zmotywowała go do dalszej pracy. Odrzucono go po testach we Flamengo, ale znalazł angaż we Fluminense, które najpierw go wypożyczyło, a potem wykupiło z Dynama. Tam wrócił na swój wysoki poziom. Pierwszy wyjazd do Europy, podczas którego nie zaliczył ani jednego występu na najwyższym poziomie rozgrywkowym w Portugalii i Rosji nie zraził Silvy. W 2009 roku przeniósł się do Milanu i udowodnił swą wartość. Najlepszy dowód klasy 37-latka? To lider defensywy Chelsea, zwycięzcy Ligi Mistrzów!

Emmanuel Dennis – Zoria Ługańsk (2016-17)

Droga Nigeryjczyka do Premier League była równie nietypowa, co w przypadku jego rodaka, Olisadebe. Dziś Dennis jest jedną z rewelacji obecnego sezonu angielskiej ekstraklasy, ale jeszcze kilka lat temu, jako młody chłopak, zaczynał przygodę z europejskim futbolem w ukraińskiej Zorii Ługańsk. Ba, w jej barwach mierzył się nawet z Manchesterem United!

Napastnik stawiał pierwsze kroki w ojczyźnie, kopiąc piłkę w Accademia di Abuja. To właśnie stamtąd, jeszcze przed 20. urodzinami, trafił za naszą wschodnią granicę. Wraz z Zorią wywalczył trzecie miejsce w lidze, rywalizował też w fazie grupowej Ligi Europy, gdzie miał okazję wejść z ławki m.in. podczas konfrontacji z Czerwonymi Diabłami. Spisał się nieźle, a jeśli wierzyć nigeryjskim mediom, przed zimowym okienkiem bacznie obserwowały go Manchester City oraz jeden z topowych klubów Bundesligi. Łącznie uzbierał sześć goli w 26 występach.

Po sezonie wylądował jednak w belgijskim Club Brugge i to właśnie tam zapracował na transfer do ligi ścisłej europejskiej czołówki. Po kilku latach i okazji gry w Lidze Mistrzów został wypożyczony do FC Köln, a przed startem obecnych rozgrywek podpisał umowę z Watfordem. Na Vicarage Road wszedł na poziom, jakiego do tej pory jeszcze nigdy nie prezentował.

Filip Lesniak – Tottenham Hotspur (2012-17)

Drugi akcent łączący Premier League z Polską w naszym tekście po Emmanuelu Olisadebe. Zawodnicy z występami na najwyższym poziomie w Anglii biegający po murawach naszej Ekstraklasy to nieczęste zjawisko. Takiego jednak mamy w Wiśle Płock. Słowacki pomocnik, Filip Lesniak, rozegrał kilka minut w barwach Tottenhamu w przedostatniej serii gier kampanii 2016/17, gdy Koguty rozbiły Leicester City na King Power Stadium aż 6:1. Ba, zaliczył nawet asystę przy jednym z trafień Harry’ego Kane’a. Mógł to uznać za spóźniony prezent urodzinowy, bo zaledwie cztery dni wcześniej skończył 21 lat.

Dla 25-letniego dziś zawodnika był to jedyny występ w pierwszym zespole Kogutów. W Londynie spędził pięć lat. Po transferze z VSS Koszyce przebijał się przez drużyny młodzieżowe, zaliczył też wypożyczenie do czeskiego Slovana Liberec, lecz musiał uznać wyższość konkurencji. Niedługo po debiucie odszedł za darmo do Danii, gdzie związał się z Aalborgiem.

Tam grał przez dwa lata, spędzając również rok na wypożyczeniu w Silkeborgu, aż wreszcie przed startem poprzedniego sezonu wylądował na naszym podwórku. W ostatnich rozgrywkach stanowił kluczowe ogniwo ekipy „Nafciarzy”. W tym zdecydowanie częściej zasiada na ławce.