Dziś w ramach 15. kolejki Premier League Everton zmierzy się z Arsenalem. Trzeba przyznać, że The Toffees w tym sezonie prezentują się po prostu koszmarnie, czego dowodem jest ich szesnasta lokata w ligowej tabeli. Jak się okazuje, nie tylko bezstronni fani narzekają na futbol prezentowany przez drużynę Rafy Beniteza. Na postawę swoich ulubieńców przede wszystkim żalą się też fani z Goodison Park, którzy w 27. minucie spotkania Everton – Arsenal mają zacząć strajkować przeciwko właścicielowi klubu. 

Nic dziwnego, że to właśnie Farhad Moshiri jest w oczach fanów głównym winowajcą. Everton w letnim oknie transferowym nie poczynił zupełnie nic, aby dyspozycja, jak i marka klubu zyskały na wartości. Niespełna dwa miliony funtów wydane na transfery mówią same za siebie.

Dodatkowo z klubem pożegnał się Carlo Ancelotti, za co z pewnością pluć sobie w brodę mogą działacze The Toffees. Bo gdy zestawimy rezultaty uzyskiwane przez Everton pod wodzą Włocha z tymi Rafy Beniteza, możemy odnieść wrażenie, że porównujemy dwie zupełnie inne drużyny. Jedna z nich to spadkowicz z ligi, a druga klub z aspiracjami do awansu do europejskich pucharów.

Choć i tak kibice klubu z Goodison Park nie byli w pełni usatysfakcjonowani pracą wykonywaną przez Carlo Ancelottiego. Być może dlatego, że zaniedbana była nieco relacja na linii trener fani. Nawet w bardzo emocjonujących chwilach, jak chociażby w spotkaniu pomiędzy Evertonem a Tottenhamem wygranym przez The Toffees 5-4 w FA CUP, Włoch nie cieszył się wraz z kibicami z awansu wywalczonego w ostatnich minutach rywalizacji. Wręcz przeciwnie – zachował stoicki spokój, popijając w międzyczasie kawę.

Możemy zatem dojść do wniosku, że fani Evertonu mają naprawdę wysokie oczekiwania wobec swojego ulubionego zespołu i osób z nim związanych, przy czym bardzo ciężko przypaść im do gustu. Chyba nie trzeba wspominać o letnich strajkach związanych z przyjściem do klubu Rafy Beniteza, kiedy to część pseudofanów postanowiła nawet wywiesić plakaty obok domu byłego trenera Liverpoolu, na których znajdowały się groźby skierowane do 61-latka. Ma to oczywiście związek z jego przygodą na Anfield, gdzie Hiszpan wypowiadał się w gorzkich słowach o lokalnym rywalu The Reds.

Dlaczego jednak do strajku dojdzie w 27. minucie?

To nawiązanie do 27. rocznicy triumfu w FA CUP ostatniego trofeum zdobytego przez The Toffees, oczywiście pomijając wszelkie nieistotne rozgrywki, jak chociażby turnieje przedsezonowe. Dokładnie w maju przyszłego roku minie właśnie 27 lat od tamtego zwycięstwa.

Coś się niemniej podziało…

Ubiegłej nocy władze Evertonu ogłosiły oficjalnie, że z klubem pożegnał się dyrektor sportowy The Toffees – Marcel Brands. I tutaj możemy nawiązać do piątego akapitu tekstu, jak widać, fanów klubu z Goodison Park do prawdy ciężko jest zadowolić, bo nawet takie zmiany nie wywołują na nich żadnego wrażenia. Domagają się zmiany posady na zdecydowanie wyższym szczeblu właścicielskim. Tylko o to z pewnością będzie zdecydowanie ciężej. Chyba nie trzeba przypominać o kilkuletnich strajkach kibiców Manchesteru United, czy Arsenalu, które do tej pory nie przyniosły żadnych rezultatów. Ciężko zatem żyć w przekonaniu, że w przypadku The Toffees miałoby być inaczej. Z drugiej strony strajki fanów Newcastle, choć po dzisięciu latach, w końcu doprowadziły do sprzedaży klubu przez Mike’a Ashleya.

Everton po czternastu spotkaniach zajmuje szesnaste miejsce w Premier League z dorobkiem piętnastu punktów.