Spotkanie Manchesteru United z Arsenalem odbiło się w mediach naprawdę szerokim echem. Przede wszystkim jednak nie ze względu na poziom spotkania, 800. gol w zawodowej karierze Cristiano Ronaldo, czy pożegnanie Michaela Carricka. To otwierająca wynik meczu bramka Emile’a Smitha Rowe’a podzieliła opinie świata piłki nożnej, który ściera się o to, czy ta powinna zostać uznana. A skoro uznana już została, to czy zawodnik Arsenalu zachował się niezgodne z duchem fair play?

Przypuszczam, że większość z Was widziała tę sytuację, mimo to przypomnę, co tak naprawdę wydarzyło się w czwartkowy wieczór.

Co to się stanęło…

W 13. minucie spotkania Arsenal wykonywał rzut rożny. Martin Ødegaard wrzucił piłkę na piąty metr, gdzie najwyżej wyskoczył i wybił futbolówkę Harry Maguire. Mniej więcej w tym samym momencie, w którym kapitan United uderzał piłkę głową, Fred, pomocnik Manchesteru United, nadepnął na piętę bramkarza swojej drużyny. David De Gea upadł na ziemię, zwijając się z bólu.

W pierwszej chwili sędzia nie zauważył, że golkiper United leży na ziemi. Wybitą futbolówkę Elneny zgrał do Emile’a Smitha Rowe’a, a ten strzałem z pierwszej piłki ze skraju pola karnego władował ją do bramki obok leżącego bramkarza Czerwonych Diabłów. I dopiero w tym momencie sędzia zauważył zwijającego się Hiszpana i użył gwizdka, nie zaliczając bramki.

Cała sytuacja była bardzo dynamiczna. Od wykonania rożnego do znalezienia się piłki w siatce minęło zaledwie siedem sekund. Po kilku minutach konsultacji VAR zdecydował jednak o przyznaniu bramki Kanonierom, bo o faulu mowy być nie mogło, a sędzia wstrzymał grę dopiero, gdy piłka zatrzepotała już w siatce. No i się zaczęło…

Internet zawrzał. Twitterowe powiadomienia dzwoniły co sekundę. Praktycznie każdy opiniotwórczy dziennikarz sportowy ustosunkował się do wydarzenia. Nie inaczej było w komentarzach, gdzie kibice piłki nożnej prześcigali się w kolejnych wyrokach.

Dostało się sędziemu, dostało się Smithowi Rowe’owi i dostało się Fredowi.

Ustalmy jedno. Sędzia nie zdążył zareagować na to, że De Gea nie jest zdolny do gry. VAR zweryfikował sytuację i uznał, że gol padł zgodnie z przepisami. Dlatego nie krytykowałbym sędziów, a ewentualnie przepisy. Te jednak nigdy nie będą jednoznacznie określać każdego boiskowego wydarzenia. A jak ktoś słusznie zauważył, nie można przerywać gry za każdym razem gdy bramkarz leży na ziemi. Co gdyby w sytuacji gdy Sancho z Rashfordem biegli na bramkę Mendy’ego, ten przewrócił się i zasygnalizował kontuzję. Sędzia powinien przerwać mecz? No nie, nie można wpisać do przepisów konieczności przerwania spotkania za każdym razem, gdy bramkarz leży na ziemi. Stworzyłoby to niebezpieczną furtkę dla boiskowych cwaniaków.

Nie Fair

Czy cwaniakiem okazał się Smith Rowe? Fakt, czy pomocnik Arsenalu widział, że De Gea leży na boisku podzielił opinię fanów. Z jednej strony wszystko działo się bardzo szybko, a pod bramką był naprawdę duży tłum. Z drugiej młody Anglik obserwował zdarzenia z pewnej perspektywy i był wciąż zwrócony w stronę bramki. Nie jestem przekonany, czy nie widząc leżącego De Gei zdecydowałby się na strzał. Wydaje się mi się, że jego procesor w ułamek sekundy zadecydował, że lepiej strzelić i najwyżej mieć na koncie anulowaną bramkę, niż nie skorzystać z okazji. Potwierdza to też jego reakcja. Gdy tylko piłka wpadła do bramki, nawet nie zdążył się ucieszyć, od razu wiedział, jaką decyzję podjął sędzia. Sporo kibiców uznało jednak, że oddanie strzału było niezgodne z duchem fair play.

Cóż, trzeba przyznać, że choć Smith Rowe strzelił gola, ten wielkiej chluby mu nie przyniesie. Gdyby zachował się niczym Paolo Di Canio, który w końcówce remisowanego spotkania złapał piłkę w ręce, gdy mógł skierować ją do opuszczonej przez kontuzjowanego bramkarza bramki, zapewne jego gest zostałby zapamiętany na lata. Podobnie, jak Marcelo Bielsy, który dostał nagrodę Fifa Fair Play za nakazanie swoim zawodnikom oddanie bramki Aston Villi, gdy jego Leeds strzeliło swoją w sytuacji, gdy jeden z zawodników The Villans leżał na boisku.

Ale czy można winić młodego Anglika za decyzję o oddaniu strzału?

Nie.

Od lat szkolony jest do tego, żeby wykorzystywać okazję i grać w piłkę do gwizdka. Sami zresztą wymagamy tego od piłkarzy. A że zagranie można uznać za niezgodne z duchem fair play? A ile tego fair play w piłce jeszcze jest?

Czy w piłkę gra się jeszcze fair?

Ile to już razy słyszeliśmy, że zawodnicy nie są od sędziowania, tylko od grania. Że nie powinni wybijać piłki, gdy jeden z nich leży na boisku i to sędzia decydować ma o wstrzymaniu gry. Takie zresztą wytyczne przekazywane są na szkoleniach arbitrów. I wydaje się to jak najbardziej słuszne, bo w idei ogranicza liczbę wspomnianych boiskowych cwaniaków żerujących na poczuciu przyzwoitości przeciwników.

Ale czy jest to naturalne? Bo choć większość leżących po chwili wstaje i ma się świetnie, czasami zdarza się, że sędzia nie przerwie gry, gdy jednemu z graczy rzeczywiście coś się stało. A który piłkarz chciałby mieć na sumieniu dalszą beztroską grę, gdy jego przeciwnik ma złamaną nogę. I tak wpadamy w pętle tego co słuszne a co mówią zasady.

Podobnie ma się sytuacja z piłkarzami nadmiernie reagującymi na faule. Czy fair jest łapanie się za nogę, gdy przeciwnik tylko cię dotknął. Nie. Ale czy sędzia odgwiżdże faul gdy rzeczywiście ktoś cie kopnia, a się nie przewrócisz. Też nie.

I poniekąd sami rozgrzeszamy piłkarzy, za każdym razem doszukując się „kontaktu”. „No nie musiał się przewracać, ale kontakt był” – ile razy to słyszeliście, praktycznie w każdym meczu. Czy to jest fair? Nie. Ale przecież wszyscy chcemy, żeby nasze drużyny wygrywały, a to, że gol padnie po wątpliwym karnym? Za tydzień nikt nie będzie o tym pamiętał.

Tak naprawdę nie pomaga też technologia. Nie zrozumcie mnie źle, jestem ogromnym zwolennikiem VARu i uważam, że dzięki niemu unikamy setek kontrowersyjnych sytuacji. Jednak na kamerze faule często rozstrzygane są właśnie pod kontem ewentualnego kontaktu, a nie realnego faulu, który spowodował przewrócenie się piłkarza. Piłka przecież w swojej idei jest sportem kontaktowym, to że do takowych dochodzi, nie jest niczym dziwnym i nie każdy jest faulem. Ale znowu, każdy zawodnik szuka faulu, bo to mu się opłaca i tego się od niego oczekuje. Kolejna pętla.

Te pętle czasami jednak zaciskają się na szyjach samych piłkarzy. Moim zdaniem dokładnie tak było w tym wypadku. Bo jeżeli miałbym kogoś winić za stratę bramki przez United, to poza Fredem, który oczywiście nie powinien deptać po stopach kolegi, wskazałbym De Geę. Ten w mojej opinii myślał, że zdeptał go przeciwnik i zamiast grać do końca, naturalnie dla siebie przewrócił się na ziemię, gdy tylko poczuł ból w kostce. Ten jeden raz nadmierna reakcja zupełnie miała zupełnie niepożądany skutek. Wyjątek w regule.

To nic nie zmienia

Cały ten mój wywód ma jedną zasadniczą część wspólną z opisywaną sytuacją – ostatecznie nic nie zmienia. Bo tak jak ten tekst przeczyta parę osób i zapewne nic sobie z niego nie zrobi, tak bramka Smitha Rowe’a nie zadecydowała ani o zwycięstwie, ani choćby o punkcie dla Arsenalu.

I szczerze mówiąc bardzo się z tego cieszę. Przypuszczam, że gdyby Arsenal wygrał, sytuacja rozkładana byłaby na części pierwsze przez następne miesiące. A nie daj boże, gdyby wydarzyła się w meczu reprezentacji. Następnego dnia nabrałaby wagi państwowej, poznalibyśmy stanowisko prezydenta i Edyty Górniak i przez miesiące poruszana byłaby w mediach. Aż przypomina się podobna historia z ostatniego Euro.

A tak, nawet tuż po meczu tymczasowy trener Manchesteru, był wyluzowany i mógł skupić się wyłącznie na swoim odejściu.

 „Cieszę się, że nie muszę tego komentować – moglibyśmy nad tym siedzieć całą noc” – odpowiedział na pytanie o całą sytuację Carrick.