Ralf Rangnick obejmuje Manchester United. Na Old Trafford trafia człowiek bez wielkich trofeów w CV, ale o gigantycznych zasługach dla współczesnego futbolu, ojciec chrzestny filozofii rządzącej dziś na piłkarskich boiskach. Choć Niemiec nie jest jednym z najpopularniejszych nazwisk na trenerskiej giełdzie, wygląda na idealnego kandydata, by zbudować wielki projekt. To będzie jednak wymagało odpowiedniego wsparcia.

Na Old Trafford idzie nowe. Ogłoszono, że Manchester United poprowadzi Ralf Rangnick. Niemiec to człowiek inny, niż wszyscy, których w ostatnich latach widziano w klubie. 63-latek położył podwaliny pod współczesny futbol. Pomimo tego trudno określić, czego można się po nim spodziewać, bo… nigdy nie prowadził zespołu o takim statusie. Nowy szkoleniowiec 20-krotnych mistrzów Anglii to postać nietuzinkowa, futbolowy ekscentryk i innowator, swego czasu wyśmiewany za swoje nowatorskie teorie. Ale też i świetny architekt, mogący się pochwalić zbudowaniem kilku szalenie interesujących projektów.

Ojciec „gegenpressingu obejmuje Manchester United

Urodzony w Backnang trener może pochwalić się niebywałą spuścizną, wykraczającą daleko poza osobiste osiągnięcia. Te zresztą nie powalają. Wprowadził Hoffenheim z trzeciego poziomu rozgrywkowego do Bundesligi, awansował z Schalke do półfinału Ligi Mistrzów i wygrał z nimi puchar kraju, ma też w CV Puchar Ligi Niemieckiej. Nigdy nie prowadził zespołów ze ścisłej europejskiej czołówki, a ostatni raz samodzielną funkcję trenera sprawował… dekadę temu.

Pomimo tego Rangnick ma wyprowadzić Manchester United na prostą. I właśnie tutaj kluczowe okazało się jego dziedzictwo. Duża część z naszych czytelników może zresztą wiedzieć o tym, że to właśnie on wprowadził za Odrą filozofię „gegenpressingu”, wyznawaną przez m.in. Thomasa Tuchela i Jürgena Kloppa. Sam w dużej mierze czerpał inspirację m.in. z prowadzonego przez Valeriya Lobanovskyiego Dynama Kijów, z którym kiedyś mierzył się w sparingu oraz Johana Cruyffa czy Arrigo Sacchiego. Na rodzimym gruncie to jednak właśnie on wniósł ideę natychmiastowego doskoku do rywala.

Pod koniec lat 90-tych przedstawił w telewizji tezę, że pozycja libero to przeżytek i nowoczesny futbol wymaga ustawienia umożliwiającego ustawienie defensywy w linii, bez zawodnika zabezpieczającego ją z tyłu. Został wówczas wyśmiany i dostał sarkastyczne przezwisko „Profesora”. Jego słowa, oczywiście, się obroniły. Podobnie jak pomysł na filozofię futbolu, rządzącą dziś nie tylko na niemieckich, ale i europejskich boiskach.

Z badań statystycznych wyciągnął wniosek, że najwięcej bramek pada do 10 sekund po zdobyciu piłki przez drużynę. Kładł więc nacisk na możliwie najszybsze odebranie jej rywalowi i błyskawiczne wyprowadzenie akcji. Mówiąc w skrócie – jego pomysł to dokładne przeciwieństwo filozofii Louisa van Gaala, wspominanej przez kibiców United jako absolutne zaprzeczenie tego, co chcą oglądać trybuny Old Trafford.

By zobrazować, czego można się spodziewać po Rangnicku, wystarczy przypomnieć, że pracując w roli menedżera prowadził Tuchela, a potem pomógł mu w znalezieniu pierwszej pracy w trenerce. Z kolei Klopp, jeszcze w Dortmundzie, w pewnym stopniu wzorował się na jego Hoffenheim. Praktycznie wszyscy menedżerowie „kościoła gegenpressingu” czerpali z pomysłów nowego szkoleniowca Czerwonych Diabłów. Wliczając w to również Juliana Nagelsmanna, który uczył się od Tuchela.

Mózg operacji „Red Bull”

63-latek to również jeden z autorów imponującej koncepcji interkontynentalnego piłkarskiego imperium Red Bulla. Kilka miesięcy po opuszczeniu Gelserkirchen został dyrektorem sportowym Red Bulla Salzburg oraz RB Lipsk. W niemieckim klubie pełnił tę funkcję przez siedem lat, dwukrotnie przejmując również stery zespołu. Jego wkład sięgał jednak dużo głębiej, niż mogą sugerować obowiązki „standardowego” człowieka na tym stanowisku.

To właśnie on zaproponował model gry, któremu mają hołdować wszystkie zespoły spod znaku czerwonego byka. To on pomógł stworzyć sieć zespołów funkcjonującą na kilku kontynentach, rozwijającą dziesiątki szalenie perspektywicznych zawodników. Z Afryki czy Ameryki Południowej mogę trafić do Austrii, a następnie do Bundesligi. To stworzona przez niego sieć skautingu pomagała wyławiać w młodym wieku perełki jak Naby Keïta, Dayot Upamecano czy Erling Haaland.

W pewnym sensie Manchester United obejmuje ojciec sukcesów jednego z najbardziej imponujących piłkarskich przedsięwzięć, bo właśnie takim zawiadował Rangnick, pracując dla Red Bulla. Bez dwóch zdań to człowiek nietuzinkowy, o wielkim analitycznym umyśle i umiejętności budowania projektu na długie lata. Dlaczego więc ma poprowadzić Czerwone Diabły tylko przez pół roku?

Ralf Rangnick: człowiek o temperamencie Bielsy

Charakteryzując Ralfa Rangnicka, trzeba przede wszystkim zająć się jego charakterem – opowiada nam Marcin Borzęcki, ekspert Viaplay. – A ten, łagodnie mówiąc, łatwy nie jest. Ralf to człowiek autorytarny, bezkompromisowy, nieprzejednany. Pewnie już dawno pracowałby w jakimś większym klubie, natomiast często negocjacje rozbijały się właśnie o jego podejście.

Nastawienie Rangnicka często okazywało się własnym problemem. A może inaczej – problemem okazywał się brak zrozumienia dla osób, które miały inne spojrzenie na futbol. Sprzedaż kluczowego zawodnika za ogromne pieniądze? Nie ma takiej opcji, jeśli Niemiec nie zamierzał się go pozbywać. To charakter autorytarny.

W wielu klubach wymagał władzy absolutnej. Nie chciał być tylko trenerem, ale mieć również wpływ na kształt kadry, politykę transferową, decyzje zapadające na szczeblu dyrektorskim – kontynuuje Borzęcki. – Choćby dlatego ostatecznie nie dogadał się latem z Schalke, choć bardzo mu na tym zależało, bo nie ukrywa, że ma ten klub w sercu i chciałby pomóc w jego odbudowie. Dość zresztą powiedzieć, że lata temu budował TSG Hoffenheim, wprowadził ten klub z niższych lig, świetnie radził sobie w Bundeslidze, natomiast z dnia na dzień rzucił wszystko i odszedł. Dlaczego? Ponieważ prezes klubu, sprzecznie z życzeniem Rangnicka, sprzedał do Bayernu Monachium Luiza Gustavo.

Takie podejście menedżera w Manchesterze United? To brzmi niczym przepis na katastrofę. Wszak rodzina Glazerów na pierwszym miejscu stawia cele finansowe i nie toleruje niesubordynacji. Dlatego też na Old Trafford zawitał Ole Gunnar Solskjær, a kilka lat później odpuszczono możliwość zatrudnienia Antonio Conte. Niemiec nie da sobie w kaszę dmuchać, a to potencjalne zarzewie konfliktów.

Warto podjąć ryzyko

Nie sposób przewidzieć, zakończenia tego mariażu. Jestem w stanie wyobrazić sobie wszystkie scenariusze. Na przykład taki, że po pół roku dostanie ofertę dalszej pracy w roli trener, ale też taki, w którym Rangnick po miesiącu z hukiem trzaska drzwiami na Old Trafford i odchodzi z klubu, bo albo ktoś próbował wpływać na jego decyzje, albo ktoś nie chciał mu się podporządkować – ocenia ekspert Viaplay.

Znaki zapytania dotyczące 63-latka dotyczą też jego dotychczasowego doświadczenia. Z jednej strony w trenerce pracuje od ponad 40 lat, a na najwyższym poziomie rozgrywkowym debiutował jeszcze w latach 90-tych, ale nigdy nie prowadził zespołu z półki Czerwonych Diabłów. Zawsze pracował z graczami gotowymi się podporządkować i przystosować do jego wymagań. Tym razem może być inaczej.

W szatni z Cristiano Ronaldo czy Paulem Pogbą, dwoma wielkimi maszynami medialnymi oraz niesamowicie silnymi charakterami, przykładowo Bruno Fernandesem, jego podejście może okazać się problematyczne. Nie należy bowiem wykluczyć posadzenia największych gwiazd zespołu, jeżeli nie usatysfakcjonują menedżera postawą na boisku. I tyczy się to nawet CR7. A tego trudno wyobrazić sobie w gegenpressingu. Niemniej, Rangnick ma argumenty, by kupić nawet tak renomowaną szatnię, jaką ma Manchester United.

Rzeczywiście to dla niego coś zupełnie nowego. Zazwyczaj pracował z piłkarzami z nieco niższej półki, w ostatnim czasie głównie z takimi, którzy dopiero wkraczali do profesjonalnego futbolu. Młodymi, chłonnymi wiedzy, takimi, których mógł lepić na swoją modłę i rozwijać. Tutaj dostanie w dużej mierze gotowe produkty, ale jednak nie obawiałbym się, że nie da sobie rady. W końcu piłkarzy niekoniecznie kupuje się dorobkiem, CV, zdobytymi trofeami. Tym oczywiście też, ale można ich również przekonać do swojej wizji i zdobyć zaufanie warsztatem taktycznym, wiedzą o futbolu. A te stoją u Rangnicka na niezwykle wysokim poziomie – przekonuje Borzęcki.

Rangnick nie jest AŻ TAK uparty

Nie jest zresztą powiedziane, że doświadczony trener zaproponuje na Old Trafford to, co pokazywał w swych dotychczasowych miejscach pracy. W końcu, o czym już wspomnieliśmy, staje przed zupełnie nowym wyzwaniem. A to może wymagać zmiany koncepcji, by maksymalnie wykorzystać dostępny materiał ludzki. Poproszony przez nas o komentarz ekspert uważa, że może do tego dojść w Manchesterze.

Uwielbia futbol dynamiczny, oparty na kontrpressingu. Zmusza swoich zawodników do tego, by jak najszybciej odzyskiwali piłkę na połowie przeciwnika i finalizowali akcje. W grze stawia na dynamikę, szybkość, przyspieszenie. Natomiast udzielał też w ostatnim czasie kilku wywiadów, w którym podkreślał, że kluczem do sukcesu jest dopasowanie taktyki do piłkarzy, a nie odwrotnie. Może zatem, gdy przyjrzy się uważnie kadrze Manchesteru United, uzna, że należy preferować inny styl gry?

Niemniej, szybkie ataki to coś, w czym Czerwone Diabły czują się świetnie. Prezentowały to już pod wodzą Solskjæra. Można spodziewać się, że Rangnick również postara się, by Manchester United wykorzystywał atuty ofensywnych zawodników. Jeśli masz Jadona Sancho, Marcusa Rashforda, Ronaldo, a także Bruno Fernandesa i Paula Pogbę, którzy mogą im rzucać piłki, to żal tego nie wykorzystać.

Ekspert Viaplay zwraca uwagę właśnie na umiejętność znalezienia optymalnego balansu w ustawieniu, pozwalającą ukryć ewentualne przywary poszczególnych piłkarzy. Pod wodzą Norwega rywale regularnie wykorzystywali widoczne na pierwszy rzut oka problemy jego podopiecznych. Notorycznie przerzucali piłkę na stronę regularnie źle ustawionego Aarona Wan-Bissaki, czerpali korzyści z braków motorycznych Harry’ego Maguire’a lub słabej gry w powietrzu Victora Lindelöfa bądź ukierunkowywali pressing na chaotycznego Freda. Przygotowywali się również świetnie, by uniemożliwiać im konstruowanie ataków, utrudniając wręcz wyjście z własnej połowy. Widzieliśmy to nie tylko w meczach z Liverpoolem i Manchesterem City, ale i Watfordem. Szkoleniowiec zdawał się nie reagować i nie wyciągać wniosków, co doprowadziło do kulminacji fatalnych występów w tym sezonie. Niemiec to jednak zupełnie inna postać. On cały czas szuka sposobu na znalezienie jeszcze lepszego balansu.

Solskjær mógłby chodzić na korepetycje do Rangnicka z tego, jak ustawiać zespół, eksponować jego atuty i tuszować braki. Jestem przekonany, że stworzy odpowiednią strukturę taktyczną i nauczy piłkarzy Manchesteru United gry z piłką przy nodze. Nie będzie bazował na indywidualnościach, zrywach pojedynczych piłkarzy. Doprowadzi do tego, że kibice ujrzą kolektyw, który świetnie współpracuje na boisku – zapewnia Borzęcki.

Ralf Rangnick i Manchester United – mariaż warty ekscytacji

Właśnie ten perfekcjonizm i dbałość o detale sprawiają, że na efekty pracy nowego szkoleniowca można czekać z niemałą ekscytacją. Niemiec to menedżer gotowy do przeprowadzenia rewolucji, wprowadzenia nowej koncepcji. Jeśli dostanie odpowiednie wsparcie i wolną rękę, jeżeli chodzi o realizację przyjętych założeń, to może stworzyć coś wyjątkowego. Zbudować prawdziwe fundamenty zespołu, gotowego by walczyć na najwyższym poziomie przez długie lata. Oczywiście tutaj istotna jest również jego przyszła rola konsultanta.

Taki ruch może budzić ogromne nadzieje, bo Manchester zastępuje trenera z niższej półki trenerem z wyższej – twierdzi Borzęcki. – Doświadczonym, inteligentnym, ze świetnym warsztatem taktycznym. Poza tym sam Rangnick to – choćby z uwagi na charakter – bardzo ciekawa postać. W Niemczech zbudował od niższych lig Hoffenheim i Lipsk, a nawet mimo wkładu finansowego właścicieli to wcale nie taka łatwa sprawa. Z naprawdę średnim kadrowo Schalke dochodził do półfinału Ligi Mistrzów. I na pewno podejdzie do nowej pracy śmiertelnie poważnie, bo może się ona okazać koronacją jego dotychczasowej kariery. Mam wrażenie, że czekał na taką okazję, by dopaść wielki klub i poprowadzić do sukcesów.

Ta posada to zwieńczenie długiej, interesującej kariery. Ralf Rangnick, obejmując Manchester United, dostaje szansę na stworzenie czegoś naprawdę wielkiego. Po zbudowaniu Hoffenheim, a następnie RB Lipsk, teraz może pomóc przywrócić na szczyt jedną z największych piłkarskich marek. Jeszcze raz zapisać się w historii futbolu. Ponownie wpisać do CV coś wyjątkowego.

Zadanie jest jednak wyjątkowo trudne. Polegały już naprawdę wielkie nazwiska, a United od odejścia Sir Alexa Fergusona to jedno z najmniej wygodnych miejsc do pracy. Oczekiwania zawsze są wysokie, a w porównaniach ze Szkotem w oczach sympatyków Czerwonych Diabłów niemal każdy jest skazany na porażkę. Do tego dochodzi trudny we współpracy zarząd. I to właśnie o tę sprawę może rozbić się sprawa budowy nowego Manchesteru United.

Ralph Hasenhüttl zapewnia, że Niemiec wywrze ogromny wpływ na klub z Old Trafford, nawet pomimo przewidywanego okresu pracy na stanowisku trenera trwającego jedynie sześć miesięcy. Klopp dość wymownie stwierdził, że pojawienie się jego rodaka w Premier League to zła informacja, bo w Anglii będzie pracował kolejny świetny szkoleniowiec. Ci, którzy go znają, dobrze wiedzą, że jest na co czekać.

Pora otworzyć nowy rozdział. I właśnie takie zadanie ma Rangnick. Czy to jako trener, czy to jako konsultant – to właśnie on staje się twarzą tego projektu.