Kolejna seria spotkań za nami! Jak zwykle nie zabrakło emocji, a nasi redaktorzy postanowili wyróżnić tych, którzy na to w ich opinii zasłużyli. Po zaciętym głosowaniu, tak przedstawia się jedenastka najlepszych zawodników minionej kolejki Premier League. 

BRAMKARZ

ALVARO FERNANDEZ

Długo trwała w naszej redakcji debata, czy aby na pewno umieszczać w jedenastce kolejki właśnie golkipera Brentford. Mocnymi konkurentami na jego miejsce byli David de Gra oraz Alisson Becker. Ostatecznie jednak postawiliśmy na 23-letniego Hiszpana. Pszczoły zachowały pierwsze czyste konto od 5. kolejki i starcia z Wilkami. Co prawda gracze Evertonu nie przetestowali go wczoraj zbytnio, jednak gdy już został zmuszony do interwencji, wykazał się świetnym refleksem, broniąc lewą nogą strzał Rondona w pierwszej połowie. Bardzo pewny w swoich poczynaniach, skutecznie kasował odpowiednimi wyjściami kilka groźnych dośrodkowań w pole karne. Na minus można mu jedynie zapisać kilka niechlujnych wybić – tu na pewno jest największa różnica między nim a Davidem Rayą.

OBROŃCY

TARIQ LAMPTEY

Doskonały występ, zwłaszcza w pierwszej połowie, wychowanka Chelsea ustawionego nietypowo na prawym skrzydle. W znaczącym stopniu przyczynił się do zawrotnego tempa, które panowało na początku spotkania. Zresztą już na samym początku wykreował znakomitą sytuację Moderowi, ale ten przeniósł piłkę nad poprzeczką. Następnie mógł zapisać asystę drugiego stopnia na swoim koncie, bo świetnie pociągnął akcję prawym skrzydle i wbiegł w pole karne, następnie dograł do Großa, ale po podaniu Niemca fatalnie chybił Maupay.

Zresztą niedługo później Francuz nie wykorzystał kolejnego zagrania już bezpośrednio od Lampateya, kiedy ten posłał niskie dośrodkowanie, omijając wszystkich defensorów Leeds. Tariq znakomicie tego dnia urywał się Juniorowi Firpo i Jackowi Harrisonowi i gdyby nie nieskuteczność swoich kolegów, to zakończyłby mecz z 4-5 asystami. W drugiej połowie już mniej widoczny, co nie zmienia faktu, że zaliczył kapitalny wieczór na The Amex.

VIRGIL VAN DIJK

Na posterunku od pierwszych sekund, gdy musiał blokować niskie dośrodkowanie Adama Armstronga. Holender świetnie dyrygował defensywą The Reds. Mimo że Southampton miało swój chwile na Anfield, to gdy podopieczni Ralpha Hasenhüttla próbowali zagrozić bramce Alissona, kasował potencjalne zagrożenie, zazwyczaj bez najmniejszego problemu. Może z małym zastrzeżeniem przy sytuacji Stuarta Armstronga z pierwszej połowy. Popisał się kapitalnym strzałem przy rzucie różnym, wpisując się przy okazji na listę strzelców.

TAKEHIRO TOMIYASU

Najlepszy mecz Japończyka w koszulce Arsenalu. Defensywne nastawienie Srok w tym meczu pozwoliło mu regularnie wspierać Bukayo Sakę w działaniach ofensywnych. Popisał się cudowną asystą w drugiej połowie do wbiegającego w pole karne Gabriela Martinellego (kto nie widział, niech koniecznie sobie tę akcję odwinie). Jednak, gdy już przychodziło mu bronić, stanowił zaporę nie do przejścia. Zaliczył kilka kluczowych bloków, a swoim skutecznym odbiorem w pierwszej połowie zapoczątkował sytuację, po której Ødegaard prawie otworzył wynik spotkania z rzutu wolnego. Skutecznie wyłączył z gry w sobotnie popołudnie Allana Saint-Maximin, co mówi o jego postawie samo za siebie.

ANDREW ROBERSTON

Man of the Match. Robertson wrócił do pierwszej jedenastki The Reds po nieobecności w dwóch kolejnych spotkaniach i pokazał się z najlepszej możliwej strony. Wyglądał na wypoczętego, z ogromnymi pokładami energii do wykorzystania. Siał spustoszenie na lewej flance, napędzając kolejne ofensywne akcje gospodarzy. Raz po raz posyłał kolejne groźne dośrodkowania lub wjeżdżał z piłką w pole karne.

Znakomicie układała się jego współpraca z Sadio Mane i Diogo Jotą. Po wymianie piłki z Senegalczykiem już w 2. minucie zagrał idealne podanie do Portugalczyka, który bez problemu wykończył akcję. Następnie mógł zaliczyć jeszcze dwie asysty, ale przy bramce Senegalczyka sędzia odgwizdał spalonego, a Jota nie wykorzystał kolejnej idealnej sytuacji w drugiej połowie.

POMOCNICY

JOHN MCGINN

Steven Gerrard świetnie zaczął pracę w Aston Villi. Drugie zwycięstwo w drugim meczu zawdzięcza przede wszystkim szkockiemu pomocnikowi, który w sobotę był praktycznie bezbłędny. Środkowy pomocnik swój wzorowy występ okrasił dodatkowo przepiękną bramką. McGinn już wcześniej wyróżniał się spośród zawodników klubu z Birmingham, a z nowym mentorem ma szansę zostać jednym z najlepszych pomocników ligi.

JAMES MADDISON

Angielski pomocnik był w tym sezonie daleki od formy, do której zdążył nas przyzwyczaić. Bramka w tygodniu z Legią i bramka z Watford pozwalają wierzyć, że zły okres Maddison ma już za sobą. W niedzielę był najlepszym zawodnikiem Leicester i prawdopodobnie najlepszym w ogóle w tej kolejce Premier League. To nie tylko za sprawą gola i dwóch asyst, ale też kilku innych zagrań, które gdyby nie źle nastawione celowniki kolegów z drużyny, mogły skończyć się jeszcze lepszym wynikiem na papierze. Czy to już pora na sprowadzenie Anglika do składu FPL?

EMMANUEL DENNIS

Emmanuel Dennis nie przestaje nas zachwycać. Zdecydowaliśmy się wybrać go do naszej jedenastki kolejki nawet pomimo faktu, że jego drużyna poległa w spotkaniu z Leicester. Niemalże każdy kontakt ofensywnego gracza Watford z piłką powoduje zagrożenie pod bramką rywali. Wszystko, co dobre w ofensywie Watford w tym spotkaniu związane było z osobą Dennisa. Ten uzbierał już pięć goli i pięć asyst w swoich pierwszych dwunastu meczach w Premier League i dzięki temu znalazł się w elitarnym gronie zawodników, którzy zrobili to tak szybko. Do tej pory takim wynikiem mogli się popisać jak dotąd jedynie Eric Cantona, Jurgen Klinsmann, Arjen Robben, Adrey Arshavin i Bruno Fernandes. Całkiem niezłe towarzystwo.

ILKAY GUNDOGAN

Iście arktyczne warunki spotkania pomiędzy Manchesterem City i West Hamem nie przeszkodziły niemieckiemu pomocnikowi The Citizens. Gundogan otworzył wynik spotkania, a także zaliczył najdelikatniejszą z asyst przy drugiej bramce, ledwo muskając piłkę przy golu Fernandinho. Do tego pomocnik zaliczył cztery kluczowe zagrania i miał 97% wskaźnik celności podań. To już 15 gol z gry Niemca od początku poprzedniego sezonu, pod tym względem nie ma w lidze lepszego pomocnika.

NAPASTNICY

JAMIE VARDY

W tej kolejce dla napastnika Leicester w końcu nadeszło przełamanie. Po czterech meczach strzeleckiej posuchy Jamie Vardy wrócił w wielkim stylu! Wystarczyło 8 minut, by 34-latek wyprowadził Lisy na dwubramkowe prowadzenie, po tym, jak chwilę wcześniej stan meczu wyrównał Joshua King. Pierwszy gol to typowy Vardy – wbiegnięcie za plecy obrońców i techniczna podcinka z ostrego kąta obok próbujących interweniować Fostera i Masiny. Drugi to doskonałe zachowanie przy rzucie różnym, gdy urwał się defensywie Watfordu i z główki posłał piłkę przy długim słupku nad wszystkimi zawodnikami w polu karnym. Podopieczni Ranieriego nie mieli w niedzielę na niego odpowiedzi.

DIOGO JOTA

Jürgen Klopp użył wobec niego po spotkaniu ze Świętymi miana „idealnego transferu”, gdyż może zagrać na każdej pozycji w sferze ataku, a wśród gwiazd na The Reds błyszczy jeszcze bardziej niż miało to miejsce na Molineux. Jego gra przypominała postać rodem z gry na PlayStation. Inteligentne poruszanie, doskonałe skanowanie przestrzeni i kliniczne wykończenie. Świetnie współpracował przed bramką Southampton z Salahem i Sadio Mane.

Już na samym początku pewnie dwukrotnie wpakował piłkę do sieci, wykorzystując dwie wykreowane przez kolegów sytuacje, gdy dogrywali mu odpowiednio Robertson, a później aktualny król strzelców. W drugiej połowie mógł skompletować hat-tricka, ale nawet pomimo tego niepowodzenia Jota zaliczył występ godny solidnej pochwały od swojego szkoleniowca.