Magiczne koło rotacji Pepa Guardioli dotknęło niejednego z nas. Zwłaszcza tych namiętnie grających w Fantasy Premier League. Często składu Manchesteru City nie da się przewidzieć – mają tylu zawodników na podobnym poziomie, że tak naprawdę każdy może z powodzeniem obsadzić kilka pozycji.

Ostatnio rozgadał się trochę Kevin De Bruyne (widocznie poskutkowała jego legendarna prośba z meczu Ligi Mistrzów „LET ME TALK”). Wziął udział w podcaście MIDMID (niestety jest on dostępny całkowicie po niderlandzku bez angielskich napisów), gdzie opowiedział między innymi anegdotki o Pepie Guardioli.

Okazuje się, że nie tylko gracze Fantasy Premier League mają problem z przewidzeniem składu Manchesteru City. Katalończyk jest przed spotkaniami ponoć tak nakręcony, że zapomina powiedzieć zawodnikom kto gra.

Zawsze przed meczem mamy spotkanie, a Pep jeszcze raz mówi co mamy dokładnie robić. 'Gramy tak, tak i tak. Jedziemy z nimi!’. A potem wszyscy pytamy 'Pep, kto dzisiaj gra?’. Czasami zapomina, bo dla niego najważniejsze są tylko dwie rzeczy: zwycięstwo, ale przede wszystkim trzymanie się filozofii gry.

Czasami zarzuca się szkoleniowcowi City, że ten upiera się przy swoich pomysłach, nawet gdy bardziej efektywny byłby bardziej bezpośredni styl gry. Dokładnie to potwierdzają słowa De Bruyne – tak ma być.

Dużo osób tego nie rozumie. Guardiola wolałby przegrać na własnych zasadach, w swoim stylu, niż wygrać grając z kontry. On kocha swoją wizję futbolu.

W ostatnich dniach mogliśmy także się dowiedzieć nieco ciekawostek o samym De Bruyne. W wywiadzie dla L’Equipe opowiadał o tym, jak widzi grę oraz jak dzięki sąsiadom stał się obunożny.

Rodzice rozumieli, że w ogrodzie mam dwie bramki i nic więcej. Ale wokół były ogrody sąsiadów, wszędzie stały donice i wazony z kwiatami. Naprawdę nie lubili, gdy je strącałem. W pewnym momencie zgodzili się, że mogę kopać w ogrodzie, ale tylko słabszą nogą, żebym nie uderzał za mocno. Zacząłem więc grać tylko lewą, co ostatecznie wyszło mi na dobre.

Jak to często bywa, takie niby detale i małe zmiany w grze mogą okazać się kluczowe dla rozwoju zawodnika. John Terry niegdyś miał wszystko, ale już w akademii Chelsea zwrócili mu uwagę, że lewą nogę ma „tylko do wsiadania do tramwaju”. Wówczas sam John zaczął podczas treningów używać tylko lewej nogi – w efekcie, gdy był już zawodnikiem pierwszego składu Chelsea, potrafił posyłać nią kilkudziesięciometrowe podania co do centymetra.

De Bruyne jest niesamowicie kreatywnym zawodnikiem i często analizuje się jego grę, by lepiej zrozumieć, co siedzi mu w głowie. Jak się okazuje, tak wybitny zawodnik… nie myśli na boisku. A na pewno nie tak, jak dawniej. Wszystko przychodzi mu instynktownie i dzięki wyuczonym schematom.

Widzę w sieci filmiki analizujące moją grę. To, jak niby skanuję przestrzeń i jak widzę boisko. Tak naprawdę ja nawet nie wiedziałem, że to robię. To jest instynkt – im więcej grasz, tym lepiej rozumiesz grę.

Co jest najważniejsze w podaniu? Jak De Bruyne jest w stanie zagrać tak szybko tak groźne podanie? Czy taki piłkarz przejmuje się statystykami i stratami piłki?

W podaniu najważniejsze jest dla mnie to, jak ono trafi w partnera. Nie jest sztuką uderzyć mocno, by podanie tylko dotarło. Ważne, by zagranie było do opanowania, w odpowiednim tempie i z odpowiednią siłą.

Kreatywność na początku jest tym, co wymyśli piłkarz. Teraz jest mi jednak dużo łatwiej być kreatywnym, bo w City wiem dokładnie w jaki sposób gramy. Wiem, w jakim momencie i gdzie mogę posłać podanie. Lepsze panowanie nad grą to większa kreatywność.

Najważniejszy jest zespół. Zanim dostanę piłkę, wiem już, gdzie mogę podać dalej. Często nawet nie patrzę w tamtym kierunku – wiem że kolega tam jest i mogę podać w ciemno do skrzydłowego.

Ludzie liczą celne podania, statystyki strat. Mnie to nie obchodzi. Jasne, nie mogę zaliczyć 70 strat, ale wiem, kiedy gram źle. Muszę tracić piłkę, bo ryzyko jest częścią gry na mojej pozycji. Jeśli nie będę grał złych piłek i próbował, nie zrozumiem obrony rywala. Dwa razy nie wyjdzie mi to samo podanie – spróbuję trzeci raz, bo przeciwnik może uznać, że tym razem już zagram w inny sposób. Szczerze – zawsze gram więcej podań złych niż dobrych. Ale czekam na moment, bo on jest kluczowy i znam swoją jakość. Ludzie za dużo mówią o statystykach – czasem po prostu trzeba grać.

Trzeba przyznać, że w dobie wszechobecnej analizy z użyciem danych jakościowych i ilościowych, takie słowa od jednego z najlepszych piłkarzy świata szokują. Po zastanowieniu jednak wcale nie. To profesjonalista, który od małego ćwiczy te same ruchy, elementy gry, technikę i nie musi tego analizować, zastanawiać się nad tym. Nie znaczy to jednak, że sama analiza osób trzecich nie jest potrzebna – dzięki temu można usprawnić grę całego zespołu lub wyciągnąć ważne detale.