Przedwojenna historia piłki nożnej skrywa wiele niesamowitych opowieści. Relikty tamtej ery rzadko potrafią przetrwać do dzisiejszych czasów. Są jednak wyjątki i jednym z nich jest papierośnica z herbem Polonii Warszawa z 1939 roku. Ale jak właściwie ten przedmiot dotarł do północnego Londynu i co z tym wspólnego miała legenda Arsenalu – Alex James?

Historia zawsze jest jakaś, jest zawsze czyjaś. W “Kronikach angielskiej piłki” przedstawiamy te bardziej lub mniej znane historie związane z brytyjskim futbolem. Jedno jest natomiast pewne – wszystkie są jedyne w swoim rodzaju!

Alex James – piłkarz, żołnierz, dziennikarz, trener

Historia pudełka kupionego u Wilhelma Landsbergera w Warszawie na Nowym Świecie jest całkiem prosta i rzeczywiście krótka, ale pozwolę sobie potrzymać Was jeszcze w tej niepewności. Natomiast żeby ją zrozumieć, trzeba najpierw przedstawić wspomnianego Alexa Jamesa. Nie oszukując, to głównie wokół niego będzie kręcić się ten tekst, dlatego zaczynajmy.

Alexander Wilson James urodził się 14 września 1901 roku w szkockim Mossend. Najbardziej znany jest kibicom Arsenalu, ponieważ to tam święcił największe triumfy. W ciągu sześciu sezonów zdobył sześć trofeów w barwach Kanonierów (4 mistrzostwa kraju i 2 puchary FA Cup). W 1937 roku zakończył piłkarską karierę. Podczas wojny służył w Królewskiej Artylerii w jednostce przeciwlotniczej. Po zakończeniu konfliktu pracował jako dziennikarz, a w 1949 został trenerem grup młodzieżowych Arsenalu. Zmarł 4 lata później. Szkoda, że nie zdążył przekazać swojej wiedzy kolejnym pokoleniom. Uznawano go za jednego z najbardziej kreatywnych piłkarzy swoich czasów, grającego ultranowoczesny futbol (jak na lata 30.). Mający niecałe 160 centymetrów wzrostu pomocnik był znany jako wielki teoretyk futbolu, który później publikował swoje analizy w brytyjskich gazetach, a nawet przez chwilę miał swój felieton w Przeglądzie Sportowym. 

Alex James charakteryzował się zarówno świetną techniką, porównywaną przez historyków do Dennisa Bergkampa, jak i noszeniem długich, szerokich spodenek. Przy jego niskim wzroście wyglądało to najzwyczajniej śmiesznie. W ogóle nie śmieszny był za to powód, dla którego nosił akurat takie ubranie. Szkot cierpiał na reumatyzm, a pod “workowatymi” spodenkami nosił kalesony trzymające w cieple targane reumatyzmem stawy kolanowe.

Tuż przed wojną zaliczył pewnego rodzaju “Tour de Pologne”. Jego wizyta w Polsce mogła okazać się przełomowa w kontekście historycznym, mogła, gdyby nie wojna.

Lipiec 1939

W lipcu 1939 roku na zaproszenie Polskiego Związku Piłki Nożnej Alex James przybył do Warszawy, aby przez sześć tygodni prowadzić zajęcia z polskimi trenerami oraz piłkarzami. Szkot, mający na koncie cztery tytuły mistrza Anglii i prawie pięćset spotkań w tamtejszej lidze, świetnie znał się na piłce, ale nigdy dotąd nie pracował jako szkoleniowiec. Teraz miał jednak okazję sprawdzić się i w tej roli. Zaczęło się od objazdu po kilku polskich klubach, przeprowadzeniu treningów, zorganizowaniu paru pokazowych meczów, a na końcu zaprosił zawodników wyselekcjonowanych przez Józefa Kałużę na zgrupowanie do stolicy. Tutaj warto zaznaczyć moment, w jakim znajdowała się nasza reprezentacja. Kałuża chciał zbudować silną kadrę na Igrzyska Olimpijskie w 1940 roku. Cztery lata wcześniej reprezentacja Polski zajęła 4. miejsce na Igrzyskach w Berlinie, a dwa lata później stoczyli spektakularny bój z Brazylią, zakończony zwycięstwem Canarinhos 6:5. Podobno James od razu znalazł wspólny język z legendą Cracovii i sądził, że może być jego polskim odpowiednikiem. Celem obu panów było również przygotowanie biało-czerwonych na zbliżający się mecz z Węgrami, noszącymi wówczas tytuł wicemistrzów świata. 

Pomocnik The Gunners szybko przekonał się, że myśli szkoleniowa panująca na Wyspach jest całkowicie inna od tej znad Wisły. Uznał, że polskich piłkarzy nie ma co uczyć techniki, bo jak twierdził, z tym się człowiek rodzi albo nie. Kwestie taktyki powierzył kapitanowi związkowemu, odpowiednikowi dzisiejszego selekcjonera. Jednocześnie upierał się, żeby zespół grał trójką obrońców, ale ostatecznie skupił się tylko na jednym: kondycyjnym i motorycznym przygotowaniu drużyny.

Wtedy rozpoczęły się męki piłkarzy. Każdy trening to była katorżnicza praca, do której polscy ligowcy nie byli przyzwyczajeni. Kilkanaście kółek wokół boiska, długo trwające ćwiczenia fizyczne i dopiero po tym zawodnicy brali się za piłki. Szkockie piekło trwało tylko (albo aż) dwa tygodnie. W połowie sierpnia Alex James odebrał wypłatę i wrócił w rodzinne strony z powodu sytuacji politycznej na świecie, a cały zespół musiał odreagować. Zakończyło się to skandalem, bo piłkarze postanowili odreagować z pomocą dużej ilości zabawy i alkoholu.

James po powrocie do Anglii w sierpniu 1939 na łamach Topical Times wspominał swój pobyt w Polsce.

Było mi smutno, kiedy wyjeżdżałem, bo zyskałem dobrych przyjaciół i czułem, że udało mi się zrobić coś dobrego dla polskiej piłki.

Papierośnica

Co niektórzy mogli się już domyśleć, jak tytułowy artefakt znalazł się w muzeum Arsenalu. Podczas objazdu po polskich drużynach, zawodnicy Polonii Warszawa w podzięce za lekcje, wręczyli szkotowi pudełko na papierosy z herbem klubu. Wewnątrz pudełeczka widnieje inskrypcja: „Panu James-owi na pamiątkę gry w drużynie K.S.Polonia. 28 VII 1939”. James zatrzymał prezent i ten do dziś jest bezpiecznie przetrzymywany w klubowym muzeum.

Pod koniec lipca ’39 Alex James zagrał gościnnie w drużynie Polonii Warszawa, w towarzyskim meczu na stadionie przy Konwiktorskiej przeciwko węgierskiemu Szegedowi (0:1). „Zapowiedziany występ Jamesa nastąpił dopiero w ostatniej pół godzinie. 38-letni Anglik nie myślał naturalnie zapuszczać się w bezpośrednie starcia. Zademonstrował kilka tricków i kilka momentalnych dalekich podań. Naturalnie nie mogło to przeważyć szali na rzecz gospodarzy. Zresztą nie o to też chodziło. Miał pupilkom swym pokazać, jak wyjść można z defensywnego impasu i długim passingiem momentalnie przenieść grę na przeciwną stronę” – napisał po meczu Przegląd Sportowy.

W brytyjskich mediach pojawiały się informacje mówiące, że James miał objąć stanowisko selekcjonera kadry Polski. Wszystko to okazało się tylko plotkami. Jak wcześniej wspomniałem, przez krótki okres pobytu w Polsce, Szkot miał własny felieton w Przeglądzie Sportowym, w którym wygłaszał swoje poglądy.

Dwa tygodnie po jego wyjeździe reprezentacja Polski pokonała Węgrów 4:2. Był to ostatni mecz Józefa Kałuży w roli selekcjonera. Na trzeciego września zaplanowany był mecz z Bułgarią w Warszawie, trzy dni później biało-czerwoni mieli się zmierzyć z Jugosławią. Jednak z wiadomych przyczyn oba te mecze się nie odbyły. Zwycięstwo z wicemistrzami świata na pewno nie miałoby miejsca, gdyby nie przyjazd Alexa Jamesa do kraju nad Wisłą.

O zwycięstwie odmłodzonej drużyny polskiej zdecydowała nie tylko wielka ambicja całego zespołu, ale nowoczesny, angielski styl gry zaszczepiony przez trenera Jamesa i lepsza od Węgrów kondycja, dzięki której Polacy właśnie w końcowej fazie meczu uzyskali zwycięskie bramki. (…) Węgrzy byli pierwszym naszym przeciwnikiem w międzypaństwowych meczach w 1921 roku, byli też ostatnim zespołem, z jakim Polska zmierzyła się na boisku przed najazdem hitlerowskim i 5-letnią okupacją – cytat z książki „Wielki finał”.