Michael Edwards ogłosił niedawno, że wraz z zakończeniem bieżącego sezonu opuści Liverpool. Uwielbiany przez kibiców The Reds dyrektor sportowy to jeden ze współautorów ich wielkich sukcesów w ostatnich latach. Zasłynął ze świetnych, przemyślanych zakupów, a jeszcze bardziej ze sprzedaży rezerwowych za zaskakująco wysokie kwoty. Postanowiliśmy więc wybrać jego najlepsze ruchy na rynku transferowym.

Edwards pracował w Liverpoolu od 2011 roku. Od tamtej pory pełnił funkcję głównego analityka. Potem zasiadał na fotelu dyrektora technicznego, aż wreszcie, w 2017 roku, dostał posadę dyrektora sportowego. Już wcześniej jednak miał wpływ na politykę transferową klubu i poszczególne ruchy na rynku. Jednym z orędowników zaoferowania mu zmiany stanowiska na aktualne był sam Jürgen Klopp. Niemiec cenił bowiem jego wyczucie co do piłkarzy.

40-letni Anglik pomógł menedżerowi skompletować skład, z którym ten sięgnął po mistrzostwo kraju oraz wygrał Ligę Mistrzów. Dbał również o realizowanie celów finansowych, stawianych przez właścicieli. Przez cztery lata jego pracy w roli szefa pionu sportowego na zakupy wydano ponad 470 milionów funtów, zarabiając około 325 milionów. To daje „net spend” na poziomie 145 milionów funtów. Wynik świetny, biorąc pod uwagę wyniki The Reds w tym okresie.

Spośród wszystkich ruchów klubu, w których miał udział, wybraliśmy 10 zasługujących na szczególne wyróżnienie. Od kapitalnych zakupów, po rewelacyjne sprzedaże.

10. Mamadou Sakho do Crystal Palace (26 mln funtów)

Historia Francuza mogłaby potoczyć się inaczej, gdyby nie niesłuszne zawieszenie za doping z 2016 roku, przez które ominął finał Ligi Europy i Euro. Do tego zaraz po turnieju międzynarodowym sam narobił sobie problemów, wykazując się brakiem profesjonalizmu podczas przedsezonowego tournee. Za karę Klopp zesłał środkowego obrońcę do rezerw, gdzie ten spędził całą pierwszą połowę rozgrywek 2016/17.

W tym momencie wkroczył Michael Edwards. Dyrektor sportowy załatwił Sakho wypożyczenie do Crystal Palace. Ten spisał się w Londynie na tyle dobrze, że na starcie kolejnego sezonu mógł wynegocjować za niego naprawdę solidne pieniądze i to pomimo faktu, że przed przenosinami na Selhurst Park nie grał przez osiem miesięcy, sprawiał problemy dyscyplinarne oraz niemal od zawsze miał kłopoty z kontuzjami. Zresztą dopadły go one również podczas „próbnego” pobytu w stolicy. Krótko mówiąc, wycisnął z tej sytuacji maksa. Ba, nawet udało się zainkasować więcej, niż zapłacono za niego PSG trzy lata wcześniej! Właśnie dzięki takim sprzedażom The Reds mieli pieniądze na udane wzmocnienia.

9. Danny Ward do Leicester City (12,5 mln funtów)

Kolejny taki biznes udało się wykręcić latem 2018 roku z rezerwowym bramkarzem, Dannym Wardem. Walijczyk miał za sobą wypożyczenia do Morecambe, Aberdeen i Huddersfield oraz rok jako zabezpieczenie „jedynki” między słupkami zespołu z Anfield. Trykot The Reds zakładał tylko trzykrotnie, z tego dwa razy w rozgrywkach Premier League. Wobec niesławnego występu Lorisa Kariusa z obozu The Reds wychodziły informacje o szansie dla Warda na starcie nowego sezonu. Tymczasem Walijczyk trafił za sporą kwotę do Lisów, a niedługo później Liverpool pobił rekord transferowy za bramkarza i sprowadził Alissona.

Chociaż Ward spisywał się nieźle na murawach Championship oraz szkockiej ekstraklasy, to wyciągnięcie za niego takiej kasy można nazwać majstersztykiem. Podstawowy golkiper reprezentacji Wali opuszczał Liverpool w wieku 25 lat, a zatem nie był już perspektywicznym talentem. Doświadczenie na najwyższym poziomie miał nikłe i przez rok nie grał regularnie w piłkę. W Leicester również grzeje ławę, występując jedynie w pojedynczych spotkaniach Ligi Europy oraz wczesnych fazach FA Cup i Pucharu Ligi. Wieczny rezerwowy za ponad 10 baniek? Rewelacja! Co więcej, w momencie transferu Ward znalazł się w gronie 20 najdroższych bramkarzy w historii piłki.

Choć z drugiej strony – kibice 19-krotnych mistrzów Anglii powyrywali sobie trochę włosów z głowy, oglądając „popisy” Adriana, gdy Alisson musiał pauzować.

8. Harvey Elliott z Fulham (ekwiwalent za wyszkolenie)

Rolą dyrektora sportowego jest nie tylko wzmacnianie pierwszej drużyny, ale i dbanie o przyszłość. Tutaj mamy właśnie ruch obliczony na długoterminowe korzyści. O tym chłopaku z pewnością będzie jeszcze głośno, choć zdążył już zapisać się w historii. 4 maja 2019 roku Anglik został najmłodszym zawodnikiem, jaki kiedykolwiek pojawił się na murawach Premier League. Gdy jego Fulham mierzyło się z Wolverhampton Wanderers, wszedł z ławki w wieku zaledwie 16 lat i 30 dni. Kilka miesięcy później przeniósł się do Liverpoolu. Ostatecznie trybunał FA zasądził rekordową kwotę za 16-latka – 4,3 miliona funtów. W tym wypadku to prawdziwa promocja.

Młodzian znajdował się na celowniku właściwie całej ligowej czołówki, ale to Michael Edwards i spółka wygrali w boju o jego podpis. Ofensywny zawodnik okazał się naprawdę niezłym zakupem. Ma już za sobą udane wypożyczenie do Blackburn i udane wejście do drużyny Jürgena Kloppa. Niemiec w czterech pierwszych kolejkach tego sezonu trzykrotnie wystawił 18-latka w podstawowej jedenastce. Niestety, w spotkaniu z Leeds Elliott doznał kontuzji stawu skokowego. Obecnie pracuje nad powrotem do zdrowia.

7. Christian Benteke do Crystal Palace (28 mln funtów)

Rosły napastnik przyszedł z Aston Villi za około 40 milionów funtów i okazał się niezbyt trafionym zakupem. W ciągu roku strzelił dla The Reds zaledwie 10 bramek, a Klopp, który wylądował na Anfield w trakcie sezonu 2015/16 preferował inny typ dziewiątki. Dlatego Belga sprzedano po zaledwie 12 miesiącach. Pomimo dużego rozczarowania, Edwards, pełniący przed restrukturyzacją klubu rolę dyrektora technicznego, pomógł odzyskać za niego bardzo dobrą kasę.

Wystarczy tylko spojrzeć na dorobek 30-latka w Crystal Palace na poziomie Premier League. W trzech z czterech pełnych sezonów spędzonych w Londynie nie przekroczył granicy trzech goli. Więcej niż 10 udało mu się uzbierać tylko raz. Choć z perspektywy Orłów niekoniecznie należy nazwać ten zakup pieniędzmi wyrzuconymi w błoto, można powiedzieć, że Liverpool wykorzystał ostatnią szansę, by dostać za Benteke godziwe pieniądze. Tym bardziej że u Kloppa nie było dla niego większych perspektyw. To właśnie dzięki udziałowi w takich transakcjach Michael Edwards dostał w końcu posadę dyrektora sportowego.

No i warto wspomnieć, że w tym samym okienku, za odrobinę mniejszą kwotę, pozyskano Georginio Wijnalduma z Newcastle United.

6. Jordon Ibe i Brad Smith do Bournemouth (łącznie 19,5 mln funtów)

Kolejny biznes, który miał miejsce kilka miesięcy przed zmianą stanowiska byłego analityka Portsmouth i Tottenhamu. I kolejny pokazujący, dlaczego powierzono mu nową rolę. Edwards maczał bowiem palce w transferze godnym oklasków. Jak bowiem udało się wycisnąć 16 milionów funtów za Jordona Ibe’a? Oczywiście, gdy Anglik przenosił się do Bournemouth, liczył sobie zaledwie 20 wiosen, ale był zawodnikiem szalenie chimerycznym i bezproduktywnym, uosobieniem określenia „jeździec bez głowy”.

Skrzydłowy przed transferem w 41 występach dla Liverpoolu na poziomie Premier League miał udział w zaledwie czterech trafieniach i za sobą dwa przyzwoite wypożyczenia do Championship. Na Dean Court również okazał się niewypałem. A Brad Smith? Z perspektywy Wisienek to była inwestycja o niskim ryzyku. The Reds zarobili jednak 3,5 bańki na zawodniku zbyt słabym na Bournemouth. Każdy grosz się liczy!

5. Dominic Solanke do Bournemouth (19 mln funtów)

Tym razem nasz bohater „ogolił” Eddiego Howe’a i spółkę już jako dyrektor sportowy. Latem 2017 roku ściągnął nastoletniego Dominica Solanke, zwycięzcę i króla strzelców Euro U17 z 2014 roku i mistrza świata do lat 20 2017, tryumfatora UEFA Youth League, płacąc Chelsea jedynie ekwiwalent za wyszkolenie. Interwencja trybunału nie była potrzebna. Liverpool wyceniał początkowo napastnika na 3 miliony funtów, a The Blues żądali 10. Ostatecznie kluby dogadały się pod stołem na nieujawnioną kwotę. Po przeciętnych 18 miesiącach udało się go sprzedać klubowi z południowego wybrzeża za prawie 20 milionów.

Uważany swego czasu za ogromny talent napastnik strzelił dla The Reds tylko jednego gola w 27 występach. Przez ostatnie pół roku przed transferem ani razu nie zagrał dla drużyny Kloppa. Jak więc udało się wyciągnąć za niego taką kwotę? Trudno powiedzieć. Długo pewnie zastanawiali się nad tym również sympatycy Wisienek, bo ich nowy nabytek pierwszy raz trafił do siatki dokładnie rok po zmianie barw. Jego słabą formę na poziomie Premier League można uznać za jeden z czynników, które zaważyły na spadku Bournemouth z elity. Aczkolwiek w poprzednim i tegorocznym sezonie z nawiązką spłaca kredyt zaufania, jakim obdarzył go zarząd klubu.

4. Rhian Brewster do Sheffield United (23,5 mln funtów)

To podobna historia do Solanke. Nawet zatrważająco podobna. Młody napastnik również bowiem trafił na Anfield z Chelsea. W Liverpoolu wspinał się po młodzieżowych szczeblach, zbierając świetne opinie i budząc ogromne nadzieje. Dostał kilka szans w pierwszym zespole, po czym powędrował na wypożyczenie do Swansea. W Championship strzelił przez pół sezonu 11 bramek i latem 2020 roku wydawało się, że lada chwila Klopp zacznie na stałe wprowadzać go do drużyny. Tymczasem… sprzedano go do Sheffield United.

Michael Edwards wynegocjował z Szablami rekordową dla nich kwotę transferu, zapewniając The Reds klauzulę odkupu. Zadbał więc o zabezpieczenie w razie, gdyby talent Brewstera eksplodował. Z dzisiejszej perspektywy możemy jednak stwierdzić, że te 23,5 miliona funtów to była naprawdę świetna kasa. 21-letni dziś zawodnik okazał się jednym z największych niewypałów ostatniej kampanii na najwyższym poziomie rozgrywkowym w Anglii. Nie strzelił ani jednej bramki, nie zaliczył ani jednej asysty, a premierowe trafienie w nowych barwach zaliczył… dopiero po spadku zespołu z Bramall Lane. Niedawno strzelił też pierwszego gola w rozgrywkach ligowych od 15 miesięcy. Edwards chyba kolejny raz wykazał się doskonałym wyczuciem.

3. Philippe Coutinho do FC Barcelony (146 mln funtów)

Ileż trwała saga z transferem Brazylijczyka. „Kontuzja pleców”, stałe spekulacje prasowe, kolejne oferty Barcelony… No i wreszcie, w styczniu wszystko się skończyło, a niezadowolony gracz opuścił Anfield. Philippe Coutinho dostał to, czego chciał, podobnie zresztą, jak Liverpool. Zawodnik przeniósł się na Camp Nou, a klub zainkasował za niego gigantyczną kwotę, która znacznie przebiła pieniądze wydane na Virgila van Dijka.

Od tamtej pory kibice The Reds chyba ani razu nie żałowali sprzedaży uwielbianej niegdyś gwiazdy. Liverpool radzi sobie świetnie, a trio Mané – Firmino – Salah poprowadziło ich do mistrzostwa kraju i wygranej w Lidze Mistrzów. A co słychać u niewiernego ofensywnego pomocnika? Barca pogrążona jest obecnie w kryzysie, a jego samego uznaje się za jeden z największych niewypałów transferowych ostatnich lat.

2. Mohamed Salah z Romy (39,5 mln funtów)

Umówmy się, gdyby ktokolwiek z nas wsiadł do wehikułu czasu i przed startem sezonu 2017 roku znalazł się na miejscu Jürgena Kloppa, to nie zastanawiałby się nawet sekundy i zapłacił za Salaha każde pieniądze. Jak twierdzi The Athletic, Niemiec miał wówczas inny cel transferowy. Marzyło mu się pozyskanie Juliana Brandta z Bayeru Leverkusen. Jego wątpliwości co do Egipcjanina wynikały podobno z nieudanej przygody obecnego gwiazdora The Reds w Chelsea.

Wtedy jednak sprawy w swoje ręce wziął Michael Edwards. Porozmawiał z trenerem i przekonał go, że to właśnie zawodnik Romy, a nie Niemiec, będzie idealnym wzmocnieniem jego „maszyny”. Jak dobrze wiemy, nie pomylił się. Salah to nie tylko najlepszy zawodnik ostatnich lat w Premier Leaugue, ale i ścisła czołówka na całym świecie. Jego rekordy wykręcone w tym okresie tylko to potwierdzają. A mistrzostwo kraju i wygrana w Champions League? To tylko wisienka na torcie. Niemniej, to nie wystarczyło do pierwszego miejsca w naszym rankingu…

1. Andrew Robertson z Hull City (10 mln funtów)

Tego samego lata na Anfield przywędrował bowiem Andy Robertson. Szkot, kupiony ze spadkowicza, Hull, dziś jest jednym z najlepszych lewych obrońców świata,  a wyciągnięto go za grosze. 10 milionów funtów to i tak promocyjna cena, a naprawdę Robbo kosztował jeszcze mniej. W drugą stronę powędrował bowiem Kevin Stewart, który nie miał przyszłości w barwach The Reds. Michael Edwards wynegocjował kwotę za Robertsona w wysokości 8 milionów funtów plus 2 miliony w bonusach. Za to pomocnik wyciągnięty wcześniej za darmo z rezerw Tottenhamu kosztował Hull 4 miliony plus dodatkowe 4 miliony zmiennych. Najprawdopodobniej nie zostały one wypłacone, co nie zmienia faktu, że Andy trafił na Anfield za 6 milionów funtów oraz głębokiego rezerwowego.

27-latek, podobnie jak ustawiany po drugiej stronie boiska Trent Alexander-Arnold, stanowi kluczowe ogniwo poczynań ofensywnych ekipy Kloppa. Zaliczył naprawdę duży wkład w mistrzostwo oraz zwycięstwo w Lidze Mistrzów, zanotował dziesiątki asyst, kibice 19-krotnych mistrzów kraju go uwielbiają, a rywali – nienawidzą. Ma wszystko, by stać się prawdziwą legendą klubu. A gość, który powędrował w drugą stronę? Stewarta raczej na pewno nikt nie żałuje. 28-latek aktualnie jest rezerwowym w drugoligowym Blackpool. To się dopiero nazywa „Michael Edwards masterclass”!