Niecałe dwa miesiące temu na rynku wydawniczym pojawiła się jako pozycja #SQNOriginals autobiografia złotego dziecka angielskiego futbolu pt. „Michael Owen. Reset. Któregoś dnia wszystko się kończy”. Supersnajper z Chester opowiada w niej, jak gol z Argentyną na mundialu we Francji ’98 zmienił jego życie, ile znaczyły dla niego nagroda Złotej Piłki i status najlepszego strzelca Liverpoolu na przełomie wieków. Anglik ujawnia także kulisy swoich kontrowersyjnych transferów do Realu Madryt oraz Manchesteru United.

Książka dostępna jest wyłącznie na labotiga.pl ➡ http://idz.do/espresso-owen

Fragment książki:

Przygotowywałem się w szatni Stadionu Olimpijskiego w Rzymie do naszego meczu w drugiej grupowej rundzie Ligi Mistrzów z Romą, gdy podszedł do mnie Phil Thompson i gestem dał mi do zrozumienia, że ktoś do mnie dzwoni.
– Możesz odebrać na zewnątrz – powiedział.
– Ale kto dzwoni? – zapytałem.
– Boss – odpowiedział Thommo.
Opuściłem szatnię, gdzie nie można było używać komórek, i wszedłem do pomieszczenia obok. Trzymałem telefon przy uchu, a po drugiej stronie odezwał się znajomy delikatny głos Gérarda Houlliera.
– Cześć, Michael – rozpoczął. – Pomyślałem sobie, że zadzwonię do ciebie przed meczem…
– Trenerze, jak dobrze pana słyszeć! Dziękuję bardzo za telefon.
– Mam dla Ciebie dobre informacje. Powinno dać ci to trochę dodatkowej energii na dzisiejszy mecz. W tym momencie samo to, że mogłem go usłyszeć, było najlepszą informacją, jaką mogłem otrzymać. Sama świadomość tego, że boss wracał do zdrowia, dodała mi skrzydeł na boisku. Ale to nie było wszystko…
– Nie możesz o tym nikomu powiedzieć – kontynuował Houllier. – Zostałeś wybrany najlepszym piłkarzem w Europie. Zdobyłeś Złotą Piłkę. Gratulacje!
Nie wiedziałem, co powiedzieć… Te informacje, a także okoliczności, w jakich zostały mi przekazane, były nietypowe. Sytuacja wydawała się nieco surrealistyczna: bezbramkowy mecz w Rzymie, w którym niewiele się działo, kompletnie wyleciał mi z pamięci.
Dziwnie się czułem ze świadomością, że przyznano mi tę nagrodę. Żyłem dla strzelania goli, wygrywania meczów i zdobywania trofeów dla reprezentacji Anglii i Liverpoolu, ale trudno mi było ogarnąć, że wybrano mnie najlepszym piłkarzem Europy w tamtym roku kalendarzowym. I to pomimo mojej zwyczajowej wiary w siebie. Kiedy powoli zacząłem się z tym oswajać, w głowie pojawiły mi się kolejne pytania: „Czy naprawdę jestem najlepszym piłkarzem w Europie? A co z Zidane’em? Co z Thierrym Henrym?”.
Było dla mnie niepojęte, że ja, Michael Owen, mam zostać pierwszym angielskim piłkarzem od czasów Kevina Keegana, który dostał tę nagrodę. Nie powiem też, że przesadziłem ze świętowaniem. Czułem się nawet lekko zawstydzony z powodu tego wyróżnienia. Zdecydowanie nie chciałem parady w otwartym autobusie przez Chester ze Złotą Piłką w ręce, choć dziś stoi ona na honorowym miejscu w mojej gablocie trofeów.

Szczera, nieszablonowa i dająca do myślenia autobiografia jednego z najbardziej kultowych piłkarzy na przełomie XX i XXI wieku. Pozycja obowiązkowa dla fanów „The Reds”, „Trzech Lwów”, „Srok” i ludzi wkręconych w Premier League.

Michael Owen długo czekał na opowiedzenie wielu historii ze swojego życia i w końcu uznał, że czas rozliczyć się z przeszłością. Pomógł mu w tym Mark Eglinton. Tym razem angielsko-szkocka współpraca okazała się owocna. Dzięki niej powstała nowa, ekscytująca lektura. To nie jest zwykła biografia sportowa, tylko książka z konkretnym przesłaniem kierowanym do młodego pokolenia.

Źródło: materiały Wydawnictwa SQN

Artykuł sponsorowany