Nie tak miał wyglądać początek Jadona Sancho w Manchesterze United. Młody Anglik latem w końcu wylądował na Old Trafford, gdzie miał być brakującym elementem w układance Solskjaera. Czerwone Diabły od dwóch lat starały się o ten transfer i tym razem ostatecznie go dopięły. Jednak na razie byłego gracza Borussii da się określić jedynie mianem rozczarowania. Jego przypadek zaczyna powoli nosić znamiona transferu innego europejskiego talentu do klubu z czerwonej części Manchesteru – Donnego van de Beeka.

Oczekiwania współmierne do zapłaconej ceny

73 miliony funtów. Takie wymagania Borussii Dortmund, swoją drogą i tak obniżone przez skutki pandemii, musiał spełnić Manchester United, by pozyskać reprezentanta Anglii. Za tą ceną kryły się oczywiście ogromne oczekiwania ze strony całego środowiska związanego z klubem. Ale nie tylko, bo z zazdrością na niego patrzyła przynajmniej połowa drużyn ze słynnego Big Six. Sancho do ekipy Solskjaera dołączał w glorii jednego z najbardziej intrygujących zawodników młodego pokolenia w Europie. Wielokrotny reprezentant Anglii, gwiazda Bundesligi, w dodatku odrzucony przez lokalnego rywala. Zapytajcie Tuchela, Kloppa i Artete czy nie chcieliby mieć 21-latka w swoich szeregach? Jestem przekonany, że wzięliby go z pocałowaniem ręki.

Jestem bardzo podekscytowany tym transferem. To niesamowicie utalentowany chłopak. Wiadomo, że obserwowaliśmy go od dłuższego czasu. Jadon jest kreatywnym, ofensywnym skrzydłowym. Potrafi grać szeroko, dośrodkowywać, wchodzić w pojedynki i wprawiać kibiców w zachwyt. Mam pewność, że drzemie w nim niesamowity talent, a przyjście do tego środowiska pomoże mu się rozwinąć – mówił Ole Gunnar Solskjaer po przeprowadzeniu transferu.

W ten potencjał wierzył nie tylko Norweg, ale również brytyjscy eksperci, dziennikarze, kibice, a także bezstronni fani Premier League. Medialny szum, jaki wywołało jego przybycie, specjalny film ‘This is my club. This is where I belong’, jaki dział marketingowy przygotował z tej okazji, nawet wysoka cena w Fantasy – to wszystko wskazywało na to, że mamy do czynienia z nową gwiazdą ligi. Na Old Trafford otwierano szampana, a Ed Woodward przynajmniej na chwilę przestał uosabiać wroga publicznego nr 1.




Były podopieczny Sir Alexa Fergusona początkowo przyjął bezpieczną taktykę i postanowił powoli wprowadzać go do gry. Było to o tyle zrozumiałe, że Sancho do samego końca brał udział z Anglią w Euro 2020. Późno dołączył do drużyny, przez co nie pojechał na przedsezonowe zgrupowanie Czerwonych Diabłów odbywające się w Szkocji. Nie grał również w sparingach, dlatego przez pierwsze dwie kolejki pojawiał się jedynie z ławki rezerwowych. Tu kwadrans z Leeds, tu pół godziny z Southampton. W końcu pierwszy start w starciu z Wolves. Wydawało się, że Ole ma na niego określony plan i za chwilę skrzydłowy wystrzeli.

Złote dziecko odstawione do kąta

Nic bardziej mylnego. Za występ na Molineux wicemistrz Europy znalazł się w naszej Antyjedenastce kolejki nr 3. Po wrześniowej przerwie na spotkania międzynarodowe, powtórzył ten wyczyn w kolejce nr 4, gdzie pomimo wysokiej wygranej ze Srokami 4:1, był jednym ze słabszych zawodników pierwszej jedenastki. Zresztą podsumowanie tych występów jest dla niego po prostu brutalne:

  • vs Wolves: 0 kluczowych podań, 1 próba dryblingu (nieudana), 0 oddanych strzałów, 4 pojedynki (wszystkie przegrane), 8 strat piłki, 2 spalone, 0 przechwytów, odbiorów, bloków,
  • vs Newcastle: 2 niecelne dośrodkowania, 1 zablokowany strzał, 1 pudło, 1 udany drybling (na 4 próby), przegrane wszystkie pojedynki.

Nic dziwnego, że kiedy w Bernie Aaron Wan-Bissaka dostał czerwoną kartkę i trzeba było wprowadzić prawego obrońcę, to Sancho, a nie bardzo przeciętni tego dnia Fred czy Pogba, zszedł z boiska. Nie jest też tak, że Anglik wszystko robił źle. Momentami pokazywał swoją klasę, ale to były bardzo krótkie momenty w meczu. Próbował grać bardzo bezpośrednio, pojawiał się w odpowiednich przestrzeniach, w kilku sytuacjach wyraźnie nie pomogli mu koledzy. Tyle że przez większość czasu swoją grą raczej frustrował – do tego stopnia, że nie dawał żadnych argumentów, by trzymać go na boisku. Strata, przegrany pojedynek, niecelne podanie, wyjście nie w tempo – i tak trwała ta wyliczanka…

Jadon zjechał więc do bazy. Na początku jedynie chwilowo, na mecz z West Hamem, ale po potyczce z Villarrealem już na dłużej. Lukę na prawym skrzydle, pozycji, która wydawała się piętą achillesową zespołu z czerwonej części Manchesteru, na stałe zajął Mason Greenwood. Nie dość, że wychowanek klubu, to jeszcze zawodnik, którego na tej pozycji 21-latek miał zastąpić. Ból istnienia na pewno powiększa forma młodego snajpera. Obok Fernandesa czy Ronaldo na obecną chwilę wydaje się jedynym graczem w ofensywie, który jest w stanie coś wykombinować, jak chociażby petardę przeciwko Leicester.

Tymczasem przybysz z Niemiec, gdzie wykręcał niesamowite cyferki i czarował obrońców przeciwnych drużyn, w Anglii dorobił się przydomku Agenta 007. Problem w tym, że pod względem kryjącej się pod tym tytułem spektakularności w działaniach, Daniel Craig to inna galaktyka.

Niedopasowanie Wan-Bissaki i menedżer na gorącym stołku

Ciężko jednoznacznie wskazać, dlaczego Jadon Sancho ma na razie aż takie problemy z dopasowaniem swojej gry i osiągnięciem odpowiedniej formy. Zważywszy na kontuzje Rashforda, którą napastnik leczył aż do połowy października, wychowanek Watfordu grał głównie na swojej ulubionej pozycji – lewym skrzydle. System, w którym Manchester United grał przez dłuższy czas – 4-2-3-1 – również powinien mu odpowiadać. To właśnie tę formację preferował w ekipie BVB Lucien Favre.

Anglik ma szybkość, by wbiegać w tempo zza plecy obrońców. Kontrola piłki i umiejętność dryblingu pozwala mu również ścinać z piłką do środka. Kiedy trzyma się linii bocznej boiska, świetnie rozciąga grę drużyny, ale lubi również otrzymywać prostopadłe piłki od kolegów atakując pole karne rywala.

Być może problemem tutaj jest partner na stronie. Występując w Niemczech miał przy sobie Achrafa Hakimiego, jednego z najlepszych ofensywnych defensorów na świecie. Skrzydłowy z Marokańczykiem tworzyli doskonale dobrany duet, bo ze względu na ofensywne usposobienie znaleźli tę kluczową nić porozumienia. Z uwielbiającym przede wszystkim bronić Aaronem Wan-Bissaką czy znajdującym się w kompletnej rozsypce Lukiem Shawem może być o to zdecydowanie ciężej.

Na pewno nie pomaga fakt, że Czerwone Diabły często wyglądają tak, jakby grały bez przygotowanego planu na atak. Tu nie widać za bardzo wytrenowanych, powtarzalnych schematów. Może małym wyjątkiem są kontry, ale przy ataku pozycyjnym to, czy zespół w danym posiadaniu wykreuje sytuacje, zależy wyłącznie od Bruno Fernandesa i Cristiano Ronaldo. Warto pamiętać również, że wystawianie Freda z McTominayem zabiera jedno miejsce na kolejnego ofensywnego gracza. Osobiście chciałbym aby Solskajer chociaż spróbował cofnąć na pozycje numer osiem portugalskiego maga i zamieszał nieco z przodu.

Na razie za wszelką cenę trzeba poprawić wyniki i dawanie kolejnych szans na przełamanie młodemu graczowi nie wchodzi obecnie w grę. Po kompromitacji z Liverpoolem w derbach Anglii opiekun United zdecydował się na diametralną zmianę sposobu gry. Jego piłkarze w spotkaniu z Tottenhamem po raz pierwszy od marca 2020 roku zagrali trójką z tyłu. Jednak to nie wszystko, bo Norweg na plac boju ku zaskoczeniu posłał dwóch napastników eliminując z ustawienia skrzydłowych. Manewr zdał egzamin w północnym Londynie i został powtórzony w pierwszej połowie spotkania w Bergamo, a także w derbach Manchesteru.

‘Sancho, jeśli nie będzie ostrożny, skończy dokładnie tak samo’

Na złą sytuację Sancho w nowym klubie uwagę ostatnio zwrócił Gary Neville. Legenda Manchesteru United podkreśla wpływ transferu Cristiano Ronaldo na zmianę sytuacji w klubie i fakt, że jednymi z głównych przegranych powrotu CR7 są właśnie młodzi zawodnicy.

Oczywiście, że pojawiają się pewne wątpliwości. Czy Ronaldo jest dobrym transferem dla klubu? Czy aby na pewno powinien tutaj przyjść? Ale jeśli masz kogoś takiego jak on w szatni, musisz wprowadzić go do zespołu. A jeśli masz go w drużynie, musisz grać systemem, który mu odpowiada.

Nie mam wątpliwości, że to nie jest plan, jaki miał Ole. Pozostawienie Sancho, Rashforda i Greenwooda na ławce [ze Spurs] nie można nazwać planem. Nie zakładali tego latem, kiedy rekrutowali nowych zawodników. Myślał, że będą grać zupełnie inaczej.

Ustawienie Cavaniego i Ronaldo w północnym Londynie przyniosło doskonałe rezultaty. Mr. Champions League czuł się w nowej formacji zdecydowanie lepiej. Kapitalnie wykończył dośrodkowanie Bruno Fernandesa, a następnie posłał przeszywającą piłkę pomiędzy obrońcami właśnie do Urugwajczyka. Ten na pełnym spokoju wykończył sytuację i podwyższył prowadzenie. Tymczasem 75-milionowy nabytek nawet nie podniósł się tego dnia z ławki rezerwowych, co musiało być dla niego niezwykle bolesne, zważywszy, że to on miał dawać takie popisy w ataku Czerwonych Diabłów.

W starciu z Atalantą i Man City nie wyglądało to już tak różowo, ale trudno się dziwić, że menedżer grający o życie pozostawia z boku piłkarza, który w ciągu 315 minut w Premier League zaliczył jedynie 18 kontaktów z piłką w polu karnym rywali, nie strzelił żadnego gola, nie zaliczył ani jednej asysty i oddał zaledwie jeden celny strzał. Jednym słowem porażka.

Sancho brał czynny udział w kilku dość przerażających występach zespołu. Latem przyszedł do klubu, który wygląda na kompletnie zdezorganizowany pod względem piłkarskim. W Dortmundzie grał w dużo lepszym zespole. Zapewne pojawiają się u niego myśli typu: „co ja tu do cholery robię, co to ma być?”. Brak tu odpowiedniej struktury, a tempo pracy defensywnej jest słabe – dodaje były defensor United.

Problem bogactwa i casus van de Beeka

Na myśl oczywiście w tym przypadku przychodzi postać Donnego van de Beeka. Holender, który błyszczał w Ajaxie i jeszcze nie tak dawno prowadził swój zespół do półfinału Ligi Mistrzów, totalnie przepadł na Old Trafford. To tym bardziej przerażające, gdy pomyślimy, że miał tworzyć tercet w środku pola z Paulem Pogbą i Bruno Fernandesem. Środkowy pomocnik okazał się jednak towarem luksusowym na swojej pozycji, do którego Ole nie bardzo jest przekonany.

Trochę tę dotychczasową karierę wychowankowi Godenzonen skradły liczne kontuzje i urazy, ale szans od swojego szkoleniowca otrzymywał bardzo niewiele. A teraz nie otrzymuje ich prawie wcale. Niesamowicie uwłaczająca jest statystyka mówiąca o tym, że van de Beek (przed derbami Manchesteru) rozegrał w ciągu sezonu tyle samo minut w angielskiej ekstraklasie, co The Reds strzelili bramek na Old Trafford.

Nie mogę przestać myśleć o van de Beeku. Kto się podpisał pod tym transferem swoim nazwiskiem? Kto sponsoruje te 40 milionów funtów, wydane na dzieciaka, który siedzi na trybunach i nie kopnął piłki już od 18 miesięcy? Sancho, jeśli nie będzie ostrożny, skończy dokładnie tak samo.

Kwestie występów obu Panów są niemalże identyczne. Do 12. kolejki zeszłego sezonu Donny zagrał 2 mecze w Carabao Cup, 4 w Lidze Mistrzów i 9 w Premier League. W sumie daje to 15 spotkań, ale tylko 6 rozpoczynał w podstawowej jedenastce. Przypadek Jadona to 1 mecz w Pucharze Ligi, 4 w LM i 8 w lidze – tylko 5 razy od pierwszej minuty. Obaj musieli się zmierzyć ze sporą rywalizacją na swoich pozycjach, być może Jadon nawet z jeszcze większą. Anglik wciąż jest młody, wciąż się uczy z każdym dniem, ale zmiana systemu ewidentnie jest mu nie na rękę. Brak minut spowodował, że na listopadowe zgrupowanie znalazł się poza kadrą Garetha Southgate’a.

Teraz zapewne myśli, 'gdzie mam grać w tym systemie?’. Nie widzę go grającego w trójce w środku pola. Nie widzę go w dwójce z przodu. Będzie myślał 'jaka jest ta moja kariera w Man Utd?’ i Van de Beek myśli tak samo. Sobota [30.10] była dobrym dniem dla United, ale to powoduje problemy gdzie indziej – podkreśla Neville.

Nie wszystko tak oczywiste, jak się wydaje

Sobotnie derby z Manchesterem City w końcu dały możliwość oglądania Jadona Sancho dłużej niż kilkanaście minut. Szczerze powiedziawszy, zdziwiło mnie, że to on jako pierwszy zaraz po przerwie podniósł się z ławki. Być może Ole Gunnar Solskjaer liczył, że Anglik będzie pragnął udowodnić Guardioli, jak bardzo Hiszpan mylił się, co do jego osoby. Problem w tym, że trafił na taki dzień The Cityzens, w którym wychodziło im niemalże wszystko. Zawodnicy z niebieskiej części miasta zagrali perfekcyjne spotkanie i nie dopuszczali (z małymi wyjątkami) do jakiegokolwiek zagrożenia bramki Edersona.

Były piłkarz Borussii nie błyszczy, wręcz trochę zawodzi. Jak powiedziałem ostatnio w Lwach na Salonach, prawdopodobnie norweski menedżer, grając o życie i dalszą przyszłość na Old Trafford, nie będzie korzystał z jego usług przynajmniej na początku kolejnych spotkań. Pewnym rozwiązaniem może być próba wystawienia go na wahadle, co jak podaje The Athletic testowano na ostatnich treningach. Sztab szkoleniowy uważa, że na tej pozycji mógłby wrócić do optymalnej formy.

Nie wszystko wygląda tak źle, jak się wydaje. To prawda, że brak bramek, asyst czy wykreowanych sytuacji kładą się cieniem na jego dotychczasowym pobycie w barwach Czerwonych Diabłów. Patrząc jednak głębiej w statystyki, Sancho w przeliczeniu na 90 minut jest w czołówce zespołu, jeśli chodzi o udane dryblingi (1.84 – 6 miejsce), przyjęcia piłki w ostatniej tercji boiska (37.1 – 1 miejsce) i dystans, który pokonuje z futbolówką w kierunku bramki rywali (198.9 m – 2 miejsce). Widać też, że koledzy szukają go swoimi podaniami. Tylko Nemanja Matic i Paul Pogba więcej razy z sukcesem otrzymali „passa” od pozostałych zawodników.

21-latek mógłby być również odpowiedzią na fatalne liczby pressingów na tle ligowych rywali. Oczywiście wpływa na to obecność Cristiano Ronaldo, bo Portugalczyk prawie nie naciska, by odebrać piłkę przeciwnikom. Istnieje przecież możliwość, aby nadrobić to choćby przez większą aktywność skrzydłowych w tej kwestii. Sancho w ostatnich trzech sezonach znajdował się wśród 50 najlepszych zawodników Bundesligi pod względem pressingów w ostatniej tercji boiska. Tutaj również znajduje się w Top 5 na Old Trafford. Oczywiście, na takie liczby trzeba brać poprawkę. Jadon rozegrał stosunkowo mało minut, ale pokazuje to, że może odrobinę inaczej należy popatrzeć na jego boiskową postawę.

Czy to już czas, by zacząć się martwić o los Sancho?

Porównania do Donnego van de Beeka przychodzą i jeśli ta sytuacja będzie trwać nadal, będą się powtarzać w mediach. Manchester United wydał na tych dwóch zawodników 110 milionów funtów, a obaj głównie siedzą na ławce. Sytuacja angielskiego skrzydłowego nie jest tak zła, jak Holendra. Solskjaer nie mydli nam jeszcze oczu, że piłkarz znajduje się w jego planach, po czym regularnie zostaje na ławce. Aczkolwiek warto podnieść tę kwestię, bo czuję, że czym dalej w las, tym może się robić naprawdę nieciekawie.

Osobiście chciałbym, aby obaj dostali trochę czasu od obecnego szkoleniowca. Nie jestem w tej opinii osamotniony. Wrzawa, jaka zapanowała na Old Trafford, po wejściu środkowego pomocnika w 80. minucie przeciwko The Cityzens, idealnie wyraża zdanie innych kibiców na temat traktowania wychowanka Ajaxu przez Ole. Czerwone Diabły są w potwornym kryzysie. W ostatnich sześciu spotkaniach zdobyły zaledwie 4 punkty. Przyszły dwie koszmarne porażki z Liverpoolem i Man City, gdzie zostali znokautowani przez rywali.

Może to czas, by w końcu coś zmienić Panie Solskjaer? Wiem, że Sancho na razie nie przekonuje i brakuje mu najważniejszych liczb. Wiem, że gra Pan o przedłużenie kariery na Old Trafford i teraz kluczem jest przede wszystkim poprawa wyników. Tyle że jak nie idzie, a ostatnio nie idzie bardzo, to może warto trochę przemyśleć swój sposób na grę. Trzymanie się dłużej tych samych nazwisk, czego najlepszym przykładem było wprowadzenie w sobotę na murawę kontuzjowanego Rashofrda, a nie Lingarda czy Martiala, nie ma dłużej sensu.