Bartosz Białkowski na renomę na boiskach Championship zasłużył sobie przez lata ciężkiej pracy. Żaden Polak w historii nie rozegrał od niego więcej meczów w najbardziej wymagającej lidze w Europie. 3 razy z rzędu wybierany był najlepszym piłkarzem roku w Ipswich, 2 razy z rzędu otrzymał tą samą nagrodę w Millwall, którego barw broni aktualnie. Z byłym reprezentantem Polski porozmawialiśmy o jego karierze w Anglii, specyfice Championship a także przygodzie w kadrze narodowej. 

Na początek gratuluję sobotniego zwycięstwa ze Stoke. Nie był to dla was łatwy mecz – rywale szybko objęli prowadzenie i w przekroju całego spotkania stworzyli sobie więcej sytuacji.

Dziękuję, rzeczywiście Stoke zaczęło bardzo mocno i już w pierwszej minucie mieli sytuację, którą jeszcze udało mi się obronić. Natomiast później strzelili bramkę na 1:0 i bardzo ciężko nam się grało w pierwszej połowie. Nie mogliśmy wyjść z własnej połowy, ale po przerwie wyglądało to zdecydowanie lepiej, śmielej ruszyliśmy do przodu, stworzyliśmy sobie kilka sytuacji, udało się strzelić 2 gole i wygrać to spotkanie. Nie był to łatwy mecz, ale w Championship nie ma też łatwych meczów i każdy z nich trzeba wywalczyć, wybiegać i wyszarpać.  

Po trudnym początku sezonu nareszcie regularnie wygrywacie, ostatnie 5 meczów to 4 zwycięstwa. Czujesz, że zaczynacie nabierać wiatru w żagle?

Dokładnie, początek sezonu nie był najgorszy, ale remisowaliśmy dużo meczów. W pewnym momencie patrzyliśmy nawet jaki jest rekord Championship pod względem zremisowanych spotkań. To nas trochę bolało, ale w końcu zaczęliśmy wygrywać i wykańczać sytuacje, które sobie stwarzaliśmy. Wygląda to teraz zdecydowanie lepiej, w tabeli jest straszny ścisk, ale jesteśmy dobrze nastawieni, mamy fajną atmosferę w drużynie i mam nadzieję, że to będzie bodziec do kolejnych zwycięstw.




Wspomniałeś o tym, że w tabeli jest niesamowity ścisk i rzeczywiście rzuca się to w oczy. Millwall jest aktualnie na 10. pozycji, ale wszystkie zespoły z miejsc 5-11 mają po 21 punktów. Jakie aktualnie stawiacie przed sobą cele jako drużyna? W klubie otwarcie mówi się o awansie do play-offów?

Myślę, że trzeba głośno powiedzieć, że walczymy o play-offy. Nie jest żadną tajemnicą, że taki cel sobie przed sezonem stawialiśmy. Zbudowaliśmy przez ostatnie 2 lata fajną bazę do tego, żeby podskoczyć na koniec sezonu w tabeli. Z drugiej strony pewnie 3/4 ligi tak samo do tego podchodzi, żeby przynajmniej w tych play-offach się znaleźć, a później to już jest jedna wielka niewiadoma. My bardzo chcemy i mamy lepszy skład, niż w tamtym sezonie. Mieliśmy trochę pecha z kontuzjami i covidem w drużynie, bo nawet do teraz jeszcze nie wszyscy wrócili do pełni zdrowia, ale mam nadzieję, że w następnych tygodniach będzie to wyglądało lepiej pod względem kadrowym i ruszymy mocniej. 

Trener Gary Rowett pracuje z drużyną już 3. sezon. Pierwszy skończyliście na 8. miejscu, do play-offów zabrakło tylko 2 punktów. Rok później ta strata była zdecydowanie większa. Czujesz, że drużyna się rozwija pod jego wodzą i w tym sezonie stać was na więcej?

Myślę, że tak – rozwijamy się jako drużyna, dużo pracujemy nad schematami gry i staramy się iść do przodu. Dojrzałość pewnych zawodników poszła jeszcze bardziej do góry i głód sukcesu jest widoczny na każdym treningu. Drużyna jako całość chce się rozwijać i coś wspólnie osiągnąć. Ja też, mając doświadczenie z poprzednich lat w Championship, chciałbym na późniejszym etapie kariery coś jeszcze osiągnąć i myślę, że jest na to dobry moment. 

Indywidualnie stawiasz przed sobą jakieś cele? Rafał Gikiewicz wspominał kiedyś, że wyznacza sobie liczbę czystych kont, którą chce osiągnąć w sezonie. Masz podobne zwyczaje?

Nie, ja nie zapisuję swoich celów na lodówce tak jak Rafał. Mam je w głowie, po prostu chcę się rozwijać mimo 34 lat, dalej ciężko pracowa