Już kilka razy spekulowano, że przyszłość Ole Gunnara Solskjæra balansuje na ostrzu noża. Obecnie jesteśmy bliżej zwolnienia Norwega, niż kiedykolwiek. Zarząd Czerwonych Diabłów ma już podobno faworyta do przejęcia pałeczki w razie dymisji. Manchester United miałby wówczas poprowadzić Antonio Conte. Wyniki przemawiają za Włochem. Jego osobowość oraz okoliczności, w jakich opuszczał poprzednie miejsca pracy, budzą jednak wątpliwości. Dlatego warto zastanowić się, czy to na pewno odpowiedni wybór.

Przegrana 0:5 z Liverpoolem sprawia, że sytuacja Solskjæra staje się tak napięta, jak nigdy przedtem. Rozstanie zdaje się być tylko kwestią czasu. Jeżeli nie nastąpi po starciu z Tottenhamem, to mecze przeciwko Atalancie i Manchesterowi City zapewne okażą się ostatnimi aktami jego przygody trenerskiej w dawnym klubie.

Podopieczni 48-letniego menedżera już od pewnego czasu wyglądają fatalnie, zwłaszcza pod względem organizacji gry. Niemniej, niedzielna kompromitacja na własnym terenie z odwiecznym rywalem stanowiła zaskakująco gorzką pigułkę dla sympatyków Czerwonych Diabłów. Pigułkę tak gorzką, że jest ona nie do przełknięcia. Zgodnie z doniesieniami prasowymi podobnie ma się również sytuacja, jeśli chodzi o zarząd klubu. Dlatego Manchester United nawiązał już kontakt z Antonio Conte, którego wskazywaliśmy w gronie najciekawszych opcji do zatrudnienia na Old Trafford.

Włoch wysunął się na pole position w gronie potencjalnych kandydatów do objęcia stołka na Old Trafford. Zdobywca Scudetto z Interem Mediolan to na papierze gwarancja wielkich sukcesów. Na Giuseppe Meazza ponownie pokazał swój kunszt. Duża część fanów 20-krotnych mistrzów Anglii może mieć jednak co do niego wątpliwości. Zatrudnienie będzie bowiem stanowić kolejny drastyczny zwrot, jeśli chodzi o politykę zarządzania zespołem.

Przeskok na przeciwny biegun

Kadencja Solskjæra stała pod znakiem „wiecznego progresu”. Norweg nieustannie powtarzał, że jego podopieczni robią stałe postępy, a drużyna się rozwija. Tym samym miał wylewać fundamenty pod nową, stabilną przyszłość Czerwonych Diabłów. Wszelkie bóle i rozczarowania miały przekuć się w sukcesy, które powinny nadejść. To właśnie one miały być nadrzędnym celem.

Conte to jednak zupełnie inna para kaloszy. Włoch jest podobny do Jose Mourinho. To menedżer, stawiający na pierwszym miejscu to, co „tu i teraz”. Sukces długoterminowy schodzi na dalszy plan. Były pomocnik Juventusu to prawdziwy ekspert w osiąganiu szybkich, świetnych rezultatów. Niemniej, ta kandydatura nie może usatysfakcjonować wszystkich fanów United. A zwłaszcza tych wierzących w filozofię przyświecającą Solskjærowi.

Długofalowe myślenie to coś, czego brakowało w czerwonej części Manchesteru od dłuższego czasu. Dlatego też słowa Norwega o budowie drużyny na lata i skupieniu na „podstawach” pod udaną przyszłość stanowiły dla najbardziej zagorzałych kibiców prawdziwy miód na serce. Wydawało się, że ramię w ramię z tym szła zmiana polityki zarządu, skupiającego się nie na sięganiu po konkretne trofea, a budowie zespołu silnego i liczącego się na arenie międzynarodowej.

To było dokładne przeciwieństwo kadencji poprzednika Solskjæra, Mourinho. Za Portugalczykiem oczywiście przemawiają zdobyte trofea, ale nie to, w jakim stanie pozostawił zespół. W razie postawienia na Conte Manchester United ponownie zrobi zwrot o 180 stopni, zatrudniając speca od „wyciskania całego soku z cytryny”. Do tego szalenie charakternego, co może szybko doprowadzić do spięć z „trudnymi” właścicielami klubu.

Taki wybór to coś, czego obawiają się najbardziej zagorzali zwolennicy Solskjæra, a zarazem najwięksi przeciwnicy rodziny Glazerów – kibice zakochani w klubowej tradycji i wartościach, reprezentowanych od dziesięcioleci. Dla nich bowiem najważniejsze są ideały przyświecające Czerwonym Diabłom. Wolą poczekać na sukcesy, ale odnieść je we „właściwy sposób”. Parcie na trofea jest jednak ogromne. A lepszego kandydata do powrotu na szczyt w krótkiej perspektywie czasu obecnie trudno znaleźć.

Conte sprawi, że Manchester United wykorzysta swój potencjał?

Wspomniana wcześniej filozofia myślenia o przyszłości sprawiła, że na Old Trafford wykreował się „fetysz potencjału”. Ze wszystkich stron można było usłyszeć o tym, jak wysoko grupa piłkarzy nosząca koszulki z diabełkiem na piersi ma zawieszony sufit. Problem w tym, że potencjał ten tak naprawdę nigdy nie został wykorzystany. Powtarzanie o „stałych postępach” i oczekiwaniu na ich efekty przysłaniało ten fakt. Chociaż za kadencji obecnego trenera wydano na wzmocnienia prawie pół miliarda euro, pewnej granicy nie udało się przeskoczyć. United dalej pozostawało bez trofeów, wiecznie im czegoś brakowało. A osoba Norwega nie daje większych nadziei na przebicie „szklanego sufitu”.

Dlatego też Conte, mistrz wykorzystywania potencjału dostępnej kadry w 110 procentach, może wprowadzić Manchester United na piedestał. Problem w tym, że jego przygody w czołowych klubach wyglądały bardzo podobnie. Po osiągnięciu wielkich sukcesów zaczynał się konflikt z szatnią lub zarządem (kilka miesięcy temu rzucił światło na rozstanie z Chelsea). Odchodząc, pozostawiał ekipę wyciśniętą do granic możliwości, można wręcz powiedzieć, że wypaloną.

Sympatycy Czerwonych Diabłów obawiają się takiego scenariusza niczym ognia. I trudno się dziwić. Wszak duża część z nich końcówkę okresu pracy Jose Mourinho określa mianem czasów mrocznych, o których chcieliby zapomnieć. To jednak cena za podjęte ryzyko. Kryzys, jaki nadchodzi po odejściu trenera „wyciskacza” to bowiem zjawisko powszechne i cena za to, co oferuje. A oferuje dużą szansę na sukcesy.

W przypadku Conte najważniejsze byłoby odnalezienie przypominanych regularnie pokładów potencjału, których nie potrafił wykorzystać Solskjær. To, że kadra, jaką dysponuje obecnie popularny Zabójca o Twarzy Dziecka, jest gotowa do walki o trofea, nie powinno być podawane w wątpliwość. A jeśli w jego oczach sytuacja wygląda inaczej, to biorąc pod uwagę wydatki transferowe za jego kadencji oraz fakt, że miał duży wpływ na wybór personaliów, należy uznać, że poniósł porażkę.

Włoch, jeżeli znajdzie właściwych wykonawców do preferowanego systemu, powinien mieć narzędzia wystarczające, by wreszcie włożyć coś do gablotki. I, jeśli powróci na Wyspy, to tego właśnie będzie trzeba od niego oczekiwać.

Wykorzystać niewykorzystanych

Osiągnąć ten cel może m.in. dzięki umiejętności efektywnego wykorzystania dostępnego materiału ludzkiego. Umie ustawić zespół tak, aby zmaksymalizować zalety jego liderów i ukryć wady słabszych ogniw. Potrafi znaleźć nową rolę graczom skreślonym i odkryć ich na nowo niczym Victora Mosesa w Chelsea. A Manchester United ma piłkarzy, którym Conte mógłby zagwarantować drugie życie.

Znając Włocha, nie można wykluczyć, że przykładowo w podstawowej jedenastce znajdzie się miejsce dla Diogo Dalota i Portugalczyk nagle okaże się zawodnikiem szalenie użytecznym. Jesse Lingard to na papierze idealny „pupilek” eks-szkoleniowca Juve – zawodnik o wielu wadach, ale szalenie pracowity. On uwielbia właśnie tego typu graczy: zamykając ich w odpowiednich ramach taktycznych, sprawia, że okazują się istotnym ogniwem zespołu. W Juventusie miał Simone Pepe czy Emmanuele Giaccheriniego. W Londynie wspomnianego Mosesa. Tutaj kilku kandydatów też powinien łatwo zidentyfikować.

Jednocześnie sygnały z szatni wskazują, że potrzebne jest nowe rozdanie, jeśli chodzi o hierarchię. Trenerowi brakuje odwagi, by posadzić na ławce zawodzących ulubieńców. Fatalni ostatnio Harry Maguire czy Luke Shaw wydają się nienaruszalni, niezależnie od popełnianych błędów. Przyspieszony powrót Anglika po kontuzji na mecz z Leicester City kosztem Erica Bailly’ego miał doprowadzić do konfrontacji Iworyjczyka z trenerem. Z kolei kupiony rok temu Donny van de Beek, sfrustrowany brakiem szans, zamierza podobno opuścić Manchester, jeżeli nie dojdzie do zmiany u sterów. Szansy z prawdziwego zdarzenia wyczekuje z pewnością również Alex Telles.

Długo mówiło się, że główny atut Solskjæra to utrzymanie odpowiedniej, bezkonfliktowej atmosfery w szatni. Teraz pojawia się coraz więcej sygnałów, że jego upartość w stawianiu na te same nazwiska doprowadziła do frustracji niektórych piłkarzy. Fakt, że „brudy” zaczęły wypływać do prasy, sugeruje, że powietrze zaczęło robić się coraz bardziej gęste i pozwala sądzić, że mamy do czynienia z parciem na zmianę również ze strony części zespołu.

Manchester United Conte? Krótkoterminowy projekt

Jeśli jednak do takowej dojdzie, należy spodziewać się wspomnianego skoku na trofea. W ostatnim czasie zarząd Czerwonych Diabłów, cytując kinematografię Olafa Lubaszenko, siedział na wyspie fantazji nazywanejpewnego dnia będę”. Czy zatrudnienie Conte będzie oznaczało bardziej frustrację, czy – jak to określił Stefan w „Poranku Kojota” – fakt, że w końcu „mają jaja”, by zrobić wreszcie ważny krok do przodu? Trudno określić. Zresztą na ocenę wpłyną efekty pracy ewentualnego nowego menedżera.

Niemniej, wszystko wskazuje na to, że jeśli już dojdzie do zmiany szkoleniowca, to Manchester United poprowadzi właśnie Antonio Conte. Tym samym skończy się faza „budowania”, a zacznie „eksploatacja”. I wielce prawdopodobnie, że jej koniec będzie podobny do tego za Mourinho.

Jeżeli Włoch obejmie schedę na Old Trafford, to zapewne przyniesie klubowi sukcesy, lecz w dłuższej perspektywie nadejdzie kolejny reset. I znowu trzeba będzie zaczynać od nowa. Takie są jednak realia dzisiejszego futbolu. Chelsea, zmieniająca regularnie menedżerów, często w bezwzględny sposób, zatrudniając wyznawców zupełnie odmiennych piłkarskich filozofii, to najbardziej utytułowany angielski zespół XXI wieku. Może więc nie należy się tego obawiać, tylko zawsze dążyć do wyciśnięcia maksimum z dostępnej kadry?

Kadencja Solskjæra pokazała, że długoterminowe projekty mogą wypalić tylko pod naprawdę wielkimi menedżerami. Nawet jeśli uratuje posadę, trudno spodziewać się spektakularnych występów. United Norwega ma sufit na podobnym poziomie do późnego Arsenalu Arsene’a Wengera. Może wrzuci do gablotki coś tu, coś tam, ale ten słynny „sustained success”, o którym mówił Ole, nie jest im pisany.

Pytanie tylko, czy taki krótkowzroczny skok na trofea to to, czego w tym momencie potrzebuje Manchester United. Kadra, na papierze, jest najmocniejsza od odejścia Sir Alexa Fergusona. Teraz potrzeba człowieka, gotowego, by to wszystko ogarnąć i wykorzystać potencjał, nagromadzony w ciągu ostatnich trzech lat.

Jeśli Conte obejmie Manchester United, to będzie to jasny sygnał od zarządu. Znak, że patrzenie w dal, ku przyszłości, nie jest tym, czego chcemy. Długofalowy projekt można budować, będąc na szczycie. Ale najpierw trzeba się tam wdrapać, najlepiej jak najszybciej.

Czy tego właśnie chcemy my, kibice? Każdy musi odpowiedzieć zgodnie z własnym sumieniem. I chociaż Włoch w mojej opinii budzi pewne wątpliwości, to zdaję sobie sprawę, że potrzeba zmiany. Kto wie, może Solskjær postawił jednak fundamenty, na których można skutecznie budować?