Gloria victis? To nie tutaj, do jedenastki tych, którym poszło zapraszamy do okienka numer 1. Tutaj mamy nasz mały kącik wstydu z zawodnikami notującymi fatalne spotkanie. Niektórym poszło w tej kolejce na tyle fatalnie, że aż zdecydowaliśmy się o nich napisać. Oto nasza Antyjedenastka 9. kolejki Premier League. 

TRENER

OLE GUNNAR SOLSKJAER

Żaden z bramkarzy znów się nie wyróżnił negatywnie. Za to zrobił to Ole Gunnar Solskjaer. Swoim pomysłem (a raczej brakiem pomysłu) na klasyk z Liverpoolem, swoim brakiem reakcji, doborem personalnym składu, zmianą Pogby i komentarzami przed meczem (na pewno chłopaków zmotywowało powiedzenie, że Liverpool jest mocniejszy od nich), a także po nim. No i te uśmiechy przy 0-5. Masakra.

OBROŃCY

MAX AARONS

Bardzo mocno weryfikuje Maxa Premier League, już w drugim jego epizodzie ligowym. Tym razem wiatrak z niego zrobili Callum Hudson-Odoi i Ben Chilwell. Przy golu wahadłowego Chelsea, to Aarons się zgubił i nie zdążył zablokować strzału kompletnie odpuszczonego Chilwella. A potem dośrodkowanie Hudsona-Odoiego obrońca Norwich sam sobie wbił do bramki.

BEN GIBSON

Właściwie cała obrona Norwich zasłużyła, by znaleźć się w Antyjedenastce, ale dzięki performensowi zaserwowanemu nam przez Manchester United, ograniczyliśmy ich udział do dwóch największych ananasów. Ben Gibson przy pierwszym golu nie wyskoczył i nie zablokował strzału Mounta, nie zdążył zamknąć drogi Jamesowi przy jego trafieniu, a potem postanowił wjechać mu w nogi od tyłu, mając żółtą kartkę na koncie. Osłabił drużynę i skończyło się 7-0.

HARRY MAGUIRE

Co się dzieje z tym gościem w ostatnich kolejkach przechodzi ludzkie pojęcie. W meczu z Leicester zawinił przy każdej z 4 bramek, notując bezpośrednie błędy przy 2, a teraz znowu moglibyśmy doszukiwać się winy Anglika przy co najmniej 4 trafieniach. Maguire wyglądał w tym meczu jakby cały sobotni wieczór spędził w jednym z greckich klubów, a jakiś losowy obywatel Hellady powiedział mu, że nie potrafi grać w piłkę, przez co Maguire musiał stracić sporo energii na kilka kontrolnych.

A tak między Bogiem a prawdą, to ten Grek miałby rację. Przynajmniej jeśli wniosek ten byłby oparty na ostatnich tygodniach kariery obrońcy Czerwonych Diabłów.

VICTOR LINDELOF

Jeśli lubicie syzyfowe prace, to spróbujcie znaleźć bardziej pasywny występ obrońcy w Premier League. Pierwszy gol? Lindelof wybiega aż do linii środkowej za Jotą i staje 2 metry za nim, patrząc co robi. Drugi gol? A odpuścił sobie przecinanie dośrodkowania Trenta, bo po co, przecież Joty na pewno za nim nie będzie. Ups, był. Trzeci gol? Pozwolił Jocie przyjąć piłkę na 2 metry na linii pola karnego, poczekać sekundę i zagrać do Salaha. Lindelof zagrał, jakby przeciwnicy parzyli, a kontakt fizyczny był zabroniony.

TYRONE MINGS

Niektórzy twierdzą, że Tyrone Mings gra na poziomie Premier League tylko dlatego, że ma prawie 2 metry wzrostu, jest szybki i lewonożny. Po ostatnich spotkaniach jesteśmy skłonni przyklasnąć tej tezie. Przy golu Parteya nie ruszył się z 5 metra, mimo że Villa nie kryje rożnych strefą, dzięki czemu Ghańczyk miał hektary miejsca przy główce. Mizerii dopełnił jego powrót i skrócenie pola gry, gdy Smith Rowe pędził na bramkę Martineza. Mings zbierał się do tego jak wóz z węglem, a gdy w końcu dobiegł do Anglika, to tak zablokował strzał, że tylko dzięki niemu wpadł gol na 3-0. Mógł także wylecieć z boiska za kilka brutalnych wejść w piłkarzy Arsenalu.

LUKE SHAW

Trzeci z czerwonych braci, który za uszami ma mniej więcej tyle samo co poprzednicy. Ciężko wybrać największy błąd Shawa w tym spotkaniu, bo już przy pierwszych dwóch golach dla Liverpoolu jest naprawdę grubo. Najpierw złamał linię spalonego o jakieś 2 metry, przez co dalszy rozwój akcji wyglądał bardzo komicznie i Anglik w pojedynkę „próbował” zatrzymać akcję The Reds. Przy drugim trafieniu zaś zderzył się z Maguire’em, przez co nie pilnował Alexandra-Arnolda. Pozostałe trzy gole były autorstwa Mo Salaha lub/i akcje toczyły się po stronie, którą powinien asekurować Shaw.

Parafrazując pewnego rapera, który jest zresztą podobny do Shawa – formę Anglik kiedyś miał, a teraz nie ma.

POMOCNICY

PAUL POGBA

Występ, którego nie powstydziłby się derbowy Steven Gerrard. Wszedł przy 0-4, miał rozruszać grę. I chociaż Ole sam nie miał pomysłu jak Pogba ma zastąpić Greenwooda, to Francuz dołożył też od siebie. Dołożył próbę zabójstwa Naby’ego Keity, która skończyła się kontuzją i zmianą pomocnika LFC, a dla Pogby czerwoną kartką. DOBRA ZMIANA.

MATHIAS NORMANN

Równie dobrze mógłby tu być Pierre Les-Melou, ale Normann dodał coś ekstra. Oprócz strat, bycia objeżdżanym i odpuszczania krycia (jak przy 3. golu Mounta, gdy nie pobiegł za Loftusem-Cheekiem), Norweg dodatkowo pograł w siatkówkę w polu karnym. Po jego ręce sędzia wskazał na wapno i Mount zdobył drugiego gola. W sumie to Mason mógłby się z nim zakumplować, bo ewidentnie Norweg chciał pomóc mu w zdobyciu hattricka.

NAPASTNICY

CRISTIANO RONALDO

Nikt nie wątpi, że Cristiano to legenda i jeden z dwóch najlepszych piłkarzy grających kiedykolwiek w tę grę. No ale po początkowych zachwytach i podekscytowaniu jego powrotem do United nie ma już śladu. Coraz częściej bliżej jego występom jednak do 'Tapinaldo’, a analizy taktyczne jasno wskazują, że brak jego pressingu czy pracy bez piłki jest ogromnym problemem dla United. W meczu z Liverpoolem nic mu nie wychodziło, strzały leciały obok bramki, jakby kopnięte przez 7-letniego adepta amatorskiej szkółki piłkarskiej. No i TEN incydent, gdy postanowił skopać Curtisa Jonesa, ale fartownie trafił w piłkę. Powinien wylecieć z boiska, co byłoby podsumowaniem jego występu. I w sumie całego United.

KAI HAVERTZ

Jak stać się legendą grając tak słaby mecz? Wystarczy, że gracze Fantasy Premier League kupią Cię w setkach tysięcy przed daną kolejką. Havertz pewnie nawet nie zagrałby w tym spotkaniu, ale kontuzje Wernera i Lukaku sprawiły, że menedżerowie popularnej gry przeglądarkowej rzucili się właśnie na Niemca. Wszak to on wydawał się największym pewniakiem do punktów, a domowy mecz z Norwich jest zawsze celem menedżerów FPL. Rezultaty wszyscy znamy – 3 punkty, czyli najmniejszy wynik wśród wszystkich zawodników Chelsea.

A dla tych którzy nie grają w FPL, niech wyznacznikiem słabego spotkania Havertza będzie to, że zanotował aż 5 błędów technicznych prowadzących do straty. Cała reszta drużyny – łącznie ze zmiennikami – zaliczyła takich zagrań 10. Był jak piesek, który próbował zaprzyjaźnić się z watahą wilków.