Jack Wilshere ma karierę pełną wzlotów i upadków. W ostatnim czasie niestety więcej było tych drugich. Od lipca Anglik pozostaje bez klubu, po tym, jak ekipa Bournemouth postanowiła nie przedłużyć z nim kontraktu. Po rozmowie na łamach talkSPORT możemy sądzić, że były zawodnik Arsenalu obrał pewny kierunek, który jest powiązany z legendami angielskiej piłki.

Jack Wilshere w MLS?

To właśnie Stany Zjednoczone mają być kolejnym przystankiem w karierze 29-latka. Specjalnie nie mówię ostatnim, bo nie wiadomo jak wszystko się ostatecznie potoczy. Sam kierunek MLS nie jest w żaden sposób potwierdzony, ale z wcześniej wspomnianej rozmowy dla talkSPORT można wnioskować, że Ameryka Północna jest jego preferowanym miejscem do kontynuowania przygody z piłką.

Właściwie chciałbym wyjechać za granicę. Oczywiście chciałbym zagrać również jeszcze w Premier League. Trenuję z Arsenalem do końca stycznia, a MLS rozpoczynają wtedy swój „pre-season”.

Zapytany przez współprowadzącego Darrena Benta, czy chciałby grać dla Interu Miami, należącego do byłej gwiazdy Manchesteru United Davida Beckhama, Wilshere odpowiedział: „Och, to byłoby miłe”. Może nie zbyt wylewnie, ale historia pokazała nam, że takie słowa wystarczą, aby wprowadzić w ruch całą machinę transferową. Zwłaszcza że kluby nie zabijają się o pomocnika, a sam powtarza, że chce wrócić do grania. Innym aspektem popierającym ten ruch jest fakt, że menedżerem drużyn z MLS jest Phil Neville. Była gwiazda Czerwonych Diabłów jednocześnie zamierza przetasować skład po zakończeniu sezonu.

Miami nie takie słoneczne

Inter Miami aktualnie znajduje się 11. pozycji w swojej konferencji z zaledwie jedną wygraną na siedem ostatnich spotkań. Tacy zawodnicy jak Gonzalo Higuain czy Blaise Matuidi prawdopodobnie opuszczą klub po zakończeniu kampanii. Na poziomie technicznym Wilshere byłby świetnym dodatkiem do MLS, z jego podaniem i wizją prawdopodobnie nie będzie odstawał od poziomu ligi. Pytanie brzmi, czy Anglik poradzi sobie z poważnymi obciążeniami fizycznymi. Wiele drużyn gra intensywnie, wysokim pressingiem, a mecze często przeradzają się w emocjonujące strzelaniny do obu bramek. Do tego dochodzą wyjazdy. Podróże przekraczające 1500 mil odległości to norma w tamtejszej lidze. Oczywiście życzę Wilshere’owi jak najlepiej. Znając jednak jego tendencje do łapania kontuzji, sądzę, że przygoda w Stanach nie będzie taka łatwa jakby się mogło wydawać.

Przy okazji warto dodać, że zawodnik trenuje z drużyną Kanonierów i jest w gotowości do gry. W tym samym czasie szlifuje swoje trenerskie zdolności. W ubiegłym tygodniu był częścią sztabu szkoleniowego drużyny U-17 Arsenalu. Być może zobaczymy Wilshera jako trenera, szybciej niż się spodziewaliśmy.

 

Wyświetl ten post na Instagramie

 

Post udostępniony przez Jack Wilshere (@jackwilshere)