Kilka tygodni temu Derby County przeszło w stan zarządu komisarycznego, oddając tym samym kontrolę w klubie niezależnym administratorom. Ich zadaniem jest zapewnienie stabilnego funkcjonowania klubu, spłata zadłużenia i znalezienie nowych właścicieli. O tym, że łatwiej powiedzieć niż zrobić, przekonała się już niejedna drużyna. Jak się jednak okazuje, w środowisku znajdują się ludzie, którzy byliby zainteresowani inwestycją w The Rams.

Mel Morris przejął kontrolę nad zespołem z Championship w 2014 roku. Głównym celem lokalnego biznesmena od początku był powrót do Premier League. Nie bał się inwestować naprawdę solidnych pokładów prywatnej gotówki. Przez trzy lata jego rządów wynagrodzenia wzrosły o 143%, wydatki na transfery o 364%, a brak opamiętania w tym temacie doprowadził ostatecznie do złamania zasad Finansowego Fair Play w 2018 roku.

Wysokie straty notowane przez klub popchnęły właściciela do szeregu kontrowersyjnych działań. Aby poprawić wyniki finansowe Mel Morris kupił od samego siebie Pride Park, a księgowi przeszli samych siebie zastępując amortyzację liniową przy transferach piłkarzy modelem szacowania wartości. Te zabiegi pozwoliły ominąć regulacje FFP, ale rozpoczęły spór z EFL, który ostatecznie doprowadził do dzisiejszego stanu klubu.

Morris samodzielnie zdecydował, że nie chce już pompować w klub prywatnych pieniędzy i oddał spółkę w stan zarządu komisarycznego. Naraził tym samym Derby na konsekwencje takie jak np. 12 ujemnych punktów. Całą tę sprawę omówiliśmy bardzo szeroko w najnowszym odcinku podcastu Szósta Liga Europy, do którego odsyłam wszystkich zainteresowanych.




Z deszczu pod rynnę?

Sytuacja Derby jest naprawdę ciężka. Już otrzymali karę punktową, a w powietrzu wiszą nad nimi jeszcze kolejne. Mimo naprawdę dobrej boiskowej formy ekipy Wayne’a Rooneya wiele wskazuje na to, że kolejny sezon rozpoczną w League One. To z pewnością zmniejsza atrakcyjność samego klubu jako produktu. Gra poziom niżej to chociażby kilka milionów funtów mniej z praw telewizyjnych czy gra ze znacznie mniej atrakcyjnymi rywalami. To nie odstrasza jednak potencjalnych kupców, chociaż ich nazwiska dosłownie przerażają.

Kilka dni temu zakończyła się saga pod tytułem „Mike Ashley sprzedaje Newcastle United”. Ostatecznie wieloletni właściciel Srok porozumiał się z konsorcjum na czele którego stoi Saudyjska rodzina królewska. Ashley zarobił na transakcji ponad 300 milionów funtów. Wydawało się, że ostatnie lata spędzone nad rzeką Tyne wypaliły w nim jakąkolwiek pasję do futbolu, a tymczasem niekoniecznie.

John Richardson, dziennikarz Mirrora, ujawnił wczoraj, że właściciel Sports Direct chciałby zainwestować w Derby County. Mike ma świadomość, że klub piłkarski jest dla niego świetną wizytówką z racji prowadzonych biznesów, a stadion Derby znajduje się zaledwie 50 kilometrów od siedziby jego firmy. W internecie zawrzało, a kondolencje wobec fanów The Rams zaczęły płynąć ze strony kibiców Newcastle, którzy bardzo hucznie żegnali Ashleya ze swojego klubu.

Z pewnością nie jest to wymarzony scenariusz, bo Mike nie był skory do wielkich inwestycji przez ostatnie lata, a w Derby trzeba będzie włożyć nieco środków prywatnych. Nie można jednak zapomnieć, że niechęć do byłego właściciela bierze się głównie z fatalnych wyników sportowych, bowiem Saudyjczycy przejęli klub bez zadłużenia i przynoszący regularne zyski, co jest niedoścignionym ideałem dla ekipy z Derby.

Zainteresowanych nie brakuje

Przy wszystkich spekulacjach, trzeba pamiętać, że Derby nie ma zbyt wiele czasu, żeby wybrzydzać. Administratorzy uspokajają jednak: grono chętnych jest naprawdę liczne. W mediach przewija się kilka nazwisk, ale jest jeszcze jedno, budzące niemałe kontrowersje. Marcus Evans przez 14 ostatnich lat był właścicielem Ipswich Town. Czas jego rządów oceniany jest w pełnym rozrachunku jako wielką porażkę.

Wystarczy tylko wspomnieć, że to za jego kadencji klub spadł do trzeciej klasy rozgrywkowej. Ipswich gra w trzeciej lidze po raz pierwszy od 1957 roku. Wątpliwości budzi również kwestia prawna. Drużynę przejęła grupa Gamechanger 20, której 5% udziałów posiada właśnie Evans. Nie ma co prawda żadnego wpływu na funkcjonowanie zespołu, ale w świetle przepisów ligi może się to okazać konfliktem interesów.

Na przestrzeni ostatnich kilku lat wysypało się już wiele rozmów z potencjalnymi nabywcami. Przed rokiem pojawiły się plotki, że nowym właścicielem The Rams mógłby zostać Sheikh Khaled, czyli rodzina Sheikha Mansoura, znanego nam rzecz jasna z Manchesteru City. Temat jednak upadł, a wszystkie wymieniane ostatnio nazwiska są raczej znane w brytyjskim środowisku piłkarskim.

Co dalej z Derby? Administratorzy oprócz poszukiwania kupca, zajmują się również karami punktowymi. W tej chwili próbują odwołać się od 12 ujemnych punktów argumentując, że ich problemy finansowe są spowodowane pandemią. Jest to jednak argument, który mocno mija się z prawdą, więc nie powinniśmy spodziewać się powodzenia tej apelacji. Jeżeli nie uda się znaleźć nowych właścicieli, to przed Wayne’em Rooneyem zima prawdziwej wyprzedaży, bowiem za coś trzeba będzie pokryć piętrzące się zadłużenie.