Romelu Lukaku znany jest ze swoich działań przeciwko dyskryminacji na różnym tle. Trafił w dobre miejsce, bo chociaż wśród kibiców nadal znajdują się czarne owce, to Chelsea jako klub co rusz organizuje kampanie mające za zadanie czynić futbol grą dla każdego. Tym razem belgijski napastnik przedstawił swoje propozycje rozwiązania problemów w wywiadzie z CNN.

Cała rozmowa oscylowała wokół social mediów, hejtu, dyskryminacji i akcji podejmowanych przez sportowe środowisko, by temu przeciwdziałać. Nic dziwnego – Lukaku od kilku lat mocno działa w mediach przeciwko rasizmowi. Zapewne duży wpływ miało na to przejście do Interu i zetknięcie się z tak rasistowskim krajem jak Włochy, po pobycie w Belgii i Anglii.

„Piłka to radość i miejsce, gdzie powinieneś czuć się bezpiecznie”

Futbol zawsze ma wpływ na społeczność lokalną i globalną. Najczęściej pozytywny, bo sport jednoczył ludzi, stawiał im wspólny cel, przynosił radość (lub smutek), pozwalał oderwać od codzienności. Do tego tworzył miejsca pracy i pozwalał poczuć przynależność do jakiejś grupy. W te tony uderza Chelsea, startując ze swoim konkursem „No to Hate”. Uczestnicy mają za zadanie przesłać do klubu zdjęcie, które pokazuje jak futbol jednoczy ludzi, wywołuje pozytywne emocje, a nagrodami są m.in. koszulki klubu czy spotkanie z zawodnikami i zawodniczkami.

Sama kampania „No to Hate” zaczęła się już w marcu, po tym jak Reece James otrzymał liczne pogróżki i obelgi na tle rasistowskim w social mediach. Nic dziwnego, że o głos i swoją opinię został poproszony Lukaku.

Ostatecznie, piłka nożna powinna być czymś co cieszy. Nie możesz niszczyć tej gry dyskryminacją, to nie powinno się zdarzyć.

Futbol to radość, szczęście, to ma być bezpieczna przystań, gdzie nie boisz się co powie kolejna niewyedukowana osoba.

Oczywiście tak od dawna już nie jest. Jak mówi Lukaku, obecnie przeżywamy „szczytową ilość hejtu” w futbolu od początku jego istnienia. Masowy dostęp do social mediów, których znaczna część nie wymaga weryfikacji danych osobowych, pozwala anonimowym użytkownikom pisać co tylko żywnie im się podoba.

Z Chelsea skontaktowało się zarówno FA, jak i Players Football Association. Chcieli, by Romelu Lukaku był swego rodzaju pośrednikiem i ambasadorem, który wskaże jakie kroki mogą zostać podjęte, by ograniczyć zjawiska dyskryminacji i hejtu w angielskiej piłce.

„Piłkarze, kluby, FA i CEO Social mediów – usiądźmy razem i naprawmy to”

Jak poprawić sytuację? Oczywiście nie ma jednej rzeczy, która sprawi, że problem dyskryminacji i hejtu zniknie ot tak, jak za pstryknięciem palcami. Romelu Lukaku przedstawia rozwiązania o tyle proste, co naiwne.

Kapitanowie każdej drużyny powinni zorganizować spotkanie z FA, PFA, szefami Instagrama, Facebooka i Twittera, a także przedstawicielami rządu. Powinniśmy usiąść razem do stołu i porozmawiać o tym problemie.

Jeśli chcesz coś zrobić, naprawdę możesz. Jako zawodnicy możemy powiedzieć 'hej, bojkotujemy social media’, ale to nie rozwiązanie. Uważam, że przedstawiciele tych firm, rządu i organizacji piłkarskich powinny podjąć zdecydowane działania. Bo oni mogą.

Tym razem Lukaku mniej naiwnie, bo dobrze pamiętamy tydzień bojkotu social mediów przez angielskie kluby w zeszłym sezonie. A może nie pamiętamy? Zajęło mi chwilę przypomnienie sobie tej akcji, a przecież miała ona podobny cel – wskazanie, że w końcu piłkarze i kluby porzucą te platformy z uwagi na wylewający się hejt. To rzeczywiście nie działa i nie ma sensu.

A działania platform? Trochę się w tej kwestii ruszyło w ostatnich latach, ale przypomina to dolewanie oliwy do ognia. Im więcej Twitter czy Instagram wprowadza ograniczeń, im bardziej monitoruje podejrzane aktywności – tym więcej jest kont uprawiających taką działalność i tym więcej hejtu jest obecnego. Nie tylko wokół sportu – potwierdzą to zapewne użytkownicy bardziej zaangażowani np. w politykę.

Lukaku od razu zresztą został uspokojony przez przedstawicieli Facebooka i Instagrama. Takie spotkanie z FA, PFA, Premier League i fundacją Kick It Out miało już miejsce w styczniu. W okresie styczeń-marzec 2021 Facebook usunął ponad 33 miliony postów lub autorów komentarzy z treściami rasistowskimi, a aż 93% z nich zostało usunięte przed zgłoszeniem ze strony użytkowników. Naprawdę nie sądzę, że spotkanie dodatkowo z zawodnikami miałoby coś zmienić w tej kwestii.

Oczywiście największym problemem wydaje się być Twitter, który jest dużo bardziej liberalny w kwestii wolności słowa (Donald Trump zapewne by się nie zgodził) czy treści dla dorosłych. Przedstawiciele platformy twierdzą, że ich algorytmy automatycznie wyszukują i banują większość dyskryminujących lub obelżywych tweetów. Jednak obserwując co się dzieje na tym portalu każdego dnia, to właśnie ta platforma wymaga współpracy z organizacjami piłkarskimi. W skrajnych przypadkach (np. groźby karalne), Twitter współpracuje z brytyjską policją. Są to jednak nieliczne sytuacje.

„Tak, klękamy, ludzie biją brawo, ale…”

Klękanie przed meczami. Niesamowite, jak bardzo ludzi potrafi podzielić jeden gest, który nikogo tak naprawdę nie krzywdzi, w przeciwieństwie do gestów naśladujących małpy czy obraźliwych wpisów w social mediach. Dyskusja na ten temat narosła do tego stopnia, że niektórzy piłkarze z Premier League postanowili przestać wykonywać ten gest. Do Wilfrieda Zahy dołączył ostatnio m.in. Marcos Alonso.

Hiszpan uznał, że sam gest traci na znaczeniu i sile. Zamiast tego, przed meczami wskazuje na naszywkę „No room for racism”, bo jak sam twierdzi, oczywiście jest całkowicie przeciwko jakiemukolwiek rodzajowi dyskryminacji.

W podobnym tonie wypowiedziała się piłkarka Chelsea, Jess Carter.

Jasne, to pokazuje jedność, że wszyscy wspieramy wspólną sprawę. Ale czasami zastanawiam się, czy zawodnicy nie robią tego tylko dla zasady? Czy nie klękają, bo ich menedżer powiedział 'lepiej klęknij, nie będą na Ciebie najeżdżać w social mediach’?

Część mnie zastanawia się, po co to robimy? Mamy 5 sekund przed meczem, by przekazać silną wiadomość, możemy coś więcej zrobić? Jestem rozdarta, bo nie wiem czy to dalej ma znaczenie. Jednak z drugiej strony, jeśli przestaniemy klękać, co dalej? Rasizm, homofobia, dyskryminacja nie znikną tak po prostu. Co będziemy robić zamiast klękania, jaką wiadomość możemy przekazać?

Jeśli sami zawodnicy i zawodniczki zastanawiają się, czy ten gest dalej ma siłę, coś jest na rzeczy. Lukaku też się nie oszukuje, a jego głos może mieć w tej sprawie większe znaczenie – to on od kilku lat aktywnie walczy z rasizmem w futbolowym świecie.

Myślę, że możemy przyjąć bardziej zdecydowaną postawę. Tak, klękamy, ludzie biją brawo, ale po meczu najczęściej i tak widzisz dostajesz obelgi na tle rasistowskim.

Widać, że Lukaku i wszyscy piłkarze chcieliby coś z tym zrobić, ale nie bardzo wiedzą jak. Bo spotkania z szefami social mediów już były, a ogromnej zmiany w zachowaniu użytkowników nie ma. Gest klękania traci na znaczeniu, a sami zawodnicy zastanawiają się po co to robią. Wszelkie kampanie przeciwko hejtowi i dyskryminacji są małymi krokami… Ale czy nie taki powinien być proces? Może starszych „fanów” futbolu już nie wyedukujemy, może w ich przypadku żadne kampanie nie pomogą. Chyba warto organizować takie akcje, by najmłodsi zrozumieli różnorodność i akceptowali każdy kolor skóry, orientację seksualną i wyznanie. Bo przecież futbol ma jednoczyć, nawet jeśli na boisku grają dwie drużyny.