Oj, nie dzieje się najlepiej na Carrow Road od początku tego sezonu. We wtorkowy wieczór Norwich City przegrało kolejny mecz, tym razem 0:3 z Liverpoolem w ramach 3. rundy Carabao Cup. Jednak po samym spotkaniu, więcej niż o jego przebiegu i bohaterach, mówi się o wściekłości Daniela Farke na Christosa Tzolisa.

Ekipa Daniela Farke w najgorszy możliwy sposób weszła w obecny sezon. Tegoroczny beniaminek przegrał wszystkie pięć dotychczasowych spotkań w Premier League, większość z nich w stylu, o którym lepiej nie wspominać. Dlatego Puchar Ligi miał być dla klubu szansą na częściowe odkupienie swoich win oraz wlanie w serca kibiców nadziei na poprawę wyników. A do tej pory rezerwowi gracze mogli błyskiem w takim spotkaniu kupić sobie kredyt zaufania u niemieckiego szkoleniowca.

Jednym z takich piłkarzy był we wtorek Christos Tzolis, który latem dołączył do ekipy Kanarków za 12 milionów euro z PAOK-u Saloniki. Do tej pory utalentowany grecki skrzydłowy otrzymał zaledwie 89 minut w ekstraklasie, nie pokazując pełni swojego potencjału. Zupełnie inaczej zaprezentował się w Carabao Cup, gdzie w drugiej rundzie przeciwko Bournemouth strzelił dwie bramki i zaliczył dwie asysty. Farke desygnował go do gry w wyjściowej jedenastce i we wtorkowym spotkaniu, licząc zapewne na powtórkę z rozrywki.

Potyczkę z Liverpoolem piłkarze Norwich City rozpoczęli w najgorszy możliwy sposób. Występujący w dosyć eksperymentalnym składzie The Reds już w 4. minucie spotkania zdołali objąć prowadzenie za sprawą Takumi Minamino. Japończyk wykorzystał zgranie Divoka Origiego po rzucie rożnym i z kilku metrów pokonał Angussa Gunna. Utrata bramki podziałała na Kanarki mobilizująco. Już chwilę później do remisu mógł doprowadzić właśnie Tzolis, ale nie doszedł do zagrywanej ze skrzydła piłki. Bliski wyrównania był też Adam Idah.

Farke wściekły na grecki talent

Najlepsza okazja przyszła dla gospodarzy w końcówce pierwszej połowy. Grek zdecydował się na mocny strzał z dystansu z odległości 17-18 metrów. Stojący tego dnia między słupkami ekipy Jurgena Kloppa Caoimhín Kelleher odbił lecącą piłkę przed siebie, po czym dopadł do niej Dimitris Giannoulis. Lewy obrońca został sfaulowany od tyłu przez Conora Bradleya, a sędzia bez wahania wskazał na wapno.

Do wykonania karnego wyznaczony został przed meczem wspomniany wyżej Idah, który położył piłkę na 11. metrze. Do Irlandczyka podszedł jednak Tzolis i po krótkiej naradzie przekonał go, że to on powinien strzelić tą jedenastkę. Grek, chcąc poprawić swój wynik strzelecki, koszmarnie się jednak pomylił. Uderzył prosto w środek w bramki, w dodatku z małą siłą, dzięki czemu zdecydowanie ułatwił interwencję Kelleherowi. Zresztą zobaczcie sami.




Pudło okazało się niezwykle kosztowne, gdyż podcięło skrzydła Norwich, które po przerwie dostało jeszcze dwa ciosy od  The Reds. Po meczu Farke przyznał, że wściekł się na zachowanie swojego podopiecznego w szatni po spotkaniu i udzielił Grekowi „suszarki”, by ta sytuacja już nigdy nie miała miejsca:

Kiedy decydujesz się na pracę z młodymi zawodnikami, akceptujesz fakt, że będą czasami podejmować niewytłumaczalne decyzje. On dziś to uczynił. Popełnił ten błąd po raz pierwszy w życiu i po raz ostatni. Uwierz mi, że po tej rozmowie już nigdy więcej tego nie powtórzy do końca swojej kariery. Jestem tego pewien.

Uwielbiam Christosa Tzolisa, jest fantastycznym graczem i ma spory wpływ na naszą grę. Zresztą dziś kilkukrotnie to pokazał. Ale dyscyplina i wypełnianie konkretnych poleceń, jakie od nas otrzymuje, jest jego obowiązkiem. Nie byłem zadowolony z tej całej sceny [w szatni], natomiast dałem mu do jasno do zrozumienia, co o tym myślę.

Niemiec odniósł się również do swojego doświadczenia i dał do zrozumienia, że zawodnika czeka sowita kara w klubie.

Sam byłem napastnikiem i oczywiście muszę go ukarać. Zdarzało mi się wykonywać karne, gdy nie uwzględniono mnie na liście, ponieważ byłem niesamowicie pewny siebie. Za takie postępowanie musiałem zapłacić rekordową karę [w klubie], ale na to absolutnie zasługiwałem.

Szpila za szpilą

Rozmowa bezpośrednio o Tzolisie zajęła prawie połowę czasu przeznaczonego na konferencję prasową. Niemiec jednak przejechał się po skrzydłowym nie tylko przy okazji rozmowy o rzucie karnym. Kiedy otrzymał pytania o całościowy występ swojego zespołu, również wbił małą szpilę w nowy nabytek Norwich City.

Zawsze ciężko tu stać i tłumaczyć kolejną porażkę. To bramki decydują o wygranych. Ogólnie rzecz biorąc, stworzyliśmy dzisiaj sobie wiele okazji, choćby w pierwszej połowie, kiedy to mieliśmy największą z nich – rzut karny. […] Chcieliśmy wygrać Carabao Cup. Teraz już nie możemy tego uczynić, dlatego czuję się rozczarowany. Tak jak wspomniałem, stworzyliśmy sobie dziś kilka szans, ale nie byliśmy przekuć na bramkę tej najważniejszej.

Pomimo ewidentnej winy Tzolisa, trudno zrozumieć zachowanie Daniela Farke na konferencji prasowej po spotkaniu. Przez niemieckiego szkoleniowca przemawiały emocje, jednak publiczna tak ostra krytyka swojego piłkarza nigdy nie jest dobra. Obniża to pewność siebie zawodnika i ogranicza zaufanie, jakim darzy trenera, co przekłada się później na występy. Zresztą wystarczy wspomnieć Luke’a Shawa, któremu za czasów Jose Mourinho w Manchesteru United regularnie był wytykany brak profesjonalizmu. Wszyscy widzimy teraz, że Portugalczyk nie miał racji, a tylko sprawiał, że Anglik nie miał ochoty grać na Old Trafford.

Mamy dopiero końcówkę września, ale sytuacja Norwich City już jest tragiczna. Jeśli zespół nie zacznie seryjnie zdobywać punktów, w maju znów przywitają się z Championship. Dlatego warto zadbać o dobra atmosferę w drużynie, by dać sobie szansę na powalczenie o ligowy byt. Bez niej można wywiesić białą flagę już teraz.