To, że sen odgrywa kluczową rolę w życiu każdego sportowca, jest oczywiste. To właśnie wtedy, gdy zawodnik kładzie się spać, jego organizm ma okazję zregenerować się po ciężkich treningach i przygotować ciało oraz umysł do kolejnego dnia. Jednak nie zawsze jest to takie proste i sportowcy muszą szukać pomocy, aby uzyskać „lepszy” sen lub najzwyczajniej zasnąć. Wtedy sięgają po tabletki nasenne. 

Cichy problem

Tabletki nasenne są uważane za szkodliwe z trzech powodów. Pierwszy to efekt kaca, który jedynie przesuwa podstawowe problemy na następny dzień. Drugi odnosi się do zdolności gracza i jego późniejszego funkcjonowania. Po trzecie, są cholernie uzależniające.

W dodatku nie znajdują się na liście środków dopingujących zakazanych przez WADA, przez co stosowanie ich jest całkowicie legalne. Na Wyspach coraz głośniej słychać głosy nawołujące do wykonywania testów na obecność nadmiernej ilości leków usypiających we krwi, ale jak dotąd nie przyniosły one większego efektu. Istnienie problemu na szerszą skalę potwierdza fundacja Sporting Chance, założona przez Tony’ego Adamsa, legendę Arsenalu, która zajmuje się pomocą piłkarzom z tego typu trudnościami. 

Część zawodników wykształca w sobie taki nawyk, to dla nich rutynowa czynność. Inni, którzy są podatni na uzależnienia, wybierają ten typ środków jako swoją używkę. Część będzie czuła, że ma problem, i zacznie szukać pomocy. Ale inni będą to od siebie odsuwać i zapewniać, że wszystko jest pod kontrolą. Nie będą rozumieć, że stosowanie środków na receptę powyżej dopuszczalnych dawek jest nadużywaniem zauważa Colin Bland, dyrektor wykonawczy Sporting Chance.

Nick Littlehales jest od ponad 20 lat uważany za „guru snu”. W swojej karierze pracował m.in. z Manchesterem United, Chelsea, Realem Madryt, angielską reprezentacją w rugby, boksie i lekkiej atletyce, olimpijską reprezentacją Wielkiej Brytanii, czy z Cristiano Ronaldo. Dzieli się swoją wiedzą na temat snu, prowadzi szkolenia i daje wskazówki jak poprawić jego komfort. Jego zdaniem sportowcy rozumieją, jak ważne w ich karierze jest odpowiednie wysypianie się. Aby uzyskać oczekiwane efekty, korzystają z różnych metod. Niestety często wybierają tę najprostszą, która na dłuższą metę szkodzi im najbardziej.

Tabletki nasenne sklasyfikowane są jako kategoria C, trzeci poziom w pięciostopniowej skali. Można dostać je tylko na receptę i to w ograniczonych dawkach. Tymczasem piłkarze są w stanie je kupować na czarnym rynku niemal hurtowo. Ich dostępność z nielegalnych źródeł nie tylko powoduje, że łatwo je pozyskać w dowolnych ilościach, ale i całkowicie uniemożliwia kontrolowanie sytuacji klubowemu lekarzowi. Niektórzy z nich żyją w nieświadomości, inni po prostu załamują ręce. 

Środki te łatwo łączą się z alkoholem. Po ich zażyciu może wystąpić metaliczny posmak i suchość w ustach, które w prosty sposób prowadzą do sięgnięcia po butelkę. Tak jak u jednego zawodnika Premier League.

„One niszczą jego i otaczających go ludzi”

Ten przypadek dokładnie opisał The Sun i to z tamtego artykułu pochodzą poniższe cytaty. Oczywiście dziennik nie ujawnił żadnych nazwisk i ja postąpię tak samo.

Profesjonalny gracz i reprezentant Anglii. W klubie przepisano mu zolpidem – substancję ułatwiającą szybkie zasypianie i wydłużającą sen. Po jakimś czasie zaczął brać go codziennie. Następnie zaczęło się łączenie leków z alkoholem, co doprowadziło do uzależnienia od uzyskanego z tego połączenia haju. Zwrot przyszedł wtedy, gdy jego partnerka znalazła go nieprzytomnego na kanapie.

Przez ostatni rok brał je każdego dnia. Stało się to częścią jego rutyny. (…) Brał je przed snem, ale szybko zmieniło się to na zawsze i wszędzie. One niszczą jego i otaczających go ludzi – podaje źródło The Sun.

Normalnością jest wydawanie piłkarzom przez klubowych lekarzy małych dawek tabletek uspokajających lub nasennych, ale wszystko zawsze mieści się w dawkach zalecanych przez producentów i lekarzy. Spirala jednak się nakręca. Im więcej ich bierzesz, tym więcej potrzebujesz, by osiągnąć ten sam efekt. Łatwość uzależnienia potwierdza przypadek wspomnianego „zawodnika”. Dawki klubowe są niewystarczające i zawodnicy kupują większe ilości środków na czarnym rynku, a później dzielą się nimi z kolegami z szatni. Piłkarze nie mają świadomości konsekwencji swoich czynów. Mniejsza już o to, czy osiągną w karierach to, na co pozwala ich talent. Ich zachowanie wpływa jednak destrukcyjnie na rodziny. Już wyżej przytoczona sytuacja napawa lękiem, ale co się stanie, gdy powtórzy się choćby w momencie, gdy piłkarz będzie prowadził samochód? W dodatku wioząc w nim kogoś z najbliższych?

Nikt nie rozważa konsekwencji. Oni uważają się za niezniszczalnych – komentuje informator dziennika.

Problem zasypiania wśród piłkarzy jest znany nie od dziś. Zawodnicy często kończą spotkania późnym wieczorem i po 90-minutowym wysiłku, w którego trakcie dochodzi adrenalina. Ich organizmy mają problem z wyciszeniem się. Do tego u wielu dochodzi granie co 3 dni, podróże do innych krajów, jet lag, zmiany klimatu itd.

To tylko czynniki fizyczne. A co z bodźcami psychicznymi? Social media w ostatnich latach przybrały na sile tak bardzo, że gracze niemal od razu po wejściu do szatni po zakończonym meczu sięgają po telefon, aby sprawdzić, jak została oceniona ich postawa na boisku. Zresztą nie tylko po swoich występach. Opinie ekspertów, jak i zwykłych kibiców potrafią spędzić nie jednemu piłkarzowi sen z powiek. Zawodnik nie umie przestać myśleć o źle rozegranym spotkaniu całymi wieczorami. Niektórzy potrafią odsunąć to w cień, ale inni jeszcze się tego nie nauczyli.

Nie tylko piłkarze

Jak się okazuje, problem nie dotyczy tylko zawodników. Tabletki nasenne potrafią być uzależnieniem również trenerów. Pewien menedżer z Football League na łamach The Athletic wyjaśnia, jak zaczęło się jego uzależnienie.

Chciałem natychmiast zasnąć, ale czasami udawało się to zrobić jedynie na trzy lub cztery godziny, a potem wstawałem i rozmyślałem tylko o pracy. To się działo przez dwa lub trzy dni z rzędu. Zaczynało to wpływać na jakość mojego życia i wypełnianie zadań w klubie, więc postanowiłem znaleźć rozwiązanie – mówi menedżer.

Lekarz przepisał mu zopiklon, mniej uzależniający niż diazepam czy lorazepam, ale wciąż środek, z którym trzeba obchodzić się niezwykle ostrożnie. Według NHS zopiklon przepisuje się na okres od dwóch do maksymalnie czterech tygodni, ponieważ po takim czasie organizm przyzwyczaja się do dawki i nie daje ona już takiego samego efektu. Na stronie znajduje się ostrzeżenie mówiące, że lek jest silnie uzależniający i podane są skutki uboczne niestosowania się do zaleceń lekarzy w postaci utraty pamięci, halucynacji, urojeń czy depresji.

Menedżer twierdzi, że przepisane lekarstwo zadziałało „mniej więcej natychmiast”. Po 12-18 miesiącach zdał sobie w końcu sprawę, że bierze ich zdecydowanie za dużo.

Kilka dni po każdej pigułce zaczynałem czuć się ospały. Mój umysł nie był tak bystry, jak bym tego chciał. Kiedy przestałem brać tabletki, ciągłe zmęczenie nie ułatwiało mi zasypiania przez dłuższy okres, więc zacząłem brać ich jeszcze więcej – czasami dwie lub trzy w tygodniu. To było błędne koło. Musiałem się z tego wydostać.

W rozmowie z The Athletic trener ujawnił, że wie o co najmniej dwóch zawodnikach z jego zespołu, którzy zmagają się z tym samym problemem. Nie jest pewien, czy środki nasenne zostały przepisane przez lekarza, ale uważa, że ​​z czasem wpłynęło to na ich wyniki. Sądzi, że ​​najczęściej używa się ich przed meczami wyjazdowymi, w hotelowych łóżkach, z którymi piłkarze nie są zaznajomieni.

Sen jest bardzo ważny dla sportowców. Jeśli nie dostarczasz organizmowi wystarczającej jego ilości lub nie śpisz odpowiednio, masz problemy.

Gracze są jak owce. Jeśli ktoś zacznie obcinać getry, inni pójdą za nim. To samo dotyczy brody, tatuaży itd. Niewielu będzie kwestionować, czy jest to słuszne, czy może mieć jakiś wpływ, szczególnie w dłuższej perspektywie.

Szkoleniowiec uważa, że ​​nałóg wprowadził go w „jeszcze ciemniejsze miejsce” niż to, w którym zaczął. Ostatecznie zwalczył uzależnienie i teraz potrafi normalnie zasnąć, korzystając z alternatywnych metod. Jeśli zdarzają mu się jakiekolwiek trudności w nocy, słucha podcastów lub dźwięków oceanu. Korzysta również z autohipnozy i twierdzi, że może zasnąć w ciągu 20 sekund.

Tabletki nasenne to łatwa opcja, ale nie są rozwiązaniem długoterminowym. Zrozumienie tego wymaga czasu. Teraz się starzeję i jestem bardziej świadomy zagrożeń, jakie niosą. Gracze są mniej cierpliwi. Martwię się, dokąd to ich zaprowadzi po zakończeniu kariery. Uzależnienie rodzi uzależnienie.

Wyżej wymienione przykłady to tylko kropla w morzu problemu. Nie mamy chyba żadnych wątpliwości, że Premier League nie jest odosobniona z problemami wywołanymi przez tabletki nasenne i problem ten dotyczy również innych lig, jak i niższych poziomów rozgrywkowych.