Gloria victis? To nie tutaj, do jedenastki tych, którym poszło zapraszamy do okienka numer 1. Tutaj mamy nasz mały kącik wstydu z zawodnikami notującymi fatalne spotkanie. Niektórym poszło w tej kolejce na tyle fatalnie, że aż zdecydowaliśmy się o nich napisać. Oto nasza Antyjedenastka 4. kolejki Premier League.
FREDDIE WOODMAN
Byku widziałeś co broniłeś? Niestety, bo jesteśmy fanami talentu Freddiego Woodmana po występach w Walii, tym razem zawalił całkowicie. Chociaż przy pierwszym golu na powtórkach widać lekką obcierkę, to bramkarz na poziomie Premier League nie ma prawa tego tak wypluć wprost pod nogi Cristiano Ronaldo. To dzięki Woodmanowi mogliśmy napisać po raz pierwszy w tym sezonie SIUUUUU. Zapewnił też drugie SIUUUUU, gdy w drugiej połowie dość łatwy strzał Cristiano przepuścił wprost pomiędzy swoimi nogami.
JAPHET TANGANGA
Cały Tottenham zagrał piach, a zwłaszcza ich obrona, więc mamy tutaj pierwszego z reprezentantów koguciej defensywy. Przede wszystkim to zasługa jego czerwonej kartki, niewątpliwie głupiej. Pierwszą żółtą kartkę można jakoś tłumaczyć, faul taktyczny, piłka może przejść, zawodnik nie. Ale sposób jaki to zrobił – głupota. Popchnięcie Wilfrieda Zahy, potem przepychanie się z nim, łapanie za gardła. Już wtedy sędziemu zapaliła się pewnie lampka, że Tangangę trzeba pilnować. A ten ledwie kilka minut później zaliczył głupi, niepotrzebny faul, druga żółta kartka i do szatni. A już wcześniej nie był pewnym punktem drużyny, często tracąc piłkę czy niecelnie podając.
BEN DAVIES
Można Daviesa bronić, że to boczny obrońca, a został wysłany na środek do ratowania dziury po Tangandze. Ale Walijczyk nieraz grywał jako lewy środkowy w trójce defensywnej, a w zeszłym sezonie bywał też stoperem w duecie, więc można od niego wymagać co najmniej poprawnej postawy. Ale praktycznie wziął udział przy każdej straconej bramce. Najpierw nie potrafił upilnować własnych rąk i pozwolił się nabić w polu karnym. Następnie nie pokrył Oddsone’a Edouarda i ten chwilę po wejściu na murawę strzelił debiutancką bramkę. Ma koniec nie powstrzymał ani Conora Gallaghera, ani Michaela Olise, przez co akcja została doprowadzona do dubletu francuskiego napastnika.
TYRONE MINGS
Ajjjezus maria, co za błąd Mingsa. Pomińmy fakt trzech straconych goli. To, co Mings zrobił przy bramce Kovacicia to klasyk w stylu podania Gerrarda do Drogby. Po prostu wyłożył piłkę Chorwatowi, zupełnie jakby nie widział go pomiędzy sobą a Jedem Steerem. No i oczywiście – jak do tej pory każdy obrońca w tej lidze – nie radził sobie z Lukaku.
SAUL NIGUEZ
Występ imienia Jego Ekscelencji Tiemoue Bakayoko przeciwko Watfordowi. Złośliwi powiedzą, że Saula zweryfikowała Premier League, mimo że to tylko jeden mecz. Nie zmienia to faktu – Hiszpan zagrał tragiczne 45. minut, zaliczał stratę za stratą, czy to w dryblingu, czy przy podaniach. Dodatkowo wyglądał, jakby nie miał siły wracać za piłkarzami Aston Villi po tych stratach. Straszny elektryk i kibice z Chelsea z ulgą przywitali blond czuprynę Jorginho po przerwie.
SADIO MANE
Weźmiemy w obronę Sadio Mane. Mało osób wie, że przed meczem jego rodzina została porwana przez Jigsawa do najnowszej części Piły. Senegalczyk musiał strzelić bramkę z Leeds, aby uratować bliskich od śmierci. Na szczęście udało się to zrobić w doliczonym czasie gry i rodzina Mane wróciła cała i zdrowa do domu.
Tak naprawdę to nie i Sadio jest po prostu, skoro mamy jesień to skorzystamy z czegoś jesiennego, niebywałym kasztanem. Dalej kontynuuje swoją słabą formę od jakiegoś roku. W tym meczu Liverpool mógłby wygrać z 6:0. Ale Mane dalej ma jakąś awersję do Mo Salaha i nie chce podawać do Egipcjanina, nawet jakby ten miał metr do pustej bramki, a Senegalczyk byłby kryty przez 8 piłkarzy. Jak nie podawał, tak sam postanowił kończyć. I kończył tak wybitnie, że Diogo Jota został okradziony z dwóch asyst. Z czego jedną wystarczyło dobić ze wspomnianego już metra do pustej bramki. Przydałaby mu się jakaś ławka na otrzeźwienie.
JADON SANCHO
Niektórzy powiedzą, że prowadzimy propagandę przeciwko Jadonowi Sancho od początku tego sezonu. To jego kolejny występ w naszej Antyjedenastce, ale wydaje nam się, że kolejny zasłużony. Może nie zepsuł niczego spektakularnie, jednak od zawodnika tego kalibru wymagamy czegoś więcej niż… no właśnie, czego? 2 niecelne dośrodkowania, 1 zablokowany strzał, 1 pudło, 1 udany drybling (na 4 próby), przegrane wszystkie pojedynki. Słabo, co skończyło się zmianą w 66. minucie. I trzeba przyznać, że wprowadzony za niego JLingz zaprezentował się dużo lepiej.
PASCAL STRUIJK
Wszedł na boisko. Nie zrobił nic. Połamał (pechowo) Harveya Elliotta. Osłabił zespół. Pascal Struijk.
MICHAIL ANTONIO
Świeżo upieczony zdobywca nagrody Zawodnika miesiąca zaliczył pierwszą wpadkę w tym sezonie. Po fenomenalnej serii spotkań z golami, tym razem z przodu warty zapamiętania był tylko jeden jego strzał, zresztą niecelny. Niestety dał o sobie znać w zupełnie inny sposób. Zarobił idiotyczną żółtą kartkę za szamotaninę z obrońcą bez piłki, a potem w 91. minucie wjechał wślizgiem od tyłu na połowie Southampton w nogi rywala. Druga żółta, czerwo i do bazy. W tamtej sytuacji na Antyjedenastkę zasłużył także David Coote, który mimo korzyści, przerwał kontrę Southampton 2 na 2 na wysokości połowy boiska.
DANNY INGS
Halo, on był w ogóle na boisku? Aston Villa zagrała stosunkowo dobry mecz i wynik 0-3 nie odzwierciedla dokładnie tego, co działo się na Stamford Bridge. Może i Ollie Watkins zmarnował kilka sytuacji, ale sam je sobie wypracował, podobnie reszta ofensywy. Natomiast Danny Ings przeszedł obok meczu, inaczej nie da się tego nazwać. W ciągu 69. minut oddał zaledwie jeden strzał (zablokowany), nie wykreował niczego kolegom, nie odebrał nawet żadnej piłki w wysokim pressingu, którym grała drużyna Smitha. Shame. *dzyń dzyń dzyń*
HARRY KANE
Statysta. Tak można określić występ Kane’a w meczu z Palace. Można go usprawiedliwiać brakiem dograń od partnerów, czy ogólnym marazmem Tottenhamu w ofensywie. Z drugiej strony, ile razy widzieliśmy go w reprezentacji i w klubie schodzącego niżej, rozgrywającego, próbującego być pod grą i robić miejsce kolegom? No wiele. A tym razem nie zrobił nic. 11 podań w 90. minut to trochę mało jak na tak kompletnego napastnika, koledzy z drużyny, Nuno i fani mogą być mocno rozczarowani tym występem.