Tottenham ogłosił wczoraj swój kolejny transfer. Klub zasilił Bryan Gil, jeden z większych talentów hiszpańskiej piłki. Czego można się spodziewać po 20-latku z Katalonii?

25 milionów euro i Erik Lamela w drugą stronę. Tyle prawdopodobnie kosztował Tottenham Bryan Gil, 20-letni skrzydłowy Sevilli, który ostatnie półtora roku spędził na wypożyczeniach w klubach dołu tabeli LaLiga. Na przykładzie Wolves wiemy, że Nuno Espirito Santo potrafi wypromować ofensywnych zawodników, więc może to wypalić.

Kto to tak właściwie jest?

Bryan Gil urodził się L’Hospitalet de Llobregat, małej fabryce piłkarzy. To z tego katalońskiego miasta pochodzą Jordi Alba, Victor Valdes czy Adama Traore. Jednak rodzina Hiszpana szybko przeniosła się na południe kraju, do Andaluzji, i w stolicy tego regionu Gil stawiał swoje pierwsze poważniejsze piłkarskie kroki. W wieku 11 lat dołączył do akademii Sevilli.

Przed sezonem 2018/2019 skrzydłowy dołączył do zespołu rezerw wielokrotnych zwycięzców Ligi Europy. Szybko się tam rozwijał i już w styczniu 2019 roku zadebiutował w pierwszej drużynie Sevilli. Łącznie pojawiał się na boisku z ławki 11 razy, notując po jednej bramce i asyście. Tym samym stał się pierwszym piłkarzem urodzonym w XXI. wieku, który zdobył bramkę w LaLiga. Gil w następnym sezonie ogrywał się głównie w Lidze Europy, a zimą 2020 roku trafił na wypożyczenie do Leganes. Tam zagrał w dwunastu meczach ligi hiszpańskiej, raz wpisał się na listę strzelców i niestety spadł z LaLigi.

Podobny los czekał go przy okazji następnego wypożyczenia w Eibar. Niemniej tutaj Bryan Gil był jedną z wyróżniających się postaci i śmiało można powiedzieć, że na ten spadek nie zasługiwał. 28 spotkań, 4 gole i 3 asysty. Biednie, ale wizualnie wyglądało to o wiele lepiej, podobnie na tle obszerniejszych statystyk. Był w czołówce ligi pod względem kluczowych podań (1.8 na mecz), dryblingów (2.4 na mecz) czy celnych dośrodkowań (1.5 na mecz). Do tego mówimy tu o piłkarzu dosyć wszechstronnym. W zeszłym sezonie grał na obu skrzydłach oraz zdarzały mu się mecze na pozycji numer „10”.

Na jego umiejętności uwagę zwrócił nawet selekcjoner reprezentacji Hiszpanii, Luis Enrique. 20-latek ma już 3 mecze w barwach La Furia Roja i był brany pod uwagę przy wyborze kadry na Euro 2020, na które ostatecznie nie pojechał, ale odbija to sobie na trwających Igrzyskach Olimpijskich. O wychowanku Sevilli miała myśleć sama FC Barcelona, ale Blaugrana ostatecznie odpuściła utalentowanego zawodnika. Chodziło głównie o cenę, a dokładniej klauzulę wykupu. 40 milionów euro dla Barcy to obecnie trochę za dużo, jak na zawodnika, który nie niekoniecznie będzie grał pierwsze skrzypce w zespole.

Klasyczny skrzydłowy

Można powiedzieć, że Bryan Gil jest trochę staromodny (nie tylko jeśli chodzi o fryzurę przypominającą zespół The Beatles). 20-latek to klasyczny skrzydłowy. Lewonożny piłkarz czujący się najlepiej na lewej stronie, gdzie jego głównym zadaniem jest minięcie rywala i dośrodkowanie do napastników. A w drybling potrafi, sądząc po montażach z najlepszych akcji Gila. Zyskał nawet przydomek „mały Cruyff”.




W takim razie, gdzie jest haczyk, że Sevilla bez żalu oddaje spory talent? Przekłada się na to kilka czynników. Głównie to pieniądze. Klub z Andaluzji liczył na to, że problemy z popandemicznym budżetem naprawią sprzedażą Julesa Koundé. Jednak ofert za francuskiego obrońcę brak. To znaczy, jedna niby miała być ze strony Tottenhamu, ale 22-latek miał ją odrzucić z myślą o grze u największych w Lidze Mistrzów. Tylko ci najwięksi się nie zgłaszają. Real Madryt, w którego Sevilla celowała najbardziej, nie śpieszy się z transferami. Manchester United już zaklepał Raphaela Varane’a, więc może to skusi Królewskich do kupna stopera, ale to wciąż czekanie, a budżet nagli. Zwłaszcza, że na Estadio Ramón Sánchez Pizjuán przedłużyli ostatnio kilka kontraktów. Inne najsilniejsze kluby też się nie kwapią do wykupu Francuza. Trzeba było szukać alternatyw.

A tak naprawdę alternatyw zbytnio nie było. W Sevilli nie ma wielu piłkarzy, na których ktoś chciałby wydać spore pieniądze. Bryan Gil dostawałby swoje szanse u Julena Lopeteguiego, ale były selekcjoner reprezentacji Hiszpanii lubi odwróconych skrzydłowych, ścinających do środka. Gil tak grywał w Eibar, ale wciąż nie było to dla niego w pełni naturalne i trzeba byłoby go przemodelować. Skoro trener nie był na 100% przekonany do Gila, 20-latek wydawał się najlepszą opcją do spieniężenia.

Co go czeka w Tottenhamie?

Tak jak wspomniałem, na Tottenham Hotspur Stadium trafia klasyczny skrzydłowy, a Nuno Espirito Santo w zasadzie bardzo lubi klasycznych skrzydłowych. Idealnym przykładem jest Adama Traore, czy nawet Pedro Neto. Podobnie było zresztą w Valencii czy Porto. Zatem Gil trafił dobrze.

Nie wiemy jeszcze jak będzie wyglądał Tottenham Nuno. Wszystko wskazuje na to, że nie będzie to defensywna trójka znana z Wolves, a 4-2-3-1 lub 4-3-3 z poprzednich klubów Portugalczyka, zatem miejsce na boisku powinno być. Nie wiadomo też ile szans będzie dostawał Bryan Gil. Mimo wszystko Lucas Moura czy Steven Bergwijn powinni być od niego wyżej w hierarchii, przynajmniej na początku. Ale jest to konkurencja jak najbardziej do pokonania.

I nie znamy także odpowiedzi na pytanie, gdzie w ogóle Gil miałby docelowo grać. Jest dosyć uniwersalny i na pewno można zrobić z niego odwróconego skrzydłowego, ale na razie najlepiej czuje się na lewej flance. Na tej stronie boiska gra Heung-min Son. Koreańczyk ma co prawda status zawodnika obunożnego i pewnie mógłby grać jako prawy schodzący napastnik, ale to pod 29-latka powinien być ustawiany skład, a nie pod Gila. Pojawiały się też plotki, że Nuno chciałby grać dwójką napastników. Wtedy znalazłoby się miejsce i dla Sona, mogącego grać w parze z Harrym Kane’em, i dla Gila, choćby w formacji 4-4-2. Ale i tak dwóch snajperów wymieniało się głównie w kontekście plotek o Dannym Ingsie.

Niemniej, Gil trafił raczej w dobre ręce. Ma tutaj trenera, który lubi takich piłkarzy i potrafi ich rozwijać. Ma tutaj konkurencję, którą śmiało może wygryźć. A tą słynną fizycznością Premier League nie trzeba się zbytnio martwić. Można to poprawić, a i historia pokazuje, że nie trzeba być pakerem, by zawojować Anglię.