Sergio Agüero rozegrał w Anglii „kilka” niezłych meczów. Manchester City rozstał się z nim jednak z końcem ubiegłego sezonu, a napastnik powędrował do Barcelony. W składzie Pepa Guardioli jest wielu utalentowanych ofensywnie zawodników, ale brakuje mu klasowej dziewiątki. Do dyspozycji ma tak naprawdę tylko Gabriela Jesusa, bo Raheem Sterling czy Ryiad Mahrez znacznie lepiej czują się atakując ze skrzydła.

Na rynku znajdziemy niejedno nazwisko, które chciałoby powalczyć o mistrzostwo Anglii. Manchester City niekoniecznie będzie chciał wydać dużo – na takich zawodników jak Romelu Lukaku czy Erling Haaland możemy na razie poczekać. Przynajmniej wierząc słowom Guardioli. Ale przecież my wszyscy dobrze już go znamy, przy jego wypowiedziach jedno oko należy przymknąć. A drugie zmrużyć. Generalnie dzielić wszystko przez cztery.

Witamy w naszej transferowej Poradni AE. Codziennie na naszej stronie będzie ukazywać się nowy tekst. Jedna drużyna, jedna pozycja na boisku i 4 opcje. Kolejność alfabetyczna. Na naszym fanpage’u czekamy na dyskusje i wasze komentarze. Jakie są wasze propozycje?

Zdrowy rozsądek – Danny Ings

Ralph Hasenhuttl powiedział, że nie zna powodu, dla którego miałby sprzedać swojego najlepszego napastnika. Problem w tym, że jego kontrakt wygasa latem przyszłego roku, a 28-latek od zakończenia poprzedniej kampanii skrupulatnie odrzuca oferty Southampton. W tym ostatnią, aż czteroletnią.

Menedżer Świętych chciałby zatrzymać go na ten ostatni rok, ale nie jest jasne, czy klub ma zamiar rezygnować z zysku. Jeśli nic się nie zmieni, za niecałe 12 miesięcy nowy pracodawca zatrudni go za darmo. Dzisiaj Manchester City na pewno mógłby wyłożyć kwotę przewyższającą tę, którą Southampton zapłaciło za niego Liverpoolowi (ok. 20 milionów funtów). Dla The Cityzens nadal byłyby to pieniądze nieporównywalnie mniejsze od tych, które trzeba by było wydać na wspomnianych wcześniej Lukaku czy Haalanda.

Danny Ings nie ma żadnego konfliktu w obecnym klubie. Nie chce jednak podpisać nowego kontraktu, gdyż uważa że stać go na więcej. Ma zamiar sprawdzić się na najwyższym poziomie, wrócić do Ligi Mistrzów. Do miejsca, w którym mógłby być z Liverpoolem, gdyby nie sprzedano go na Saint Mary’s Stadium. Manchester City to tego gwarancja.

W sezonie 2020/21 Ings zaliczył 13 goli i 4 asysty w 33 spotkaniach. Kilka opuścił przez kontuzje, co może być dla Guardioli czerwoną lampką alarmową. 28-latkowi problemy zdrowotne zdarzają się w prawie każdym sezonie. Całkowicie ominęły go w kampanii 2019/20 i wtedy jego forma eksplodowała – miał udział przy 28 bramkach, z których sam zdobył aż 25. Manchester City musiałby się nim dobrze zaopiekować, a w razie wypadku… zawsze można wrócić do Ilkaya Gundogana.

Strefa marzeń – Harry Kane

Chyba bez zaskoczeń. Klasa światowa, Anglik, dobry wiek, reprezentant kraju, sprawdzony w lidze. Wszystko się zgadza. No może oprócz kwoty, bo dla Daniela Levy’ego sprzedaż Harry’ego Kane’a to prawie jak pozbycie się całego klubu. Negocjacje z Tottenhamem będą prawdziwą katorgą, a ceną wyjściową za 27-latka okaże się pewnie jakieś 200 milionów funtów.

Nawet jeśli Manchester City zapłaciłby za napastnika Spurs 100-150 mln, nadal byłby to deal opłacalny. Mówimy przecież o snajperze, którego wielu uważa za najlepszego w lidze, światową czołówkę. Mimo że w Premier League gra od niepamiętnych czasów, nadal ma dopiero 27 lat, więc spokojnie mógłby związać się z klubem na kolejne 5-6 sezonów.

Za jego przenosinami przemawia rosnąca presja na sukces. Od lat nie udało mu się wywalczyć nic ani z Tottenhamem, ani z reprezentacją. A grał przecież i w finale Ligi Mistrzów, i Mistrzostw Europy. Piłkarzowi o takiej klasie nie przystoi kończyć kariery bez wielkiego trofeum. Tak po prostu.

A o tym, że Harry Kane jest gwarancją goli, nie ma co dyskutować. W zeszłym sezonie nie tylko wygrał koronę króla strzelców, ale również zaliczył najwięcej asyst z całej stawki, udowadniając, że nauczył się cofać, pomagać w odbiorze i rozgrywać. A to u Guardioli ogrooomny plus.

Filip z Konopi – Antoine Griezmann

Musi być też ktoś od czapy. Chociaż taki ruch nie byłby całkowicie pozbawiony sensu. Wszyscy wiemy, że Barcelona ma spore kłopoty finansowe. Do Dumy Katalonii trafili już chociażby Sergio Aguero czy Memphis Depay, ale zarobki zawodników w klubie są na tyle duże, że ma on problem w samym ich zarejestrowaniu. Oficjalnie bez kontraktu jest Leo Messi i to nad wkręceniem Argentyńczyka do składu najgoręcej pracują obecnie na Camp Nou.

Z kolei Antoine Griezmann jest ponoć najlepiej zarabiającym tam piłkarzem, jednocześnie nie spełnił pokładanych w nim w czasie transferu nadziei. Zwolnienie z listy płac tak potężnej kwoty byłoby dla Barcelony wielką ulgą. A sam Francuz może grać i na środku ataku, i na rozegraniu. Spokojnie mógłby spełniać w drużynie Guardioli rolę fałszywej dziewiątki, co tak świetnie wychodziło w drugiej części zeszłego sezonu.

Stylem gry i techniką 30-latek idealnie pasuje do tego, czego Pep oczekuje od swoich zawodników. Należy mieć oczywiście w pamięci, że to nie ten sam piłkarz, który szalał w Atletico, a do tego przybyło mu kilka lat. Wiele zależałoby na pewno od tego, jakich pieniędzy oczekują za niego w Barcelonie. Biorąc pod uwagę konieczność ucięcia wypłat, możliwe że nie byłaby to wielce powalająca kwota.

We wszystkich rozgrywkach kampanii 2020/21 Griezmann rozegrał 51 meczów, w których uzbierał 20 bramek i 13 asyst. Wynik więcej niż dobry, Manchester City mógłby zrobić z niego ogromny użytek.

Naszym zdaniem – Kelechi Iheanacho

Opcja raczej krótkotrwała. Po znakomitej końcówce ubiegłej kampanii, Kelechi Iheanacho podpisał z Leicester City nowy kontrakt. Na jego mocy zostanie w klubie do 2024 roku. To oczywisty sygnał, że obie strony widzą przyszłość w tej współpracy. Ale gdyby tak… wypożyczenie?

Manchester City dostałby napastnika na sezon. W tym czasie klub mógłby się rozejrzeć za piłkarzami na dłuższą metę, a cena za obecny top – Lukaku, Haalanda czy Kane’a – mogłaby spaść. Szczególnie, że Norweg z Borussii raczej się nigdzie w tym sezonie nie ruszy. Niemcy dostaną przelew za Jadona Sancho i na pewien czas mają spokój. Iheanacho grał już dla City, zna więc pracowników i ogólne zasady panujące w drużynie. Przy okazji Nigeryjczyk miałby okazję do przyzwyczajenia się do roli pierwszego wyboru. Całą pierwszą część kampanii 2020/21 albo przesiedział na ławce, albo grał ogony. A przecież Jamie Vardy nie młodnieje i w końcu ktoś będzie zmuszony przejąć pałeczkę.

Z kolei w Leicester City do zadań drugiego napastnika lub rezerwowego przyzwyczajałby się Patson Daka. W tym sezonie Vardy oczywiście nie jest zagrożony, więc zawsze będzie pierwszym wyborem Brendana Rodgersa. Jeśli Kelechi zostanie na King Power, Daka może zostać nawet napastnikiem numer 3. W przypadku jego odejścia na wypożyczenie, mógłby zastąpić 24-latka i wchodzić w buty jego zmiennika w przyszłości. Sami wygrani.

Ostatnie 12 meczów zeszłej kampanii to w wykonaniu Iheanacho 11 goli i 2 asysty. W tym okresie dołożył kolejne 4 bramki i asystę w FA Cup.