Tottenham po ponad 70 dniach od zwolnienia Jose Mourinho w końcu ogłosił nowego szkoleniowca. Został nim rodak The Special One’a, czyli Nuno Espírito Santo, pomimo licznych informacji, że Portugalczyk nie jest rozważany na tę pozycję ani nie pasuje do profilu kandydata. Jednak mimo wszystko, ma to prawo wypalić.

Prezes Spurs – Daniel Levy – w swoim liście otwartym do kibiców przedstawił wzór kandydata na nowego szkoleniowca Kogutów. Ma on sprawić, by Tottenham ponownie grał radosną, widowiskową i przede wszystkim ofensywną piłkę, wprowadzając przy okazji młodzież. Czyli w zasadzie Mauricio Pochettino, o którego powrót Spurs zabiegali albo ktoś, kto prezentuje styl podobny do Argentyńczyka. Z tego też powodu Nuno Espírito Santo został dosyć szybko skreślony z listy potencjalnych kandydatów. Jednak mimo wszystko, Fabio Paratici przekonał Levy’ego do Portugalczyka. Kibice nie są z tego powodu zbytnio zadowoleni. Wielu sympatyków Premier League również jest zdziwiona postawieniem na 47-latka. Ale w zasadzie nie jest to tak zły wybór.

Bo Nuno to mimo wszystko fachowiec

Ludzie mają chyba pamięć złotej rybki. Większość zwraca uwagę tylko na ostatnie miesiące Wolves, zapominając o wcześniejszych osiągnięciach Nuno Espírito Santo. O tym, że z beniaminka Premier League stworzył siódmą siłę ligi i powtórzył ten wyczyn w następnym sezonie. Że Wolves doszli do ćwierćfinału Ligi Europy, a kolejną kampanię w europejskich pucharach stracili przez bilans bramkowy. Pamiętajmy też o półfinale Pucharu Anglii.

Wcześniej, trenując Valencię, uplasował się tuż za trójką Barcelona, Real, Atletico. Nie licząc kilku kolejek w środku sezonu, gdzie spadał na 5. czy 6. miejsce, nie oddał pierwszej czwórki przez całą kampanię. Valencia Nuno była wtedy czwartą ofensywą ligi (a nawet drugą, odejmując Real i Barcelonę, którzy odjechali reszcie stawki strzelając ponad 100 goli) i trzecią defensywą w Hiszpanii. Nietoperze były też niepokonane w starciach z madryckimi potęgami. Warto wspomnieć domowe zwycięstwo z Realem Madryt, gdzie kluczem do zwycięstwa było krycie indywidualne gwiazd Królewskich. I w ten oto sposób, Skhodran Mustafi zatrzymał Cristiano Ronaldo. Po latach brzmi to komicznie.

Do tego dochodzi pobyt w Rio Ave, które było pierwszym klubem Nuno, a z tym ligowym średniakiem zdołał ugrać dwa finały krajowych pucharów i pierwszy w historii awans do Ligi Europy. W zasadzie jedynym rozczarowaniem jest pobyt w Porto. Zajął wówczas drugie miejsce w Lidze NOS i nie dołożył nic do gabloty Smoków, więc szybko go pożegnano.

To, że spłyca się karierę Nuno Espírito Santo tylko do ostatniego sezonu w Wolves jest mylące. W końcu i tam do czasu urazu Raúl Jiméneza Wolves trzymało się czołówki i dopiero potem rozpoczęły się schody. Właśnie przez urazy sezon Wilków poszedł do kosza. Brak pełnoprawnego zmiennika Jiméneza, ciągłe problemy z lewą obroną i granie tam niedoświadczonym Rayanem Aït-Nourim (choć ten akurat dawał radę), regularnie nieobecny Willy Boly, który trzymał w ryzach defensywę Wolves, a na koniec uraz Pedro Neto. Wraz z Liverpoolem najwięksi pechowcy sezonu. Jednak w The Reds problemy były tylko z obroną, a tutaj wypadały gwiazdy każdej formacji.

Bo Nuno zadba o przebudowę

Wiadomo jaką atmosferę pozostawia po sobie Mourinho, a w Tottenhamie dochodzi fakt, że tam potrzebna była przebudowa jeszcze za czasów Pochettino. I Nuno Espírito Santo może ją wykonać. Zaczynając od samego faktu, że piłkarze go lubią i cenią. Wystarczy spojrzeć ile ciepłych słów mówił o nim kapitan Wolves, Conor Coady.

Słucham menedżera jak najwięcej mogę, to osoba, która nas zaprowadziła tam, gdzie dziś jesteśmy. Jest fantastyczny we wszystkim co robi, w swoich pomysłach i pracy.

[Zapytany o rozwój u Nuno] Szczerze mówiąc, dla mnie [Nuno] jest niesamowity. W kontekście taktycznym nauczyłem się mnóstwo, jak analizować grę i ją organizować, rozmawiał w ten sposób z każdym.

Również Adama Traore ceni warsztat Portugalczyka i jego sztabu:

Nuno pomógł mi w wielu rzeczach, ale to też zasługa jego sztabu. Myślę, że ciężka praca z nimi popłaca. Najważniejsze jest jednak to, że Nuno chce, żebyśmy się rozwijali i to on jest główną częścią progresu.

Skoro mówimy o rozwoju, w Tottenhamie w kontekście przebudowy na pewno się to przyda. Spurs mają kilka ciekawych nazwisk z akademii, a patrząc na Diogo Jotę, Pedro Neto czy wspomnianych Coady’ego i Traore, Nuno może coś podziałać. Oliver Skipp wrócił ze świetnego sezonu w Norwich. Wciąż nieoszlifowany jest Japhet Tanganga, Troy Parrott czy też Dane Scarlett. A w kadrze jest też kilku innych zawodników z wciąż sporym potencjałem na rozwój.

Sam Tottenham jest dosyć nieźle skrojony pod ewentualne granie trójką z tyłu. Zwłaszcza nieźle sytuacja wygląda na wahadłach. Sergio Reguilón, Ryan Sessegnon i Matt Doherty, który u byłego szkoleniowca powinien odżyć. Do tego wielu zawodników, którzy są podobni do tych z Wilków, ale grających na wyższym poziomie. Wysoki, kompletny napastnik? Jest. Zwinny, szybki skrzydłowy mogący grać w duecie z ów napastnikiem? Jest. Kilku rozgrywających? Są. Defensywny pomocnik z płucami ze stali? Też.

Bo Nuno to nie musi być konterka i murowanie

Największą obawą przed nowym sezonem jest to, że Nuno Espírito Santo to w zasadzie Mourinho, tylko młodszy, łysy, z bujniejszą brodą i bez trofeów. To prawda, że przyzwyczaił nas do dosyć defensywnego stylu gry Wilków, który w ostatnim sezonie zaczął niemiłosiernie męczyć. Jednak kibice Wolves sugerują, że było to spowodowane już tym, że sezon 20/21 został spisany na straty. Przecież w 18/19 i 19/20 wyglądało to lepiej, nawet pomimo dosyć defensywnego stylu.

Dodatkowo, słowa dyrektora sportowego Tottenhamu sugerują, że Nuno nie musi koniecznie grać tak jak w Wilkach. Paratici zwrócił uwagę, że w Valencii czy Porto grał w 4-4-2, 4-3-3 czy 4-2-3-1 (choć kombinowanie w ostatnim sezonie raczej zachęca do kontynuowania gry trójką z tyłu), że Portugalczyk nie musi być przyklejony do jednego stylu gry. A to w końcu decyzja Paraticiego, aby ściągnąć 47-latka, bo pierwotna lista celów Levy’ego i Steve’a Hitchena nie uwzględniała Portugalczyka. A patrząc na dekadę Włocha w Juventusie, trzeba mu po prostu zaufać.

Sam Nuno w wywiadzie dla klubowej telewizji powiedział, że chce, by piłkarze grali piłką, cieszyli się grą i zaliczali ciągły rozwój. U Mourinho tego nie było. I nawet jeśli Tottenham będzie grał podobnie jak Wolves, to wciąż powinno być to sporym upgrade’em względem poprzednika. Zwłaszcza, że Nuno powinien poprawić defensywę oraz grę z silniejszymi rywalami, bo w Wolves i Valencii było to specjalnością, a u Mourinho największą słabością. Więc pozostaje tylko liczyć, że kibice Kogutów będą dumni, tak jak Portugalczyk zapowiedział.