Wydawało się, że dotychczas EURO przebiega gładko, bez większych absencji związanych z wciąż obecną pandemią. Z powodu koronawirusa z istotnych zawodników wypadł tylko Joao Cancelo i Sergio Busquets. Zmieniło się to wczoraj. Bo jak coś złego ma się stać, to w poniedziałek.

Billy Gilmour po fenomenalnym meczu z reprezentacją Anglii miał być kluczowym zawodnikiem w walce Szkotów o awans. Młodzian w swoim pierwszym starcie dla reprezentacji pokazał, dlaczego Chelsea pokłada w nim ogromne nadzieje, zgarniając nagrodę Zawodnika Meczu. Swoją drogą – choć nie o tym jest ten tekst – starty Gilmour ma dobre. Poprzednio w swoich debiutach w pierwszym składzie zgarniał tę nagrodę w rozgrywkach Premier League (przeciwko Evertonowi), FA Cup (przeciwko Liverpoolowi) oraz Champions League (przeciwko Krasnodarowi).

Tym razem fenomenalny start nie smakował tak słodko. W poniedziałek Billy Gilmour wykazał pozytywny test na obecność wirusa SARS-CoV-2. Na razie brak informacji o jakichkolwiek objawach, jednak nie to jest zapewne dla samego piłkarza najgorsze. Ta wiadomość eliminuje go nie tylko z gry w ostatnim meczu fazy grupowej, ale też pierwszym meczu fazy pucharowej (jeżeli Szkocja jakimś cudem awansuje).

Szkoda Gilmoura, ale dziś nie o nim. To, że pozytywny wynik testu na COVID eliminuje go z gry jest oczywiste. Problem w tym, że wyeliminował także swoich klubowych kolegów. Masona Mounta i Bena Chilwella.

Tylko czy na pewno on?

Mount i Chilwell w 7-dniowej izolacji

Po meczu – jak to po meczu przeciwko swoim klubowym kolegom – Billy Gilmour przez chwilę rozmawiał z Masonem Mountem i Benem Chilwellem. Normalka, w końcu ich młodszy kolega właśnie pokazał cojones i zagrał doskonały mecz, który zapamięta na długo. Gratulacje, wymiana komentarzy o meczu, jakieś życzenie powodzenia. To krótkie spotkanie sprawiło, że zarówno Mount, jak i Chilwell wylądowali na przymusowej 7-dniowej izolacji od drużyny i nie zagrają w dzisiejszym meczu z Czechami.

Dlaczego mamy z tym taki problem i skąd oburzenie wszystkich angielskich dziennikarzy, piłkarzy czy samego Garetha Southgate’a, który wskazywał przed turniejem na konieczność zaszczepienia zawodników?

Powodów jest kilka. Pierwszym i głównym jest fakt, że podobnie jak reszta kadry Anglików, Mount i Chilwell mieli w poniedziałek negatywne wyniki testów na COVID. Mimo to piłkarze Chelsea pozostaną w odosobnieniu w ośrodku treningowym St George’s Park i będą trenować indywidualnie aż do kolejnego poniedziałku (28.06). To praktycznie eliminuje ich z meczu 1/8 finału Euro, bo nikt o zdrowych zmysłach nie wrzuciłby ich do składu po takiej przerwie od treningów z drużyną. W sumie, w przypadku Chilwella niewiele to zmienia.

Dlaczego taka decyzja została podjęta w stosunku do obu piłkarzy? Public Health England (odpowiednik polskiego sanepidu) i FA mają jasne zasady dotyczące kontaktów z osobami, u których stwierdzono obecność wirusa. Właściwie to FA samo zgłosiło sprawę do PHE i skonsultowało z nimi trwającą 25 minut pogadankę Mounta i Chilwella z Gilmourem, która miała miejsce w tunelu po spotkaniu.

Wszystko to ma związek z protokołami COVID-owymi, ustalonymi i uaktualnianymi w związku z projektem RESTART mającym miejsce rok temu. W ich ramach interakcje między zawodnikami na boisku nie są traktowane jako naruszenie, w związku z tym przytulas Gilmoura z kolegami czy kilkuminutowa konwersacja (oraz oczywiście starcia między piłkarzami na murawie) nie są brane pod uwagę jako zachowanie zwiększające ryzyko zakażenia. Natomiast 25 minut rozmowy w tunelu po meczu już tak. W świetle zasad ustalanych przez PHE i FA wszystko jest jasne – Mount i Chilwell złamali zasady, dlatego mimo negatywnego wyniku, muszą poddać się izolacji.

Dlaczego Szkoci nie mają tego problemu?

Znów – wszystko rozbija się o spisane protokoły COVID-19 i ich zasady. PHE i Scottish Football Association stwierdzają, że Billy Gilmour nie pozostawał w bliskich kontaktach z kolegami z kadry, a przynajmniej nie naruszał zasad dotyczących bliskości i długości tych kontaktów. Wszyscy zawodnicy Szkocji są więc dostępni na mecz z Chorwacją na Hampden Park – jedynie Gilmour pozostaje w 10-dniowej izolacji w Darlington, bazie treningowej reprezentacji.

Oczywiście brzmi to jak bzdury, bo Gilmour na pewno rozmawiał czy to ze sztabem, czy to z zawodnikami. Ba, Andy Robertson opublikował przecież w weekend filmik, jak gra z Billym w tenisa stołowego. Problem w tym, że nawet jeśli tak było i Gilmour miał z nimi bliski kontakt… to nie naruszał zasad ustalonych w protokołach. Tylko tyle i aż tyle. Zawodnicy jednej drużyny mogą ze sobą trenować, podróżować, przebywać razem na stołówce. Jednak jasno określone jest, że po meczu jakiekolwiek interakcje poza boiskiem z zawodnikami innej drużyny są niemile widziane i mogą skutkować przymusową kwarantanną.

Jasne, to są zasady, które umożliwiły w miarę bezpieczny powrót do profesjonalnej gry w piłkę. Warto jednak się zastanowić nad ich aktualnością. Nad tym, czy mają sens i nie czynią całej tej sytuacji niesprawiedliwej bez wyraźnego powodu. Bo jeśli Mount i Chilwell mają wyniku testu negatywne – a kolejne mają być robione dziś i jutro – czemu muszą do poniedziałku siedzieć w odosobnieniu? Umówmy się, zasady są dobre, ale gdy mają podstawy logiki. W tym przypadku ja – podobnie jak i wszyscy piłkarze, kibice, dziennikarze i Southgate – tej logiki nie widzę.