Cały kontynent żyje Euro. Podczas Mistrzostw Europy możemy oglądać aż 152 piłkarzy występujących obecnie na angielskich boiskach. Postanowiliśmy jednak was zaskoczyć. Przypominamy 10 zawodników, których pobyt w klubach Premier League został zapomniany. I, co ciekawe, możemy w tym gronie znaleźć gwiazdy… polskiej Ekstraklasy!

Na liście mamy też złotego i brązowego medalistę Mistrzostw Świata w Rosji, jednego z najlepszych napastników ostatnich sezonów w Bundeslidze czy gościa, który dał Sevilli wygraną w Lidze Europy 2019/20. Przez angielskie murawy przewinęło się w końcu naprawdę wielu zawodników. A fakt, że zostałeś zapomniany w Premier League, nie oznacza, że masz zamknięte drzwi do świetnej kariery, również reprezentacyjnej. O jakich starych znajomych możemy sobie przypomnieć?

10. KEVIN MBABU (Newcastle United 2013-17)

Prawy defensor reprezentacji Szwajcarii przed Euro zapowiadał chęć udowodnienia, że w Newcastle nie dostał prawdziwej szansy. Przez fanów Srok został szybko zapomniany, pomimo trzech występów w Premier League. Od tamtej pory sporo wody w Wiśle już jednak upłynęło i w ostatnich latach zapracował na miano solidnego gracza Bundesligi.

Mbabu przyjechał do Anglii z Servette Genewa jako młody chłopak i po kilku latach spędzonych w rezerwach wysłano go na wypożyczenie do Glasgow, gdzie zakładał koszulkę Rangersów. Po powrocie, z powodu plagi kontuzji w linii obrony, dostał od Steve’a McClarena szansę na pokazanie się w pierwszym zespole. Dzięki temu mogliśmy kilka razy oglądać u swojego boku duet o dźwięcznie brzmiących nazwiskach: Mbabu – Mbemba.

Potem znowu został wypożyczony – tym razem do szwajcarskiego Young Boys, gdzie przeniósł się na stałe. Regularne występy w rodzimej ekstraklasie i Lidze Mistrzów (w tym przeciw Manchesterowi United) ewidentnie mu posłużyły. Dwa lata temu przeniósł się do Wolfsburga i dziś jest absolutnie kluczowym ogniwem niemieckiej drużyny. Ostatnio też wdarł się do podstawowego składu reprezentacji.

Czy w Newcastle mają czego żałować? Możliwe.

9. ALEKSANDAR DRAGOVIĆ (Leicester City 2016-17 – wyp.)

Jeszcze za czasów, gdy grał w Austrii Wiedeń i FC Basel mogło wydawać się, że Dragović zrobi większą karierę. Zasmakował futbolu w Bundeslidze, próbował swoich sił w Anglii, lecz nigdy nie wybił się ponad przeciętność. A jego pobyt w Premier League został łatwo zapomniany.

Craig Shakesperare ściągnął go na King Power Stadium na zasadzie wypożyczenia, lecz Austriak nie potrafił wygrać rywalizacji z Harrym Maguire’em i Wesem Morganem. Dlatego też występował głównie w pucharach krajowych. Do składu w meczach ligowych wskakiwał właściwie tylko dzięki problemom zdrowotnym podstawowych defensorów. Najwięcej szans gry przyniósł mu uraz doświadczonego Jamajczyka, ale nie pokazał nic specjalnie ciekawego. Rok spędzony na King Power Stadium zamknął z zaledwie 16 meczami na koncie.

Po powrocie do Bayeru Leverkusen zaliczył trzy lata, w trakcie których nieustannie kursował między ławką a podstawowym składem. Po Euro przeniesie się do Crvenej Zvezdy. Wybór Belgradu jest nieprzypadkowy – ma bowiem serbskie korzenie.

8. PETER GULACSI (Liverpool 2007-13)

Peter Gulacsi to nie tylko następca legendarnego Gábora Király, ale i jeden z najlepszych golkiperów Bundesligi. W RB Lipsk gra już od sześciu lat i jest jednym z filarów zespołu spod znaku Czerwonego Byka. Wielu osobom mogło z kolei umknąć, że w młodości spędził równie długi okres na Anfield.

The Reds najpierw ściągnęli nastoletniego węgierskiego bramkarza z MTK Budapest na wypożyczenie, ale po udanym sezonie w rezerwach postanowili go wykupić. Jak to jednak często bywa w przypadku tego typu transferów – młody zawodnik nie zdołał przebić się do składu, choć zdarzało mu się wielokrotnie siadać na ławce. Węgier dorosłej piłki na Wyspach posmakował podczas pobytów w Hereford United, Tranmere Rovers i Hull City. W 2013 roku, po wygaśnięciu umowy z Liverpoolem, zakontraktował go za darmo Red Bull Salzburg.

Dwa lata później Gulacsi przeniósł się do „siostrzanego” zespołu z Niemiec, z którym najpierw awansował do Bundesligi, a potem pomógł budować markę nowej siły na piłkarskiej mapie kraju zza Odry. Obecnie 31-latek zajmuje trzecie miejsce w klasyfikacji występów wszech czasów dla Die Rotten Bullen, ustępując jedynie Yussufowi Poulsenowi i Marcelowi Sabitzerowi.

7. DUŠAN KUCIAK (West Ham United 2005 – wyp., Hull City 2016-17)

Sympatykom naszej Ekstraklasy tego pana nie trzeba przedstawiać. Część z was może pamiętać, że Hull City pozyskało go w 2016 roku z Legii. To nie była jednak jego pierwsza przygoda w klubie Premier League. Ponad dekadę wcześniej na wypożyczenie ściągnął go West Ham.

20-letni wówczas Słowak spędził na Boleyn Ground zaledwie pół sezonu i ani razu nie znalazł się nawet na ławce rezerwowych pierwszej drużyny. Potem zadomowił się w bramce Żyliny, spędził trzy lata w rumuńskim Vaslui i stamtąd przywędrował do stolicy Polski. Został kluczowym zawodnikiem Wojskowych, trzy razy sięgając z nimi po mistrzowski tytuł i tym samym zapracował na transfer do Hull.

Najpierw wywalczył z Tygrysami awans do Premier League, potem jeszcze przez pół roku grał na najwyższym poziomie. Przygoda na KCOM Stadium okazała się równie nieudana, co wcześniejsza próba podbicia Anglii. W lidze zasiadał co najwyżej na ławce, a koszulkę Tygrysów założył tylko raz – w Pucharze Ligi, przeciwko Exeter City. Po roku w Hull wrócił nad Wisłę. Od czterech i pół roku strzeże bramki Lechii Gdańsk. Na Euro jedzie jako zmiennik Martina Dubravki.

6. JASON DENAYER (Manchester City 2013-18, Sunderland 2016-17 – wyp.)

Defensor Lyonu często partneruje Janowi Vertonghenowi i Toby’emu Alderweireldowi w belgijskim trzyosobowym bloku defensywnym. Jego dwaj bardziej doświadczeni koledzy to nazwiska, które fani Premier League bardzo dobrze znają, jego pobyt w tej lidze może jednak zostać łatwo zapomniany.

Denayer trafił na Wyspy jako młody adept futbolu, podpisując swój pierwszy profesjonalny kontrakt na Etihad. Przez rok stanowił ważne ogniwo drużyn juniorskich. Zaimponował tak bardzo, że postanowiono dać mu szansę zasmakowania dorosłego futbolu. Najpierw powędrował na sezon do Celtiku, gdzie grał u boku Virgila van Dijka i pomógł w zdobyciu mistrzostwa Szkocji. Zrobił dobre wrażenie, lecz nie miał szans na wygranie rywalizacji w City i wyjechał do Stambułu. Tam znowu wywalczył tytuł – tym razem z Galatasaray.

Następnie wysłano go do Sunderlandu na fatalne dla Czarnych Kotów rozgrywki 2016/17. Ekipa Davida Moyesa skończyła jako czerwona latarnia ligi i można było zastanawiać się, czy Denayer rzeczywiście jest w stanie rywalizować na poziomie angielskiej ekstraklasy. Po kolejnym wypożyczeniu do Galatasaray sięgnął po niego Lyon. A tam 25-latek w końcu znalazł swoje miejsce na ziemi. Właśnie zakończył swój trzeci sezon we Francji. Przez cały ten czas stanowił bardzo ważne ogniwo defensywy i pomógł nawet w wyrzuceniu Obywateli w ćwierćfinale poprzedniej edycji Ligi Mistrzów. Do tego w ostatnich latach regularnie gra w reprezentacji.

5. STEVE MANDANDA (Crystal Palace 2016-17)

Gdy Mandanda zamieniał Olympique Marsylia na Crystal Palace, niejeden fan futbolu mógł być niesamowicie zaskoczony. Mało kto wtedy spodziewał się, że taki specjalista spędzi na Wyspach zaledwie rok i wróci do Francji po kompletnie nieudanym sezonie.

Doświadczony Francuz zagrał dla Orłów 10 razy (dziewięć w lidze, raz w Pucharze Ligi), po czym doznał kontuzji kolana. Stracił przez nią pięć miesięcy, między słupki wrócił Wayne Hennessey i Walijczyk nie oddał miejsca w bramce do końca rozgrywek. Podsumowując swój pobyt w Londynie, golkiper określił go mianem „frustrującego, ale wartościowego” i wspominał, że stanowił dla niego prawdziwy „test charakteru”.

Reprezentant Francji postanowił wrócić na Stade Vélodrome i zapisał się w historii OM. Ma na koncie 593 spotkania w koszulce ekipy z południowego wybrzeża, co stanowi klubowy rekord. Pomimo 36 lat na karku, ma kontrakt do 2024 roku, więc zapowiada się, że jeszcze go wyśrubuje. W CV ma siedem krajowych trofeów z Olympique i mistrzostwo świata, które zdobył w Rosji. W Marsylii na pewno szybko go nie zapomną, lecz jego przygoda w Premier League na tle pięknej kariery wygląda… po prostu dziwnie.

4. ANDREJ KRAMARIĆ (Leicester City 2015-16)

Przychodził z Rijeki w styczniu, do walczącej o utrzymanie drużyny Nigela Pearsona. Lisy szukały wzmocnienia w ofensywie i postawiły na 24-letnią wówczas rewelację ligi chorwackiej z 21 trafieniami w 18 meczach. Kramarić do końca sezonu w Premier League strzelił dwa gole, niezbyt istotne w kontekście „wielkiej ucieczki”, ale swoją cegiełkę do uratowania beniaminka dołożył. Co się stało w kolejnych rozgrywkach – wszyscy wiemy.

Claudio Ranieri nie widział go jednak w swoich planach. Chorwacki napastnik pod wodzą Włocha zagrał tylko dwa razy w lidze i zimą, po roku spędzonym na King Power Stadium, został wypożyczony do Hoffenheim. Niemniej, może też pochwalić się drobnym wkładem w sensacyjne mistrzostwo.

Niemcy wykupili go po zakończeniu rozgrywek. Kramarić w klubie z Sinsheim spędził już ponad pięć lat i od transferu na stałe ani razu nie zszedł poniżej 12 bramek w jednej kampanii Bundesligi. 29-latek to jeden z najbardziej regularnych napastników za naszą zachodnią granicą. Łącznie trafił 95 razy w 184 występach dla popularnych Wieśniaków. Trudno więc dziwić się, że od kilku lat stanowi naprawdę ważne ogniwo drużyny wicemistrzów świata. Zagrał zresztą w podstawowym składzie przegranego spotkania z Anglią.

3. LUUK DE JONG (Newcastle United 2014 – wyp.)

O tym, że Holender biegał po angielskich boiskach, pamięta mało kto. I trudno się dziwić, bo na Wyspach spędził zaledwie pół roku i nie pokazał praktycznie nic. Newcastle wypożyczyło de Jonga z Borussii Mönchengladbach na drugą połowę kampanii 2013/14, lecz okazało się to kompletnym niewypałem. Zresztą można tak powiedzieć o całej pierwszej przygodzie napastnika poza ojczyzną.

Po nieudanym podboju Anglii de Jong wrócił do Holandii, wiążąc się z PSV i tam szybko zapracował na miano jednego z najlepszych zawodników Eredivisie. Wraz z ekipą z Eindhoven sięgnął po trzy tytuły, został też królem strzelców ligi i wywalczył miejsce w podstawowej jedenastce reprezentacji.

30-latek właśnie zakończył drugi sezon po transferze do Sevilli. Jeśli chodzi o dorobek strzelecki – nie powala, ma zaledwie 19 trafień w 94 występach. Okazał się jednak kluczowy w decydujących fazach zeszłorocznego turnieju finałowego Ligi Europy. Najpierw dał się we znaki Manchesterowi United, strzelając zwycięskiego gola w półfinale, potem trafił dwukrotnie do siatki Interu w wygranym spotkaniu o trofeum.

Możemy też przypomnieć, że po odejściu Luuka, Sroki ściągnęły jego brata, Siema. Chociaż spędził na St James’ Park aż dwa lata, również okazał się niewypałem – choć w jego przypadku duże znaczenie miały problemy zdrowotne.

2. ANDREAS GRANQVIST (Wigan Athletic 2007-08)

Jesteśmy niemal pewni, że tutaj was zaskoczyliśmy. Weterana szwedzkiej kadry powinniście kojarzyć. W końcu na ostatnim mundialu zakładał opaskę kapitańską i nawet strzelił dwa gole. Pamiętać go można też z kilku lat spędzonych w rosyjskim FK Krasnodar lub pobytu we włoskiej Genoi.

Jednak konia z rzędem temu, kto nie zapomniał, że Granqvist występował w Wigan. Słynący swego czasu z niestandardowych transferów The Latics najpierw wypożyczyli go na drugą połowę sezonu 2006/07 z Helsingborga, aby potem dokonać transferu definitywnego. Chociaż w pierwszej części kolejnego sezonu regularnie grał po 90 minut, w styczniu został wypożyczony z powrotem do klubu, w którym się wychował.

Niedługo później odszedł do holenderskiego Groningen, zaliczył wspomniane już Włochy i Rosję, aż wreszcie, kolejny raz, powrócił do Helsingborga. 36-letni już defensor to kapitan i niekwestionowany lider klubu. Poprzednie rozgrywki niemal w całości stracił z powodu problemów zdrowotnych, a drużyna spadła do drugiej ligi. Pomimo tego został włączony do 26-osobowej kadry na Euro. Selekcjoner Janne Anderson mówił, że zabrał go, by dbał o odpowiednią atmosferę i mentalność w zespole.

1. TOMÁŠ PEKHART (Tottenham Hotspur 2006-10)

Kolejny zawodnik zza naszej południowej granicy, którego z pewnością świetnie znają kibice polskiej Ekstraklasy. Pekhart w końcu pomógł Legii Warszawa w zdobyciu dwóch mistrzostw Polski, a w zakończonym niedawno sezonie został królem strzelców ligi i zagwarantował sobie wyjazd na Euro. Nie wszyscy za to muszą pamiętać, że zaliczył – zapomniany już – pobyt w Premier League.

W 2006 roku nastoletniego wówczas rosłego napastnika Slavii Praga ściągnął Tottenham. Młody zawodnik był wtedy uważany za spory talent. Z młodzieżowymi reprezentacjami Czech sięgał po srebro na Mistrzostwach Europy do lat 17 i Mistrzostwach Świata do lat 20. W Londynie jednak nie zdołał się przebić i ani razu nie zasiadł nawet na ławce. Zaliczył krótkie wypożyczenie do występującego w Championship Southampton, potem na rok został wysłany z powrotem do Slavii, aż wreszcie w 2010 roku, w wieku 20 lat, na stałe wrócił do ojczyzny.

Potem strzelał bramki m.in. w Bundeslidze dla FC Nürnberg, greckiej ekstraklasie dla AEK-u Ateny, w Izraelu dla Hapoelu Beer Sheva i na zapleczu hiszpańskiej LaLiga w barwach Las Palmas. Można więc określić go mianem futbolowego obieżyświata. 32-latek, przynajmniej na jakiś czas, zakotwiczył w Warszawie i wydaje się, że polskie powietrze zdecydowanie mu służy. Dość powiedzieć, że do kadry narodowej wrócił po siedmiu i pół roku!