Za nami kolejny niesamowity rok w Premier League. Rok, w którym pomimo nienajlepszego początku, ponownie po prymat w Anglii sięgnął Manchester City. A liderem przez chwilę było nawet Southamtpon. Leicester spędziło 234 dni w Top4, by na samym finiszy się z niego wypisać. Praktycznie cały sezon przyszło nam oglądać spotkania bez udziału kibiców. Z jednej strony trochę zniknęła nam przewaga gry u siebie, z drugiej czasami widać było większy polot i finezje u piłkarzy, grających bez tak dużej presji. Były to też rozgrywki obfitujące w fantastyczne rekordy, niewiarygodne liczby i cyferki, czasami pozbawione większego znaczenia, czasami niezwykle ciekawe i istotne. Czas, by te wszystkie statystyki z tych minionych 38 kolejek solidnie podsumować. Przed Wami druga część!

Lanie mistrza Anglii, złoty dotyk Thiago i połączenie Kuyta z Beckhamem

4 października 2020 roku. Manchester United podejmuje na Old Trafford Tottenham. Mecz dla ekipy gospodarzy zaczyna się wyśmienicie. 2 minuta i rzut karny. Ale to, co stało się później, pamiętają chyba wszyscy. Zespół Spurs jeszcze wtedy pod egidą Jose Mourinho deklasuje Czerwone Diabły, wygrywając aż 6:1. Ale jak się okazało to nie koniec niespodzianek tego dnia. Ollie Watkins do spółki z Jackiem Grealishem postanowili upokorzyć na Villa Park Liverpool. The Reds doznali zawstydzającego blamażu 7:2 z Aston Villą, co oznaczało wyrównanie najwyższej porażki doznanej przez aktualnego mistrza Anglii. Był to zarazem pierwszy dzień w historii Premier League, gdy drużyny rozgrywające między sobą Derby Anglii poniosły 5-bramkową klęskę tego samego dnia.

Mimo że była to dopiero czwarta seria spotkań, to nie były to pierwsze rekordy ustanowione przez oba zespoły. Najpierw dwa tygodnie wcześniej na The Amex w Brighton drużynie Solskjaera po analizie VAR podarowano rzut karny po końcowym gwizdku sędziego. Jedenastkę pewnie wykorzystał Bruno Fernandes. Tym samym trafienie Portugalczyka zostało najpóźniejszą bramką w historii angielskiej ekstraklasy, która rozstrzygnęła o końcowym zwycięstwie (99:45). Tydzień później tak często (zazwyczaj też słusznie) Thiago rozegrał jeden ze swoich najlepszych występów w barwach ekipy z Anfield. Po wejściu w przerwie w spotkaniu z Chelsea (2:0) zaliczył aż 75 dokładnych podań, najwięcej w dziejach PL przez zawodnika, który zagrał 45 lub mniej minut całkowicie kontrolując poczynania na boisku.

Zostając jeszcze przy temacie Liverpoolu, warto podkreślić, że mamy kandydata do roli nowego Dirka Kuyta. Jak powszechnie wiadomo, reprezentant Holandii słynął z żelaznych płuc. To samo może powiedzieć o sobie jeden z najważniejszych zawodników w ekipie Świętych – James Ward-Prowse. 26-letni środkowy pomocnik na przestrzeni ostatnich dwóch sezonów rozegrał jako jedyny zawodnik z pola pełną gamę minut (6840). W trakcie tegorocznej kampanii dzięki bramce z rzutu wolnego w starciu z Newcastle wskoczył do elitarnego 8-osobowego grona zawodników, którzy w Premier League trafiali z bezpośrednio ze stojącej piłki min. 10 razy. Do Anglika również należy najwyższy współczynnik zamieniania takiego stałego fragmentu gry na gola. Ward- Prowse trafia do sieci rywali w 12,5% swoich prób.




Czy miejsce spotkania ma znaczenie bez udziału kibiców?          

Wydawać by się mogło, że w czasie rozgrywek, które w głównej mierze odbyły się bez kibiców, przewaga własnego boiska nie powinna mieć znaczenia. I choć po części potwierdzają to liczby, to są od tego wyjątki. W tegorocznym sezonie 38% (144) spotkań padło łupem gospodarzy, w 22% mieliśmy remis, natomiast z pozostałych 40% (153) zwycięsko wychodzili goście. Z 20 drużyn w Premier League 9 ekip większość punktów zdobyło u siebie, pozostałe na wyjeździe co potwierdza początkową tezę.

Największą dysproporcje wykazywały drużyny Evertonu i Manchesteru United, które błyszczały w sytuacji, gdy przyszło im grać na boisku rywala. The Toffees w tabeli uwzględniającej tylko mecze na własnym obiekcie zajęli 15 miejsce, podczas gdy na wyjazdach była to 4 pozycja. Na Goodison Park piłkarze z niebieskiej części Liverpoolu zgar