Za nami kolejny rok zmagań na angielskich boiskach. Dla kogo okazał się on przełomowy? Oto najwięksi wygrani tego sezonu w Premier League.

Niektórzy udowodnili niedowiarkom, że stać ich na więcej. Jeszcze inni zapracowali na życiową szansę, a kolejni pojawili się znikąd, wyskakując niczym diabeł z pudełka. Którzy z nich to najwięksi wygrani sezonu 2020/21 w Premier League? Może o kimś zapomnieliśmy? Dajcie znać w komentarzach!

10. Matheus Pereira

Szukając pozytywów w West Bromie, każdy chyba poda to samo nazwisko: Matheus Pereira. Brazylijczyk zaliczył imponujące wejście do Premier League. I to pomimo tego, że występuje w jednym z najsłabszych zespołów.

Ofensywny pomocnik pokazał atuty, którymi imponował na zapleczu ekstraklasy – świetny drybling, dobre stałe fragmenty gry i umiejętność zaskoczenia bramkarza rywali. Praktycznie wszystkie godne uwagi zagrania w ofensywie były jego zasługą. 11 strzelonych goli i sześć asyst to udział przy niemal połowie z 35 trafień The Baggies. Urodzony w Belo Horizonte zawodnik zrobił sobie naprawdę świetną reklamę.

Pomimo spadku, można liczyć na to, że również w przyszłych rozgrywkach będziemy oglądać go na najwyższym poziomie w Anglii. Z pewnością zgłoszą się po niego zainteresowane kluby. Pytanie tylko, czy uda się go wyciągnąć, czy jak Emiliano Buendia pozostanie, by pomóc drużynie w walce o powrót z Championship.

9. Phil Foden

Długo czekaliśmy, aż wychowanek Manchesteru City zostanie częścią najmocniejszej jedenastki Pepa Guardioli, ale było warto. 20-latek zaliczył przełomowy sezon, w którym udowodnił, że jest gotów wziąć na siebie odpowiedzialność, również w kluczowych momentach.

Świetne występy w Lidze Mistrzów, krajowych pucharach oraz popisowe mecze w lidze, również przeciwko rywalom ze ścisłej czołówki, pokazały, że Foden wskoczył wreszcie na naprawdę elitarny poziom. Guardiola nie może się go nachwalić, Gareth Southgate wreszcie wprowadził go do reprezentacji, eksperci się nad nim rozpływają, a kibice absolutnie uwielbiają. Jeśli pójdzie tak dalej, to o Angliku będziemy mogli mówić jako o jednej z największych gwiazd Premier League już w najbliższej przyszłości.

Wszyscy, którzy wątpili w jego talent lub sposób, w jaki Guardiola wprowadzał go do zespołu, powinni posypać głowę popiołem. Najwięksi wygrani tego sezonu w Premier League? Foden na pewno zalicza się do tego grona. W końcu czy może być inaczej, skoro stał się jednym z najważniejszych ogniw napakowanej gwiazdami ekipy nowo koronowanych mistrzów kraju?

8. Patrick Bamford

Każdy, kto oglądał mecze Leeds w poprzednich rozgrywkach, obawiał się nieskuteczności Anglika. Gdy Pawie wywalczyły awans do ekstraklasy, ich najlepszy strzelec zmarnował bowiem najwięcej dogodnych szans do zdobycia bramki w całej lidze (27 przy 16 strzelonych golach, drugi w tej klasyfikacji Lewis Grabban miał ich 17). Tymczasem, pomimo tego, że i teraz zajął pierwszą lokatę w tej nieporządanej tabeli, obecnie możemy o nim mówić jako o jednym z odkryć zakończonej edycji Premier League.

15 trafień, osiem asyst, gole strzelane m.in. Liverpoolowi, Chelsea czy Tottenhamowi. Powrót na najwyższy poziom po kilku latach gry niżej może więc uznać za naprawdę udany. Bamford to jedno z najważniejszych ogniw drużyny Marcelo Bielsy. Do ostatniej kolejki był jedynym, obok Stuarta Dallasa, zawodnikiem, który rozpoczął wszystkie ligowe spotkania od pierwszej minuty. Dopiero w 38. serii gier pierwszy raz usiadł na ławce rezerwowych.

Wiele mówiło się również, że Gareth Southgate rozważa włączenie napastnika beniaminka do drużyny narodowej. Jak do tej pory 27-latek wciąż nie dostał powołania, lecz niewykluczone, że to już niedługo się pojawi. Biorąc pod uwagę mocne wejście do ekstraklasy i fakt, że selekcjoner nie boi się dawać szans nowym twarzom, należałoby się tego spodziewać.

7. Kelechi Iheanacho

Do niedawna wszyscy patrzyli na Iheanacho jako na zmiennika, a nie następcę lub partnera dla Jamiego Vardy’ego. Do niedawna, bo optyka ostatnio się zmieniła. Nigeryjczyk zalicza „życiówkę”, wykręca świetne cyferki i obok Jessiego Lingarda jest największą sensacją Premier League w 2021 roku. Dość powiedzieć, że od marca w samej lidze miał 11 bramek i dwie asysty w 12 występach. Dorzucił też kluczowe trafienia w drodze po wygraną w FA Cup.

Były napastnik Manchesteru City zgłosił chęć wejścia w buty Jamiego Vardy’ego. Anglik ma w końcu 34 lata i należałoby powoli zacząć szukać alternatywy dla niego. Fenomenalny finisz kampanii w wykonaniu Iheanacho sprawia, że Brendan Rodgers ma już pod nosem najbardziej logiczne rozwiązanie tego potencjalnego przyszłego problemu.

24-latek w końcu przebił swój dorobek z debiutanckiego sezonu w Premier League. Czyżby to był znak, że w końcu zaliczy progres, w który większość kibiców już przestawała powoli wierzyć?

6. Nathaniel Phillips

Na starcie sezonu masz 23 lata. Twoje jedyne doświadczenie gry dorosłym futbolu to roczne wypożyczenie do drugoligowego niemieckiego Stuttgartu. Masz odejść z Liverpoolu, najprawdopodobniej do Championship. Tymczasem jednak zostajesz i kilka miesięcy później masz nawet okazję wystąpić przeciwko Realowi Madryt w ćwierćfinale Ligi Mistrzów, a kibice The Reds wybierając cię najlepszym zawodnikiem marca. To był naprawdę szalony okres dla Nata Phillipsa!

Plaga kontuzji w defensywie Jürgena Kloppa sprawiła, że Anglik dostał życiową szansę zaistnienia w zespole abdykujących mistrzów kraju. Praktycznie wszyscy nasi wygrani tego sezonu Premier League zaliczyli szalenie ważną kampanię. Tak samo jest również w jego przypadku. Może i nie do końca spełnia wymagania klubu ze ścisłej czołówki, lecz możliwe, że kompletnie zmienił kierunek, w jakim wędruje jego kariera.

Miał wylądować w drugiej lidze, możliwe, że większość z nas nawet by o nim nie usłyszała. A tymczasem zaliczył kilka niezłych występów na poziomie ekstraklasy, znalazł się na radarze mocniejszych zespołów i spełnił marzenia. I to jest po prostu świetna historia! Chociaż wydaje się, że gdy konkurenci wrócą do zdrowia, spadnie daleko w hierarchii. Oczywiście o ile nie opuści Anfield przed startem kolejnych rozgrywek.

5. Luke Shaw

Chyba wszyscy pamiętamy, jak Jose Mourinho otwarcie krytykował Anglika kilka lat temu. Albo jak Harry Maguire rugał go przy okazji spotkania z Sheffield United z końcówki zeszłego sezonu. Lub jak katastrofalnie zachowywał się podczas starcia z Tottenhamem, przegranego aż 1:6. To wszystko już przeszłość. Miał mu zagrozić letni nabytek Manchesteru United, Ales Telles, ale… od tamtej kompromitacji oglądamy zupełnie innego Luke’a Shawa. Gościa, stanowiącego gwarancję jakości.

Solidny w defensywie, nadzwyczajnie aktywny w ataku – brakuje mu tylko imponującej liczby asyst, chociaż to raczej kwestia jego kolegów. Czemu, zapytacie? Wykreował najwięcej szans strzeleckich ze wszystkich obrońców w Premier League, przebijając m.in. Trenta Alexandra-Arnolda. Unika urazów, które wcześniej regularnie go trapiły, może cieszyć się zaufaniem menedżera – wszystko układa się znakomicie. Idealny dowód stanowi druga w jego karierze nagroda dla najlepszego zawodnika sezonu w United według kolegów z drużyny.

Shaw to mocny kandydat do miana najlepszego lewego obrońcy tego sezonu w Premier League. Chyba mało kto się tego spodziewał. 25-latek ma za sobą prawdopodobnie najlepszą kampanię w karierze.

4. Emiliano Martinez

Argentyńczyk w naprawdę niezłym stylu zakończył poprzedni sezon, lecz Mikel Arteta i tak ufał bardziej Berndowi Leno. Martinez postanowił więc poszukać szczęścia na Villa Park. Teraz możemy powiedzieć, że była to fenomenalna decyzja.

The Villans długo mogli marzyć o awansie do europejskich rozgrywek, w dużej mierze dzięki swojemu golkiperowi. 28-latek wyrobił sobie opinię jednego z najlepszych graczy na swojej pozycji w lidze – przypominamy, gdyby nie opuścił Londynu, najpewniej siedziałby na ławce. Broni go nie tylko „test oka”, ale i statystyki. Więcej czystych kont zaliczyli tylko Ederson i Edouard Mendy, a jeśli chodzi o różnicę expected goals against i straconych bramek, lepiej wypada jedynie Alphonse Areola. Można więc śmiało powiedzieć, że wybronił kilka (lub kilkanaście) punktów ekipie z Birmingham.

Emi w końcu dostał szansę, na którą czekał latami, zaliczając liczne wypożyczenia z Arsenalu. Jeszcze rok temu nie miał nawet 10 występów w Premier League na koncie. Teraz jest jednym z jej najlepszych golkiperów.

3. John Stones

Manchester City nienajlepiej zaczął sezon, lecz w końcu zaliczył okres fenomenalnej formy. Jej fundament stanowiła żelazna defensywa. Od końcówki listopada do lutego Obywatele zaliczyli serię 16 ligowych spotkań, w których zachowali aż 12 czystych kont. Jej początek zbiegł się właśnie ze wskoczeniem Anglika do podstawowej jedenastki.

Stones musiał pokonać wiele przeciwności. Po tym, jak spadł w klubowej hierarchii, zaczął korzystać z pomocy psychologa sportowego, dzięki czemu odbudował wiarę w siebie. Pomimo tego przed startem rozgrywek spekulowano, że może opuścić Etihad. Wśród zainteresowanych wymieniano m.in. West Ham. Wielu ekspertów sądziło, że nie spełniał nadziei pokładanych w nim przez Pepa Guadiolę. Pomimo tego 26-latek wreszcie osiągnął cel i stał się absolutnie kluczowym ogniwem zespołu, tworząc z Rubenem Diasem fenomenalny duet w środku obrony. Zaliczył ogromny wkład w odrobienie strat w tabeli i zapewnienie mistrzostwa z dużym zapasem oraz awans do finału Ligi Mistrzów, gdzie opuścił tylko dwa spotkania.

To był prawdopodobnie przełomowy sezon dla Stonesa. Udało mu się również powrócić do kadry po półtora roku przerwy. Wydaje się, że to absolutny pewniak do gry na Euro.

2. Jesse Lingard

Najwięksi wygrani tego sezonu Premier League, a wśród nich Jesse Lingard? Jeszcze kilka miesięcy temu wydawało się to nieprawdopodobne. W piłce nożnej sytuacja zmienia się jednak błyskawicznie, a sport wynagradza odważnych. I trzeba przyznać Davidowi Moyesowi, że wykonał bardzo odważny krok, wypożyczając Anglika, który zawodził i stał się „memem” w Manchesterze United. Ale przyniosło to fenomenalne efekty.

28-latek właściwie z miejsca stał się motorem napędowym ofensywy Młotów, pomagając im w pogoni za miejscem gwarantującym kwalifikację do Ligi Mistrzów. Odzyskał pewność siebie, zarażał wręcz swoim uśmiechem na twarzy, zaczął wykręcać liczby, jakich jeszcze nigdy nam nie pokazał i, co robi największe wrażenie, wrócił do reprezentacji. Swoją przygodę w West Hamie kończy z bilansem dziewięciu goli i czterech asyst w 16 ligowych spotkaniach oraz tytułem najlepszego zawodnika Premier League w kwietniu.

Co dalej? Trudno powiedzieć. Ole Gunnar Solskjær z pewnością ma ból głowy. Przygarnąć go z powrotem? A może pozwolić odejść? Niemniej, jeszcze niedawno wydawało się, że dni Lingarda na Old Trafford są policzone. Tymczasem jego forma w ostatnim czasie sprawiła, że może jeszcze dostać kolejną szansę lub wywalczyć sobie całkiem niezły transfer.

1. Robert Sanchez

Najwięksi wygrani tego sezonu Premier League? Tego pana nie mogło tutaj zabraknąć! Robert Sanchez pojawił się właściwie znikąd i wszedł na salony bez żadnych kompleksów. Przed startem rozgrywek był piątym wyborem między słupkami Brighton, wcześniej grał na wypożyczeniach w czwartej i trzeciej lidze. No i wszystko błyskawicznie się zmieniło.

Odszedł David Button, Chris Walton doznał kontuzji, Jason Steele i Mat Ryan przegrali rywalizację na treningach. No i w grudniu kompletnie anonimowy Hiszpan nagle stał się „jedynką”. Od tamtej pory Mewy w 26 kolejkach zachowały aż 10 czystych kont. Wcześniej zaliczyły zaledwie dwa. Rosły golkiper, posiadający status wychowanka klubu, bardzo dobrze wpasował się w filozofię gry zespołu, m.in. dzięki dobrej umiejętności operowania nogami. Zaskoczył właściwie wszystkich i dostał ogromną nagrodę w postaci powołania do reprezentacji Hiszpanii.

Tak! Luis Enrique zabrał 23-latka, który jeszcze osiem miesięcy temu grał co najwyżej na trzecim poziomie rozgrywkowym w Anglii na zgrupowanie kadry! To jedna z najbardziej zaskakujących historii zakończonej właśnie kampanii. Dość powiedzieć, że nawet krajowa prasa zastanawiała się, kim jest Robert Sanchez. Tymczasem pojedzie na Euro, wygryzając z drużyny narodowej najdroższego bramkarza w historii futbolu. Wow!