Wczoraj Manchester City, dzisiaj Chelsea. Podopieczni Thomasa Tuchela zagrali znakomite spotkanie w środowy wieczór i pewnie pokonali Real Madryt 2:0! The Blues jadą więc do Stambułu, a to oznacza, że czeka nas w finale kolejne starcie pomiędzy dwoma angielskimi gigantami.

Zasłużone prowadzenie i fruwający Mendy

Od samego początku to Real Madryt chciał przejąć kontrolę nad spotkaniem i dyktować warunki gry. Goście dłużej utrzymywali się przy piłce, ale nie przekładało się to na sytuacje bramkowe. Chelsea dobrze organizowała się w obronie i ciężko było znaleźć lukę między obrońcami. Podopieczni Thomasa Tuchela natomiast próbowali szybkiego odbioru w środku pola i kontrataku. Po jednej z takiej akcji futbolówkę nieoczekiwanie dostał na 30. metrze Rudiger. Niemiec oddał bardzo mocny strzał, ale w bramce przytomnie zachował się Courtois.

W 26. minucie po raz pierwszy do głosu doszli Królewscy za sprawą Benzemy i niewiele zabrakło, a wyprowadziłby on swój zespół na prowadzenie. Francuz otrzymał futbolówkę przed polem karnym, zabrał się z nią do środka i uderzył po długim słupku, ale na posterunku był Mendy. Chwilę później jednak to Real znalazł się w ogromnych tarapatach. W środku pola kapitalnie zachował się Kante. Wziął piłkę na siebie, minął przeciwnika i dostarczył ją do Havertza. Niemiec próbował przelobować bramkarza rywali, ale trafił w poprzeczkę. Szczęście było jednak po stronie gospodarzy, bo futbolówka spadła wprost na głowę Wernera, a ten z najbliżej odległości wpakował ją do bramki.

Real wciąż próbował i znowu niewiele zabrakło, a w 35. minucie byłby remis. Piłka po wrzutce z lewej strony trafiła wprost na głowę Benzemy, ale znakomicie po raz kolejny w bramce spisał się Mendy. Dyspozycja Senegalczyka w dużej mierze przyczyniła się do tego, że to The Blues schodzili na przerwę z jednobramkowym prowadzeniem.

Kropka nad i

Chelsea bardzo dobrze zaczęła drugą połowę. Mogło się wydawać, że przy korzystnym wyniku Thomas Tuchel cofnie delikatnie swój zespół. Zamiast tego jego piłkarze ruszyli do ataku i już w 47. minucie znakomitą okazję miał Havertz. Niemiec uderzył piłkę głową, ale na jego nieszczęście, trafił nią w poprzeczkę. Chwilę później po rzucie wolnym do dogodnej sytuacji doszedł Silva, jednak i on nie potrafił zamienić jej na bramkę. Gospodarze poszli za ciosem i w 54. minucie w środku pola wymienili kilka podań na jeden kontakt. Szansę otrzymał tym razem Mount, ale przeniósł futbolówkę nad poprzeczką.

W 59. minucie Havertz mógł pozbawić Królewskich jakichkolwiek nadziei na awans. Wyszedł sam na sam z bramkarzem, ale górą w tym pojedynku okazał się Courtois. Chwilę później ponownie znakomitą szansę stworzyli sobie The Blues. Kontrę wyprowadził Werner, dograł do Kante, ale ten w dogodnej okazji nie potrafił znaleźć drogi do bramki. Zidane widząc co się dzieje, dokonał dwóch zmian. Na boisku pojawili się Valverde oraz Asensio i od razu wnieśli więcej jakości do gry przyjezdnych.

Długo Chelsea nie potrafiła znaleźć sposobu, aby podwyższyć prowadzenie na 2:0, ale w końcu się udało. W środku pola piłkę przechwycił Kante i dograł ją do Pulisica. Amerykanin z kolei podał wzdłuż pola karnego. Tam czekał już Mount, który tylko dostawił nogę i postawił kropkę nad i w tym spotkaniu, jak i całym dwumeczu!

Chelsea 2:0 Real Madryt (dwumecz 3:1)

28′ Werner

85′ Mount (asysta Pulisic)