Kiedy jesienią Said Benrahma przychodził do West Hamu, duża część fanów była bardzo optymistycznie nastawiona do tego transferu. W końcu do klubu w czasach pandemii, za blisko 30 milionów funtów, trafił prawdziwy magik, wykręcający na zapleczu Premier League znakomite liczby. Powoli mija jednak koniec pierwszego sezonu Algierczyka w Londynie, a on wciąż nie pokazał drzemiącego w nim potencjału.

Jeśli David Moyes dokonywał w ostatnich okienkach transferów, były to przeważnie udane zakupy. Tomas Soucek, Vladimir Coufal, Jesse Lingard, czy Craig Dawson to najlepsze tego przykłady. Dlatego, kiedy Młoty zdecydowały się na wyłożenie niemałej sumy pieniędzy za Saida Benrahme, kibice oczekiwali, że do klubu przychodzi prawdziwy kozak. Zresztą mieli prawo, aby z taką nadzieją spoglądać na Algierczyka. W Championship bowiem błyszczał, a do tego głośno mówiło się, że jego usługami zainteresowana jest nawet Chelsea czy Arsenal.

Said Benrahma, czyli polot i fantazja

Said Benrahma na Wyspy trafił w lipcu 2018 roku za śmieszne pieniądze, bo za 2,7 miliona funtów. Przychodził z Nicei, jako anonimy skrzydłowy, o którym dużo specjalnie się nie mówiło. Mimo że na poziomie Ligue 1 rozegrał zaledwie 29 spotkań, zbierał bardzo dobre recenzje. Często porównywano go do Edena Hazarda, Dimitri Payeta, czy Hatema Ben Arfy. Patrząc jaką techniką użytkową dysponuje Algierczyk, było to jak najbardziej na miejscu.

Był trochę jak Eden Hazard – powiedział The Athletic Claude Puel, pracujący wówczas w Nicei – niewysoki, ale mocny na nogach i silny w pojedynkach z obrońcami. Zawsze potrafił coś zmienić, przedryblować dwóch lub trzech graczy.

Jego cel od samego początku był jasny – zrobić wszystko, aby dostać się do Premier League. Brentford było do tego idealnym miejscem. W końcu klubowi marzył się awans do angielskiej elity, a Algierczyk miał pomóc w tym procesie. Jego pierwszy sezon na Wyspach był zresztą bardzo przyzwoity. W zespole kolejni trenerzy ustawiali go na obu skrzydłach. Raz grywał z prawej, a raz z lewej. W zależności czy drużynie potrzeba było jego zejść do środka, czy rajdów w bocznych sektorach boiska i dośrodkowań. Do siatki trafiał łącznie 10 razy, a do tego dorzucił 15 asyst.

Kolejne rozgrywki były również bardzo obiecujące pod względem liczb – 17 bramek i 9 asyst. Znakomicie wyglądały też inne statystyki. Łącznie w całym sezonie wykonał 291 dryblingów, 203 z nich był udane, a w trakcie spotkania notował średnio 11,5 progresywnych podań. Uwagę wszystkich przykuwało jednak zupełnie coś innego. Said Benrahma wielokrotnie popisywał się niezwykle efektownymi, ale i efektywnymi sztuczkami technicznymi.

Mimo zainteresowania ze strony kilku klubów Premier League, Algierczyk chciał pozostać jednak w Brentford i wywalczyć bezpośredni awans. Kiedy jednak nawet nie udało się zakwalifikować przez fazę play-off, stało się jasne, że latem 25-latek najprawdopodobniej zmieni klub.

Jak wzmocnienia, to tylko na zapleczu

Letnie okienko transferowe dla West Hamu było stosunkowo spokojne. Wykupiono oczywiście Thomasa Soucka oraz zdecydowano się na pozyskanie Vladimira Coufala. David Moyes wciąż szukał jednak wzmocnień swojej ofensywny. Od razu zaczął spoglądać w kierunku Championship, skąd West Ham w ostatniej dekadzie pozyskiwał naprawdę dobrych graczy. Jarrod Bowen z Hull City, Michail Antonio z Nottingham Forest i Aaron Cresswell z Ipswich Town to najświeższe tego typu przykłady.

Młoty oczywiście obok piłkarza pokroju Saida Benrahmy nie mogły przejść obojętnie. Kiedy okazało się, że Chelsea nie sięgnie po zawodnika Brentfordu, stało się jasne, że zgłosi się po niego klub z niższej półki, ale jednocześnie z dosyć dużym budżetem. Pensja zawodnika wynosiła bowiem 80 000 funtów, a Pszczoły również chciały zarobić co nieco na swoim skrzydłowym. Koniec końców oba zespoły porozumiały się co do warunków transakcji. West Ham wypożyczył Algierczyka na rok za kwotę pięciu milionów funtów. W kontrakt została również wpisana klauzula wykupu po sezonie za 20 milionów funtów, która została aktywowana już zimą.

Cieszę się, że mogę powitać Saida w West Hamie. Jest zawodnikiem, który zdobył duże uznanie za swoje występy z Brentford – powiedział Moyes po sfinalizowaniu umowy – Pojawiło się duże zainteresowanie wokół niego, więc bardzo się cieszymy, że zdecydował się do nas dołączyć. Chcieliśmy sprowadzić graczy, którzy są głodni i zdeterminowani, aby się rozwijać. Musimy dać mu trochę czasu, aby zadomowił się w klubie i w Premier League.

Fani z London Stadium bardzo optymistycznie zapatrywali się na ten ruch. W końcu teoretycznie Said Benrahma idealnie wpasowywał się w styl gry zespołu. Na samym początku sezonu David Moyes preferował grę w formacji 5-4-1. Dla Algierczyka miejsce miało znaleźć się w drugiej linii, bliżej lewej strony. Takie ustawienie w teorii dawałoby mu dużo swobody w ofensywie, bo za jego plecami w pogotowiu zawsze asekurowałaby go dwójka w postaci Aarona Cresswella i Arthura Masuaku.

Dużo szumu, mało konkretów

Wejście do zespołu Said Benrahma miał całkiem przyzwoite. Oczywiście zgodnie z zapowiedziami David Moyes stopniowo wprowadzał go do drużyny. Łapał pojedyncze minuty w kolejnych spotkaniach i wydawało się, że w końcu zacznie regularnie występować w pierwszej jedenastce. Szczególnie, że w grudniu jego dwa wejścia z ławki zakończyły się kompletem punktów. Najpierw w starciu z Fulham po jego podaniu padła jedyna bramka w wykonaniu Thomasa Soucka, a dwie kolejki później w meczu z Aston Villą asystował przy trafieniu na 2:1 autorstwa Jarroda Bowena.

Przełom nowego i starego roku mógł znowu pozytywnie nastrajać fanów Młotów, ponieważ Algierczyk zanotował siedem spotkań z rzędu w podstawowym składzie. Z każdym kolejnym tygodniem jednak jego forma zaliczała regres. Nawet sam David Moyes zabrał głos w tej sprawie i jasno powiedział, nad czym musi popracować jego skrzydłowy. Menedżer West Hamu bardzo krytycznie odnosił się do jego sposobu gry w defensywie. Szczególnie zapewne miał tu na myśli spotkanie z Fulham. Algierczyk co prawda asystował przy bramce na 1:0, ale to po jego faulu Londyńczycy w samej końcówce otrzymali rzut karny.

Sporo zastrzeżeń w kontekście skrzydłowego można mieć również co do jego gry w ofensywnie. Dotąd były gracz Brentford nie może pochwalić się debiutancką bramką. Do tego, względem poprzedniego sezonu, jego współczynnik xG spadł z 0,39 do 0,14. W przeliczeniu na 90 minut znacznie obniżyła się również liczba wykonywanych podań, z 37,8 do 25.1. Jeśli tę kwestię można tłumaczyć zupełnie innym stylem gry poprzedniej i obecnej drużyny Algierczyka, to już procent udanych dryblingów niekoniecznie. W Championship było to rok temu 70%, teraz wynik jest o 10% gorszy.

W sieci, po ostatnim spotkaniu West Hamu, pojawiło się wiele negatywnych komentarzy ze strony fanów. Spora część jest bardzo rozczarowana formą Benrahmy. Do pewnego momentu można ich zrozumieć. W końcu cały transfer po spełnieniu wszystkich bonusów wyniesie równe 30 milionów funtów, a na razie widać tylko pojedyncze symptomy dobrej gry. To zdecydowanie za mało, ale trzeba jednak pamiętać, że nie każdy piłkarz jest w stanie od razu odnaleźć się w realiach Premier League. Do tego trzeba się przyzwyczaić i może okazać się, że od nowego sezonu zobaczymy zupełnie inną wersję algierskiego magika.