Chris Wilder na początku marca stracił posadę menedżera Sheffield United. Mimo kiepskiej formy drużyny, która dryfuje w stronę Championship, taka decyzja władz klubu była niespodziewana. Nie tak dawno przecież szkoleniowiec był jeszcze chwalony za osiągane wyniki, które zdecydowanie były ponad stan jak na reputację i finanse klubu. Taki wybór władz zaognił i tak już skomplikowaną sytuację wokół zespołu. Choć z klubem z Bramall Lane pożegnał się za porozumieniem stron i wydawałoby się w przyjacielskich relacjach, na jaw zaczynają wychodzić fakty, które obciążają konto 53-letniego trenera. Najważniejszym z nich był trwający od dłuższego czasu konflikt z właścicielem – księciem Abdullahem.

Kwestia nietrafionych transferów czy publiczna krytyka swoich piłkarzy powodowały coraz większe spięcia między obiema stronami, które doszło w końcu do punktu kulminacyjnego w postaci zwolnienia. Spór miało przykryć krótkie oświadczenie szkoleniowca. W pięknych słowach pożegnał się z fanami i podziękował za pięcioletnią przygodę. Jednak członek saudyjskiej rodziny królewskiej rozpoczął pojedynek na słowa i postanowił z powrotem wyciągnąć sprawę na wierzch. Trochę niejako, by oczyścić swoje nazwisko.

Z nieba do piekła

Chris Wilder przewodnictwo nad klubem z Bramall Lane przejął w 2016 roku, kiedy to jeszcze ten znajdował się w League One. Praca tam miała dla niego szczególne znaczenie. To właśnie w barwach The Blades zadebiutował jako czynny piłkarz w seniorskim futbolu. Pomimo niewielkich zasobów finansowych Anglik w ciągu zaledwie trzech sezonów wprowadził klub z Yorkshire do angielskiej elity. W poprzednich rozgrywkach Wilder był nawet wymieniany w kontekście nagrody dla menedżera roku. Sheffield pod jego wodzą nie tylko zadało kłam opiniom, że jest to drużyna skazana na spadek, ale przez długi czas nawet walczyła o europejskie puchary. Ostatecznie zajęli wysokie 9 miejsce, co uznano w klubie za ogromny sukces.

Jednak obecne rozgrywki zweryfikowały Szable. Spore wydatki w letnim okienku transferowym, bo ponad 60 mln funtów, nie przełożyły się na realne wzmocnienia kadry i oczekiwane wyniki. Drużyna zawodziła już od startu sezonu. Po ósmej kolejce znalazła się na dnie tabeli i do tej pory okupuje tę pozycję. Pierwsze zwycięstwo odniosła dopiero w osiemnastej serii spotkań, kiedy to pokonała na własnym terenie równie beznadziejne Newcastle Steve’a Bruce’a.

Wilder z kredytem zaufania

Tak niekorzystne rezultaty nakładały na trenera i drużynę coraz większą presję. Szkoleniowiec ekipy z Bramall Lane nie widząc szans na poprawę sytuacji pod swoimi rządami, po raz pierwszy chciał zrezygnować już w grudniu. Informację tę przekazał prezesowi klubu – Stephenowi Bettisowi, natomiast ten przedstawił ją właścicielowi. Książę Abdullah chciał jak najszybciej przylecieć i omówić sytuację bezpośrednio z Wilderem. Problemem były COVID-owe restrykcje. W związku ze wzrostem pandemii w Arabii Saudyjskiej wszyscy obywatele otrzymali zakaz opuszczania kraju. Członek królewskiej rodziny spędził, więc dwa tygodnie na Bliskim Wschodzie, zanim uzyskał pozwolenie na wyjazd.

Przybycie do Sheffield uspokoiło sytuację, ale nie na długo. Po styczniowej porażce 2:0 z Crystal Palace 53-letni menedżer znów postanowił rozstać się z klubem. Jednak po raz kolejny władze klubu wykazały się rozsądkiem i zachowywały się identycznie jak zarząd Norwich City w zeszłych rozgrywkach. Zamiast panicznie dokonywać zmian w nadziei na szybką, lecz często krótkofalową poprawę wyników, pogodziły się ze spadkiem i chciały kontynuować z nim współpracę, jednocześnie przygotowując się na spadek z elity. Świadczy o tym fragment wywiadu Księcia Abdullaha dla telewizji Sky Sports.

Powiedziałem Chrisowi, że nawet jeśli przegramy każdy mecz do końca sezonu, nie zwolnimy cię. Musisz pozostać naszym trenerem. Nie mówię tu o emocjach, po prostu wierzę, że jesteś najlepszym menedżerem, który wprowadzi nas z powrotem do Premier League.

Zwolnienie i chęć gigantycznej odprawy

Piękne słowa właściciela nie przełożyły się na konkrety. Chris Wilder, mimo nieuchronnego spadku, chciał pozyskać nowego lewego obrońcę i środkowego pomocnika, jednak nie otrzymał wsparcia w styczniowym oknie transferowym. Między nim a księciem powstawało coraz większe napięcie. Na kilka dni przed odejściem, szkoleniowiec wysłał zarządowi listę warunków, na mocy których zdecydowałby się na pozostanie w drużynie. Anglik pragnął w przypadku spadku zatrzymać swoich najlepszych zawodników, ulepszyć bazę treningową i zachować istniejącą strukturę transferową, która zapewnia mu pełną kontrolę co do sprzedaży i kupowania nowych piłkarzy. Władze klubu nie zgodziły się na propozycję trenera i ostatecznie 13 marca odszedł on za obopólną zgodą.

Jednak to nie zakończyło trwającego między panami konfliktu. Kilka dni później Chris Wilder, jak to zazwyczaj czynią menedżerowie w przypadku odejścia, skontaktował się z klubem w sprawie swojej odprawy. Nie byłoby w tym nic niezwykłego, gdyby nie fakt, że zażądał on aż 4 mln funtów rekompensaty. We wspomnianym wcześniej wywiadzie książę Abdullah nie ukrywał swojej irytacji takim obrotem spraw.

Byliśmy bardzo klarowni i powiedzieliśmy, że nie chcemy cię zwolnić. Jeśli chcesz zrezygnować, owszem możesz, ale nie zapłacimy ci takich samych pieniędzy, jak gdybyśmy cię zwolnili. Rozpoczęły się maile między jego przedstawicielami a naszym działem finansowym. Byliśmy zdumieni, gdy okazało się, że poprosił aż o 4 miliony funtów za rezygnację. Powiedzieliśmy: 'Nie ma mowy, żebyśmy ci zapłacili tyle. Rezygnujesz, nie zwal