W ubiegłym tygodniu dziennikarze The Times poinformowali, że Georginio Wijnaldum latem przeniesie się do Barcelony. Holendrowi w czerwcu wygasa umowa i nie zanosi się, aby między piłkarzem a klubem w końcu doszło do porozumienia. To nie jest jednak tak, że Jürgen Klopp nadzwyczajnie w świecie nie widzi miejsca dla swoje pomocnika w zespole. Cała sytuacja jest bardziej skomplikowana, niż mogłoby się wydawać.

Przyjście Georginio Wijnaldum latem 2016 roku na Anfield rozpoczęło piękną przygodę, którą wszyscy będą pamiętać przez długie lata. Holender w Liverpoolu stał się piłkarzem światowej klasy i podniósł dwa bardzo ważne trofea – Ligę Mistrzów i Premier League. Przez te kilka lat 30-latek zyskał dużo w oczach fanów oraz samego Jürgena Kloppa. Na początku sezonu wydawało się, że obie strony prędzej czy później muszą się dogadać. W końcu teoretycznie nic nie stało i nie stoi dotąd na przeszkodzie, aby osiągnąć porozumienie w kwestii podpisania nowej umowy. Cała sytuacja wymaga jednak wyjaśnienia i głębszego przeanalizowania, bo w pewnym momencie negocjacji nastąpił jednak konflikt interesów.

Żołnierz Jürgena Kloppa

Jeśli spojrzelibyśmy w statystykę liczby rozegranych minut od początku sezonu 16/17 to na pierwszym miejscu znajduje się Roberto Firmino, a tuż za nim właśnie Georginio Wijnaldum. I nie jest to przypadek ani kwestia kontuzji innych graczy. Holender pod wodzą Jürgena Kloppa stał się po prostu kluczowym piłkarzem Liverpoolu. Dla klubu z Anfield rozegrał już 226 spotkań, w których strzelił 22 bramki oraz dorzucił 12 asyst. To stosunkowo kiepskie liczby jak na środkowego pomocnika, ale Klopp nigdy się tym specjalnie nie przejmował. Niemiec wiedział dokładnie, ile wnosi do gry całej drużyny na boisku, jak sam zresztą mówił, praca Wijnalduma nie rzuca się w oczy.

To nie moja wina [jeśli jego gra nie trafia na pierwsze strony gazet] – mówił Klopp w październiku 2019 roku. Gini przemawia na boisku swoim sposobem gry. Jest idealnym pomocnikiem. Ma wszystko, czego potrzebujesz.

Ale co dokładnie Wijnaldum wnosi do gry Liverpoolu? Przede wszystkim jest łącznikiem między obroną a atakiem. Jest tak zwanym pomocnikiem box-to-box. Biega od jednego pola karnego do drugiego, ale na tle innych zawodników wyróżnia go zupełnie co innego. Mianowicie Holender kapitalnie potrafi wydostać się spod pressingu rywali. Jednym kontaktem z piłką, przyjęciem czy podaniem omija agresywne podejście przeciwników i zyskuje przewagę na boisku. W tym sezonie jego celność podań pod presją rywala według portalu Sportlogiq wynosi 94%.

Trzeba w tym miejscu jednak zaznaczyć, że dla Holendra nie jest to najlepszy okres, jak zresztą dla całego Liverpoolu. Wijnaldum często do tej pory zmuszony był do gry na pozycji numer 6. Jürgen Klopp łatał nim dziurę, a to musiało odbić się na jego grze. Nie jest już tak efektywny, jak w poprzednich sezonach, ale i tak w drużynie The Reds razem z Andrew Robertsonem ma najwięcej występów.

Porozumienia brak, a chętnych nie brakuje

Spekulacje na temat odejścia Wijnaldum rozpoczęły się już latem. Zainteresowana była Barcelona, ale niepewność wokół finansów klubu z Katalonii sprawiała, że do transakcji nie doszło. Wydawało się wtedy, że jeśli Liverpool nie wykorzystał ostatniej okazji, aby zarobić chociaż trochę na swoim pomocniku, to przedłuży z nim kontrakt. Nikt zresztą nie zakładał innego scenariusza. Sam piłkarz też mówił, że byłby „zdruzgotany”, gdyby do tego nie doszło.

Mijały jednak kolejne dni, tygodnie, miesiące, a o porozumieniu na linii zawodnik-klub słuch zaginął. Zaczęły wypływać kolejne informacje, że obie strony nie znajdą wspólnego języka. Zgrzyt był i wciąż zresztą jest o kwestie finansowe i długość kontaktu. Problem polega bowiem na tym, że Liverpool nie jest chętny do oferowania swoim piłkarzom po 30 roku życia lukratywnych umów. A Holender zdaje sobie sprawę, że znajduje się teraz u szczytu swojej formy i jest to ostatnia szansa na naprawdę duży kontrakt.

Nie mam żadnych nowych wiadomości. Kiedy się pojawią, to o nich powiem, ale na razie nie ma. To byłoby naprawdę trudne, ponieważ jeśli tak się stanie, opuszczę drużynę, którą naprawdę kocham, drużynę, z którą wiele przeżyłem i w której czuję się naprawdę dobrze – powiedział Wijnaldum w trakcie konferencji reprezentacji Holandii.

Informacji na temat przedłużenia umowy przez Holendra z Liverpoolem na próżno szukać. Za to dziennikarze The Times  są zgodni – Georginio Wijnaldum opuści Anfield i podpisze umowę z FC Barceloną. Jeśli tak się stanie, to scenariusz z letniego okna transferowego faktycznie się spełni. Klub z Katalonii wydaje się być więc liderem po podpis 30-latka, ale do gry z pewnością włączą się jeszcze inne drużyny. Kto w końcu nie chciałby mieć w składzie takiego zawodnika i to jeszcze za darmo?

Początek zmian

Odejście Georginio Wijnaldum może być jedynie jedną z kilku zmian, jakie zajdą w najbliższej przyszłości na Anfield. Kręgosłup Liverpoolu oparty jest bowiem na takich piłkarzach jak James Milner (34 lata) Jordan Henderson (30 lat), Virgil van Dijk, Joel Matip, Roberto Firmino, Xherdan Shaqiri (cała czwórka 29 lat), Alisson, Mohamed Salah i Sadio Mane (cała trójka 28 lat). Wszyscy są obecnie w najlepszym dla siebie wieku, ale za kilka sezonów potrzeba będzie po prostu świeżej krwi.

Zobaczymy, co możemy razem jeszcze osiągnąć, ale prawdopodobnie nadejdzie taki moment, w którym będziemy musieli coś zmienić. Jesteśmy gotowi wygrywać wszystko, ale będzie też czas po mnie, kiedy przyjdzie kolejny menedżer i musimy upewnić się, że klub jest na najlepszej możliwej pozycji, aby dalej rozwijać się w najlepszy możliwy sposób – oświadczył Jürgen Klopp, kiedy w 2019 roku przedłużał umowę.
W piłce, jak i w życiu nic nie trwa wiecznie i Jürgen Klopp zdaje sobie z tego sprawę. Odejście Wijnalduma będzie jasnym sygnałem, że na Anfield zaczyna się powoli proces przebudowy. To też nie jest oczywiście tak, że nagle wszyscy kluczowi gracze po 30. roku życia odejdą. Widać jednak jasną drogę, jaką obrał Liverpoolu. Stopniowe zmiany, aby możliwe bezboleśnie przejść etap przetasowań w drużynie. Warto będzie przyglądać się jak niemiecki szkoleniowiec i dyrektor sportowy Michael Edwards rozwiążą następne kontraktowe kwestie. W końcu chociażby nie najlepszym pomysłem wydaje się oferowanie długich kontraktów Firmino, Salahowi i Mane, którzy dobijają już do 30 lat. A to tylko jeden z dylematów, przed jakimi staną obaj panowie w niedalekiej przyszłości.