Imprezowy styl życia, kolorowe ubrania, alkohol, kobiety i muzyka Elvisa Presleya. To nie opis życia George’a Besta, a kogoś, kto w latach 70. nazywany był „robotniczym George’em Bestem”.

Frank Worthington nie został legendą reprezentacji Anglii, ale z pewnością zostanie zapamiętany lepiej niż niejedna gwiazda Synów Albionu z jego czasów. Koledzy z drużyny oraz kibice wspominają go jako niezwykle utalentowanego napastnika, który wyróżniał się barwnym stylem życia. Był gotowy na wszystko, lubił nowe wyzwania i udowadniał to podróżując od klubu do klubu, reprezentując łącznie ponad dwadzieścia z nich. Zmarł we wtorek, 23 marca 2021 roku. Według jego rodziny od kilku lat walczył z chorobą Alzheimera.

Nieszablonowy podróżnik

Mało który piłkarz jest skłony rozegrać 757 meczów na angielskich boiskach i mimo to mieć na swoim koncie występy poza Wyspami Brytyjskimi. Worthington jest kojarzony głównie z Leicester, Huddersfield oraz Boltonem, ponieważ te trzy kluby reprezentował w swoich najlepszych latach. W wieku 30 lat postanowił jednak podkręcić tempo swojej kariery. Występował w USA, Szwecji, Republice Południowej Afryki, a później nawet w amatorskich ligach nazywanych non-league.

Niezależnie od tego gdzie Frank kopał w piłkę, zawsze skupiał na sobie wzrok obserwatorów. Robił to zarówno swoim wyglądem i opuszczonymi do kostek getrami, jak i umiejętnościami czysto piłkarskimi. Grał jako napastnik i był niezwykle zaawansowany technicznie. Z ogormną łatwością przychodziło mu strzelanie bramek z przewrotki lub po żonglerce. Nie istniały dla niego złe pozycje do oddania strzału – zawsze gotów był na zdobycie gola po niekonwencjonalnym zagraniu.

Poza boiskiem był ogromnym fanem Elvisa Presleya. Gdy pełnił rolę grającego trenera w Tranmere Rovers, na swoim biurku trzymał zdjęcie legendarnego muzyka. Starał się także upodabniać do Elvisa swoim ubiorem i zachowaniem. Pewną część swoich przygód Frank zawarł w autobiografii, którą wydał w 1994 roku, o wymownej nazwie One Hump or Two. Mimo, że na okładce piłkarz trzyma filiżankę herbaty, to tytuł tej książki ma oczywisty podtekst seksualny.

One Hump or Two - autobiografia autorstwa Franka Worthingtona

Źródło: Amazon

Na tylnej okładce książki znalazło się tylko kilka trykotów, w których Frankowi przyszło występować. Najważniejsza dla niego, jak i dla kibiców była zdecydowanie koszulka Leicester City.

„Odpocznij, Frank”

Zanim jednak Worthington trafił do Leicester, zainteresował się nim Liverpool. The Reds byli już dogadani z Huddersfield i mieli zapłacić Terierom za napastnika 150 tysięcy funtów. Frank miał jednak problem z przejściem testów medycznych. Klubowy lekarz zasygnalizował, że piłkarz ma zbyt wysokie ciśnienie krwi. Sztab szkoleniowy Liverpoolu, czyli Bill Shankly oraz Bob Paisley, podjęli decyzję, by wysłać Worthingtona na tygodniowy urlop na Majorkę.

Nie było to jednak roztropne postępowanie, ponieważ Frank skrzętnie wykorzystał uroki hiszpańskiej wyspy. Była to świetna okazja, by przez tydzień zabawiać się z czterema różnymi kobietami z alkoholem w ręku. Efekt? Po powrocie do Liverpoolu test wykazał jeszcze wyższe ciśnienie krwi niż przed podróżą. W ten sposób transfer nie doszedł do skutku.

Transferowe fiasko mogło wyjść Worthingtonowi na dobre, ponieważ trafił do miejsca, gdzie do dziś jest wspominany jako gwiazda i legenda. To właśnie jako piłkarz Leicester City otrzymał swoje pierwsze powołanie do reprezentacji Anglii. Dla Synów Albionu zagrał w ośmiu meczach i strzelił dwa gole. Jego powrót do reprezentacji miał miejsce po czterdziestce – w 1991 roku reprezentował Anglię w World Cup of Masters, czyli Mistrzostwach Świata Seniorów (graczy powyżej 35. roku życia).

W najwyższej klasie rozgrywkowej w Anglii Worthington grał w aż w czternastu sezonach, w których strzelił łącznie 150 bramek. W kampanii 1978/79 zdobył nagrodę Złotego Buta dla najskuteczniejszego strzelca, wyprzedzając w tej klasyfikacji Kenny’ego Dalglisha oraz Franka Stapletona. Łącznie we wszystkich rozgrywkach profesjonalnych i amatorskich odnotowano 882 mecze z jego udziałem, w których trafiał do siatki 266 razy.

Worthington i jego nierówna walka

Po zakończeniu długiej i barwnej kariery piłkarskiej Frank był kuszony posadami menedżerskimi, ale nie podjął się dalszej pracy jako trener. Pomógł on jedynie Tranmere Rovers utrzymać się w Division Four jako grający menedżer podczas swojego pobytu w tym klubie w latach 1985-1987. W tym samym czasie poślubił Carol Dwyer, z którą spędził resztę życia.

W maju 2016 roku córka Franka poinformowała o chorobie swojego ojca. Sam Worthington zastrzegał się jednak, że wcale nie jest chory na Alzheimera, a zaniki pamięci to coś zupełnie normalnego w jego wieku. Stan jednak z każdym rokiem się pogarszał. W dniu jego śmierci głos podjęła jego żona.

Frank przyniósł radość tak wielu ludziom w trakcie swojej kariery, jak i w życiu prywatnym. Będzie go brakowało wszystkim, którzy tak bardzo go kochali.

Wielu znanych osobistości ze świata piłki także oddało mu hołd.

Frank zadbał o to, byśmy zapamiętali go jako prawdziwego showmana z wrodzonym talentem do gry w piłkę.